nic innego nie był, tylko albo oderwanie się ogona od komety, albo przyćmienie części ogona bliższej komety przez wapory grubsze z niej wypadające, co uczyniło pozór oddzielenia się jego od głowy. Gwiazdy zaś, które zdawały się wypadać z komety, nie inne były, tylko albo które przez ogon pokrywający komety rozświeciły, albo za umknieniem się komety zasłaniającej, postrzeżono, i tak zdawało się jakby z komety samej urodziły się.
4 Ani komety rodzą się przez złączenie planet z sobą, lub z gwiazdami. Naprzód Częstokroć i teraz (mówi Seneka) gwiazda doścignie gwiazdę, i Saturnus czasem jest nad Jowiszem, i Mars na Jutrzenkę, i Merkuriusza prostą linią
nic innego nie był, tylko albo oderwanie się ogona od komety, albo przyćmienie części ogona bliższey komety przez wapory grubsze z niey wypadaiące, co uczyniło pozór oddzielenia się iego od głowy. Gwiazdy zaś, które zdawały się wypadać z komety, nie inne były, tylko albo które przez ogon pokrywaiący komety rozświeciły, albo za umknieniem się komety zasłaniaiącey, postrzeżono, y tak zdawało się iakby z komety samey urodziły się.
4 Ani komety rodzą się przez złączenie planet z sobą, lub z gwiazdami. Naprzod Częstokroć y teraz (mowi Seneka) gwiazda doścignie gwiazdę, y Saturnus czasem iest nad Jowiszem, y Mars na Jutrzenkę, y Merkuryusza prostą linią
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 42
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
jużeś WMPan wolny, i wielcem kontenta; że ja WMPanu opowiadam. Nie miej mię WMPan, już proszę za swoje wolnowładną Panią, lecz za dobrą Przyjacielkę. Skoczywszy z skrzesła całował mi rękę z niewypowiedzianą radością, a jam mu pozwoliła często tę wdzięczność ponawiać, właśnie, jakobym się obawiała obrazić go umknieniem ręki mojej. Z zająknieniem kilka słów z radości wymówił, i taż mnie się podobała mowa. Kazałam Dozorców nad pojmanymi o Steleja uwolnieniu zaraz uwiadomić, i straży, która go miała odprowadzić, odejść. Radabym WMPanu, rzekłam dalej, rada mój dwór do bawienia się ofiarowała, ażby się WMPan bezpieczną
iużeś WMPan wolny, i wielcem kontenta; że ia WMPanu opowiadam. Nie miey mię WMPan, iuż proszę za swoie wolnowładną Panią, lecz za dobrą Przyiaćielkę. Skoczywszy z skrzesła całował mi rękę z niewypowiedzianą radośćią, a iam mu pozwoliła często tę wdzięczność ponawiać, właśnie, iakobym śię obawiała obrazić go umknieniem ręki moiey. Z zaiąknieniem kilka słow z radośći wymowił, i taż mnie śię podobała mowa. Kazałam Dozorcow nad poymanymi o Steleia uwolnieniu zaraz uwiadomić, i straży, ktora go miała odprowadzić, odeyść. Radabym WMPanu, rzekłam daley, rada moy dwor do bawienia śię ofiarowała, ażby śię WMPan bezpieczną
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 153
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
T. Owczarz, a tak mężny, Ale coli nastąpiło potym? B. Miał Owczarz zuchwały do boku przypasany miecz, z Szwajcarska, na dwie piędzi szeroki a na trzy sązni i dalej długi, którego dobywszy porwie się ku mnie w zapalczywości, chcąc mi łeb rozwalić, co samych zębów, a gdy za umknieniem sięchyżym moim, broń swą w ziemi zanurzył, chybiwszy mej czaski, ja z boku żartko przypadszy nad łytkami, podciąłem mu żyły, a raz i drugi dmuchnąwszy po skroniach pałaszem, z zabitego w triumfie, pas darłem czworo czętkowanty trupa: i stąd poszło, że mnie tytułują Bohatyrem Torqvatem, bo jako wiesz
T. Owczarz, á ták mężny, Ale coli nástąpiło potym? B. Miał Owczarz zuchwáły do boku przypasany miecz, z Szwáycárska, ná dwie piędźi szeroki á ná trzy sązni y dáley długi, ktorego dobywszy porwie się ku mnie w zápálczywośći, chcąc mi łeb rozwalić, co sámych zębow, á gdy zá vmknieniem sięchyżym moim, broń swą w źiemi zánurzył, chybiwszy mey czáski, ia z boku zartko przypadszy nad łytkámi, podćiąłem mu zyły, á raz y drugi dmuchnąwszy po skroniách páłászem, z zábitego w tryumfie, pás darłem czworo czętkowánty trupá: y ztąd poszło, że mnie tytułuią Bohátyrem Torqvatem, bo iáko wiesz
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 148
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695