podległe żadnemu ogniowi materialnemu/ że są oczy niebieskie/ czyste/ nieskazitelne: skądby się wziął miecz ostry w żywocie/ lub w sercu jego/ który wypada na świat? Pobiegawszy wszytko/ nie znajdziemy jedno że te oczy się zapaliły ogniem zbrodni naszych/ płomieniem chciwości ten miecz wrazilismy Panu w serce gwałtami/ rozbojami/ utrapieniem ubogich. Więc Pan ogień z swoich oczu puści na ziemię/ z której go nabrał/ a miecz z ust jego tam pewnie uderzy/ skąd mu go posłano. Timoren faciant ea faciẽtibus suis. Prawda że się wszytke świat lęka tych oczu i ust Pańskich? jednak najwięcej ci do dali przyczynę do tego. A któż
podległe żadnemu ogniowi máteryálnemu/ że są oczy niebieskie/ czysté/ nieskáźitelne: zkądby sie wźiął miecz ostry w żywoćie/ lub w sercu iego/ który wypada ná świát? Pobiegawszy wszytko/ nie znaydźiemy iedno że té oczy sie zápáliły ogniem zbrodni nászych/ płomieniém chćiwośći ten miecz wráźilismy Pánu w serce gwałtámi/ rozboiámi/ vtrapieniém vbogich. Więc Pan ogień z swoich oczu puśći ná źiemię/ z którey go nábrał/ á miecz z vst iego tám pewnie vderzy/ skąd mu go posłano. Timoren faciant ea faciẽtibus suis. Prawdá że sie wszytke świát lęka tych oczu y vst Páńskich? iednák naywięcéy ći do dáli przyczynę do tego. A ktoż
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem, jednychże po górach ukazując. Zaczem oto Pan Bóg zdarzył, że poczęli o kwartir prosić, któregom im pozwolił, ale sam to Pan Bóg wie, z jakim wielkiem utrapieniem tak mojem jako i towarzystwa wszystkiego. Przyszło mi do tego wysadzać ich, gdyż już prawie spe frustrati batów nic niemając, kazałem ich baty swojemi wozić; gdzie przy wielkiej fali, która już kilka dni trwa, wielkiejeśmy wszyscy prace zażywali, niemal przez cały dzień, niemogąc sznura
od okrętu ich,
palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem, jednychże po górach ukazując. Zaczém oto Pan Bóg zdarzył, że poczęli o kwartir prosić, któregom im pozwolił, ale sam to Pan Bóg wie, z jakiém wielkiém utrapieniem tak mojém jako i towarzystwa wszystkiego. Przyszło mi do tego wysadzać ich, gdyż już prawie spe frustrati batów nic niemając, kazałem ich baty swojemi wozić; gdzie przy wielkiej fali, która już kilka dni trwa, wielkiéjeśmy wszyscy prace zażywali, niemal przez cały dzień, niemogąc sznura
od okrętu ich,
Skrót tekstu: LancKoniec
Strona: 124
Tytuł:
Od Pana Lanckorońskiego do Pana Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Lanckoroński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
lat od narodzenia dobrze zdrowej ucieszała się; potym gdy wpadła w taką chorobę/ iż się jej zawsze twarz w tył głowy obracając wywracała/ i krzywiła; nędzna matka smęciła się: ta zaś mało nie na każdy dzień straszna i dziwna choroba odnawiała się/ wszystkich tej tragaediej spectatorów wielmi ustraszała/ a rodziców żalem/ i utrapieniem nieznosnym karmiła. Z tych ciężarów boleści aby kiedykolwiek uwolnieni być mogli rodzice/ różnych szukali medycamentów/ na tę majętność swoję jako ona Ewangelska krowotok cierpiąca matrona ważywszy/ o znaczną utratę przyszli/ a pożądanego córki nie dostąpili uleczenia. A tak jako i tamta do Chrystusa P. udali się/ do Namiesników jego Presbyterów pobożnych poszli
lat od národzenia dobrze zdrowey vćieszáłá się; potym gdy wpádłá w táką chorobę/ iż się iey záwsze twarz w tył głowy obrácáiąc wywracáłá/ y krzywiłá; nędzna mátká smęćiłá się: tá záś máło nie ná káżdy dźień strászna y dźiwna chorobá odnawiáłá się/ wszystkich tey trágaediey spectatorow wielmi vstraszáłá/ á rodzicow żalem/ y vtrapieniẽ nieznosnỹ karmiłá. Z tych ćiężarow boleśći áby kiedykolwiek vwolnieni bydź mogli rodźice/ roznych szukáli medicámentow/ ná tę máiętność swoię iáko oná Ewángelska krowotok ćierpiąca mátroná ważywszy/ o znáczną vtrátę przyszli/ á pożądáne^o^ corki nie dostąpili vleczenia. A ták iáko y támtá do Chrystusá P. vdáli się/ do Namiesnikow iego Presbyterow pobożnych poszli
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 144
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Blada twarz/ chudość wszystko osięgnęła ciało. Gdziekolwiek jedno pojźrzy/ nigdziej prosto/ zęby Sprochniałą rdzą zbutwiałe/ wyglądają z gęby. Piersi żołcią zielone/ język napojony Trucizną/ śmiechu nie masz/ jedno poruszony Cudzym jakim nieszczęściem: spania nie zażywa/ Czujnymi bo budzona frasunkami bywa. Ale widzi/ z niesmakiem swym/ i utrapieniem/ Pomyślne sprawy ludzkie/ z dobrym powodzeniem. Przyganę każdemu/ i sama sobie dawa: I sama się nagrodą swojej złości stawa. D Atoli Trytonia/ choć się nią brzydzieła/ Tak jednak do niej rzecz swą krótko obrócieła: Idź/ zepsuj jadem jednę córkę Cekropową; Koniecznie tego trzeba/ Aglauros ją zową. Nie
Bláda twarz/ chudość wszystko ośięgnęłá ćiáło. Gdźiekolwiek iedno poyźrzy/ nigdźiey prosto/ zęby Sprochniáłą rdzą zbutwiáłe/ wyglądáią z gęby. Pierśi żołćią źielone/ ięzyk nápoiony Trućizną/ śmiechu nie mász/ iedno poruszony Cudzym iákim nieszczęśćiem: spánia nie zażywa/ Czuynymi bo budzona frásunkámi bywa. Ale widźi/ z niesmákiem swym/ y vtrapieniem/ Pomyślne spráwy ludzkie/ z dobrym powodzeniem. Przygánę káżdemu/ y sámá sobie dawa: Y samá się nagrodą swoiey złośći sstawa. D Atoli Trytonia/ choć się nią brzydźiełá/ Tak iednák do niey rzecz swą krotko obroćiełá: Idź/ zepsuy iádem iednę corkę Cekropową; Koniecznie tego trzebá/ Aglauros ią zową. Nie
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 96
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ Swawolny i rozrzutny on syn marnotrawny/ Domu swego niesława/ utrapienie krewnych/ Rozpusty wzór/ a igrzysk zguby dusznej pewnych/ Był od Rodzicielskiego domu oderwany/ Pracą/ i ubóstwem był/ i nędzą tarzany. Ta przypowieść grzesznika znaczy niezbożnego/ Który póki od domu Ojca niebieskiego/ Albo raczej od łaski bywa oddalony/ Utrapieniem/ i pracą/ i nędzą trudzony Zwykł być/ tak/ że pod niebem/ i w każdym budynku/ Wednie/ i w nocy nigdy nie ma odpoczynku. Luc: 15. Ioan: I.
Kiedy uciekał Jonasz od Boskiej zrzenice/ Chcąc się okrętem przewieść za morskie granice/ Nie miał inszej uciechy w
/ Swawolny y rozrzutny on syn marnotráwny/ Domu swego niesławá/ utrápienie krewnych/ Rosṕusty wzor/ á igrzysk zguby duszney ṕewnych/ Był od Rodźićielskiego domu oderwány/ Prácą/ y ubostwem był/ y nędzą tarzány. Tá przypowieść grzesznika znácży niezbożnego/ Ktory poki od domu Oyca niebieskiego/ Albo racżey od łáski bywá oddalony/ Utráṕieniem/ y prácą/ y nędzą trudzony Zwykł bydź/ ták/ że pod niebem/ y w káżdym budynku/ Wednie/ y w nocy nigdy nie má odṕocżynku. Luc: 15. Ioan: I.
Kiedy ućiekał Ionasz od Boskiey zrzenice/ Chcąc się okrętem ṕrzewieśc zá morskie gránice/ Nie miał inszey ućiechy w
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 36
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Pan Jezus/ tak mówił: Oto stałeś się zdrowy, więcej nie chciej grzeszyć, By się do ciebie gorsza nie chciała pospieszyć Choroba. To gdy raczył Pan Chrystus powiedzieć/ Jak prawy Nauczyciel; trzeba o tym wiedzieć/ Iż nie tylo śmiertelne grzechy duszę męczą/ Lecz i ciało różnemi chorobami dręczą/ I różnym utrapieniem. Stąd wielkie choroby/ Ścisk/ i nędze wychodzą na ludzkie osoby. Heraklita Chrześcijańskiego
Kiedy Król Asyryiski tyran mianowany Salmanazar/ w niewolą żydowską zabrany Lud trapił rożmaitym co dzień utrapieniem Stary Tobiasz błagał tak Boga westchnieniem: Żeśmy mandatom twym być nie chcieli poddani, Przeto w ciężką jesteśmy niewolą oddani Na utrapienie, i śmierć
Pán Iezus/ tak mowił: Oto stáłeś się zdrowy, więcey nie chćiey grzeszyć, By się do ćiebie gorsza nie chćiáłá pospieszyć Chorobá. To gdy raczył Pán Chrystus powiedźieć/ Iak práwy Naucżyćiel; trzebá o tym wiedźieć/ Iż nie tylo śmiertelne grzechy duszę męcżą/ Lecż y ćiało rożnemi chorobámi dręcżą/ Y rożnym utrapieniem. Ztąd wielkie choroby/ Sćisk/ y nędze wychodzą ná ludzkie osoby. Heráklitá Chrześćiańskiego
Kiedy Krol Assyryiski tyrán miánowány Sálmánázar/ w niewolą żydowską zabrány Lud trapił rożmáitym co dźień utrapieniem Stary Tobiasz błagał ták Bogá westchnieniem: Ześmy mándátom twym bydź nie chćieli poddáni, Przeto w ćięszką iesteśmy niewolą oddáni Ná utrapienie, y śmierć
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 44
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
nieszczęszne stworzenie/ Jak ja twoje opisac z mogę utrapienie. Któremi twoje słowy nieszczęście żałosne Wyrazić mogę jaśnie/ i troski nieznosne? Któremu utrapieniu utrapienia twego Wielkość przyrównam? bowiem nie obejmie tego Myśl moja. Grzech twe wszytkie dobra potrubował/ I wszytko współ pomieszał/ i wszytko popsował. Grzech twój tym cię ucisnął ciężkim utrapieniem. A samaś jest tej kary/ i zemsty nasieniem Jedną przepaścią jesteś bez terminu/ i dna; Jama straszna obrzydłych straszydł światu widna/ Z której ekshalacje/ i burze się rodzą/ Kurzawy/ zamieszania/ i wichry wychodzą. Mizerna kreaturo uciśnienie twoje Większe nad wszytkich/ którzy wiodą życie swoje Na ziemi.
nieszcżęszne stworzenie/ Iák ia twoie oṕisac z mogę utrapienie. Ktoremi twoie słowy nieszcżęśćie żałosne Wyraźić mogę iaśnie/ y troski nieznosne? Ktoremu vtrapieniu vtrápienia twego Wielkość przyrownam? bowiem nie obeymie tego Myśl moia. Grzech twe wszytkie dobrá potrubowáł/ I wszytko wspoł pomieszáł/ y wszytko popsował. Grzech twoy tym ćię ucisnął cięszkim utrápieniem. A sámáś iest tey kary/ y zemsty náśieniem Iedną przeṕáśćią iesteś bez terminu/ y dná; Iamá strászna obrzydłych strászydł świátu widná/ Z ktorey exhalácye/ y burze się rodzą/ Kurzáwy/ zámieszánia/ y wichry wychodzą. Mizerna kreaturo ućiśnienie twoie Większe nad wszytkich/ ktorzy wiodą żyćie swoie Ná źiemi.
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 81
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
daleko rzecz przedawać mnie będą duchownie: Tudzież sumnienie swoje/ łaskę Bożą/ Godność Synowstwa Bożego/ prawo do chwały wiecznej/ za[...] namniejszą jaka cielesną/ grosz marny/ pożytek fałszywy etc. a takich będzie bez liczby aż do skończenia świata. Gdy go lepak tak srodze biczowano/ mógł myślić z niewymownymserca swego bólem i utrapieniem Bolą mię i trapią te bicze/ i korona cierniowa z przybijaniem i urąganiem: Lecz nieporownanie większy ból mi zadają/ i trapią serce moje ci/ którzy tak się z ciałem swoim obchodzą/ jakoby niwczym nie chcieli onego zasmucić: i owszem i myśli smętek zbawienny przynoszącej przyjmować; lecz tylko tak jakoby będąc niewinniejszymi
daleko rzecz przedáwáć mie będą duchownie: Tudźiesz sumnienie swoie/ łaskę Bożą/ Godnosć Synowstwá Bożego/ prawo do chwały wieczney/ za[...] namnieyszą iaka ćielesną/ grosz marny/ pożytek fałszywy etc. á takich będźie bez liczby áż do skonczeniá świátá. Gdy go lepak tak srodze biczowáno/ mogł myślić z niewymownymserca swego bolem y vtrapieniem Bolą mię y trápią te bicze/ y korona ćierniowa z przybiiániem y vrągániem: Lecz nieporownánie większy bol mi zádaią/ y trápią serce moie ći/ ktorzy tak się z ćiáłem swoim obchodzą/ iákoby niwczym nie chćieli onego zásmućić: y owszem y myśli smętek zbáwienny przynoszącey przyimowáć; lecz tylko ták iákoby będąc niewinnieyszymi
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 156
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
24. Czasu i dnia tego Boleści Matki i panny bolejącej serdecznie przypatruj się/ którą poniosła gdy patrzyła/ a ono mu za pokarm żółć/ a miasto napoju ocet z Izopem wonnym ciężkim Syna jej pragnieniu i wołaniu PRPRAGNę podają! przydaj tu słowa one przerażające serce Macierzyńskie/ z wielkim na ciele i duszy Chrystusa JEzusa utrapieniem wyrzeczone Boże mój/ Bożemój czemuś mię opuścił? A zbolejącymi/ sam bolesny/ bolejąc upraszaj o szczyre nabożeństwo ku męce nadroższej dezolatiach twoich. 25. Boleść największą najboleśniejszej panny/ a prawie niepojętą/ przy skonaniu Syna swego na Krzyżu/ który głosem wielkim wołając/ głowę naświętszą schyliwszy Bogu Ojcu Ducha swego w ręce
24. Czásu y dniá tego Boleśći Mátki y pánny boleiącey serdecznie przypátruy się/ ktorą poniosła gdy patrzyła/ á ono mu zá pokárm żołć/ á miasto nápoiu ocet z Izopem wonnym ćiężkim Syná iey prágnieniu y wołaniu PRPRAGNę podaią! przyday tu słowa one przeráżáiące serce Maćierzynskie/ z wielkim na ćiele y duszy Chrystusá IEzusá vtrápieniem wyrzeczone Boże moy/ Bożemoy czemuś mię opuśćił? A zboleiącymi/ sam bolesny/ boleiąc vpraszay o szczyre nabożenstwo ku męce nadroższey desolatiach twoich. 25. Boleść naywiększą nayboleśnieyszey pánny/ á prawie niepoiętą/ przy skonániu Syna swego ná Krzyżu/ ktory głosem wielkim wołaiąc/ głowę náświętszą schyliwszy Bogu Oycu Ducha swego w ręce
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 182
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Twoich, Kazimierzów, Stanisławów, Jadwig, i tych którzy krwią i mieczem tyle razy bronili Chrześcijaństwo, na przyczynę Matki i Królowej Naszej MARYJ, Ku której Nabożeństwem i miłością, bodajby nigdy niestygnącą, znakomite jest to Królestwo Polskie. Wejrzyj nakoniec na drogą Krew JEZUSA Chrystusa Syna Twojego, a racz bardziej się wzruszyć utrapieniem naszym, aniżeli cię obrusza nieprawość nasza. Obróć dolegliwości dla wszystkich w zbawienie, niech one wyidą sprawiedliwym na doświadczenie i wydoskonalenie cnoty, grzesznym na nawrócenie i wypłacenie długów; a czyniąc im miłosiernie koniec, zachowaj w najdłuższe lata ku szczęściu i chwale narodu, ku obronie kościoła twego, Króla i Pana Naszego, nad którym
Twoich, Kazimierzów, Stanisławów, Jadwig, i tych którzy krwią i mieczem tyle razy bronili Chrześciaństwo, na przyczynę Matki i Królowey Naszey MARYI, Ku którey Nabożeństwem i miłością, bodayby nigdy niestygnącą, znakomite iest to Królestwo Polskie. Weyrzyi nakoniec na drogą Krew JEZUSA Chrystusa Syna Twoiego, a racz bardziey się wzruszyć utrapieniem naszym, aniżeli cię obrusza nieprawość nasza. Obróć dolegliwości dla wszystkich w zbawienie, niech one wyidą sprawiedliwym na doświadczenie i wydoskonalenie cnoty, grzesznym na nawrócenie i wypłacenie długów; a czyniąc im miłosiernie koniec, zachoway w naydłuższe lata ku szczęściu i chwale narodu, ku obronie kościoła twego, Króla i Pana Naszego, nad którym
Skrót tekstu: PiramKaz
Strona: 26
Tytuł:
Kazanie na wotywie dziękczynienia Panu Bogu za zachowanie Króla Jegomości z przypadku niesłychanego
Autor:
Grzegorz Piramowicz
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772