sałamachę. Zażyłeś w Kownie warzonego miodu, Wiesz, że dodaje po przepiciu chłodu Pachniący lipiec i że skryte szysze Miód siedmiogrodzki po czele rozpisze; Piłeś jabłecznik przykry i grusznice, Które ma Normand na miejsce macice; Piłeś, gdy wiosna białe spędzi mrozy I miazga w drzewo wstąpi, soki z brzozy, Wódkę z poziomek i chłodne tyzanny, Trunki z purgansem i trunki do wanny, I dla żołądka (a ona ku głowie) Piłeś z pisarzem wódeczkę we Lwowie. A czegom jeszcze nie przepomniał mało I co mię z łaski bogów nie potkało, Piłeś i wodę, kiedy w Dzikie Pola Wziął cię był z
sałamachę. Zażyłeś w Kownie warzonego miodu, Wiesz, że dodaje po przepiciu chłodu Pachniący lipiec i że skryte szysze Miód siedmigrodzki po czele rozpisze; Piłeś jabłecznik przykry i grusznice, Które ma Normand na miejsce macice; Piłeś, gdy wiosna białe spędzi mrozy I miazga w drzewo wstąpi, soki z brzozy, Wódkę z poziomek i chłodne tyzanny, Trunki z purgansem i trunki do wanny, I dla żołądka (a ona ku głowie) Piłeś z pisarzem wódeczkę we Lwowie. A czegom jeszcze nie przepomniał mało I co mię z łaski bogów nie potkało, Piłeś i wodę, kiedy w Dzikie Pola Wziął cię był z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 55
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
że głosie zagaił i pożegnał sejmik, i tak spokojnie rozeszliśmy się. Niekontenci byli nieprzyjaciele nasi, że na tym dniu odwetować nam sejmiku poselskiego nie mogli, za czym na drugi dzień sejmiku gospodarskiego takie przygotowanie się i podstępek uczynić umyślili.
Przed sejmikiem wszyscy przyszli urzędnicy województwa do stancji mojej dla zabawienia nas, gdzie jedni wódkę gdańską, a drudzy herbatę pili, do kościoła zaś posłali swoją parcją, pod komendą Kurowickiego, wójta i namiestnika ekonomicznego łomażskiego, który nie czekając ani przytomności urzędników, ani zagajenia zaczął zasiadać miejsce marszałkowskie sejmikowe. Była tamże w kościele partia nasza, której się ta akcja Kurowickiego nie podobała. Zaczęli go spychać, a
że głosie zagaił i pożegnał sejmik, i tak spokojnie rozeszliśmy się. Niekontenci byli nieprzyjaciele nasi, że na tym dniu odwetować nam sejmiku poselskiego nie mogli, za czym na drugi dzień sejmiku gospodarskiego takie przygotowanie się i podstępek uczynić umyślili.
Przed sejmikiem wszyscy przyszli urzędnicy województwa do stancji mojej dla zabawienia nas, gdzie jedni wódkę gdańską, a drudzy herbatę pili, do kościoła zaś posłali swoją partią, pod komendą Kurowickiego, wójta i namiestnika ekonomicznego łomażskiego, który nie czekając ani przytomności urzędników, ani zagajenia zaczął zasiadać miejsce marszałkowskie sejmikowe. Była tamże w kościele partia nasza, której się ta akcja Kurowickiego nie podobała. Zaczęli go spychać, a
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 468
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
gospodarzów przyszło z worami po żyto i niemal pod południe stali, tedy im gwałtem kazałem w ogrodzie włoskim, który był tego roku założony, robić, obiad im dać kazałem, na wieczór chleba, a potem kazałem dać porcją wódki i dałem szóstak bity. Nazajutrz więcej ludzi na takiż chleb, wódkę i za-
płatę przyszło, i gdy takąż zapłatę i traktowanie otrzymali, tedy w następujące dni po kilkadziesiąt ludzi zaczęło chodzić, którymi wielkie łąki wytrzebiłem, a im większy dzień następował, tedy tym większą zapłatę aż do dwóch szóstaków dałem. Tak tedy ludzie moje nie tylko się należycie wyżywili, ale też —
gospodarzów przyszło z worami po żyto i niemal pod południe stali, tedy im gwałtem kazałem w ogrodzie włoskim, który był tego roku założony, robić, obiad im dać kazałem, na wieczór chleba, a potem kazałem dać porcją wódki i dałem szóstak bity. Nazajutrz więcej ludzi na takiż chleb, wódkę i za-
płatę przyszło, i gdy takąż zapłatę i traktowanie otrzymali, tedy w następujące dni po kilkadziesiąt ludzi zaczęło chodzić, którymi wielkie łąki wytrzebiłem, a im większy dzień następował, tedy tym większą zapłatę aż do dwóch szóstaków dałem. Tak tedy ludzie moje nie tylko się należycie wyżywili, ale też —
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 819
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
by pana twojego oczy obraziło. Gdzie inaczej — Plag 10.
II. Zatem pomyśl o pańskim pilnie ubieraniu, Przestrzegaj, aby było wszystko przy wstawaniu Ochędożnie złożono, pięknie wyczesano, Żeby w niczym przygany nijakiej nie dano. Wody czystej nagotuj, ręcznik, grzebień, szczotkę, Mydło (jeśli potrzeba) i z flaszeczką wódkę. Plag 12. A gdy staniesz przed panem, gdziekolwiek to będzie, Lub w domu, lub w gościnie twój dobrodziej siędzie, I piędzię nie odstępuj, a stój przy nim wszędzie. Czekaj tego, co pan twój rozkazować będzie, Oka z niego nie spuszczaj, nie oglądaj za się, Ale miej pilne oko
by pana twojego oczy obraziło. Gdzie inaczej — Plag 10.
II. Zatem pomyśl o pańskim pilnie ubieraniu, Przestrzegaj, aby było wszystko przy wstawaniu Ochędożnie złożono, pięknie wyczesano, Żeby w niczym przygany nijakiej nie dano. Wody czystej nagotuj, ręcznik, grzebień, szczotkę, Mydło (jeśli potrzeba) i z flaszeczką wódkę. Plag 12. A gdy staniesz przed panem, gdziekolwiek to będzie, Lub w domu, lub w gościnie twój dobrodziej siędzie, I piędzię nie odstępuj, a stój przy nim wszędzie. Czekaj tego, co pan twój rozkazować będzie, Oka z niego nie spuszczaj, nie oglądaj za się, Ale miej pilne oko
Skrót tekstu: KrzywChłopBad
Strona: 263
Tytuł:
Chłopiec wyćwiczony
Autor:
Adrian Krzywogębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ma nadzieje Zażyć spiritum vini.
Sub signo amphorae sami Uzdrawiają się bańkami Z winnych, miodowych sadzawek, Strawnych dostawszy pijawek. Stawią w gębie pod pełnią.
Przy forcie są pilne warty, Co nie puszczą z poczty karty. Wciśnie się sposobem skrytym, Prześlą ją gościńcem bitym Przez katedrę na środek.
Zakrystyjan swoją modą Pije wódkę, okrzci wodą, Bańkę z miodem nazwie cieniem I tak — sztucznym omamieniem Mądre głowy oszuka.
Scholastykom i po części W tej mierze się nie poszczęści. Niech im księża wódkę święcą, Od kulpy się nie wykręcą Ni krzyżem odżegnają.
My się najmniej nie lenimy, Kiedy święto obchodzimy, Grzbietu chłostać; bracia mili W
ma nadzieje Zażyć spiritum vini.
Sub signo amphorae sami Uzdrawiają się bańkami Z winnych, miodowych sadzawek, Strawnych dostawszy pijawek. Stawią w gębie pod pełnią.
Przy forcie są pilne warty, Co nie puszczą z poczty karty. Wciśnie się sposobem skrytym, Prześlą ją gościńcem bitym Przez katedrę na środek.
Zakrystyjan swoją modą Pije wódkę, okrzci wodą, Bańkę z miodem nazwie cieniem I tak — sztucznym omamieniem Mądre głowy oszuka.
Scholastykom i po części W tej mierze się nie poszczęści. Niech im księża wódkę święcą, Od kulpy się nie wykręcą Ni krzyżem odżegnają.
My się najmniej nie lenimy, Kiedy święto obchodzimy, Grzbietu chłostać; bracia mili W
Skrót tekstu: MelScholBar_II
Strona: 760
Tytuł:
Dystrakcja w swoich ciężkościach melancholii scholastycznej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
między 1701 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
warty, Co nie puszczą z poczty karty. Wciśnie się sposobem skrytym, Prześlą ją gościńcem bitym Przez katedrę na środek.
Zakrystyjan swoją modą Pije wódkę, okrzci wodą, Bańkę z miodem nazwie cieniem I tak — sztucznym omamieniem Mądre głowy oszuka.
Scholastykom i po części W tej mierze się nie poszczęści. Niech im księża wódkę święcą, Od kulpy się nie wykręcą Ni krzyżem odżegnają.
My się najmniej nie lenimy, Kiedy święto obchodzimy, Grzbietu chłostać; bracia mili W głowę — nie w grzbiet — sobie wbili, Że oni nie powinni.
Więc gdy im się święta chłosta Nie podoba, rzekę z prosta:
Ej, zmiłuj się, sztukę
warty, Co nie puszczą z poczty karty. Wciśnie się sposobem skrytym, Prześlą ją gościńcem bitym Przez katedrę na środek.
Zakrystyjan swoją modą Pije wódkę, okrzci wodą, Bańkę z miodem nazwie cieniem I tak — sztucznym omamieniem Mądre głowy oszuka.
Scholastykom i po części W tej mierze się nie poszczęści. Niech im księża wódkę święcą, Od kulpy się nie wykręcą Ni krzyżem odżegnają.
My się najmniej nie lenimy, Kiedy święto obchodzimy, Grzbietu chłostać; bracia mili W głowę — nie w grzbiet — sobie wbili, Że oni nie powinni.
Więc gdy im się święta chłosta Nie podoba, rzekę z prosta:
Ej, zmiłuj się, sztukę
Skrót tekstu: MelScholBar_II
Strona: 760
Tytuł:
Dystrakcja w swoich ciężkościach melancholii scholastycznej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
między 1701 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie namaże swego. Do końca jednak strzymać nie myśli przysięgi: Tak mu płomień miłości serce zagrzał tęgi, Więc nie zna, co wstyd z wiarą, co jest Bóg z świętemi, Bo machlarstwem miał przodek zdrajca przed wszystkiemu.
XIX.
Które chytry pokrywa, prosi Izabelle, By sobie poczynała bezpiecznie i śmiele, A wódkę co napręcej dziwną gotowała, Któraby z Achillesem, z Cygnem go zrównała. Ta po padołach, skałach, przykrych górach chodzi, W lasach ciemnych, gdzie gęsty list wdzięczny chłód rodzi, Rwie zioła, jakie ziemia obfita wypuszcza; Rodomont wszędy z nią jest, oka z niej nie spuszcza.
XX.
Potem,
nie namaże swego. Do końca jednak strzymać nie myśli przysięgi: Tak mu płomień miłości serce zagrzał tęgi, Więc nie zna, co wstyd z wiarą, co jest Bóg z świętemi, Bo machlarstwem miał przodek zdrajca przed wszystkiemu.
XIX.
Które chytry pokrywa, prosi Izabelle, By sobie poczynała bezpiecznie i śmiele, A wódkę co napręcej dziwną gotowała, Któraby z Achillesem, z Cygnem go zrównała. Ta po padołach, skałach, przykrych górach chodzi, W lasach ciemnych, gdzie gęsty list wdzięczny chłód rodzi, Rwie zioła, jakie ziemia obfita wypuszcza; Rodomont wszędy z nią jest, oka z niej nie spuszcza.
XX.
Potem,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 388
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Siedząc przy piecu, szepce abo skubie pierze. 166. NA SKÓRZE WEŁNA, NA SERCU SZCZEĆ
Miałem gościem jednego w domu swym prałata, Czy nazbyt nabożnego, czy też skrupulata: Wprzód przeżegna, nim siędzie, wprzód ławę odmuchnie. Więc jaki zwyczaj, nim jeść przyniesiono z kuchnie, Położy chłopiec konfekt i wódkę z hanyżem; Oboje to, nim weźmie, świętym znaczy krzyżem. Dano jeść, błogosławi, mszą by mógł prześpiewać; Tymczasem, że okrzepłych, mis przyszło zagrzewać. Żegna chleb, nóż i talerz; każdą rzecz z osobna, w Apostołem! inaczej ten ksiądz niepodobna. Ani kawałka mięsa, ani łyżki juchy Do
, Siedząc przy piecu, szepce abo skubie pierze. 166. NA SKÓRZE WEŁNA, NA SERCU SZCZEĆ
Miałem gościem jednego w domu swym prałata, Czy nazbyt nabożnego, czy też skrupulata: Wprzód przeżegna, nim siędzie, wprzód ławę odmuchnie. Więc jaki zwyczaj, nim jeść przyniesiono z kuchnie, Położy chłopiec konfekt i wódkę z hanyżem; Oboje to, nim weźmie, świętym znaczy krzyżem. Dano jeść, błogosławi, mszą by mógł prześpiewać; Tymczasem, że okrzepłych, mis przyszło zagrzewać. Żegna chleb, nóż i talerz; każdą rzecz z osobna, w Apostołem! inaczej ten ksiądz niepodobna. Ani kawałka mięsa, ani łyżki juchy Do
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 99
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
inni wszyscy tak dalece byli potrwożeni, że aż komisja ustać musiała (która za łaską bożą już się szczęśliwie skończyła). Miączyński, nieprzepłacony sługa (jakiego mu równego na świecie nie masz i tak kochającego pana), ja nie wiem, jako żyć mógł, nigdy się nie rozbierając, nie śpiąc, a ustawicznie serdeczną wódkę u nosa mi trzymając. Powiedzą i panny karmelitanki św. Józefa w Lublinie, jako i o. Grabiecki, do którychem się uciekał, prosząc o ratunek w utrapieniu moim, a wiedząc o ich do Wci mego serca afekcji. Powie Kraków, Jarosław, panna ksieni, tuteczne karmelitanki, do których com pisał
inni wszyscy tak dalece byli potrwożeni, że aż komisja ustać musiała (która za łaską bożą już się szczęśliwie skończyła). Miączyński, nieprzepłacony sługa (jakiego mu równego na świecie nie masz i tak kochającego pana), ja nie wiem, jako żyć mógł, nigdy się nie rozbierając, nie śpiąc, a ustawicznie serdeczną wódkę u nosa mi trzymając. Powiedzą i panny karmelitanki św. Józefa w Lublinie, jako i o. Grabiecki, do którychem się uciekał, prosząc o ratunek w utrapieniu moim, a wiedząc o ich do Wci mego serca afekcji. Powie Kraków, Jarosław, panna ksieni, tuteczne karmelitanki, do których com pisał
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 207
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
; katar niepojęty. Leżeć by trzeba, a ratować się co prędzej; ale któż tu około mnie chodzić ma? Czy o lekarstwach myśleć, czy o tak wielkiej wojnie? Już teraz tej kampanii rzucać niepodobna, a jeśli się jej przeżyje, sam tylko wie P. Bóg. Dziś goście o odjeździe nie myślą; wódkę pili, śniadanie sobie dać kazali. Przybył i p. Szumowski, i inszych niemało. Widzę, że i ten rok z takimże mi się zaczął szczęściem, co i takroczni; bo wczora rok, jakoś Wć z Jaworowa wyjeżdżała, a mnie najnieszczęśliwszego osierociła człowieka. U nas tu kiedy kto szlachcica zabije,
; katar niepojęty. Leżeć by trzeba, a ratować się co prędzej; ale któż tu około mnie chodzić ma? Czy o lekarstwach myśleć, czy o tak wielkiej wojnie? Już teraz tej kampanii rzucać niepodobna, a jeśli się jej przeżyje, sam tylko wie P. Bóg. Dziś goście o odjeździe nie myślą; wódkę pili, śniadanie sobie dać kazali. Przybył i p. Szumowski, i inszych niemało. Widzę, że i ten rok z takimże mi się zaczął szczęściem, co i takroczni; bo wczora rok, jakoś Wć z Jaworowa wyjeżdżała, a mnie najnieszczęśliwszego osierociła człowieka. U nas tu kiedy kto szlachcica zabije,
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 304
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962