długich dodaje.
O potrawach tuczących. Tuczą pszecznicza mleko/ twaróg/ mięso świnę/ Jądra/ mózgi/ i szpiki/ przy słodkawym wine. Miękie jajca/ potrawy wedle twego smaku/ figi dojzrzałe wino w gronach nie bez braku.
Dobrego wina własności. Kto chce wina dobrego zażyć i smakować/ Ma go językiem/ węchem/ i okiem probować. A niemniej z glancu. potym pięć w pamięci rzeczy/ Ma mieć by mocne było/ przytym i napieczy. Aby jasne klarowne/ wonnej chłodzące/ Iskry do tęgo gęste/ gdy leją rodzące. O słodkim winie białem i czerwonym. Wina słodkie a białe/ ciała przymnażają/ Zwłaszcza
długich dodáie.
O potráwách tuczących. Tuczą pszeczniczá mleko/ twarog/ mięso świnę/ Iądrá/ mozgi/ y szpiki/ przy słodkáwym wine. Miękie iáycá/ potráwy wedle twego smáku/ figi doyzrzáłe wino w gronách nie bez bráku.
Dobrego winá własnośći. Kto chce winá dobrego záżyć y smákowáć/ Ma go ięzykiem/ węchem/ y okiem probowáć. A niemniey z gláncu. potym pięć w pámięći rzeczy/ Ma mieć by mocne było/ przytym y nápieczy. Aby iásne klarowne/ wonney chłodzące/ Iskry do tęgo gęste/ gdy leią rodzące. O słodkim winie białem y czerwonym. Wina słodkie a białe/ ćiáła przymnażaią/ Zwłásczá
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
ich dobrodzieja.
SKŁAD PIERWSZY.
Acz się często w pół biegu dzielnemu koniowi Przytrafia dać się wściągnąć lada munsztukowi, Ale żądzą cielesną, gdy się w bieg zaciągnie, Munsztuk rozumu rzadko utrzyma i wściągnie, Zwłaszcza gdy ma przed sobą swą rozkosz; tak z głodu Niedźwiedź się rzadko odwieść dopuści od miodu, Skoro go jedno węchem gdzie w pudle poczuje, Albo dopadszy pudła, trochę go skosztuje.
II.
Który rozum zawściągnie żądze Rugierowe, Żeby miał chcąc upuścić zdobyczy gotowe, Które mu prawie samo szczęście w ręce niesie, Będąc sam tylko w pustem z Angeliką lesie? O Bradamancie swojej więcej nic nie myśli, W której miał przedtem wszytkie utopione
ich dobrodzieja.
SKŁAD PIERWSZY.
Acz się często w pół biegu dzielnemu koniowi Przytrafia dać się wściągnąć lada munsztukowi, Ale żądzą cielesną, gdy się w bieg zaciągnie, Munsztuk rozumu rzadko utrzyma i wściągnie, Zwłaszcza gdy ma przed sobą swą rozkosz; tak z głodu Niedźwiedź się rzadko odwieść dopuści od miodu, Skoro go jedno węchem gdzie w pudle poczuje, Albo dopadszy pudła, trochę go skosztuje.
II.
Który rozum zawściągnie żądze Rugierowe, Żeby miał chcąc upuścić zdobyczy gotowe, Które mu prawie samo szczęście w ręce niesie, Będąc sam tylko w pustem z Angeliką lesie? O Bradamancie swojej więcej nic nie myśli, W której miał przedtem wszytkie utopione
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 226
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przewodnikiem będzie, upatrując w kącikach skrytych, zgubionego szukać będę nad duszę kochanka milszego. W gankach, w stajniach, w przysiankach będę go szukała i kilka razy jednę drogę przebiegała. Ani mię w wyszpyraniu złym pieczary zdradzą, ani ostre mym nogom drogi nie zawadzą. Jako ogar, gdy świeży trop zwierzęcy straca, węchem swoim znowu się do kniejej powraca, lub jak w krajach indyjskich, gdy się poniewiera Ops błędna, patrząc kędy kwiatki córka zbiera, przebiegając bezdrożne sioła z pochodniami, Próżerpiny dojść życzy stykskimi wodami; albo jak Magdalena, czcząc grób swego Pana, zlała łzami, w solimskich polach uślochana, po gościńcach, po miastach,
przewodnikiem będzie, upatrując w kącikach skrytych, zgubionego szukać będę nad duszę kochanka milszego. W gankach, w stajniach, w przysiankach będę go szukała i kilka razy jednę drogę przebiegała. Ani mię w wyszpyraniu złym pieczary zdradzą, ani ostre mym nogom drogi nie zawadzą. Jako ogar, gdy świeży trop zwierzęcy straca, węchem swoim znowu się do kniejej powraca, lub jak w krajach indyjskich, gdy się poniewiera Ops błędna, patrząc kędy kwiatki córka zbiera, przebiegając bezdrożne sioła z pochodniami, Prozerpiny dojść życzy stykskimi wodami; albo jak Magdalena, czcząc grób swego Pana, zlała łzami, w solimskich polach uślochana, po gościńcach, po miastach,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 109
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i ciurowie jego, tak roztropni są ludzie czasu potrzeby, iż co w kwarterze dopijając ledwie jeden drugiego widział, skoro ich (języka niewiadomych, pól i lasów nieświadomych) o północy tak rozgromiono, aż się drugi ledwie w kilka mil oparł, wnet potem godzina albo dwie na dzień, wszyscy się nie inaczej pewnie tylko węchem zgromadzili, i nieprzyjaciela gonili, i więźniów lepszych dostali niż zgubili. Przytem i stąd rzecz godna uważyć, jako Pan Bóg najmniejszej dusze ludzkiej z tego wojska Elearów przedziwnym jest opiekunem. Pod czasem tego pogromu, gdy co żywo najwięcej się ich przez Dunaj ku Wiedniowi aż do pierwszej wyspy darło, szynkarka jedna w połogu
i ciurowie jego, tak rostropni są ludzie czasu potrzeby, iż co w kwarterze dopijając ledwie jeden drugiego widział, skoro ich (języka niewiadomych, pól i lasów nieświadomych) o północy tak rozgromiono, aż się drugi ledwie w kilka mil oparł, wnet potem godzina albo dwie na dzień, wszyscy się nie inaczej pewnie tylko węchem zgromadzili, i nieprzyjaciela gonili, i więźniów lepszych dostali niż zgubili. Przytem i ztąd rzecz godna uważyć, jako Pan Bóg najmniejszej dusze ludzkiej z tego wojska Elearów przedziwnym jest opiekunem. Pod czasem tego pogromu, gdy co żywo najwięcej się ich przez Dunaj ku Wiedniowi aż do pierwszej wyspy darło, szynkarka jedna w połogu
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 25
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
ma żadnej miary! Warz kaszę na podołku. Dobra się rzecz zstała, Bez ognia na podołku kasza nam wezwrzała. Biegać mu... Czy się mylę? Psi około płota Szczekają i ktoś bije jakoby we wrota. Folguj z tą kaszą, folguj, psi szczekać przestali, On jest, koniecznie on jest, węchem go poznali. Będzie lepszy karany. Witać się go godzi, Ale mu kęs wytrwajmy, aże się ochłodzi. Zbiegał się, dobrze tak nań, kto nie chce po woli Czynić, co nań przystoi, musi po niewoli. Jeszcze ognia nie zgaszaj. Jeszcze, możne czary, Pomóżcie mi, niech mój
ma żadnej miary! Warz kaszę na podołku. Dobra się rzecz zstała, Bez ognia na podołku kasza nam wezwrzała. Biegać mu... Czy się mylę? Psi około płota Szczekają i ktoś bije jakoby we wrota. Folguj z tą kaszą, folguj, psi szczekać przestali, On jest, koniecznie on jest, węchem go poznali. Będzie lepszy karany. Witać się go godzi, Ale mu kęs wytrwajmy, aże się ochłodzi. Zbiegał się, dobrze tak nań, kto nie chce po woli Czynić, co nań przystoi, musi po niewoli. Jeszcze ognia nie zgaszaj. Jeszcze, możne czary, Pomóżcie mi, niech mój
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 131
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
.
Pysk przy ziemi tak właśnie, jako ogar, niesie, Kiedy zająca szuka i szlakuje w lesie. Zajźrzawszy go, wszyscy się okrutnie strwożemy I tam, gdzie nas strach pędzi, uciekać poczniemy. Że go ślepem widziemy, mało nam pomoże, Kiedy samem wąchaniem tylko więcej może, Niż drugi, co ma z węchem dobrem zdrowe oczy, I trzeba skrzydła, kto chce zdrów uść jego mocy.
XXXII.
Ten tam, ten sam ucieka, ale uciec jemu Próżno było, z wiatrami równo bieżącemu. Wszytkich naszych czterdzieści spełna osób beło, A tylko dziesięć w okręt zdrowo przypłynęło: Jednych w łono, w zanadrze wielkie drugich sobie,
.
Pysk przy ziemi tak właśnie, jako ogar, niesie, Kiedy zająca szuka i szlakuje w lesie. Zajźrzawszy go, wszyscy się okrutnie strwożemy I tam, gdzie nas strach pędzi, uciekać poczniemy. Że go ślepem widziemy, mało nam pomoże, Kiedy samem wąchaniem tylko więcej może, Niż drugi, co ma z węchem dobrem zdrowe oczy, I trzeba skrzydła, kto chce zdrów uść jego mocy.
XXXII.
Ten tam, ten sam ucieka, ale uciec jemu Próżno było, z wiatrami równo bieżącemu. Wszytkich naszych czterdzieści spełna osób beło, A tylko dziesięć w okręt zdrowo przypłynęło: Jednych w łono, w zanadrze wielkie drugich sobie,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 9
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gniewać na nie: Albo je w łańcuch wsadza, albo żywo grzebie, Lub cały dzień na słońcu nago ma u siebie. PIEŚŃ XVII.
XLII.
Twoi ludzie od niego dzisiaj przyniesieni, Nie byli od białychgłów jeszcze rozdzieleni, Ale jako je przyniósł, razem pojmane, Do jaskinie je wpuścił, społem pomieszane. Samem węchem mężczyzny zarazem poczuje I białą płeć, ale tej nigdy nie morduje, Same tylko mężczyzny; tych siła umiera, Bo ich pięć jednego dnia albo sześć pożera.
XLIII.
Jakobyś miał wybawić żonę, nie rozumiem, Z tego miejsca i radyć dać na to nie umiem. Dosyć możesz mieć na tem, że żywo
gniewać na nie: Albo je w łańcuch wsadza, albo żywo grzebie, Lub cały dzień na słońcu nago ma u siebie. PIEŚŃ XVII.
XLII.
Twoi ludzie od niego dzisiaj przyniesieni, Nie byli od białychgłów jeszcze rozdzieleni, Ale jako je przyniósł, razem poimane, Do jaskinie je wpuścił, społem pomieszane. Samem węchem mężczyzny zarazem poczuje I białą płeć, ale tej nigdy nie morduje, Same tylko mężczyzny; tych siła umiera, Bo ich pięć jednego dnia albo sześć pożera.
XLIII.
Jakobyś miał wybawić żonę, nie rozumiem, Z tego miejsca i radyć dać na to nie umiem. Dosyć możesz mieć na tem, że żywo
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 12
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
od pilnej podłożona Pychy, Skąd się we mgnieniu oka zajął ogień cichy, Co tak barzo zapalił serce w onej dobie Poganina, że miejsca nie najdował sobie; Wzdycha, jęczy i z twarzą straszliwą wyzywa Bogi z nieba i klątew brzydliwych używa.
XXXV.
Jako lwica, co próżną jamę zwartowała I tam i sam i węchem nakoniec poznała, Że w niej byli myśliwcy i że jej pobrali Miłe syny i z niemi nagle ujachali, Tak się zrze, tak się gryzie wściekłością tak srogą, Tak gore, że jej góry ani rzeki mogą, Ani noc ani grady ani deszcz hamować, Aby swego nie miała zbójce prześladować:
XXXVI.
Do
od pilnej podłożona Pychy, Skąd się we mgnieniu oka zajął ogień cichy, Co tak barzo zapalił serce w onej dobie Poganina, że miejsca nie najdował sobie; Wzdycha, jęczy i z twarzą straszliwą wyzywa Bogi z nieba i klątew brzydliwych używa.
XXXV.
Jako lwica, co próżną jamę zwartowała I tam i sam i węchem nakoniec poznała, Że w niej byli myśliwcy i że jej pobrali Miłe syny i z niemi nagle ujachali, Tak się zrze, tak się gryzie wściekłością tak srogą, Tak gore, że jej góry ani rzeki mogą, Ani noc ani grady ani deszcz hamować, Aby swego nie miała zbójce prześladować:
XXXVI.
Do
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 45
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
do serca nie sądzi być godną. Raczej drogę obiera wszystkich desperatów, Co BOGA skwitowali z zbawienia traktatów. W jednym u nich szacunku jak Niebo tak piekło, Ach! bezbożne sumnienie BOGA się wyrzekło! Nie trudno o Szafierków u Pańskiego Dworu, Krętemi ścieżki chodzą, niepatrzają toru. Rozbiegną się po Puszczach, każdy węchem szuka, Znajdzie Jamnik skrytego pod ziemią Borsuka.
Plastr to na serce Saula, wezbranego wrzodu, Balsam szalonej głowie dodający chłodu. Ze dobrego Języka dostał, co wymacał, Gdzie się Dawid znajdował, gdzie bieg swój obracał. Co prędzej znowu wojska trzy tysiące zbierze, Już też teraz mojego zdrajcę wezmę szczerze. Com
do serca nie sądzi bydź godną. Ráczey drogę obiera wszystkich desperatow, Co BOGA skwitowali z zbáwienia tráktatow. W iednym u nich szácunku iák Niebo ták piekło, Ach! bezbożne sumnienie BOGA się wyrzekło! Nie trudno o Szafierkow u Pańskiego Dworu, Krętemi ścieszki chodzą, niepátrzaią toru. Rozbiegną się po Puszczach, każdy węchem szuka, Znáydzie Jámnik skrytego pod ziemią Borsuka.
Plástr to ná serce Saula, wezbránego wrzodu, Balsam száloney głowie dodaiący chłodu. Ze dobrego Języka dostał, co wymacał, Gdzie się Dawid znáydował, gdzie bieg swoy obracał. Co prędzey znowu woyska trzy tysiące zbierze, Już też teraz moiego zdráycę wezmę szczerze. Com
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 54
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
które według własności i natury swojej rozmaitymi kwalitatywami napełniają Atmosferę. To z różnych ekshalacyj innych elementów ziemi, wody i ognia. To z rozmaitych ewaporacyj wszystkich żywiołów. Gdyż eksperiencja uczy iż wszystkie rzeczy nidory wapory, fumy, ekshalacje z siebie ewaporują. Co się wydaje w ziołach, drzewach z różnych ich zapachów. Pies samym węchem czyli swego Pana, czyli każdego zwierza w świeżym tropie pozna z tego zapachu. Te wszystkie okoliczności mutacją powietrza czynią.
9no. Powietrze na trzy części się dzieli najniższą eria, którą tchniemy. Średnią, po której się chmury unoszą i powietrzne meteora rodzą. Najwyższą aether nazwaną rozciagającą się aż ku Księżycowi. Według nie
ktore według własności y nátury swoiey rozmaitymi kwalitatywámi nápełniaią Atmosferę. To z rożnych exchalacyi innych elementow ziemi, wody y ognia. To z rozmaitych ewaporacyi wszystkich żywiołow. Gdyż experyencya uczy iż wszystkie rzeczy nidory wapory, fumy, exchalacye z siebie ewaporuią. Co się wydáie w ziołách, drzewach z rożnych ich zápáchow. Pies samym węchem czyli swego Pana, czyli każdego zwierza w swieżym tropie pozna z tego zapachu. Te wszystkie okoliczności mutacyą powietrza czynią.
9no. Powietrze ná trzy części się dzieli nayniższą aerya, ktorą tchniemy. Szrednią, po ktorey się chmury unoszą y powietrzne meteora rodzą. Naywyższą aether nazwaną rozciagaiącą się aż ku Xiężycowi. Według nie
Skrót tekstu: BystrzInfElem
Strona: T2v
Tytuł:
Informacja elementarna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
fizyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743