nami wiele jest na ziemi Czarowników, czarownic, o których nie wiemy; Którzy sobie swą postać i twarz odmieniają I w ludzie często miłość obłudną wzbudzają, Nie przez czary, nie przez złych duchów zaklinanie, Nie przez złączonych z sobą gwiazd upilnowanie, Ale kłamstwem, chytrością, zmyślaniem, zdradami, Serca ludzkie mocnemi ściskają węzłami.
II.
Ktoby miał Angeliki, a raczej baczenia I rozumu ten pierścień, mógłby bez wątpienia Każdego w twarz, jaki jest, poznać i chytrości I oszukania pełne wiedzieć nieszczerości. Siła ich, co się zdadzą na twarzy pięknemi, Ale zdejm jem maszkarę: aż oni szpetnemi. Wielkie miał szczęście Rugier,
nami wiele jest na ziemi Czarowników, czarownic, o których nie wiemy; Którzy sobie swą postać i twarz odmieniają I w ludzie często miłość obłudną wzbudzają, Nie przez czary, nie przez złych duchów zaklinanie, Nie przez złączonych z sobą gwiazd upilnowanie, Ale kłamstwem, chytrością, zmyślaniem, zdradami, Serca ludzkie mocnemi ściskają węzłami.
II.
Ktoby miał Angeliki, a raczej baczenia I rozumu ten pierścień, mógłby bez wątpienia Każdego w twarz, jaki jest, poznać i chytrości I oszukania pełne wiedzieć nieszczerości. Siła ich, co się zdadzą na twarzy pięknemi, Ale zdejm jem maszkarę: aż oni szpetnemi. Wielkie miał szczęście Rugier,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 147
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował, Miasto spalił i z gruntu tamten kraj zepsował.
LIX.
I tu jej potem zdrajca długi czas używał, A tak ją mądrze stawiał i dobrze nakrywał, Że ledwie jej kto trącił, jako porywała I ręce, nogi, szyję węzłami motała. Wyjął z niej łańcuch Astolf i rozbójnikowi Związał jem ręce opak Kaligorantowi I żeby się nie wydarł, dobrze obwarował; Potem mu wstać dopuścił, skoro go skrępował.
LX.
Rozwiązawszy mu pierwej insze mocne węzły, W których mu beły członki wszytkie tak uwięzły, Że sobą ruszyć nie mógł, chce, żeby związany
, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował, Miasto spalił i z gruntu tamten kraj zepsował.
LIX.
I tu jej potem zdrajca długi czas używał, A tak ją mądrze stawiał i dobrze nakrywał, Że ledwie jej kto trącił, jako porywała I ręce, nogi, szyję węzłami motała. Wyjął z niej łańcuch Astolf i rozbójnikowi Związał jem ręce opak Kaligorantowi I żeby się nie wydarł, dobrze obwarował; Potem mu wstać dopuścił, skoro go skrępował.
LX.
Rozwiązawszy mu pierwej insze mocne węzły, W których mu beły członki wszytkie tak uwięzły, Że sobą ruszyć nie mógł, chce, żeby związany
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 345
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pod którym Słońce F. chodzi, przez ekliptykę H. rocznym kursem swoim. Cirkuł zaś I. jest droga Księżyca, która od pomienionej ekliptyki ma największą odległość gr. 5. m. 20. Gdzie się tedy przecinają te dwa Cirkuły, jako to w punkcie E i w punkcie F. nazywają się te intersekcje węzłami, iż jakoby wiążą się z sobą wzajemnie. Punkt tedy wyższy który się w północych znajduje Znakach, zowie się węzłem północym, jako tu jest E. Punkt zaś drugi pierwszemu przeciwny, który się znajduje w Znakach południowych, zowie się wezłem południowym. Te tedy dwa Cirkuły reprezentują jakoby zwinionego węża, który po łacinie
pod ktorym Słonce F. chodźi, przez ekliptykę H. rocznym kursem swoim. Cirkuł zaś I. iest droga Xiężyca, ktora od pomienioney ekliptyki ma naywiększą odległość gr. 5. m. 20. Gdźie się tedy przećinaią te dwa Cirkuły, iáko to w punkćie E y w punkćie F. nazywáią się te intersekcye węzłámi, iż iákoby wiążą się z sobą wzáiemnie. Punkt tedy wyższy ktory się w pułnocnych znayduie Znakách, zowie się węzłem pułnocnym, iáko tu iest E. Punkt záś drugi pierwszemu przećiwny, ktory się znayduie w Znakách południowych, zowie się wezłem południowym. Te tedy dwa Cirkuły reprezentuią iákoby zwinionego węża, ktory po łaćinie
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: L
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
HISTORIA STARODAWNA Egipcjanów, Kartainczów, Asyryiczyków, Babilończyków, Medów, Persów, Macedończyków, i Greków. WPRZODOPIS. Początek, postępowanie, i powstanie Państw różnych.
Ażeby poznać jaką fozą Stany i Królestwa, świat dzielące, knowały się, jakimi stopniami wzbiły się na tę górzystość, którą nam Historia ukazuje, jakimi węzłami Familie i Miasta się jednoczyły, aby w powszechne się złączyły Towarzystwo, i razem pod wspolnemi prawami i rozkazami żyły, trzeba koniecznie wrócić się do kolebki świata, i do czasów, w których ludzie rozsypani po różnych częściach, po podziale języków, zaczęli na nowe rozradzać się. W ów czas każdy Ociec był udzielną Rodu
HISTORYA STARODAWNA Egipcyánow, Kartainczow, Assyryiczykow, Babilończykow, Medow, Persow, Macedończykow, y Grekow. WPRZODOPIS. Początek, postępowanie, y powstanie Państw rożnych.
AZeby poznać iáką fozą Stány y Krolestwá, świát dźielące, knowáły się, iákiemi stopniami wzbiły się ná tę gorzystość, ktorą nám Historyá ukázuie, iákiemi węzłami Familie y Miásta się iednoczyły, áby w powszechne się złączyły Towarzystwo, y rázem pod wspolnemi prawámi y rozkázami żyły, trzebá koniecznie wroćić się do kolebki świáta, y do czasow, w ktorych ludźie rozsypani po rożnych częściach, po podźiále ięzykow, zaczęli ná nowe rozradzać się. W ow czas każdy Oćiec był udźielną Rodu
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 45
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tak ciesząc się, jeśli gdzie pod wysokiem drzewem Zdrój się albo strumień krył przed słonecznem gniewem, Nożem natychmiast pisma na skórze drożyła, Te i na niezbyt twardych kamieniach czyniła, Na tysiącu miejsc; ale nie tylko na skórze, Nie tylko na kamieniu, ale i na murze Angelika i Medor coraz odmiennemi Sposobami związani węzłami różnemi.
XXXVII.
Potem widząc, że się tam długo zbyt bawiła, Do Indii się nazad wrócić umyśliła, Do Kataju z Medorem, w swą ojczystą stronę I włożyć nań swojego królestwa koronę. Miała na ręce drogiem kamieniem i złotem Osadzoną manelę, którą długo potem Na znak służb Orlandowych i chęci nosiła, Któremu
Tak ciesząc się, jeśli gdzie pod wysokiem drzewem Zdrój się albo strumień krył przed słonecznem gniewem, Nożem natychmiast pisma na skórze drożyła, Te i na niezbyt twardych kamieniach czyniła, Na tysiącu miejsc; ale nie tylko na skórze, Nie tylko na kamieniu, ale i na murze Angelika i Medor coraz odmiennemi Sposobami związani węzłami różnemi.
XXXVII.
Potem widząc, że się tam długo zbyt bawiła, Do Indyej się nazad wrócić umyśliła, Do Kataju z Medorem, w swą ojczystą stronę I włożyć nań swojego królestwa koronę. Miała na ręce drogiem kamieniem i złotem Osadzoną manelę, którą długo potem Na znak służb Orlandowych i chęci nosiła, Któremu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 94
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
leży.
LXIX.
Jeśli beło, noc przedtem, wielkie narzekanie Na onem łożu i płacz i ciężkie wzdychanie, Ta druga beła śmiechu pełna i radości, Wesela i rozkoszy, smaku i słodkości. Nie tak się wielą węzłów bluszcze i macice Do muru i do swojej przywięzują tycze, Jakośmy byli w on czas gęstemi węzłami Spół ściśnieni: piersiami, rękami, nogami. PIEŚŃ XXV.
LXX.
Kilka miesięcy ta rzecz miedzy nami trwała, Że o niej żadna żywa dusza nie wiedziała; Nakoniec, nie wiem jako, beła postrzeżona I królowi srogiemu potem odniesiona. Ty, któryś mnie wybawił od tych, co już byli Wielki ogień,
leży.
LXIX.
Jeśli beło, noc przedtem, wielkie narzekanie Na onem łożu i płacz i ciężkie wzdychanie, Ta druga beła śmiechu pełna i radości, Wesela i rozkoszy, smaku i słodkości. Nie tak się wielą węzłów bluszcze i macice Do muru i do swojej przywięzują tycze, Jakośmy byli w on czas gęstemi węzłami Spół ściśnieni: piersiami, rękami, nogami. PIEŚŃ XXV.
LXX.
Kilka miesięcy ta rzecz miedzy nami trwała, Że o niej żadna żywa dusza nie wiedziała; Nakoniec, nie wiem jako, beła postrzeżona I królowi srogiemu potem odniesiona. Ty, któryś mnie wybawił od tych, co już byli Wielki ogień,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 277
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się i bieży, gdzie Astolf pracuje, A widząc, iż w ten sposób darmo usiłuje, Szalonego obalić inszy śrzodek chwali, Tylko chce, jak starszego, aby usłuchali.
LI
Kazał powrozów przynieść w skok mocno plecionych, Lub miąższych lin od masztów, wzgórę wyniesionych; Te na duże golenie, mocne barki jego Z węzłami sztucznie kładzie i miedzy każdego Dzieli końce, sam z niemi ciągnie w różne strony, Aż nakoniec grabia padł, gwałtem obalony; Tak kowal umiejętny konia upartego, Tak wali rzeźnik wołu u jatek dużego.
L
Nie mógł i Orland strzymać, na ziemię upada; W tym razie Dudon na grzbiet szeroki mu wsiada,
się i bieży, gdzie Astolf pracuje, A widząc, iż w ten sposób darmo usiłuje, Szalonego obalić inszy śrzodek chwali, Tylko chce, jak starszego, aby usłuchali.
LI
Kazał powrozów przynieść w skok mocno plecionych, Lub miąższych lin od masztów, wzgórę wyniesionych; Te na duże golenie, mocne barki jego Z węzłami sztucznie kładzie i miedzy każdego Dzieli końce, sam z niemi ciągnie w różne strony, Aż nakoniec grabia padł, gwałtem obalony; Tak kowal umiejętny konia upartego, Tak wali rzeźnik wołu u jatek dużego.
L
Nie mógł i Orland strzymać, na ziemię upada; W tym razie Dudon na grzbiet szeroki mu wsiada,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 197
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ustępować jej musi i tarcz najmocniejsza. Zbroje, hełmy, pancerze kruszy doświadczone, Karaceny przenika, trzykroć wypławione. Takiej właśnie potrzeba było Rynaldowi, Aby się z rąk brzydkiemu wydrzeć mógł dziwowi.
LI.
Ten na krzyk wrzasków jego w rozpuszczonem pędzie Przeciw potworze dziwnej, rozgniewany jedzie; Widzi, iż kilka wężów śliskich tysiącznemi Węzłami opasało Rynalda ścisłemi; Widzi, iż się wydziera, biedzi, odejmuje, A przecię drogi jadom zniknąć nie najduje. Zaczem w bok buzdyganem dziw przemierzły bije: Ten w lewo z konia spadszy, nakoło się wije.
LII.
Lecz prędko pokrzepiony, dobrze rętszy wstawa I źmij grofowi kilka do pierwszych przydawa. Świszczą
Ustępować jej musi i tarcz najmocniejsza. Zbroje, hełmy, pancerze kruszy doświadczone, Karaceny przenika, trzykroć wypławione. Takiej właśnie potrzeba było Rynaldowi, Aby się z rąk brzydkiemu wydrzeć mógł dziwowi.
LI.
Ten na krzyk wrzasków jego w rozpuszczonem pędzie Przeciw potworze dziwnej, rozgniewany jedzie; Widzi, iż kilka wężów śliskich tysiącznemi Węzłami opasało Rynalda ścisłemi; Widzi, iż się wydziera, biedzi, odejmuje, A przecię drogi jadom zniknąć nie najduje. Zaczem w bok buzdyganem dziw przemierzły bije: Ten w lewo z konia spadszy, nakoło się wije.
LII.
Lecz prędko pokrzepiony, dobrze rętszy wstawa I źmij grofowi kilka do pierwszych przydawa. Świszczą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 266
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
strofują, a drugich w więzieniu. Katolickie synody karność urodzieła, Heretyckie zaś schadzki swawola spłodzieła. O grzechach oni radzą, nie tak ich hamować, Ale jak Chrystusowe owieczki mordować. Więc to duchowny synod? Więc to schadzka święta, Gdzie na cnotę namowa? Schadzka to przeklęta! Godne takie synody, by je popłacono Węzłami drotowymi, stryczkiem rozpędzono. Si nodus nie pomoże, sindes dobry będzie, Gdy nim ministra stłuką, aże nie usiądzie.
ŻART 7. DO ŻON MINISTROWSKICH
Prorokinie ministrów! I cóż wżdy działacie, Że o waszych ministrów skórę nic nie dbacie? Ba, patrzcie jak się kręczą, jak koci biegają Oparzeni, do prawa
strofują, a drugich w więzieniu. Katolickie synody karność urodzieła, Heretyckie zaś schadzki swawola spłodzieła. O grzechach oni radzą, nie tak ich hamować, Ale jak Chrystusowe owieczki mordować. Więc to duchowny synod? Więc to schadzka święta, Gdzie na cnotę namowa? Schadzka to przeklęta! Godne takie synody, by je popłacono Węzłami drotowymi, stryczkiem rozpędzono. Si nodus nie pomoże, sindes dobry będzie, Gdy nim ministra stłuką, aże nie usiędzie.
ŻART 7. DO ŻON MINISTROWSKICH
Prorokinie ministrów! I cóż wżdy działacie, Że o waszych ministrów skórę nic nie dbacie? Ba, patrzcie jak się kręczą, jak koci biegają Oparzeni, do prawa
Skrót tekstu: PaszkMrTrybKontr
Strona: 248
Tytuł:
Rok trybunalski
Autor:
Marcin Paszkowski
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968