stan człowieka umiejącego myślić, gdy w środku zgiełku nieznany bez żadnej od innych dystynkcyj zostaje. Nieczyniąc sobie ani też innym subiekcyj, widzi wszystkich i uważa otworzyście, ktogokolwiek otacza, w czynnościach swoich wyłuszcza bez wstrętu w obecności i jakby przed sądem jego swój charakter; i lubo się może trafić iż w okolicznościach podobnych miłość własna niekiedy przycierpi, tysiączne nie przewidziane powaby, przykrość momentalną sowicie osłodzić zdołają. Między innemi ukrycia mojego umartwieniami (jeżeli je tylko tak nazwać można) niewiem jeżeli mam wspomnieć te, które lubo bagatelne, przecież zbyt częstym powtarzaniem czasem naprzykrzone. Wielu jest takich którzy mnie prawie codzień wi- dują, żaden mnie nie zna
stan człowieka umieiącego myślić, gdy w środku zgiełku nieznany bez żadney od innych dystynkcyi zostaie. Nieczyniąc sobie ani też innym subiekcyi, widzi wszystkich y uważa otworzyście, ktogokolwiek otacza, w czynnościach swoich wyłuszcza bez wstrętu w obecności y iakby przed sądem iego swoy charakter; y lubo się może trafić iż w okolicznościach podobnych miłość własna niekiedy przycierpi, tysiączne nie przewidziane powaby, przykrość momentalną sowicie osłodzić zdołaią. Między innemi ukrycia moiego umartwieniami (ieżeli ie tylko tak nazwać można) niewiem ieżeli mam wspomnieć te, ktore lubo bagatelne, przecież zbyt częstym powtarzaniem czasem naprzykrzone. Wielu iest takich ktorzy mnie prawie codzień wi- duią, żaden mnie nie zna
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 26
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
najwyborniejszych, gdyby ten świat nie był miejscem szkoły i proby sposobiącej do nierównie pożądańszego? gdyby tak gwałtowne stworzeń przemijania nie były znakiem, iż życie teraźniejsze jest tylko do drugiego lepszego i trwalszego przygotowaniem.
Ta jest największa Religii otucha, bodziec do cnoty, życie przyszłe; nieśmiertelności dusz naszych skutek, życia cnotliwego nadgroda. Miłość własna porządanej korzyści; cieszy się Stwórca z dzieła swego, widząc usilność, z którą zasługiwać sobie na los szczęśliwy pragnie.
Uwaga większego coraz wydoskonalenia powinnaby uśmierzać w jednych zazdrość a w drugich wzgardę. Ten który się większą doskonałością zaszczyca, zważać ma iż mniej doskonały coraz bardziej ku nie mu się zbliża; ten zaś ustawać
naywybornieyszych, gdyby ten świat nie był mieyscem szkoły y proby sposobiącey do nierownie pożądańszego? gdyby tak gwałtowne stworzeń przemiiania nie były znakiem, iż życie teraźnieysze iest tylko do drugiego lepszego y trwalszego przygotowaniem.
Ta iest naywiększa Religii otucha, bodziec do cnoty, życie przyszłe; nieśmiertelności dusz naszych skutek, życia cnotliwego nadgroda. Miłość własna porządaney korzyści; cieszy się Stworca z dzieła swego, widząc usilność, z ktorą zasługiwać sobie na los szczęśliwy pragnie.
Uwaga większego coraz wydoskonalenia powinnaby uśmierzać w iednych zazdrość á w drugich wzgardę. Ten ktory się większą doskonałością zaszczyca, zważać ma iż mniey doskonały coraz bardziey ku nie mu się zbliża; ten zaś ustawać
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 121
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
się wąglami/ Dziecina; Az przed Matką/ Dzieciny małej/ wielka wina Laje gromi: a podczas/ nie trzymając długu/ Brzozowym zmywa sokiem/ pstrociny bez ługu. Na którą/ wołać trzeba: Hala miła Pani! Któż to/ co sam rad czyni/ w prostych dzieciach gani? Ciebieć to Matko/ własna Córka wyrażała; Która/ niedawno/ w muchy upstrzona/ widziała: I dziw/ że się nie zlękło serduszko dzieciny/ Licząc/ na twarzy twojej/ tak wiele gadziny. Koczują na twych skroniach/ Węże/ Sroki/ Wrony. Jakobyś Siostra była/ strasznej Persefony: Ze jednak trzyma je klej/ a ktemu
się wąglámi/ Dźiećiná; Az przed Matką/ Dźiećiny máłey/ wielka winá Láie gromi: á podczas/ nie trzymáiąc długu/ Brzozowym zmywá sokiem/ pstroćiny bez ługu. Ná ktorą/ wołáć trzebá: Hálá miłá Páni! Ktoż to/ co sam rád czyni/ w prostych dźiećiách gáni? Ciebieć to Mátko/ włásna Corká wyrażáłá; Ktorá/ niedawno/ w muchy vpstrzona/ widźiáłá: Y dźiw/ że się nie zlękło serduszko dźiećiny/ Licząc/ ná twárzy twoiey/ ták wiele gádźiny. Koczuią ná twych skroniách/ Węże/ Sroki/ Wrony. Iákobyś Siostra byłá/ strászney Persefony: Ze iednák trzyma ie kley/ á ktemu
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
praw więcej! Lubo każdy kiedy wziąć skłania się w tej mierze, Lecz na upad matki swej syn dobry nie bierze. ... Przypomnicie przodków swych krwawopotne czoła, Którymi co nabyli, wy tracicie zgoła, Co swym męstwem, odwagą państwa wielkie brali A bogatym paniętom prawa ustawiali. Tym przestronność państw polskich matka była własna, A wam teraz w granicach jest ojczyzna ciasna. Przez niedbalstwo, oziębłość, praktyki i zdrady Polska nasza niszczeje, giną jej osady. Wszak z tych kuźniów, co oni, szable nabywacie, Nie dla kształtu, rozumiem, przy bokach je macie. Taż szlachecka żyje w was krew cnych Polaków, Przodków naszych
praw więcej! Lubo każdy kiedy wziąć skłania się w tej mierze, Lecz na upad matki swej syn dobry nie bierze. ... Przypomnicie przodków swych krwawopotne czoła, Którymi co nabyli, wy tracicie zgoła, Co swym męstwem, odwagą państwa wielkie brali A bogatym paniętom prawa ustawiali. Tym przestronność państw polskich matka była własna, A wam teraz w granicach jest ojczyzna ciasna. Przez niedbalstwo, oziębłość, praktyki i zdrady Polska nasza niszczeje, giną jej osady. Wszak z tych kuźniów, co oni, szable nabywacie, Nie dla kształtu, rozumiem, przy bokach je macie. Taż ślachecka żyje w was krew cnych Polaków, Przodków naszych
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 730
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
przyznawa/ w nauce naprzeciwo czyśćcu aby Infernus był Piekło: i żeby grzeszni i Diabli już się męczyli Zdoświadczenia to między ludźmi za rzecz pewną udawać się zwykło/ że człowiekowi temu/ który się raz zdrogi prawej zbije/ a imię się go błąd/ niczego w oczu inszego nie jest/ tylko błąd: i własna jego prawa droga/ nie jego droga być zda się mu. Toż się dziać widzimy i z tymi/ którzy w jeden Hereticki błąd zdrogi prawej Cerkiewnej nauki udają się/ a imię ich upor/ żu już i dobrze utorowanego prawdziwej wiary gościńca widzieć nie chcą: lub też za pokaraniem Bożym i nie mogą
przyznawa/ w náuce náprzećiwo czyscu áby Infernus był Piekło: y żeby grzeszni y Diabli iuż się męczyli Zdoświádcżenia to między ludźmi zá rzecz pewną vdáwáć się zwykło/ że człowiekowi temu/ ktory sie raz zdrogi práwey zbiie/ á imie się go błąd/ niczego w oczu insze^o^ nie iest/ tylko błąd: y własna iego práwa drogá/ nie iego drogá bydź zda sie mu. Toż sie dźiać widźimy y z tymi/ ktorzy w ieden Haereticki błąd zdrogi práwey Cerkiewney náuki vdáią się/ á imie ich vpor/ żu iuż y dobrze vtorowánego prawdźiwey wiáry gośćińcá widźieć nie chcą: lub też zá pokárániem Bożym y nie mogą
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 36
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
to liczą miliony. Węgrzyn się płocze w najgłówniejszym winie, Ty sobolami kupczysz, Moskwicinie. Tu niemasz tego, tylko same karty A w nich nie pieśni, nie treny, nie żarty, Nie historie, wojny, nie weselne Tańce, padwany, ale te subtelne I mądre gadki: a toć jest twojego Własna potrawa rozumu bystrego I wolisz takie rzeczy niż wspomnione, Dla chciwej ludzkiej żądze odłożone, Na marną szczęścia płochego zapłatę, Świetne bławaty i kruszce bogate. Wiadomem dobrze, o zacna matrono! Żeś nie z tych liczby, dla których wrzeciono
I igła tylko; ciebie twój wspaniały Huraor, ciebie twe cnoty porównały Z tymi
to liczą milliony. Węgrzyn się płocze w najgłowniejszym winie, Ty sobolami kupczysz, Moskwicinie. Tu niemasz tego, tylko same karty A w nich nie pieśni, nie treny, nie żarty, Nie historye, wojny, nie weselne Tańce, padwany, ale te subtelne I mądre gadki: a toć jest twojego Własna potrawa rozumu bystrego I wolisz takie rzeczy niż wspomnione, Dla chciwej ludzkiej żądze odłożone, Na marną szczęścia płochego zapłatę, Świetne bławaty i kruszce bogate. Wiadomem dobrze, o zacna matrono! Żeś nie z tych liczby, dla ktorych wrzeciono
I igła tylko; ciebie twoj wspaniały Huraor, ciebie twe cnoty porownały Z tymi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 392
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wrodzoną piękny spor wiodły w nim ludzkością. Ale to nadewszytko, że szczyrość i cnota Bez przysady nad wszytkie brantowniejsza złota,
Co rzadka wieku tego, w nim się znajdowała, Która mu wielką miłość u wszytkich jednała. I to wszytko myślistwo za dni życia jego Było, żeby mógł afekt pozyskać każdego. A choć własna pochwała nie zawsze uchodzi, Jednak przecię świadectwo prawdzie się dać godzi I winna miłość męża w pierwszym ma być względzie, Co baczny uważywszy, za złe mieć nie będzie. Tren IX.
Król wielki jako jego zasługi szacował, Skutkiem samym w osobie jego pokazował. I by był dłużej pożył, pewnieby go była Pańska
wrodzoną piękny spor wiodły w nim ludzkością. Ale to nadewszytko, że szczyrość i cnota Bez przysady nad wszytkie brantowniejsza złota,
Co rzadka wieku tego, w nim się znajdowała, Ktora mu wielką miłość u wszytkich jednała. I to wszytko myślistwo za dni życia jego Było, żeby mogł afekt pozyskać każdego. A choć własna pochwała nie zawsze uchodzi, Jednak przecię świadectwo prawdzie się dać godzi I winna miłość męża w pierwszym ma być względzie, Co baczny uważywszy, za złe mieć nie będzie. Tren IX.
Krol wielki jako jego zasługi szacował, Skutkiem samym w osobie jego pokazował. I by był dłużej pożył, pewnieby go była Pańska
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 510
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i na przyzwoitej jego terminacyj, to jest gruncie. Szkło te ma mieć obserwy. 1mo. Aby materia jego była czysta, przezroczysta, bez skazy, którego wyrobienie jest własne chutnikom. 2do. Aby obiedwie strony, szklanej naprzykład tablicy, były doskonale utryturowane, to jest wygładzone. A potym wypolerowane. Co jest własna szlufierzom. Atoli tych Mechanicznych sposobów opisowania sami Matematycy powaźni się nie wstydzą. Jako Zahn. De Schalcz. Reita. Wolf. etc.
Tak wyrownanej i jak tylko być może polerownej tafli szklanej terminacja, w ten sposób się dzieje. 1mo. Na tablicy gładkiej bibułą lub papierem przykrytej i kretą potrzęśnionej należy blaszkę z
y ná przyzwoitey iego terminácyi, to iest gruncie. Szkło te ma mieć obserwy. 1mo. Aby materya iego była czysta, przezroczysta, bez skazy, ktorego wyrobienie iest własne chutnikom. 2do. Aby obiedwie strony, szklaney náprzykład tablicy, były doskonale utryturowane, to iest wygładzone. A potym wypolerowane. Co iest własna szlufierzom. Atoli tych Mechanicznych sposobow opisowania sami Matematycy powaźni się nie wstydzą. Jáko Zahn. De Schalcz. Rheita. Wolff. etc.
Ták wyrownaney y iák tylko być może polerowney tafli szklaney terminacya, w ten sposob się dzieie. 1mo. Ná tablicy gładkiey bibułą lub papierem przykrytey y kretą potrzęśnioney należy blaszkę z
Skrót tekstu: BystrzInfRóżn
Strona: X4v
Tytuł:
Informacja różnych ciekawych kwestii
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
ekonomia, fizyka, matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
kradzież położyć przymusił, Ten swoją bronią Hydrę zamordował I brzydkie ptastwo piekielne zwojował, Ten ludzkich złości wyczyścił obory, Ten ciężar nieba na sobie niósł spory, Ten i tyrańskie porachmanił konie I przykowanej pomógł Hezyjonie, Ten droższy, niż był w hesperyjskim gaju, Zabiwszy smoka, wniósł owoc do raju; A to trzynasta jego własna praca, Że nam królestwo zgubione przywraca. NA WIELKI PIĄTEK 1651 CIERNIOWA KORONA
Może mieć ciernie pierwsze między drzewy Miejsce, nad palmy i rosłe modrzewy, Kiedy w takiej koronie Wiecznemu Panu ozdobiło skronie.
Gdzieżeś, o wielki królu, rwał to ziele, Które-ć tyle ran zadało na czele? Pewnie z tego ogroda,
kradzież położyć przymusił, Ten swoją bronią Hydrę zamordował I brzydkie ptastwo piekielne zwojował, Ten ludzkich złości wyczyścił obory, Ten ciężar nieba na sobie niósł spory, Ten i tyrańskie porachmanił konie I przykowanej pomógł Hezyjonie, Ten droższy, niż był w hesperyjskim gaju, Zabiwszy smoka, wniósł owoc do raju; A to trzynasta jego własna praca, Że nam królestwo zgubione przywraca. NA WIELKI PIĄTEK 1651 CIERNIOWA KORONA
Może mieć ciernie pierwsze między drzewy Miejsce, nad palmy i rosłe modrzewy, Kiedy w takiej koronie Wiecznemu Panu ozdobiło skronie.
Gdzieżeś, o wielki królu, rwał to ziele, Które-ć tyle ran zadało na czele? Pewnie z tego ogroda,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 213
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by policzył, sama tylko skóra Z kościami w twoim ciele żyje samowtóra, Własnaś mumija żywa albo obieszony Ścierw i na szubienicy trzy lata wędzony. Przeklęte wszytkie baby, jakże ony wiele Uciech młodym popsują i w smutek wesele Obrócą — a z zazdrości, bo tą szczerze żyją, Zazdrość u nich za duszę, od niej samej tyją; Stąd te otwarte groby, diabelskie poczwary,
Szkieleta samorodne
się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by policzył, sama tylko skóra Z kościami w twoim ciele żyje samowtóra, Własnaś mumija żywa albo obieszony Ścierw i na szubienicy trzy lata wędzony. Przeklęte wszytkie baby, jakże ony wiele Uciech młodym popsują i w smutek wesele Obrócą — a z zazdrości, bo tą szczerze żyją, Zazdrość u nich za duszę, od niej samej tyją; Stąd te otwarte groby, diabelskie poczwary,
Szkieleta samorodne
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971