, bom ja stara, alem też była młoda, i, kiedyś mię wziął, nie mierziona”.
Arcem e cloaca facere volui.
Cóż czynić, moja babko, któż ci się kazał tak dawno urodzić? — „A wierę, terazem babką a pierwej dobrodziejkq. Wyszypłałeś mi wszytko z wacka, a teraz nie masz do czego. Patrz jeno, jako drudzy pięknie sobie poczynają, choć stare babiasze mają. Robi , obmyślawają, zabiegają, nie skarzą na nich; ale ja nanędzniejsza, ze mię zagwią zowiesz, obym ze to umarła, choćbym rada, wspomniałbyś pono na mię starą jako
, bom ja stara, alem też była młoda, i, kiedys mię wziął, nie mierziona”.
Arcem e cloaca facere volui.
Cóż czynić, moja babko, któż ci się kazał tak dawno urodzić? — „A wierę, terazem babką a pierwej dobrodziejkq. Wyszypłałeś mi wszytko z wacka, a teraz nie masz do czego. Patrz jeno, jako drudzy pięknie sobie poczynają, choć stare babiasze mają. Robi , obmyślawają, zabiegają, nie skarzą na nich; ale ja nanędzniejsza, ze mię zagwią zowiesz, obym ze to umarła, choćbym rada, wspomniałbyś pono na mię starą jako
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 177
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, Ba, i trzeba mu się strzec, bo mu w ten rok grożą Aspekty jego własne wielką kaźnią Bożą. Merkury, wszech złodziejów i też łgarzów wiara, I Wenus, dożywotnych jego rządców para, W jeden się z sobą stopień zeszli tego roku, Przeto Merkury siedząc Wenerze przy boku, Pokradł jej grosze z wacka - o to się gniewała, I siła drugich bogiń nań pobuntowała. Co mu ja tak wykładam: że wileńskie saski Będą nań tego roku okrutnej niełaski, Dlatego, że im wacki rad często nawiedzi, Ile ich jedno razy słucha więc spowiedzi. Przeto mało nie wnidą nań w tajemną radę, Pewnie mu
, Ba, i trzeba mu się strzec, bo mu w ten rok grożą Aspekty jego własne wielką kaźnią Bożą. Merkury, wszech złodziejów i też łgarzów wiara, I Wenus, dożywotnych jego rządców para, W jeden się z sobą stopień zeszli tego roku, Przeto Merkury siedząc Wenerze przy boku, Pokradł jej grosze z wacka - o to się gniewała, I siła drugich bogiń nań pobuntowała. Co mu ja tak wykładam: że wileńskie saski Będą nań tego roku okrutnej niełaski, Dlatego, że im wacki rad często nawiedzi, Ile ich jedno razy słucha więc spowiedzi. Przeto mało nie wnidą nań w tajemną radę, Pewnie mu
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 303
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
potrafił okrągłej na głowie łysiny. FOGIELWEDER (krogulec i gwiazdy) 140. DO PANNY HERBU KROGULEC
W herbie krogulca, w ślicznych jedno skrzydło oczu, Drugie masz, piękna dziewko, w trefionym warkoczu; Rękawiczkę i buje położone społem, Żeby na ciele rany nie znać było gołem. Ugoniłby co w pierzu i do wacka schował: Wyżła nie masz, który by twe pole strychował, Żeby przepiórkę z bruzdy, lub zapadnie w dołek, Podnosił, żeby nad nią stawał jako kołek. Nie racz gardzić, daruję legawego do niej: Układny, nawołany, daleko nie stroni I z najgęstszego krzaku pewnie ją wykolę. Pamiętaj, że niedługo trwa
potrafił okrągłej na głowie łysiny. FOGIELWEDER (krogulec i gwiazdy) 140. DO PANNY HERBU KROGULEC
W herbie krogulca, w ślicznych jedno skrzydło oczu, Drugie masz, piękna dziewko, w trefionym warkoczu; Rękawiczkę i buje położone społem, Żeby na ciele rany nie znać było gołem. Ugoniłby co w pierzu i do wacka schował: Wyżła nie masz, który by twe pole strychował, Żeby przepiórkę z bruzdy, lub zapadnie w dołek, Podnosił, żeby nad nią stawał jako kołek. Nie racz gardzić, daruję legawego do niej: Układny, nawołany, daleko nie stroni I z najgęstszego krzaku pewnie ją wykolę. Pamiętaj, że niedługo trwa
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 457
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mocy/ do słusznego szukania/ prędkiego znalezienia i ugonienia zwierzęcia. Czemu aby dosyć uczynił/ trzeba żeby go psi słuchali: a to będzie/ kiedy go będą miłować/ i wierzyc mu. Żeby go tedy miłowali/ ma się doma między nimi bawić/ głaskać/ karmić/ nie tylko u koryta/ ale i z wacka czymkolwiek na potkaniu: co naczęściej ma się z nimi pieścić/ rozmaicie/ grać z nimi/ sypiać miedzy nimi/ i wszystkich sposobów szukać/ żeby go psi miłowali. Na polu zaś ilekroć pies co go nie było/ do niego przydzie (w ten czas kiedy nie gonią) rzucić mu z wacka kęs czego/
mocy/ do słusznego szukánia/ prędkiego ználeźienia y vgonienia źwierzęćiá. Czemu aby dosyć vcżynił/ trzebá żeby go pśi słucháli: á to będźie/ kiedy go będą miłowáć/ y wierzyc mu. Zeby go tedy miłowáli/ ma sie domá między nimi báwić/ głáskáć/ karmić/ nie tylko v korytá/ ále y z wácká cżymkolwiek ná potkániu: co nacżęśćiey ma sie z nimi pieśćić/ rozmáićie/ gráć z nimi/ sypiáć miedzy nimi/ y wszystkich sposobow szukáć/ żeby go pśi miłowáli. Ná polu záś ilekroć pies co go nie było/ do niego przydźie (w ten cżás kiedy nie gonią) rzućić mu z wácká kęs cżego/
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 46
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
ale i z wacka czymkolwiek na potkaniu: co naczęściej ma się z nimi pieścić/ rozmaicie/ grać z nimi/ sypiać miedzy nimi/ i wszystkich sposobów szukać/ żeby go psi miłowali. Na polu zaś ilekroć pies co go nie było/ do niego przydzie (w ten czas kiedy nie gonią) rzucić mu z wacka kęs czego/ i dać łagodne słowo (bo który pies/ w ten czas idzie na pieszczotki/ kiedy drudzy gonią/ kija godziena ledwie nie gałęzi.) Także kiedy przydzie do odprawy/ przywitać go czym smacznym/ pogłaskać/ upieścić. W sworach jednak kiedy psi idą/ nie trzeba im nic ciskać/ bo się
ále y z wácká cżymkolwiek ná potkániu: co nacżęśćiey ma sie z nimi pieśćić/ rozmáićie/ gráć z nimi/ sypiáć miedzy nimi/ y wszystkich sposobow szukáć/ żeby go pśi miłowáli. Ná polu záś ilekroć pies co go nie było/ do niego przydźie (w ten cżás kiedy nie gonią) rzućić mu z wácká kęs cżego/ y dáć łágodne słowo (bo ktory pies/ w ten cżás idźie ná piescżotki/ kiedy drudzy gonią/ kiiá godźiená ledwie nie gáłęźi.) Tákże kiedy przydźie do odpráwy/ przywitáć go cżym smácżnym/ pogłaskáć/ vpieśćić. W sworách iednák kiedy pśi idą/ nie trzebá im nic ćiskáć/ bo sie
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 46
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
gotową w sakwach nadzieje, postrzeżem, alizci Jazan stanąwszy zaraz się położy, prędko skoczywszy z wydaną siecią, miasto przepiórki nakrylismy Kupidyna. T. Podczas Jesieni musiał być tłusty, jakoby go ulał, i zgodny miasto przepiórek pod rzepę. B. Dobytemu z pod sieci Synaczkowi kochanemu Wenery wyrwawszy nożyki, wetkałem go do wacka. T. Kupidyn w Wacku nic inszego nie znaczy, tylko owych Ich Mciów, którzy dyszą pod łozkiem, w skrzyni, za drzwiami, skryci od Paniej, którą Pan zbieżał jakoś niespodzianie. B. Jak znowu krzyknąwszy po odprawie na psa, podz dalej podź strychujemy delicyj świeckich pola: stanie Jazan, skoczym
gotową w sakwách nádzieie, postrzeżem, alizći Iázan stánąwszy záraz się położy, prędko skoczywszy z wydáną śiećią, miásto przepiorki nákrylismy Cupidyná. T. Podczás Ieśieni muśiał być tłusty, iákoby go vlał, y zgodny miásto przepiorek pod rzepę. B. Dobytemu z pod śieći Synaczkowi kochánemu Venery wyrwawszy nożyki, wetkáłem go do wácká. T. Kupidyn w Wácku nic inszego nie znáczy, tylko owych Ich Mćiow, ktorzy dyszą pod łozkiem, w skrzyni, zá drzwiámi, skryći od Pániey, ktorą Pan zbieżał iákoś niespodźiánie. B. Iák znowu krzyknąwszy po odpráwie ná psa, podz dáley podź strychuiemy delicyi świeckich polá: stánie Iázan, skoczym
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 34
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, Cóż za ratunek ma być w tej literze, Chyba policzek dać dobrej manierze. W śmiech k obrócą, jakoż godno śmiechu. Przysłowie płoche, lubo jest bez grzechu, Ale wstydowi tej płci krzywdę robi, Która w ten nałóg język przysposobi, Potym ekskuza, że mi to znienacka Słowo wypadło; jakby szeląg z wacka, Człowiek rozumny jest rządca języka, Bez woli jego nic zust nie wynika.
Proszę was Damy porzućciesz przysłowie, Co jest ohydą każdej Białogłowie, Mnie aż pod serce podpierają, kolki, Gdy szpetne rzeczy w ustach noszą Polki. APLAUZ Najjaśniejszemu Królowi IMci AUGUSTOWI Trzeciemu z okazji kwitnących nauk w Polsce, za Panowania Jego
, Coż zá rátunek ma bydź w tey literze, Chyba policzek dać dobrey mánierze. W śmiech k obrocą, iákoż godno śmiechu. Przysłowie płoche, lubo iest bez grzechu, Ale wstydowi tey płći krzywdę robi, Ktora w ten náłog ięzyk przysposobi, Potym exkuza, że mi to znienácka Słowo wypádło; iákby szeląg z wácka, Człowiek rozumny iest rządca ięzyka, Bez woli iego nic zust nie wynika.
Proszę was Dámy porzućciesz przysłowie, Co iest ochydą każdey Białogłowie, Mnie aż pod serce podpieraią, kolki, Gdy szpetne rzeczy w ustach noszą Polki. APPLAUZ Náyiaśnieyszemu Krolowi IMći AUGUSTOWI Trzeciemu z okázyi kwitnących náuk w Polszcze, zá Panowania Jego
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 286
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
trzeba dawać obfitą jałmużnę, Wybrać chłopu z kalety, ja mu mieszek urznę.
Niechaj człeku nie ginie marnie jego praca, Lepiej mu z mięszkiem urznąć, bo on to zutraca. Na spowiedź gdy idziecie, tak się zachowajcie, Księdzu wacek urznijcie, kieszenią zmacajcie. Niech on ciebie rozgrzesza naświętszemi słowy, A ty z wacka wybieraj, a nadstawiaj głowy. Nie potrzeba spowiedzi, nie trzeba pokuty, Pościć, suszyć, modlić się - są to bałamuty! Nie lepiej się tymczasem jeden z drugim napić, Niżeli się na spowiedź wstępną śrzodę kwapić? Sypać popiół na głowę? Ba, wierę, nic potem, Może-ć się też ukalać
trzeba dawać obfitą jałmużnę, Wybrać chłopu z kalety, ja mu mieszek urznę.
Niechaj człeku nie ginie marnie jego praca, Lepiej mu z mięszkiem urznąć, bo on to zutraca. Na spowiedź gdy idziecie, tak sie zachowajcie, Księdzu wacek urznijcie, kieszenią zmacajcie. Niech on ciebie rozgrzesza naświętszemi słowy, A ty z wacka wybieraj, a nadstawiaj głowy. Nie potrzeba spowiedzi, nie trzeba pokuty, Pościć, suszyć, modlić sie - są to bałamuty! Nie lepiej sie tymczasem jeden z drugim napić, Niżeli sie na spowiedź wstępną śrzodę kwapić? Sypać popiół na głowę? Ba, wierę, nic potem, Może-ć sie też ukalać
Skrót tekstu: SynMinKontr
Strona: 222
Tytuł:
Synod ministrów
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968