.
Tameście otrzymali dank/ potym granice Moskiewskie osiągnawszy/ i samej Stolice
Męstwemeście dostali/ więc i z potem krwawym Przyszło do jej zburzenia/ i z kłopotem prawym.
Jednak opanowawszy ten Tron Carski miły/ Niewieleście tam wczasu: Lecz więcej zażyli
Nędze i niedostatku/ i zimna/ i głodu/ Zapomniawszy domowych wczasów/ snać i rodu.
Nieprzyjaciół Moskiewskich zdrajców swoich/ mężnie Gromiąc/ bijąc/ i znosząc przeważnie/ potężnie
Przez wszystko oblężenie/ i przez wszytkie czasy Szturmowania i walki/ i dziwne niewczasy.
Przeszłych niewspominając dzielności i sprawy: Kto wysłowi/ opisze/ krwią nabyte sławy?
Świat widzi/ i niebiosa wysokie zeznają:
.
Támeśćie otrzymáli dánk/ potym gránice Moskiewskie ośiągnawszy/ y samey Stolice
Męstwemesćie dostáli/ więc y z potem krwáwym Przyszło do iey zburzenia/ y z kłopotem práwym.
Iednák opánowawszy ten Tron Cárski miły/ Niewielesćie tám wczásu: Lecz więcey záżyli
Nędze y niedostátku/ y źimná/ y głodu/ Zápomniawszy domowych wczásow/ snać y rodu.
Nieprzyiaćioł Moskiewskich zdráycow swoich/ mężnie Gromiąc/ biiąc/ y znosząc przeważnie/ potężnie
Przez wszystko oblężenie/ y przez wszytkie czásy Szturmowánia y walki/ y dźiwne niewczásy.
Przeszłych niewspomináiąc dźielnośći y spráwy: Kto wysłowi/ opisze/ krwią nábyte sławy?
Swiát widźi/ y niebiosá wysokie zeznáią:
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Aij
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
/ ale kto ich należycie dobrze zażywa. Psal: 111. Bogactw/ jakoby je za nic mając/ dispersit dedit pauperibus, cnotliwie rozpraszając/ i potrzebnym nieskąpo dając. Honorów/ Honorem in honorante kładąc/ barziej cześć temu co cię czci oddając/ niżli ją sobie/ co honor nosisz/ z pogardą mniejszysz przywłaszczając. Wczasów/ wczasy potrzebą i uczciwością mierząc/ nigdy dla szczególnej lubieżności za niemi się nie ubiegając. Jakże kto jedno/ albo się w chciwość bogactw wpląta/ albo się w swych wczasach i pieszczotach zanurzy/ albo swemi godnościami nadmie. Jużeż zbieg/ już zmiennik już z nieprzyjacielem porozumienie/ i zmowę ma/ już wziął na rękę
/ ále kto ich náleżyćie dobrze záżywa. Psal: 111. Bogáctw/ iákoby ie zá ńic máiąc/ dispersit dedit pauperibus, cnotliwie rosprászaiąc/ y potrzebnym nieskąpo dáiąc. Honorow/ Honorem in honorante kłádąc/ bárźiey cześć temu co ćię czći oddáiąc/ niżli ią sobie/ co honor nośisz/ z pogardą mnieyszysz przywłászczaiąc. Wczásow/ wczasy potrzebą y uczćiwośćią mierząc/ nigdy dlá szczegulney lubieżnośći zá niemi się nie vbiegáiąc. Iákże kto iedno/ álbo się w chćiwość bogactw wpląta/ álbo się w swych wczásach y pieszczotách zánurzy/ álbo swemi godnośćiámi nádmie. Iużeż zbieg/ iuż zmiennik iuż z nieprzyiáćielem porozumienie/ y zmowę ma/ iuż wźiął ná rękę
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 256
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
O, niepojęte w swej sztuce mistrzynie, Pracowicielki, zacne gospodynie! Skowronkowej pory Wdzięczne wiosny cory!
Wy, kiedy burzyć na zielone włości Z swych wylatacie zbrojna majętności, Stamtąd dobyte kanarowe plony W swój przynosicie zamek usklepiony, W robocie obfitej, W zbroi złotolitej,
Zbierajcie, żyjcie wiek w swojej słodkości, Ja miasto wczasów świadom mych gorzkości W tym polu, kędy zioła malowane, Odpocznę i dni moje stroskane Będę łzami zlewał. Czegom w nich używał.
Ach, nie tu koniec! Jeszcze moje życie Dozna podobno swoich trosk obficie. Niejeden czarny kamyczek potoczę, Z nim nieraz smutną twarz łzami umoczę.
Świadom złych niewoli, Co sercu
O, niepojęte w swej sztuce mistrzynie, Pracowicielki, zacne gospodynie! Skowronkowej pory Wdzięczne wiosny cory!
Wy, kiedy burzyć na zielone włości Z swych wylatacie zbrojna majętności, Stamtąd dobyte kanarowe plony W swój przynosicie zamek usklepiony, W robocie obfitej, W zbroi złotolitej,
Zbierajcie, żyjcie wiek w swojej słodkości, Ja miasto wczasów świadom mych gorzkości W tym polu, kędy zioła malowane, Odpocznę i dni moje stroskane Będę łzami zlewał. Czegom w nich używał.
Ach, nie tu koniec! Jeszcze moje życie Dozna podobno swoich trosk obficie. Niejeden czarny kamyczek potoczę, Z nim nieraz smutną twarz łzami umoczę.
Świadom złych niewoli, Co sercu
Skrót tekstu: SarbGawWierBar_I
Strona: 459
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Tłumacz:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
ma w mocy niebo, ziemię, morze i to, co się w nich bogactw naleźć może, jednak przyszedszy do swych osiadłości z szczerej ku swoim poddanym miłości, gdy Mu przyszedł czas Jego narodzenia, oto nikędy nie ma przytulenia: w szopie plugawej na świat urodzony, między bydlęty w żłobie położony. Który wszech godzien wczasów, leży nagi, zewsząd Go dręczą przykrych wiatrów plagi, pod ten czas, gdy się zima wysilając świat w śnieg obłóczy, a mrozem ściągając rzeki stanowi, tak iż miasto łodzi, wóz by nacięższy po grzbiecie ich chodzi. Którego z wieków nędza nie dotknęła – taka chudoba Dziecięcia się jęła. Któż kiedy nędzę przy
ma w mocy niebo, ziemię, morze i to, co się w nich bogactw naleźć może, jednak przyszedszy do swych osiadłości z szczerej ku swoim poddanym miłości, gdy Mu przyszedł czas Jego narodzenia, oto nikędy nie ma przytulenia: w szopie plugawej na świat urodzony, między bydlęty w żłobie położony. Który wszech godzien wczasów, leży nagi, zewsząd Go dręczą przykrych wiatrów plagi, pod ten czas, gdy się zima wysilając świat w śnieg obłóczy, a mrozem ściągając rzeki stanowi, tak iż miasto łodzi, wóz by nacięższy po grzbiecie ich chodzi. Którego z wieków nędza nie dotknęła – taka chudoba Dziecięcia się jęła. Któż kiedy nędzę przy
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 54
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, bo konscjencją takie rzemiosło jeszcze z młodu traci, a na starość łakomstwo do złej konscjencjej przystąpi; obierać tedy ludzie nie młode, nie pijane, stateczne, P. Boga się bojące, nie dłużne, nie łakome, skromne, nie pany, bo ci tylko deputatami stawią się dla swych prywat albo dla faworów, wczasów swych radzi przestrzegają i dekreta czynią według upodobania, jakie komu chcą, i słabszy nie mają się jem przeciwić.
Dygnitarze, dobrze, aby każde województwo obierało na ten czas, kiedy deputaty obierają, a KiM. niechajby aprobował, któregoby chciał z elektów kandydatów obranych czterech.
Ten artykuł zaprawdę mi się nie podoba
, bo konscyencyą takie rzemiosło jeszcze z młodu traci, a na starość łakomstwo do złej konscyencyej przystąpi; obierać tedy ludzie nie młode, nie pijane, stateczne, P. Boga się bojące, nie dłużne, nie łakome, skromne, nie pany, bo ci tylko deputatami stawią się dla swych prywat albo dla faworów, wczasów swych radzi przestrzegają i dekreta czynią według upodobania, jakie komu chcą, i słabszy nie mają się jem przeciwić.
Dygnitarze, dobrze, aby każde województwo obierało na ten czas, kiedy deputaty obierają, a KJM. niechajby aprobował, któregoby chciał z elektów kandydatów obranych czterech.
Ten artykuł zaprawdę mi się nie podoba
Skrót tekstu: SposPodCz_II
Strona: 401
Tytuł:
Sposób podania drogi do ś. sprawiedliwości i pokoju pospolitego w Koronie polskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
mizerny, ale krzywda boża i kościoła jego, wrodzona cnota nasza szlachecka, ale miłość ojczyzny spólnej, ale observantia i reverentia J. K. M. P. N. M. ale miłość wodza naszego, który równo z nami piersiami swemi zastawia się o ojczyznę: naostatek miłość braciej i krewnych naszych, którzy wczasów swych domowych za naszemi głowami zażywają, dla tego prosiliśmy J. M. P. Hetmana, aby nam sposób wżdy jaki pokazał, jakobyśmy mogli w tym głodzie i zniszczeniu naszem dalej zostawać na służbie J. K. M., na co deputowawszy zpod każdej chorągwi po towarzyszu do PP. Poruczników aby w
mizerny, ale krzywda boża i kościoła jego, wrodzona cnota nasza szlachecka, ale miłość ojczyzny spólnéj, ale observantia i reverentia J. K. M. P. N. M. ale miłość wodza naszego, który równo z nami piersiami swemi zastawia się o ojczyznę: naostatek miłość braciej i krewnych naszych, którzy wczasów swych domowych za naszemi głowami zażywają, dla tego prosiliśmy J. M. P. Hetmana, aby nam sposób wżdy jaki pokazał, jakobyśmy mogli w tym głodzie i znisczeniu naszém daléj zostawać na służbie J. K. M., na co deputowawszy zpod każdej chorągwi po towarzyszu do PP. Poruczników aby w
Skrót tekstu: DeklKoniec
Strona: 69
Tytuł:
Deklaracja wojska...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
ustawicznie u szyje wisiała, Przecię tem swoich wielkich żądz nie umarzała.
XXXV.
Lubo beła pod dachem lubo wyszła w lasy, Miała go podle boku tuż przez wszytkie czasy; Do rzek albo do łąki rano i wieczorem Chadzała na przechadzki, a zawsze z Medorem; W południe ją jaskinia jaka zakrywała, Która jem niemniej wczasów nad tę udzielała, Do której, uciekając kiedyś przed złem czasem I przede dżdżem, wstąpiła Dydo z Eneasem.
XXXVI.
Tak ciesząc się, jeśli gdzie pod wysokiem drzewem Zdrój się albo strumień krył przed słonecznem gniewem, Nożem natychmiast pisma na skórze drożyła, Te i na niezbyt twardych kamieniach czyniła, Na tysiącu miejsc
ustawicznie u szyje wisiała, Przecię tem swoich wielkich żądz nie umarzała.
XXXV.
Lubo beła pod dachem lubo wyszła w lasy, Miała go podle boku tuż przez wszytkie czasy; Do rzek albo do łąki rano i wieczorem Chadzała na przechadzki, a zawsze z Medorem; W południe ją jaskinia jaka zakrywała, Która jem niemniej wczasów nad tę udzielała, Do której, uciekając kiedyś przed złem czasem I przede dżdżem, wstąpiła Dydo z Eneasem.
XXXVI.
Tak ciesząc się, jeśli gdzie pod wysokiem drzewem Zdrój się albo strumień krył przed słonecznem gniewem, Nożem natychmiast pisma na skórze drożyła, Te i na niezbyt twardych kamieniach czyniła, Na tysiącu miejsc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 94
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
to na początku lata i przez wiosnę w Ukrainie, ale tymczasem w Polsce coraz to większe z królem Michałem rosły dyfidencyje a z pany senatorami. Z między nich najpierwszym był motorem arcybiskup gnieźnieński Prażmowski, z którym niektórzy senatorowie wziąwszy koniunkcyją, ledwie nie jawnie królowi Michałowi posłuszeństwo wypowiadali, dając racje, że Pan niewojenny, wczasów swoich przestrzegający, a że od hetmana o wyprawie tureckiej do Polski oznajmiony, nic o to nie dbał i wiary w tym listom hetmańskim do siebie pisanym dać nie chciał.
Trudno wypisać jakie w tym roku między królem Michałem a pany senatorami były dyfidencyje, przy- Rok 1672
mówiska, paskwile i jawne zobopólne niesnaski. Ci
to na początku lata i przez wiosnę w Ukrainie, ale tymczasem w Polscze coraz to większe z królem Michałem rosły dyfidencyje a z pany senatorami. Z między nich najpierwszym był motorem arcybiskup gnieźnieński Prażmowski, z którym niektórzy senatorowie wziąwszy koniunkcyją, ledwie nie jawnie królowi Michałowi posłuszeństwo wypowiadali, dając racyje, że Pan niewojenny, wczasów swoich przestrzegający, a że od hetmana o wyprawie tureckiej do Polski oznajmiony, nic o to nie dbał i wiary w tym listom hetmańskim do siebie pisanym dać nie chciał.
Trudno wypisać jakie w tym roku między królem Michałem a pany senatorami były dyfidencyje, przy- Rok 1672
mówiska, paskwile i jawne zobopólne niesnaski. Ci
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 399
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
.
T. Dziękuję ubogi z bedłek, każdy z tych Ich Mościów sposobny za pierwszą znajomością kazać mnie wbić na pal, albo zawiesić na skalistym haku. Już tak wolę z bucznych nagród od Wmści odebranych, wzdychając czekać zapłaty od górnego Jowisza, który Wmści pewnie zaleci Bratu swemu rodzonemu Plutonowi, dla zażycia wszelakich wczasów i szczęśliwości za tak łaskawe ku zasłużonym baczenie. Bohatyr i Totumfacki.
B. Zartuję, zartuję, miły Totumfacki, a jabym cię nie dał za wszystko złoto na świecie, tak korzystąm w tobie
T. Niemasz żadnej takowej cnoty, także i na świecie, którejby owoc nie miał się obracać na dobro,
.
T. Dźiękuię vbogi z bedłek, káżdy z tych Ich Mośćiow sposobny zá pierwszą znáiomośćią kazać mnie wbić ná pal, álbo záwieśić ná skálistym haku. Iuż ták wolę z bucznych nagrod od Wmśći odebránych, wzdycháiąc czekáć zapłáty od gornego Iowiszá, ktory Wmśći pewnie záleći Brátu swemu rodzonemu Plutonowi, dla záżyćia wszelákich wczásow y szczęśliwośći zá tak łáskáwe ku zásłuzonym baczenie. Bohátyr y Totumfácki.
B. Zártuię, zártuię, miły Totumfacki, á iabym ćię nie dał zá wszystko złoto ná świećie, ták korzystąm w tobie
T. Niemász żadney tákowey cnoty, tákże y ná świećie, ktoreyby owoc nie miał się obrácáć ná dobro,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 78
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
samo mi miejsce własną obronę mając kazało/ konny też przy bagnach potrzebny nie był/ ale raczej tam/ gdziem jeździł/ na swym miejscu nikogom nie zostawił w wojszcze/ tom uczynił własną i zdrową radą/ aby go do potykania nie namówiono/ gdyżem widział/ jako tego wszyscy pragnęli/ dalszych prac dla swych wczasów znieść nie mogąc. Więc i Rzymianie jeśli z trafunku przypadli/ Fortunie za to dziękować trzeba/ jeśliże też za jakim przywodźcą/ tedy i temu godzi się wdzięczność pokazać/ gdyż i małość ich ludu zwierzchu obaczyć/ i nieśmiałość serca poznać i wzgardzić wybornieście mogli/ którzy bitwy wam dać nieśmieli/ sromotnie
samo mi mieysce własną obronę máiąc kazało/ konny też przy bágnách potrzebny nie był/ ále ráczey tám/ gdźiem ieźdźił/ ná swym mieyscu nikogom nie zostawił w woyscze/ tom vczynił własną y zdrową radą/ áby go do potykánia nie namowiono/ gdyżem widźiał/ iáko tego wszyscy prágnęli/ dálszych prac dla swych wczásow znieść nie mogąc. Więc y Rzymiánie ieśli z tráfunku przypádli/ Fortunie zá to dźiękować trzebá/ ieśliże też zá iákim przywodźcą/ tedy y temu godźi sie wdźięczność pokazáć/ gdyż y małość ich ludu zwierzchu obaczyć/ y nieśmiałość sercá poznáć y wzgárdźić wybornieśćie mogli/ ktorzy bitwy wam dáć nieśmieli/ sromotnie
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 166.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608