zastano żonce. Tarczyn w miękkim jedwabiu, w świetnym złotogłowie Pers chodzi a bogaci w złoto Arabowie W złote kanaki, w złote stroją się łańcuchy, Ty Moskwicinie wolisz sobole kożuchy. A moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię
zastano żonce. Tarczyn w miękkim jedwabiu, w świetnym złotogłowie Pers chodzi a bogaci w złoto Arabowie W złote kanaki, w złote stroją się łańcuchy, Ty Moskwicinie wolisz sobole kożuchy. A moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 447
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Ześ się na takim miejscu posadziła, Któregobym ja choć pocałowanie Miał za swe szczęście; a tobie mieszkanie Na tak kosztownym gruncie pozwoliła Natura, czym w nas wątpienie sprawiła. Czy ty twarz zdobisz, czyli też twarz ciebie, Jak jasną gwiazdę na pogodnym niebie. Ale ostrzegam, niedługimi czasy Niewielkie muszko będziesz miała wczasy. Boć się to stanie na wdzięcznym policzku, Co bywa muchom u Włocha w kieliszku. 714. Gdy książę Imć Bogusław Radziwił u stołu kurfirsta Imci Królewcu siedział, a przeciw niemu trzy księżniczki kurlandzkie in anno 1669
.
Znowu ziemskiego Jowisza biesiady Pamiętne światu wznieciły nam zwady, Kiedy za pełnym ambroziej stołem Pięknym usiadszy trzy
Ześ się na takim miejscu posadziła, Ktoregobym ja choć pocałowanie Miał za swe szczęście; a tobie mieszkanie Na tak kosztownym gruncie pozwoliła Natura, czym w nas wątpienie sprawiła. Czy ty twarz zdobisz, czyli też twarz ciebie, Jak jasną gwiazdę na pogodnym niebie. Ale ostrzegam, niedługimi czasy Niewielkie muszko będziesz miała wczasy. Boć się to stanie na wdzięcznym policzku, Co bywa muchom u Włocha w kieliszku. 714. Gdy książę Imć Bogusław Radziwił u stołu kurfirsta Imci Krolewcu siedział, a przeciw niemu trzy księżniczki kurlandzkie in anno 1669
.
Znowu ziemskiego Jowisza biesiady Pamiętne światu wznieciły nam zwady, Kiedy za pełnym ambroziej stołem Pięknym usiadszy trzy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 458
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Który najpierwszy roztyrków żałosnych Narobił, który z głową prawie cały Kąpał się we krwi ludzkiej; który ognia Tak potrzebnego elementu marnie Zażył, że jedna nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, który boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W które wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do góry, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate. Tak człowiek cnotliwy, Lubo w tym wieku pospołu z drugimi Śmierci podległy, w tym jednak szczęśliwy, Że zapomniony nie zostaje w
nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Ktory najpierwszy roztyrkow żałosnych Narobił, ktory z głową prawie cały Kąpał się we krwi ludzkiej; ktory ognia Tak potrzebnego elementu marnie Zażył, że jedna nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, ktory boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W ktore wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do gory, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate. Tak człowiek cnotliwy, Lubo w tym wieku pospołu z drugimi Śmierci podległy, w tym jednak szczęśliwy, Że zapomniony nie zostaje w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 469
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
z pogrzebem. Ty przy tym, Kasiu, ubłagana szczerze, Nie tylko z chęcią tu czytaj swe strzały, Ale i ludziom zaleć do pochwały. DO SWOICH KSIĄŻEK
Dokąd się, moja lutni, napierasz skwapliwie? Chcesz na świat i drukarskiej chciałabyś oliwie Podać w nielitościwe swoje plotki prasy, Wzgardziwszy słodkie mego kabinetu wczasy? Ach, nie wiesz, czego-ć się chce! Różne w ludziach smaki, I ciebie potka wilkum pewnie niejednaki. Nie trzeba dymem śmierdzieć, kto się chce do dworu Udać, jeszcześ ty godna kuchennego szoru: Jeden, co lepiej pisze, znajdzie w tobie siła, Co by cierpliwsza głowa jeszcze przekreśliła
z pogrzebem. Ty przy tym, Kasiu, ubłagana szczérze, Nie tylko z chęcią tu czytaj swe strzały, Ale i ludziom zaleć do pochwały. DO SWOICH KSIĄŻEK
Dokąd się, moja lutni, napierasz skwapliwie? Chcesz na świat i drukarskiej chciałabyś oliwie Podać w nielutościwe swoje plotki prasy, Wzgardziwszy słodkie mego kabinetu wczasy? Ach, nie wiesz, czego-ć się chce! Różne w ludziach smaki, I ciebie potka wilkum pewnie niejednaki. Nie trzeba dymem śmierdzieć, kto się chce do dworu Udać, jeszcześ ty godna kuchennego szoru: Jeden, co lepiej pisze, znajdzie w tobie siła, Co by cierpliwsza głowa jeszcze przekreśliła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 6
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Witaj, trunku ukochany, Wodą żywota nazwany, Ty nie masz żadnej nagany!
Bodaj baba w niebie była, Co gorzałkę wymyśliła, Bodajże znowu ożyła. WYJEŻDŻAJĄC NA WOJNĘ
W trąby do boju, Nie chcę pokoju, W kotły polnego Marsa bitnego Uderzcie! Darme twe gniewy, darme hałasy: Zapustne czasy mieć każą wczasy.
Idę na groty Z dzielnej ochoty
Idę na męże, Kule, oręże Marsowe. Jeszcze się w Dnieprze, jeszcze w Dunaju Dosyć napiawisz, teraz w Tokaju.
Stańcie w paracie W twardym bułacie. Stańcie do boju W żelaznym kroju, Junacy. Uczyń imprezie swojej odmianę: Ma-ć też i Bachus roty kwarciane
Witaj, trunku ukochany, Wodą żywota nazwany, Ty nie masz żadnej nagany!
Bodaj baba w niebie była, Co gorzałkę wymyśliła, Bodajże znowu ożyła. WYJEŻDŻAJĄC NA WOJNĘ
W trąby do boju, Nie chcę pokoju, W kotły polnego Marsa bitnego Uderzcie! Darme twe gniewy, darme hałasy: Zapustne czasy mieć każą wczasy.
Idę na groty Z dzielnej ochoty
Idę na męże, Kule, oręże Marsowe. Jeszcze się w Dnieprze, jeszcze w Dunaju Dosyć napiawisz, teraz w Tokaju.
Stańcie w paracie W twardym bułacie. Stańcie do boju W żelaznym kroju, Junacy. Uczyń imprezie swojej odmianę: Ma-ć też i Bachus roty kwarciane
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 607
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Wzajem bywa przychylną i pomaga wiele: Ty, jako żyw, nie bywszy nigdy w tym kościele, A mało albo żadnej doznawszy nagrody Zasług swoich, pod umbrę i ojczyste chłody Raczejś obrał ustąpić, gdzie przybrawszy sobie Równej w starożytności domu i ozdobie Rozrażewską małżonkę, z nią przyszłe niewczasy, Uciechą i lubemi słodził sobie wczasy. Że pan kiedyż wspomniawszy na godność i one
Cnoty twoje odłogiem dotąd położone, Omieszkanej tak długo wetując nagrody, Ażci w dom kaliskiego posłał wojewody Górny stołek; aż prędko, w znak dalszej swej chęci, Mniejszej pierwej, toż większej poufał pieczęci. Już ta cnota z domowych wyruszona cieni, Nowych zaraz
Wzajem bywa przychylną i pomaga wiele: Ty, jako żyw, nie bywszy nigdy w tym kościele, A mało albo żadnej doznawszy nagrody Zasług swoich, pod umbrę i ojczyste chłody Raczejś obrał ustąpić, gdzie przybrawszy sobie Równej w starożytności domu i ozdobie Rozrażewską małżonkę, z nią przyszłe niewczasy, Uciechą i lubemi słodził sobie wczasy. Że pan kiedyż wspomniawszy na godność i one
Cnoty twoje odłogiem dotąd położone, Omieszkanej tak długo wetując nagrody, Ażci w dom kaliskiego posłał wojewody Górny stołek; aż prędko, w znak dalszej swej chęci, Mniejszej pierwej, toż większej poufał pieczęci. Już ta cnota z domowych wyruszona cieni, Nowych zaraz
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 115
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Rugiera, ale naprzedniejsze Rycerze chrześcijańskie i co najmężniejsze Pragnął Atlant wprowadzić w pałac znamienity, Aby Rugier nie mógł być z ich ręki zabity; A żeby wszyscy, póki tam bawić się mieli, Niedostatków i głodów jakich nie cierpieli, Tak opatrzył on pałac, że na długie czasy Mogli mieć w nim rycerze i panny swe wczasy.
XXIII
Ale się do katajskiej chcę wrócić królewny, Która, jakom powiedział, miała pierścień pewny, Który, w gębie trzymany, oczy odejmował, A na palcu od czarów każdego warował. Słyszeliście, jako gdy do jaskiniej wlazła, I potrawy i szaty gotowe nalazła, Na klaczę się i insze potrzeby zdobyła
Rugiera, ale naprzedniejsze Rycerze chrześcijańskie i co najmężniejsze Pragnął Atlant wprowadzić w pałac znamienity, Aby Rugier nie mógł być z ich ręki zabity; A żeby wszyscy, póki tam bawić się mieli, Niedostatków i głodów jakich nie cierpieli, Tak opatrzył on pałac, że na długie czasy Mogli mieć w nim rycerze i panny swe wczasy.
XXIII
Ale się do katajskiej chcę wrócić królewny, Która, jakom powiedział, miała pierścień pewny, Który, w gębie trzymany, oczy odejmował, A na palcu od czarów każdego warował. Słyszeliście, jako gdy do jaskiniej wlazła, I potrawy i szaty gotowe nalazła, Na klaczę się i insze potrzeby zdobyła
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 254
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zazdrości Narodów. Zaczym gdy cię Nieba Wydarły nam skwapliwe, a było potrzeba W-inszą cere odmienić i wpadać w te boje; Niż się drugi przypadłej doszorawał Zbroje, Niż w-polu oduczoną złożyć mógł Kopiją, Gotowy Nieprzyjaciel stanął mu nad szyją. Aż co nam w-tym pokoju dobre dni rodziło, I wczasy i rozkoszy, toż nam zawadziło. Owo wszytko, (kiedy się porachujem z-sobą) Dobro nasze w-ieden grób poszło razem z-Tobą, Na to miejsce, lichoty, trwogi, różno blade Biedy, nedzy, choroby, zaboje szkarade, Uciekania, włóczegi, głody do umoru, Jako z płaczorodego wysuły się woru.
zazdrośći Národow. Záczym gdy ćie Niebá Wydárły nam skwapliwe, á było potrzebá W-inszą cere odmienić i wpadać w te boie; Niż sie drugi przypadłey doszorawał Zbroie, Niż w-polu oduczoną złożyć mogł Kopiią, Gotowy Nieprzyiaćiel stanął mu nad szyią. Aż co nam w-tym pokoiu dobre dni rodźiło, I wczásy y roskoszy, toż nam zawádźiło. Owo wszytko, (kiedy sie porachuiem z-sobą) Dobro nasze w-ieden grob poszło razem z-Tobą, Na to mieysce, lichoty, trwogi, rożno blade Biedy, nedzy, choroby, zaboie szkárade, Ućiekania, włoczegi, głody do umoru, Iako z płaczorodego wysuły sie woru.
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 12
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zapatrują i czekają, któremu na to miejsce asystować mają.
Mikołaj: Dla króla Bóg i dusza tak wielkiej krzywdy mieć by nie powinny. Alboż czasu nie było przed królewską usługą służyć Bogu na tak długim od czwartej z rana nabożeństwie.
Stanisław: U panów zachód bywa na świcie, gdzie dopiero kładną się na swoje wczasy i spać zaczynają, południe prawe ledwo ich budzi, a nim kawa nasyci, ochędostwo wybryzuje, ubiór wygotuje, ledwo druga po południu godzina do kościoła sprowadzi i kapelana ze Mszą z zakrystii, jako z wieży wymorzonego, wyprowadza.
Mikołaj: Ach, gruby błąd kapelanów! A mająż licencyje na ten czas celebrować albo
zapatrują i czekają, któremu na to miejsce asystować mają.
Mikołaj: Dla króla Bóg i dusza tak wielkiej krzywdy mieć by nie powinny. Alboż czasu nie było przed królewską usługą służyć Bogu na tak długim od czwartej z rana nabożeństwie.
Stanisław: U panów zachód bywa na świcie, gdzie dopiero kładną się na swoje wczasy i spać zaczynają, południe prawe ledwo ich budzi, a nim kawa nasyci, ochędostwo wybryzuje, ubiór wygotuje, ledwo druga po południu godzina do kościoła sprowadzi i kapelana ze Mszą z zakrystyi, jako z wieży wymorzonego, wyprowadza.
Mikołaj: Ach, gruby błąd kapelanów! A mająż licencyje na ten czas celebrować albo
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 244
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
uważałem tego, w którym drudzy giną? Szczęśliwy, żem niezginął tą wieczną ruiną Na duszy. Z tak twardego tedy snu porwany Bogum uczynił dzięki, żem wstał zachowany Od śmierci. Więc gdy Tytan woźniki swe wzwodził Na niebo, a cień spędzał, który ziemię chłodził, Porzuciwszy budynek, i domowe wczasy Acz nie smaczne, wynidę między gęste lasy. I myślę, że ptaszęta po drzewach swobodne Nie odmieniły głosów swoich, ani ródne Drzewo swej zieloności. bowiem co rok w przyście Wiosny wdzięcznej, w zielone rozwija się liście. I ptastwo w swój takt śpiewa. a jam się odmienił, Gdym lekce dary
uważałem tego, w ktorym drudzy giną? Szczęśliwy, żem niezginął tą wieczną ruiną Ná duszy. Z ták twárdego tedy snu porwány Bogum uczynił dźięki, żem wstał záchowány Od śmierći. Więc gdy Tytan woźniki swe wzwodźił Ná niebo, á ćień spędzał, ktory źiemię chłodźił, Porzućiwszy budynek, y domowe wczásy Acz nie smáczne, wynidę między gęste lásy. Y myślę, że ptaszętá po drzewách swobodne Nie odmieniły głosow swoich, áni rodne Drzewo swey źielonośći. bowiem co rok w przyśćie Wiosny wdźięczney, w źielone rozwiia się liśćie. Y ptástwo w swoy tákt spiewá. á iám się odmienił, Gdym lekce dáry
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 68
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694