i okręty, przez was pogubione? Dyna, by cudzoziemskie panny obaczyła, panną wyszła, lecz matką wzad się powróciła. Ujrzał Uriaszowej Dawid pierś pieszczoną, znalazł w swym sercu strzałę z urody puszczoną. Ujrzawszy Asyryjski wódz Judytę mężną, zakochał, potym zginął jej ręką potężną. Gdy starcowie żydowscy Zuzannę zoczyli, pożądliwym wejrzeniem żywot swój skrócili. Gór Akrocerawnia okrutne ostrości nie tak wiele naw gubią w morskiej głębokości, ni Maleja nieszczęsna, ni łakoma Scylla oraz masztów z żaglami potopi tak siła. Ma zatym Job cierpliwy pochwałę w tej mierze, że wieczne postanowił z oczyma przymierze. O oczy, jak bezpieczniej Demokrytus sobie postąpił, gdy was z
i okręty, przez was pogubione? Dyna, by cudzoziemskie panny obaczyła, panną wyszła, lecz matką wzad się powróciła. Ujrzał Uryjaszowej Dawid pierś pieszczoną, znalazł w swym sercu strzałę z urody puszczoną. Ujrzawszy Asyryjski wódz Judytę mężną, zakochał, potym zginął jej ręką potężną. Gdy starcowie żydowscy Zuzannę zoczyli, pożądliwym wejrzeniem żywot swój skrócili. Gór Akrocerawnia okrutne ostrości nie tak wiele naw gubią w morskiej głębokości, ni Maleja nieszczęsna, ni łakoma Scylla oraz masztów z żaglami potopi tak siła. Ma zatym Job cierpliwy pochwałę w tej mierze, że wieczne postanowił z oczyma przymierze. O oczy, jak bezpieczniej Demokrytus sobie postąpił, gdy was z
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 89
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
nie uznali nade mnie afektu szczerszego. Przyznam się, że mi dworskie chęci smakowały, tak jak dzieciom, gdy czacki oczy omamiały. Wszyscy mię fortunatem dworscy nazywali, łaski pańskiej z pokłonem wszyscy winszowali, aliści wnet, która się często mienić zwykła za lada szczęścia zmianą, łaska pańska znikła. Zaraz począł poglądać król srogim wejrzeniem, lubom ansy nie dała ani pomyśleniem. Ach, z owej pierwszej łaski stał się już gniew srogi, muszę z swojej ojczyzny już uciekać w nogi! Tak się stare nieszczęściem bajki odmieniają i smutnymi przykłady wiary nabywają: Konstantyna cesarza, Stylle wskrzeszonego, Klita i Aleksandra z Eutropem Wielkiego. Tych wszytkich pomienionych przeszłe dzieje
nie uznali nade mnie afektu szczerszego. Przyznam się, że mi dworskie chęci smakowały, tak jak dzieciom, gdy czacki oczy omamiały. Wszyscy mię fortunatem dworscy nazywali, łaski pańskiej z pokłonem wszyscy winszowali, aliści wnet, która się często mienić zwykła za lada szczęścia zmianą, łaska pańska znikła. Zaraz począł poglądać król srogim wejrzeniem, lubom ansy nie dała ani pomyśleniem. Ach, z owej pierwszej łaski stał się już gniew srogi, muszę z swojej ojczyzny już uciekać w nogi! Tak się stare nieszczęściem bajki odmieniają i smutnymi przykłady wiary nabywają: Konstantyna cesarza, Stylle wskrzeszonego, Klita i Aleksandra z Eutropem Wielkiego. Tych wszytkich pomienionych przeszłe dzieje
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 117
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
aońską kostką lutnia tkniona, gdyż względem Orfeusza, gdyby lutnie dobył, pewnie by Eurydykus od stron ręce omył; zaraz by instrumenta z rąk powypadały i wdzięcznych skrzypic strony rwać by się musiały. Gdym już tedy wnurzona w takie niefortuny, na cóż mię namawiają na wesołe struny? Patrząc na cię, Ojczyzno, żałosnym wejrzeniem, zwarzona myśl upada twoim uważeniem, lecz gdy już w pożądanej Ojczyźnie osiędę, tam i głosem, i myślą śpiewać – da Bóg – będę. KSIĘGA TRZECIA WZDYCHANIA DUSZE KOCHAJĄCE I
Poprzysięgam was, córki jerozolimskie, jeżeli znajdziecie Kochanka mego, abyście mu oznajmiły, że od Jego miłości mdleję. Canticum canticorum 5
Na
aońską kostką lutnia tkniona, gdyż względem Orfeusza, gdyby lutnie dobył, pewnie by Eurydykus od stron ręce omył; zaraz by instrumenta z rąk powypadały i wdzięcznych skrzypic strony rwać by się musiały. Gdym już tedy wnurzona w takie niefortuny, na cóż mię namawiają na wesołe struny? Patrząc na cię, Ojczyzno, żałosnym wejrzeniem, zwarzona myśl upada twoim uważeniem, lecz gdy już w pożądanej Ojczyźnie osiędę, tam i głosem, i myślą śpiewać – da Bóg – będę. KSIĘGA TRZECIA WZDYCHANIA DUSZE KOCHAJĄCE I
Poprzysięgam was, córki jerozolimskie, jeżeli znajdziecie Kochanka mego, abyście mu oznajmiły, że od Jego miłości mdleję. Canticum canticorum 5
Na
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 123
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
tym nieszczęśliwym momentem nie był/ w którymby bez pokuty w niegotowości nagle padszy zbieżeni nie byli/ od zezwolenia zatrzymywają się. Drudzy dla jakiej kłody/ którą snać w dobrach swych albo przez nieprzyjaciela/ albo przez ogień popadli/ już prawie zroszpaczy zadziergniony na szyj powróz mając/ jednym zbolałego i do ostatniej nitki zybożałego Joba wejrzeniem/ nierównie cięższe jego niż swoje ubóstwo/ nędze/ utrapienia uznawszy; a tudzież dziwną tak jego cierpliwość i dufność/ jako Boskie którym są dotknieni/ z pokornym cierpliwym pocałowaniem przyjmują. Są którzy w gniewie na nieodproszoną pomstę zatwardzeni ową codziennego pacierza cząstką/ dymitte nobis debita nostra, sicut et nos dymittimus debitorybus nostris przeniknieni/
tym nieszczęśliwym momentem nie był/ w ktorymby bez pokuty w niegotowośći nágle padszy zbieżeni nie byli/ od zezwolenia zátrzymywaią się. Drudzy dlá iákiey kłody/ ktorą snać w dobrach swych álbo przez nieprzyiáćielá/ álbo przez ogień popadli/ iuż práwie zroszpáczy zádźiergniony ná szyi powroz maiąc/ iednym zboláłego y do ostátniey nitki zybożałego Jobá weyrzeniem/ nierownie ćięższe iego niż swoie ubostwo/ nędze/ utrapieniá uznawszy; á tudźiesz dźiwną ták iego ćierpliwość y dufność/ iáko Boskie ktorym są dotknieńi/ z pokornym ćierpliwym pocałowaniem przyimuią. Są ktorzy w gniewie ná nieodproszoną pomstę zátwardzeńi ową codźieńnego paćierzá cząstką/ dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris przeniknieni/
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 184
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
z samego jadu złożona była, ten ogniem słonecznym przewarzony, przez powietrze, i wapory nasze przesiltrowany, burzeniem się oczyszcony, z innemi kurzawami i balsamami z drzew, z kwiatów pocących się na powietrze podniesionemi zmieszany, zamieniłby się w najprzedniejszą driakiew. Mówię to tylko zdaniem pospólstwa: wiem bowiem, iż powieść o Bazyliszku wejrzeniem zabijającym bajeczna jest. Naprzód moc, i złość którą jadowi jego przypisują nie pojęta jest. 2. Któż mógł widzieć, albo ujrzawszy opisać te gadzinę, która samym wzrokiem zabija? przecież niektórzy pisarze tak o niej mówią, jakby albo u siebie umyślnie chowali, albo ciekawie jej przypatrywali się. Gdyż naturalistowie w opisaniu jego
z samego iadu złożona była, ten ogniem słonecznym przewarzony, przez powietrze, y wapory nasze przesiltrowany, burzeniem się oczyszcony, z innemi kurzawami y balsamami z drzew, z kwiatow pocących się na powietrze podniesionemi zmieszany, zamieniłby się w nayprzednieyszą dryakiew. Mówię to tylko zdaniem pospolstwa: wiem bowiem, iż powieść o Bazyliszku weyrzeniem zabiiaiącym baieczna iest. Naprzod moc, y złość którą iadowi iego przypisuią nie poięta iest. 2. Ktoż mogł widzieć, albo uyrzawszy opisać te gadzinę, która samym wzrokiem zabiia? przecież niektorzy pisarze tak o niey mówią, iakby albo u siebie umyślnie chowali, albo ciekawie iey przypatrywali się. Gdyż naturalistowie w opisaniu iego
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 292
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
się jej zwierzę? Zbytnia to bowiem śmiałość. J owszem, powiedz WMPan. Otworzył drzwi do bliższego pokoju, i skazał na mój portret. Mościa Dobrodziejko, Syberią opuszczając życzyłbym sobie tego podarunku. Prośba ta była mi nad wszystko, com tylko przedtym od niego usłyszała, najprzyjemniejszą. Dałam mu tym wejrzeniem, którymem ją przyjęła, prawo powtórzyć ją, i tyle już miał serca, że wziąwszy mię za rękę, powiedział mi kilka słów lub wdzięczność, lub też i swoję ku mnie skłonność wyrażających, którychem z radości zrozumieć nie mogła. Wróciłam się prędko do stołowej izby, chcąc niby tej uniknąć gwałtowności, którą się
śię iey zwierzę? Zbytnia to bowiem śmiałość. J owszem, powiedz WMPan. Otworzył drzwi do bliższego pokoiu, i skazał na moy portret. Mościa Dobrodzieyko, Syberyą opuszczaiąc życzyłbym sobie tego podarunku. Prośba ta była mi nad wszystko, com tylko przedtym od niego usłyszała, nayprzyiemnieyszą. Dałam mu tym weyrzeniem, ktorymem ią przyięła, prawo powtorzyć ią, i tyle iuż miał serca, że wziąwszy mię za rękę, powiedział mi kilka słow lub wdzięczność, lub też i swoię ku mnie skłonność wyrażaiących, ktorychem z radości zrozumieć nie mogła. Wrociłam śię prętko do stołowey izby, chcąc niby tey uniknąć gwałtowności, ktorą śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 161
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wszytko na oczy Poselskie/ z czegoby potym mógł u Pana swojego chwalić dostatek/ wspaniałość/ i splendory Otto- mańskie. Kiedy już Poseł visitę swoję u Wezyra odprawi/ naznaczają mu czas audiencji/ w taki dzień/ co Janczarom zwyczajny żołd oddawać zwykli/ a dzieje się to co trzeci Miesiąc/ żeby się mógł jednym wejrzeniem przypatrzyć rządowi Wojskowemu/ i pieniądze na zapłatę ich naznaczone widzieć. Przynoszą je w workach do Dywanu, i kupami układają w Izbie/ do którego Posła naprzód prowadzą. Tam usiada na stołku Aksamitnym Karmazynowym/ podle Wezyra wielkiego/ i innych Radnych Wezyrów. Nim pieniądze rozdają starszemu każdej Ody, albo Izby Janczarów/ którzy je
wszytko ná oczy Poselskie/ z czegoby potym mogł v Páná swoiego chwálić dostátek/ wspániałość/ y splendory Otto- máńskie. Kiedy iuż Poseł visitę swoię v Wezyrá odpráwi/ náznáczáią mu czás audientiey/ w táki dźień/ co Iánczarom zwyczayny żołd oddáwáć zwykli/ á dźieie się to co trzeći Mieśiąc/ żeby się mogł iednym weyrzeniem przypátrzyć rządowi Woyskowemu/ y pieniądze ná zápłátę ich naznáczone widźieć. Przynoszą ie w workách do Dywanu, y kupámi vkłádáią w Izbie/ do ktorego Posłá naprzod prowádzą. Tám vśiádá ná stołku Axámitnym Kármázynowym/ podle Wezyrá wielkiego/ y innych Rádnych Wezyrow. Nim pieniądze rozdáią stárszemu kożdey Ody, álbo Izby Iánczarow/ ktorzy ie
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 106
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, Młodzi Polsko Senatorskiej Książęciu, Ojczyzny naszej zaszczytowi, i przykładem Arcy-godnego Ojca, przyszłej Jej podporze, J. O. Kściu IMci ADAMOWI Wojewodzicowi Ruskiemu Synowi TWEMU jedynie ukochanemu, bo Jedynakowi, jedynie Arcy-godnemu. A do tego Urzędniczka Żydaczewska słusznie się garnie pod cień protekcjonalny Wojewodzinej Generałowej Ziem Ruskich, abyś jasnym Oblicza TWEGO wejrzeniem, wszystkie nienawisnych krytyków i zazdrosnych Arystarchów, godne publicznego widoku Jej talenta zazdrością ćmiące i pod Korcem strzymające, rozpędziła umbry.
Słusznie ten Skarb składam w Ręce Twoje POLSKA FLORO, Jaśnie OświecONA Mcia KsIĘZNO KANCLERZYNO LITEWSKA. Jeżeli Kanclerze i Pieczętarze są we wszystkich krajach naturalnemi ludzi uczonych i ich Lukubracyj Protektorami; toć J. O
, Młodzi Polsko Senatorskiey Xiążęciu, Oyczyzny nászey zászczytowi, y przykładem Arcy-godnego Oyca, przyszłey Jey podporze, J. O. Xciu JMći ADAMOWI Wojewodzicowi Ruskiemu Synowi TWEMU iedynie ukochanemu, bo Jedynakowi, iedynie Arcy-godnemu. A do tego Urzędniczka Zydaczewska słusznie się garnie pod cień protekcyonalny Wojewodziney Generałowey Ziem Ruskich, ábyś iasnym Oblicza TWEGO weyrzeniem, wszystkie nienawisnych krytykow y zazdrosnych Aristarchow, godne publicznego widoku Iey talenta zazdrością ćmiące y pod Korcem strzymaiące, rozpędziła umbry.
Słusznie ten Skarb zkładam w Ręce Twoie POLSKA FLORO, JASNIE OSWIECONA Mćia XIĘZNO KANCLERZYNO LITEWSKA. Jeżeli Kanclerze y Pieczętarze są we wszystkich kraiach naturalnemi ludzi uczonych y ich Lukubracyi Protektorami; toć J. O
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 7
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
sprawy, byleby w niwczym nie zasmucił. W tym błędzie idąc Dawid, brnie co raz, to głębi, Ognistą miłość przeciw Panu, chłodzi, ziębi. Z próżnowania złe myśli idą na spoczynek Do Króla, ciągną z sobą wolą i uczynek. Bo kiedy po obiednim spaniu wstał z pościeli, Pierwszym wejrzeniem z okna serce uweseli. Widząc że piękna Dama, piękna nogi myje, Nie wie że Król na Sali, przęto się nie skryje. Bystry wzrok posłał wszędzie,wszystko mu przypadło Do gustu, urodziwe i miłe widziadło.
Tylko oto gra chodzi, wiedzieć czy to z Miasta, Czy ze wsi, czy z Pałacu
spráwy, byleby w niwczym nie zásmucił. W tym błędzie idąc Dáwid, brnie co raz, to głębi, Ognistą miłość przeciw Pánu, chłodzi, ziębi. Z prożnowania złe myśli idą ná spoczynek Do Krola, ciągną z sobą wolą y uczynek. Bo kiedy po obiednim spániu wstał z pościeli, Pierwszym weyrzęniem z okna serce uweseli. Widząc że piękna Dama, piękna nogi myie, Nie wie że Krol ná Sali, przęto się nie skryie. Bystry wzrok posłał wszędzie,wszystko mu przypadło Do gustu, urodziwe y miłe widziadło.
Tylko oto gra chodzi, wiedzieć czy to z Miasta, Czy ze wsi, czy z Páłacu
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 93
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
intrumetnów używać mogą, i dla tego też więcej czarownic niż czarowników, i to którzy są czarownicy ludzie bywają nie uważni, nie mądrzy, bojaźliwi. przytym że w takich się łacniej taić mogą, gdy ludzie rozumieją iż to jest wola przyrodzona, co jest sprawa Anioła złego. 11. Jako czarownice na czas samym wejrzeniem szkodzą? Bywa to u niektórych ludzi, zwłaszcza starych białych głów w których humory w trucizne się obróciły, iż samym wcyrzeniem osobliwie słabej kompleksji dzieci żarażają, co zowiem urokiem: albowiem truciżna ciepłem przyrodzonem zagrzana prrzez oczy subtelnym dymem wychodząc gdy pada na dzieci one zaraża. i w ten sposób Basiliszek ludzie samym w zrokiem
intrumetnow używáć mogą, y dla tego też więcey czárownic niż czarownikow, y to ktorzy są czárownicy ludzie bywáią nie uważni, nie mądrzy, boiázliwi. przytym że w tákich się łácniey táić mogą, gdy ludzie rozumieią iż to iest wolá przyrodzoná, co iest sprawá Aniołá złego. 11. Iáko czárownice na czas samym weyrzeniem szkodzą? Bywá to u niektorych ludzi, zwłászczá stárych biáłych głow w ktorych humory w trućizne się obroćiły, iż sámym wcyrzeniem osobliwie słábey complexiey dzieci żárażáią, co zowiem urokiem: álbowiem trućiżna ćiepłem przyrodzonem zágrzaná prrzez oczy subtelnym dymem wychodząc gdy padá ná dzieći one zaráżá. y w ten sposob Básiliszek ludzie samym w zrokiem
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 337
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692