.
10^go^ byłem u ip. wojewody mińskiego, w pałacu dobrze przyjęty i utraktowany. Wziąłem psów gończych sfor dwie, między niemi psa tropowego do niedźwiedzia, Pokurcia, smycz chartów, muszkiet i owsu na psy dał mi beczek dwadzieścia, bo mi mego niestało.
13^go^ był u mnie ip. wojewoda, wesół, tańcował i podpił, dałem wzajemnie cudnych rosłych zbytnie i dobrych psów gończych czerwono strokatych sforę, którąm miał od ip. Michała Tyzeńhauza.
14^go^ byli u mnie proszeni umyślnie ip. Kościałkowski stolnik z żoną, ip. Kościałkowski chorążyc z żoną, ip. Petrusewicz, ip. Kossakowski dzierżawca pieniański: hulaliśmy cały
.
10^go^ byłem u jp. wojewody mińskiego, w pałacu dobrze przyjęty i utraktowany. Wziąłem psów gończych sfor dwie, między niemi psa tropowego do niedźwiedzia, Pokurcia, smycz chartów, muszkiet i owsu na psy dał mi beczek dwadzieścia, bo mi mego niestało.
13^go^ był u mnie jp. wojewoda, wesół, tańcował i podpił, dałem wzajemnie cudnych rosłych zbytnie i dobrych psów gończych czerwono strokatych sforę, którąm miał od jp. Michała Tyzeńhauza.
14^go^ byli u mnie proszeni umyślnie jp. Kościałkowski stolnik z żoną, jp. Kościałkowski chorążyc z żoną, jp. Petrusewicz, jp. Kossakowski dzierżawca pieniański: hulaliśmy cały
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 59
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
hetmanowa rezydowała w Bojargalach, ip. kasztelanowa we dworze komisarza między Tylżą a Ragnetą; my w Ragnecie, ip. Połubiński u pana Monksztyma i t. d. Bawiliśmy się przez pięć niedziel, ustawicznemi jeden u drugiego wizytami.
Car imć przejeżdżając przez Ragnetę z wizytą był u mojej żony in absentia mea; był wesół, pił i tańcował, kontent z przyjęcia dobrego i konwersacji; faworów dość świadczył i świadczyć obiecał: w Litwie securitatem mieszkania i ochrony dóbr podpisał wszystkich surowie. W Ragnecie mieszkaliśmy niedziel sześć w ustawicznej z ipanem Kezerlingem ablegatem króla imć pruskiego do cara imci konwersacji, często u niego bywając, częściej jego z kompanią u
hetmanowa rezydowała w Bojargalach, jp. kasztelanowa we dworze komisarza między Tylżą a Ragnetą; my w Ragnecie, jp. Połubiński u pana Monksztyma i t. d. Bawiliśmy się przez pięć niedziel, ustawicznemi jeden u drugiego wizytami.
Car imć przejeżdżając przez Ragnetę z wizytą był u mojéj żony in absentia mea; był wesół, pił i tańcował, kontent z przyjęcia dobrego i konwersacyi; faworów dość świadczył i świadczyć obiecał: w Litwie securitatem mieszkania i ochrony dóbr podpisał wszystkich surowie. W Ragnecie mieszkaliśmy niedziel sześć w ustawicznéj z jpanem Kezerlingem ablegatem króla imć pruskiego do cara imci konwersacyi, często u niego bywając, częściéj jego z kompanią u
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 147
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
mężowi jagody, Który, niemiłosiernej kwoli śmierci zrzędzie, Na zielonej z gołębiem gałęzi nie siędzie. 126. DO KONIA HERBOWNEGO JEGOMOŚCI PANA STOLNIKA KORONNEGO PO ŚMIERCI OBU TYCH ICHMOŚCI
Kiedy pasał Apollo Admetowe stada, On koń, na którym sam król Tesalijej siada,
Lub ze stania wychodził, lub się na nie wracał, Zawsze wesół, żaden go niewczas nie okracał. Aż skoro po Alceście pan jego owdowiał, Jakoby nigdy nie on, tak zaraz osowiał, Spuścił oczy, wyrzucił grzywę, karki schylił; Wnet mu pański frasunek fantazyją zmylił. Na cię to, na cię, stary, przykłady, Cyllarze, Któryś w Wielkiego Pola dotychczas obszarze
mężowi jagody, Który, niemiłosiernej kwoli śmierci zrzędzie, Na zielonej z gołębiem gałęzi nie siędzie. 126. DO KONIA HERBOWNEGO JEGOMOŚCI PANA STOLNIKA KORONNEGO PO ŚMIERCI OBU TYCH ICHMOŚCI
Kiedy pasał Apollo Admetowe stada, On koń, na którym sam król Tesalijej siada,
Lub ze stania wychodził, lub się na nie wracał, Zawsze wesół, żaden go niewczas nie okracał. Aż skoro po Alceście pan jego owdowiał, Jakoby nigdy nie on, tak zaraz osowiał, Spuścił oczy, wyrzucił grzywę, karki schylił; Wnet mu pański frasunek fantazyją zmylił. Na cię to, na cię, stary, przykłady, Cyllarze, Któryś w Wielkiego Pola dotychczas obszarze
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 257
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Na śmierć poszła; lecz wiedmy umierać nie mogą.
LVII.
Ale ja już Alcynę w jej żalu opuszczę, A do cnego Rugiera znowu się zapuszczę, Którego, jako skoro przewoźnik szedziwy Wysadził na bezpieczny brzeg, jemu życzliwy, Dziękując Bogu, że z tak nieuchronnej siły Zdrowie uwiódł, do morza obrócił swe tyły I wesół dalej poniósł ukwapliwe kroki Po suchem piasku tam, gdzie zamek beł wysoki.
LVIII.
Piękniejszego, jako świat ciągnie się szeroko, Przedtem i potem ludzkie nie widziało oko; Mury w sobie kamienie takiej ceny mają, Że z niemi diamenty nigdy nie zrównają. U nas takich nie słychać i ktoby chciał o nich Mieć
Na śmierć poszła; lecz wiedmy umierać nie mogą.
LVII.
Ale ja już Alcynę w jej żalu opuszczę, A do cnego Rugiera znowu się zapuszczę, Którego, jako skoro przewoźnik szedziwy Wysadził na bezpieczny brzeg, jemu życzliwy, Dziękując Bogu, że z tak nieuchronnej siły Zdrowie uwiódł, do morza obrócił swe tyły I wesół dalej poniósł ukwapliwe kroki Po suchem piasku tam, gdzie zamek beł wysoki.
LVIII.
Piękniejszego, jako świat ciągnie się szeroko, Przedtem i potem ludzkie nie widziało oko; Mury w sobie kamienie takiej ceny mają, Że z niemi dyamenty nigdy nie zrównają. U nas takich nie słychać i ktoby chciał o nich Mieć
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 210
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jej oblubieńcowi? Jako się będzie chciał mścić, jako go przerazi Żal i gniew, jako się tą lekkością urazi! Gdzieżby tu teraz przybeł w tak potrzebnym czesie Pierwej, niżli ją dalej rozbójca uniesie!”
LVI.
Z korzyści, którą mu wprzód szczęście ukazało, A potem mu ją męstwo jego własne dało, Wesół jedzie Tatarzyn, ale już onego Z mniejszą pilnością szuka rycerza czarnego. Wprzód bieżał, teraz mając co inszego w myśli, Wlecze się i o miejscu jakim tylko myśli I o wczesnej gospodzie, gdzieby w niem wytlały Powolej one ognie, które w niem gorzały.
LVII.
Tak lekko jadąc, cieszy królewnę stroskaną,
jej oblubieńcowi? Jako się będzie chciał mścić, jako go przerazi Żal i gniew, jako się tą lekkością urazi! Gdzieżby tu teraz przybeł w tak potrzebnym czesie Pierwej, niżli ją dalej rozbójca uniesie!”
LVI.
Z korzyści, którą mu wprzód szczęście ukazało, A potem mu ją męstwo jego własne dało, Wesół jedzie Tatarzyn, ale już onego Z mniejszą pilnością szuka rycerza czarnego. Wprzód bieżał, teraz mając co inszego w myśli, Wlecze się i o miejscu jakiem tylko myśli I o wczesnej gospodzie, gdzieby w niem wytlały Powolej one ognie, które w niem gorzały.
LVII.
Tak lekko jadąc, cieszy królewnę stroskaną,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 309
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
swoje Urzędy, jakoż proszę, pomnijcie to troje: Zwady mi nie wszczynajcie, swych rzeczy pilnujcie, Gdzie srebro, wino chodzi, pilno upatrujcie. Bo nie chcę, by mi się tu chłopstwa nachodziło, Wszakże dla sług chcę, aby dosyć wina było. Niech je, pije, ile chce, a niech wesół będzie, Niech wszytkiego będzie dziś dostatkiem wszędzie. Tuwalniej z wodą rychło, aleć lepsze piwo, Tą się zmyć, owym się spić, tak bywa jak żywo. Panny trzeba przesadzać warstą z młodzieńcami, Jako gdy przesadzają różą goździkami. Do białej płci, pachołcy, przystąpcie się z wodą, Podziękuje wam w tańcu
swoje Urzędy, jakoż proszę, pomnijcie to troje: Zwady mi nie wszczynajcie, swych rzeczy pilnujcie, Gdzie srebro, wino chodzi, pilno upatrujcie. Bo nie chcę, by mi się tu chłopstwa nachodziło, Wszakże dla sług chcę, aby dosyć wina było. Niech je, pije, ile chce, a niech wesół będzie, Niech wszytkiego będzie dziś dostatkiem wszędzie. Tuwalniej z wodą rychło, aleć lepsze piwo, Tą się zmyć, owym się spić, tak bywa jak żywo. Panny trzeba przesadzać warstą z młodzieńcami, Jako gdy przesadzają różą goździkami. Do białej płci, pachołcy, przystąpcie się z wodą, Podziękuje wam w tańcu
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 255
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
żartów nie stroi.
W strojnych się dziś kochają panny i strojnym dają Chusteczki wyszywane i pierścionki składane. Nuż, dzieci, więc w robotę, ten Zosię, ów Dorotę
Porwi w taniec! Regały będą wam wnetki brzmiały. Przed kim pełne dwie stoją, jedna niech będzie moją. Bogdajżeś zdrów, sąsiedzie, każdy niech wesół będzie. NA OŻENIENIE ZENOWICZA
Do nas, do nas, ucieszna wszech rozkoszy pani, Rumiana Wenus, wsiadaj na złociste sani! Karmazynowym sznurem białych ulecować Rozkaż parę gołębi, każ i nagotować Dla swych panien lektykę, a Kupidynowi Jako matka własnemu swemu potomkowi Nasztychuj skrzydła pióry wysokolotnymi I strzałmi pełen natkaj sajdak hartownymi.
Niech jako
żartów nie stroi.
W strojnych się dziś kochają panny i strojnym dają Chusteczki wyszywane i pierścionki składane. Nuż, dzieci, więc w robotę, ten Zosię, ów Dorotę
Porwi w taniec! Regały będą wam wnetki brzmiały. Przed kim pełne dwie stoją, jedna niech będzie moją. Bogdajżeś zdrów, sąsiedzie, każdy niech wesół będzie. NA OŻENIENIE ZENOWICZA
Do nas, do nas, ucieszna wszech rozkoszy pani, Rumiana Wenus, wsiadaj na złociste sani! Karmazynowym sznurem białych ulecować Rozkaż parę gołębi, każ i nagotować Dla swych panien lektykę, a Kupidynowi Jako matka własnemu swemu potomkowi Nasztychuj skrzydła pióry wysokolotnymi I strzałmi pełen natkaj sajdak hartownymi.
Niech jako
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 261
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Zosin, dziewczę pieszczone, Nie będziesz wypuszczone.
Kiedyby to teraz zaraz, Kiedyby to teraz zaraz, Jeszcze matkę zabawić, A z Zosieńkam się napić: Póki czasu dostaje, Smaczniuchno pyszczka daje. 8. Pieśń V.
Jużci mi latko idzie, Radują mu się ludzie. Ja nie mogę wesół być, Ma miła za mąż chce idź.
Niechajże idzie zdrowa, Na bezrok będzie wdowa, Ja miawszy koń gotowy, Wsiadszy pomknę do wdowy.
Pomału, Jasiu, stąpaj, Ostróżkami nie brząkaj, Choć moja mać śpiąc dyszy, Barzo prędko usłyszy.
Mać-ci to usłyszała, Na córę zawołała: Z
, Zosin, dziewczę pieszczone, Nie będziesz wypuszczone.
Kiedyby to teraz zaraz, Kiedyby to teraz zaraz, Jeszcze matkę zabawić, A z Zosieńkam się napić: Póki czasu dostaje, Smaczniuchno pyszczka daje. 8. Pieśń V.
Jużci mi latko idzie, Radują mu się ludzie. Ja nie mogę wesół być, Ma miła za mąż chce idź.
Niechajże idzie zdrowa, Na bezrok będzie wdowa, Ja miawszy koń gotowy, Wsiadszy pomknę do wdowy.
Pomału, Jasiu, stąpaj, Ostróżkami nie brząkaj, Choć moja mać śpiąc dyszy, Barzo prędko usłyszy.
Mać-ci to usłyszała, Na córę zawołała: Z
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 11
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
Ołyce na Wołyniu i dwie razem odebrał relacje, jedną o znacznej szkodzie w Nieświeżu stałej, że jedna ściana w zamku do skarbcu upadła i na kilkakroć sto tysięcy, pogruchotawszy suknie i futra drogie z kuframi, szkody uczyniła, a drugą relacją o wygranej sprawie naszej, z której powtórnej relacji tak był książę hetman kontent i wesół, iż rzekł, że gdyby dwa razy większa szkoda w Nieświeżu stała się, tedy by go nie tak zalterowała, jak kontentuje relacja o wygranej sprawie naszej. Prawdziwie pan wielkiego miłosierdzia i pobożności.
Bohuszowi, regentowi trybunalskiemu, dałem za pisanie dekretu czerw, zł 50, a prosiłem, aby raczył wydać ten
Ołyce na Wołyniu i dwie razem odebrał relacje, jedną o znacznej szkodzie w Nieświeżu stałej, że jedna ściana w zamku do skarbcu upadła i na kilkakroć sto tysięcy, pogruchotawszy suknie i futra drogie z kuframi, szkody uczyniła, a drugą relacją o wygranej sprawie naszej, z której powtórnej relacji tak był książę hetman kontent i wesół, iż rzekł, że gdyby dwa razy większa szkoda w Nieświeżu stała się, tedy by go nie tak zalterowała, jak kontentuje relacja o wygranej sprawie naszej. Prawdziwie pan wielkiego miłosierdzia i pobożności.
Bohuszowi, regentowi trybunalskiemu, dałem za pisanie dekretu czerw, zł 50, a prosiłem, aby raczył wydać ten
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 599
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zborów się nie wypędzamy. I godło stąd bierzemy: gdyż w zborze wojują, Snadź się przed miasto w pole za nami gotują. Waszej wielłebności sługa i baran Matyjasz Doliwski, kantor zboru ewanielickiego. PARAPHERNALIA LUTERSKIM MINISTROM
Co mieszkasz na Przedpieklu diabła proś na krzciny, Przybędzie do sąsiada, pomoże drużyny. Niedawno u Jurskiego był wesół na krzcinach, A teraz się na saskich zwadził okruzynach. O MUTERKACH SASKICH
Gdy się szpady Hansowie chwycili jak wody, Katrynki precz bieżały widzące niezgody. Rzekłby kto, że przed wojną z strachem uciekały, A one po kosiory do domów bieżały. O TYCHŻE DO KRUZEGO ZGROMADZONYCH
Jako się więc gromadzą liszki do kusznierza
zborów się nie wypędzamy. I godło stąd bierzemy: gdyż w zborze wojują, Snadź się przed miasto w pole za nami gotują. Waszej wielłebności sługa i baran Matyjasz Doliwski, kantor zboru ewanjelickiego. PARAPHERNALIA LUTERSKIM MINISTROM
Co mieszkasz na Przedpieklu diabła proś na krzciny, Przybędzie do sąsiada, pomoże drużyny. Niedawno u Jurskiego był wesół na krzcinach, A teraz się na saskich zwadził okruzynach. O MUTERKACH SASKICH
Gdy się szpady Hansowie chwycili jak wody, Katrynki precz bieżały widzące niezgody. Rzekłby kto, że przed wojną z strachem uciekały, A one po kosiory do domów bieżały. O TYCHŻE DO KRUZEGO ZGROMADZONYCH
Jako się więc gromadzą liszki do kusznierza
Skrót tekstu: DolBitKontr
Strona: 311
Tytuł:
Bitwa ministrów saskich
Autor:
Matyjasz Doliwski
Drukarnia:
Drukarnia Bazylianów
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968