posiedzeniu słyszeć skrzypce szałamaje. Lub Domowy zaśpiewał kto umiał przy Dudzie/ A miejsca niebywało Fałszom i Obłudzie.
Cóż gdy rzędem stanęły niewinne Dziewoje/ Jednakim Tonem głosy moderując swoje. Których widząc i słysząc goście zadumieli/ Mniemali że z postaci i z głosu Anieli.
Lepszasz jest pod pokrywką zła obłuda? czyli Przy wesołej uprzejme serce krotofili. Często lód przeźroczysty kałuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwa Hypocrisis bywa.
Tej tedy proszą Muzy moje Licencji Jeśliby nieprzypadły snadź do Fantażyej Komu; Niechze on sobie z Heraklitem ślocha/ A niegani kto w pieśniach Wesołych się kocha. Pieśń III. NA Odwrót. Do I. M. P.
pośiedzeniu słyszeć skrzypce száłámáie. Lub Domowy záśpiewał kto vmiał przy Dudźie/ A mieyscá niebywáło Fałszom y Obłudźie.
Cosz gdy rzędem stanęły niewinne Dźiewoie/ Iednákim Tonem głosy moderuiąc swoie. Ktorych widząc y słysząc gośćie zádumieli/ Mniemáli że z postáći y z głosu Anieli.
Lepszasz iest pod pokrywką zła obłudá? czyli Przy wesołey vprzeyme serce krotofili. Często lod przeźroczysty káłuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwá Hypocrisis bywa.
Tey tedy proszą Muzy moie Licentiey Iezliby nieprzypádły snadź do Fántáżyey Komu; Niechze on sobie z Heráklitem ślocha/ A niegáni kto w pieśniách Wesołych sie kocha. PIESN III. NA ODWROT. Do I. M. P.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 151
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
/ Gdy młodzi statecznieją a starzy weseli. Więc tedy Hymenaee zapalaj pochodnie/ Zawszeć jest miłość smaczna/ ale w wieczor słodnie Gdy przy Kandyiskim trunku/ i Cukrowych wetach/ Wesoła się myśl grzeje przy skocznych Baletach. Gdy z dobrą Kompanią/ może aż do woli/ Przy słodkomrucznej zażyć uciechy Wioli. A więc przy tak wesołej chwili i szczęśliwy/ Niech ze sprzyja Samborze Kupido życzliwy. Niech ci fortunne Niebo tyle pociech daje/ Ile chojny mieć mogą Niepołomskie gaje. Ile w Żywieckich igra Cysternach Łossosi/ Tyleć z nieba faworów/ szczęście niech na nosi. Niechaj cię Bóg fortuni do Syna choć w roku/ Co rzeczem? Zawitajże miłości Proroku
/ Gdy młodźi státecznieią á stárzy weseli. Więc tedy Hymenaee zápalay pochodnie/ Záwszeć iest miłość smáczna/ ále w wieczor słodnie Gdy przy Kándyiskim trunku/ y Cukrowych wetách/ Wesoła się myśl grzeie przy skocznych Baletách. Gdy z dobrą Kompánią/ może áż do woli/ Przy słodkomruczney záżyć vćiechy Wioli. A więc przy ták wesołey chwili y szczęśliwy/ Niech ze zprzyia Samborze Kupido życzliwy. Niech ći fortunne Niebo tyle poćiech dáie/ Ile choyny mieć mogą Niepołomskie gaie. Ile w Zywieckich igra Cysternách Łossośi/ Tyleć z niebá faworow/ szczęśćie niech ná nośi. Niechay ćię Bog fortuni do Syná choć w roku/ Co rzeczem? Záwitayże miłośći Proroku
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 209
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, Które na sercu odnoszę, nadgrody Doczekawszy się, wygram swoję sprawę I podziękuję-ć za lepszą zabawę; Przyjm-że ten pierścień wdzięcznie, damo, a mnie Rzecz z łaski swojej: „Pewnie będziesz na mnie, Już m wygraną, gdy do swoich chęci Przydałeś rączki dla lepszej pamięci.” RITORTA WillaNESCA
Na wesołej równinie Niewzruszonej Klorynie Tyrsis od niej wzgardzony Taką pieśń śpiewał, w te pochlebiał tony:
„Nimfo, skało, kamieniu, Postój przy tym strumieniu, A odpocząwszy sobie, Słuchaj, jak każda rzecz mówi o tobie.
Ptaszkowie swe języki Wprawując w różne krzyki Tak sobie powiadają: Nieba przedniejszej piękności nie mają.
Ten potoczek
, Które na sercu odnoszę, nadgrody Doczekawszy się, wygram swoję sprawę I podziękuję-ć za lepszą zabawę; Przyjm-że ten pierścień wdzięcznie, damo, a mnie Rzecz z łaski swojej: „Pewnie będziesz na mnie, Już m wygraną, gdy do swoich chęci Przydałeś rączki dla lepszej pamięci.” RITORTA VILLANESCA
Na wesołej równinie Niewzruszonej Klorynie Tyrsis od niej wzgardzony Taką pieśń śpiewał, w te pochlebiał tony:
„Nimfo, skało, kamieniu, Postój przy tym strumieniu, A odpocząwszy sobie, Słuchaj, jak każda rzecz mówi o tobie.
Ptaszkowie swe języki Wprawując w różne krzyki Tak sobie powiadają: Nieba przedniejszej piękności nie mają.
Ten potoczek
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 350
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wymiona? Są psi, sieci, acz u mnie zwierzyna rzecz marna: Lepszy kapłon niż bażant, spaśny skop niż sarna, Kiedy z stajnie jelenia albo mi z karmnika Zabitego prowadzą do spiżarnie dzika. A co wszytkim rozkoszom świeckim daje mety (Nic nie są galanteryj pełne gabinety): Myśl bezpieczna, a zawsze przy wesołej cerze. Niechajże zdrów pan siedzi w swoim Belwederze; Mnie tylko zdrowia, kiedym nikomu nie dłużny, Póki Bóg żyć zaznaczył, w mojej trzeba Łużnej, Skąd się do weselszego, kędy wszytkie sadzę Rozkoszy, Belwederu szczęśliwie prowadzę, Gdzie, który w płacz obraca me pociechy, klinu Zbywszy z serca, mój
wymiona? Są psi, sieci, acz u mnie zwierzyna rzecz marna: Lepszy kapłon niż bażant, spaśny skop niż sarna, Kiedy z stajnie jelenia albo mi z karmnika Zabitego prowadzą do spiżarnie dzika. A co wszytkim rozkoszom świeckim daje mety (Nic nie są galanteryj pełne gabinety): Myśl bezpieczna, a zawsze przy wesołej cerze. Niechajże zdrów pan siedzi w swoim Belwederze; Mnie tylko zdrowia, kiedym nikomu nie dłużny, Póki Bóg żyć zaznaczył, w mojej trzeba Łużnej, Skąd się do weselszego, kędy wszytkie sadzę Rozkoszy, Belwederu szczęśliwie prowadzę, Gdzie, który w płacz obraca me pociechy, klinu Zbywszy z serca, mój
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i zbrojne ramie trzymające miecz goły na cięcie zamierzony, Senatorów ma 3. większych: Biskupa, Wojewodę, i Kasztelana Chełmińskiego. Miasta znaczniejsze w tym Województwie są te: pod num. 6.
Toruń po łacinie Torunum po Niemiecku Torn nad Wisłą, murem w około opasane, i zmocnione wałami i fosami, w wesołej pozycyj, przyozdobione pięknemi Kościołami i Kamienicami, a osobliwie Ratuszem wspaniałym, który między najznakomitszemi w Europie liczyć się może. To miasto Stołecznym Prowincyj Pruskiej nazwać się powinno, jako mające pierwszeństwo między wszystkiemi miastami Prus Polskich, mocno jednak nadwerężone i zrujnowane w swoich ozdobach przez czteromiesiączne od Karola XII. Roku 1703. oblężenie, dotąd
, y zbroyne ramie trzymające miecz goły na cięcie zamierzony, Senatorow ma 3. większych: Biskupa, Woiewodę, y Kasztelana Chełmińskiego. Miasta znacznieysze w tym Woiewodztwie są te: pod num. 6.
Toruń po łacinie Thorunum po Niemiecku Thorn nad Wisłą, murem w około opasane, y zmocnione wałami y fossami, w wesołey pozycyi, przyozdobione pięknemi Kościołami y Kamienicami, a osobliwie Ratuszem wspaniałym, ktory między nayznakomitszemi w Europie liczyć się może. To miasto Stołecznym Prowincyi Pruskiey nazwać się powinno, iako maiące pierwszeństwo między wszystkiemi miastami Prus Polskich, mocno iednak nadwerężone y zruynowane w swoich ozdobach przez czteromiesiączne od Karola XII. Roku 1703. oblężenie, dotąd
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 145
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
bliskich brzegów konia wodzami nawodzi, Gdzie beł las napiękniejszy w tamtej okolicy; W którem we dnie i w nocy śpiewali słowicy, W śrzodku beł zdrój i przy niem piękny smug zielony, Okryty pustą górą z tej i z owej strony.
CXIV.
Tu dopiero zatrzymał Rugier zwierzę rącze I zsiadł z niego i stanął na wesołej łące I koniowi dopuścił, aby pióra wściągał, Lecz nie temu, co pod niem teraz je rozciągał. Ledwie zsiadł, jako znowu chciał koniecznie wsiadać - Ale ja o tem nie chcę nic więcej powiadać, Tylko to, że pancerze, które mu wisiały Od zbroje, chciwe jego żądze hamowały.
CXV.
Kwapiąc się
blizkich brzegów konia wodzami nawodzi, Gdzie beł las napiękniejszy w tamtej okolicy; W którem we dnie i w nocy śpiewali słowicy, W śrzodku beł zdrój i przy niem piękny smug zielony, Okryty pustą górą z tej i z owej strony.
CXIV.
Tu dopiero zatrzymał Rugier źwierzę rącze I zsiadł z niego i stanął na wesołej łące I koniowi dopuścił, aby pióra wściągał, Lecz nie temu, co pod niem teraz je rościągał. Ledwie zsiadł, jako znowu chciał koniecznie wsiadać - Ale ja o tem nie chcę nic więcej powiadać, Tylko to, że pancerze, które mu wisiały Od zbroje, chciwe jego żądze hamowały.
CXV.
Kwapiąc się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 225
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Powróciłem do Stokliszek i więcej się polowaniem pieszym z strzelcami stokliskimi na wielkiego zwierza aniżeli gospodarstwem, na którym się cale nie znałem, książek też czytania nie opuszczając, bawiłem.
Nastąpiły roczki decembrowe kowieńskie, na które wydawszy pozwy Dołnarowi i Dołnarowiczowi pojechałem. Na tych roczkach, a pierwej w Czerwonym Dworze, wesołej zażywałem kom-
panii i mogę mówić, że te tylko najweselsze w życiu moim dni były.
Przypadła tandem sprawa z Dołnarem, który niegdyś był w palestrze trybunalskiej. Taka tedy była śmieszna okoliczność, że podstarości grodzki Kossakowski, mój wielki przyjaciel, w sądzeniu i prawie był niepraktyk, ja także prawa nie rozumiałem i
Powróciłem do Stokliszek i więcej się polowaniem pieszym z strzelcami stokliskimi na wielkiego zwierza aniżeli gospodarstwem, na którym się cale nie znałem, książek też czytania nie opuszczając, bawiłem.
Nastąpiły roczki decembrowe kowieńskie, na które wydawszy pozwy Dołnarowi i Dołnarowiczowi pojechałem. Na tych roczkach, a pierwej w Czerwonym Dworze, wesołej zażywałem kom-
panii i mogę mówić, że te tylko najweselsze w życiu moim dni były.
Przypadła tandem sprawa z Dołnarem, który niegdyś był w palestrze trybunalskiej. Taka tedy była śmieszna okoliczność, że podstarości grodzki Kossakowski, mój wielki przyjaciel, w sądzeniu i prawie był niepraktyk, ja także prawa nie rozumiałem i
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 110
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
od drugiego na kroków circiter 30 według oka naszego odległe. Tegoż czasu kometa świeciła z długim ogonem na zachód słońca, od którego
czasu aż dotychczas bydło padnie, tak dalece, że przez te lat kilkanaście ustawnie się ponawia zaraza, że i po kilka razy na jednym miejscu bydło wypada.
Potem zabawiwszy kilka dni w wesołej kompanii w Czerwonym Dworze, wyjechaliśmy do Rasnej. Z Rasny pojechaliśmy do Pratolina do śp. Sapiehy, podskarbiego nadwornego lit., na ostatnie dni zapust, a potem pojechałem do Brześcia, gdzie śp. Sapieha, kanclerz wielki W. Ks. Lit., asesorią sądził, od którego byłem barzo łaskawie
od drugiego na kroków circiter 30 według oka naszego odległe. Tegoż czasu kometa świeciła z długim ogonem na zachód słońca, od którego
czasu aż dotychczas bydło padnie, tak dalece, że przez te lat kilkanaście ustawnie się ponawia zaraza, że i po kilka razy na jednym miejscu bydło wypada.
Potem zabawiwszy kilka dni w wesołej kompanii w Czerwonym Dworze, wyjechaliśmy do Rasnej. Z Rasny pojechaliśmy do Pratolina do śp. Sapiehy, podskarbiego nadwornego lit., na ostatnie dni zapust, a potem pojechałem do Brześcia, gdzie śp. Sapieha, kanclerz wielki W. Ks. Lit., asesorią sądził, od którego byłem barzo łaskawie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 219
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
takiego więźnia między inszymi, dostawszy, a potem choć rozproszeni, taki oni przecie żyjąc, goniąc i bijąc, nigdy zwyciężeni być nie mogą. Tak i heretycki smutek z przyścia Elearów do cesarza, musiał się przedtem jakokolwiek mitygować tą nadzieją, iż ich większa liczba rebelizantów,. łacno znieść miełi; ale gdy po niepotrzebnie wesołej nowinie o nich, jakoby ich miano zbić na głowę i żadnego nie upuścić, znowu w kilka godzin usłyszeli, iż ich ani ogień w kwarterze nie mógł wypalić, ani miecz wybić, ani głęboki Dunaj wytopić, ale owszem to wszystko oraz tak małą szkodę uczyniło, iż choć przegrawając, więźnie chwytają, i prędko znowu
takiego więźnia między inszymi, dostawszy, a potem choć rozproszeni, taki oni przecie żyjąc, goniąc i bijąc, nigdy zwyciężeni być nie mogą. Tak i heretycki smutek z przyścia Elearów do cesarza, musiał się przedtem jakokolwiek mitygować tą nadzieją, iż ich większa liczba rebelizantów,. łacno znieść miełi; ale gdy po niepotrzebnie wesołej nowinie o nich, jakoby ich miano zbić na głowę i żadnego nie upuścić, znowu w kilka godzin usłyszeli, iż ich ani ogień w kwarterze nie mógł wypalić, ani miecz wybić, ani głęboki Dunaj wytopić, ale owszem to wszystko oraz tak małą szkodę uczyniło, iż choć przegrawając, więźnie chwytają, i prędko znowu
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 26
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
ułożony/ humorem jakim mniej albo więcej zakwaszony. Dawne u mądrych wszystkich axioma. Quidquid recipitur, per modum recipientis recipitur. Ze rzeczy komu przypadają według tego/ jakiego kto na ten czas humoru i postanowienia. Jednaż melodia wesołemu miła/ in luctu zaś importuna narratio w kłopocie jakim przykra i utęskniona. Jedenże żart przy wesołej chwili ujdzie/ przy melancholii obruszy. Skąd wię mowiemy/ iż na pewnych ludzi konstelacyj pewnej upatrować trzeba/ abyś uprosił/ abyś wymógł/ abyś sobie u niego nie popsował miasto naprawy. Tak to prawda że przykrość albo przyjemność/ za humorem i postanowieniem samegoż człowieka idzie. A w tym samym.
ułożony/ humorem iákim mniey álbo więcey zákwászony. Dáwne u mądrych wszystkich axioma. Quidquid recipitur, per modum recipientis recipitur. Ze rzeczy komu przypádáią według tego/ iákiego kto ná ten czás humoru i postánowienia. Iednaż melodia wesołemu miłá/ in luctu záś importuna narratio w kłopoćie iákim przykrá i utęsknioná. Iedenże żart przy wesołey chwili uydzie/ przy melancholiey obruszy. Zkąd wię mowiemy/ iż ná pewnych ludzi konstellácyi pewney upátrować trzebá/ ábyś uprośił/ ábyś wymogł/ ábyś sobie u niego nie popsował miasto náprawy. Ták to práwdá że przykrość álbo przyięmność/ zá humorem i postánowieniem sámegoż człowieká idźie. A w tym sámym.
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 44
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689