, do łasa bieżały. Owo zgoła już się tam nie masz na co chować, Próżno sobie nadzieją apetytu psować. Jarzynkami też nie śmiem częstować waszmości, Tak wielkich, a w tym domu bardzo wdzięcznych gości. Drugim podobno doktor zakazał jeść świnie, Rychlej też tak szum z głowy albo z kości zginie. Więc do wetów nie masz co włoskiego dołożyć, To jaki przypiekany małdrzyczek położyć. A gdy się obiad skończy, w taniec, muzykowie, Zagrajcie co grzecznego! Rządni pachołkowie
Są gotowi z pannami ksztaltownie wywijać, A kto by zaś nie dojadł, wolno mu dopijać. ^ Każcież go hojnie dawać, bądźmy dobrej myśli, Wszakeśmy tu
, do łasa bieżały. Owo zgoła już się tam nie masz na co chować, Próżno sobie nadzieją apetytu psować. Jarzynkami też nie śmiem częstować waszmości, Tak wielkich, a w tym domu bardzo wdzięcznych gości. Drugim podobno doktor zakazał jeść świnie, Rychlej też tak szum z głowy albo z kości zginie. Więc do wetów nie masz co włoskiego dołożyć, To jaki przypiekany małdrzyczek położyć. A gdy się obiad skończy, w taniec, muzykowie, Zagrajcie co grzecznego! Rządni pachołkowie
Są gotowi z pannami ksztaltownie wywijać, A kto by zaś nie dojadł, wolno mu dopijać. ^ Każcież go hojnie dawać, bądźmy dobrej myśli, Wszakeśmy tu
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 256
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
napisem: Lenis Severitas
BARANEK w strzyżeniu milczący z napisem: Vellera dat patiens.
PROMIEN Słoneczny z napisem: Quos ferit illustrat. Tak Serenissimi Soles Regnorum.
SŁOWIK w klatce śpiewający z napisem: Vocem mihi fata relinquunt. Tak Polsce naszej tylko wolno na Sejmach gadać, ale nie czynić, Liberum tylko Veto, ale bez wetów słodkiego pokoju.
RYBKA aż zdechła po wierzchu wody pływa z napisem. Mortuus emerget. Tak pozny Penitent, tak bogacz skryty mortuus emerget.
BAZYLISZEK siebie w zwierciedle zabijający cum Epigraphe: Nulli non sua farma nocet, Uroda często przeszkoda do zbawienia Człowiekowi.
WĄZ napiwszy się, znowu żądło bierze z napisem: Repetit post pocula
napisem: Lenis Severitas
BARANEK w strzyżeniu milczący z napisem: Vellera dat patiens.
PROMIEN Słoneczny z napisem: Quos ferit illustrat. Tak Serenissimi Soles Regnorum.
SŁOWIK w klatce spiewaiący z napisem: Vocem mihi fata relinquunt. Tak Polszcze naszey tylko wolno na Seymach gadać, ale nie czynić, Liberum tylko Veto, ale bez wetow słodkiego pokoiu.
RYBKA aż zdechła po wierzchu wody pływa z napisem. Mortuus emerget. Tak pozny Penitent, tak bogacz skryty mortuus emerget.
BAZYLISZEK siebie w zwierciedle zabiiaiący cum Epigraphe: Nulli non sua farma nocet, Uroda często przeszkoda do zbawienia Człowiekowi.
WĄZ napiwszy się, znowu żądło bierze z napisem: Repetit post pocula
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1195
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
komput regimentu pieszego buławy wielkiej lit., pod komendę pułkownika Domosławskiego i innych wyższych oficerów.
Tamże pułkownik Krasiński wziętego kapitana Dawo oddał mi w polityczny areszt, którego z należytym respektem i wygodą
traktowałem. Po tym alarmie armaty żelazne Pociejowskie, z Terespola przez Moskwę na zamek brzeski zaprowadzone, z tegoż zamku z la wetów zdjąwszy i w Muchawcu pod zamkiem zatopiwszy, ruszyliśmy się za Bug do Sławatycz. Stamtąd do Różanki i Włodawy, a potem przed następującą Moskwą umykając się, poszliśmy na Wołyń do Lubomia. Tam trochę zabawiwszy, poszliśmy do Opalina, gdzie z Elertem, rotmistrzem janczarskim, naówczas stanowniczę funkcją odprawującym, o złą
komput regimentu pieszego buławy wielkiej lit., pod komendę pułkownika Domosławskiego i innych wyższych oficerów.
Tamże pułkownik Krasiński wziętego kapitana Dawo oddał mi w polityczny areszt, którego z należytym respektem i wygodą
traktowałem. Po tym alarmie armaty żelazne Pociejowskie, z Terespola przez Moskwę na zamek brzeski zaprowadzone, z tegoż zamku z la wetów zdjąwszy i w Muchawcu pod zamkiem zatopiwszy, ruszyliśmy się za Bug do Sławatycz. Stamtąd do Różanki i Włodawy, a potem przed następującą Moskwą umykając się, poszliśmy na Wołyń do Lubomia. Tam trochę zabawiwszy, poszliśmy do Opalina, gdzie z Elertem, rotmistrzem janczarskim, naówczas stanowniczę funkcją odprawującym, o złą
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 95
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, który był w Mojej dyzpozycyjej, snadno się domyślić może każdy z liczby Kucharzów, których było Siedmdziesiąty pięć, a tych zwożono z różnych miejsc, z Warszawy, Krakowa, i Lwowa.
Kuchen wielkich cztery. I Kuchmistrzów czterech.
Z osobna Pasztetników sześć, Cukierników czterech Francuzów, którzy na miejscu w Łancucie Cukry do Wetów robili, które kosztowały dobrej Monety Dwadzieścia Tysięcy.
A jeżeli masz[...] tego Aktu rozchód.
Masz naprzód Mieśny, bo we Wtorek był post do Z. Mateusza, a we Srodę Suchedni.
Obroki zaś na Dwory, dosyć Hojne na Folwarkach dawano.
A to na same stoły rozchód masz takowy.
Wołów karmnych, 60 Cieląt
, ktory był w Moiey dyspozycyey, snádno się domyślić może káżdy z liczby Kuchárzow, ktorych było Siedmdźieśiąty pięć, á tych zwożono z rożnych mieysc, z Wárszáwy, Krákowá, y Lwowá.
Kuchen wielkich cztery. Y Kuchmistrzów czterech.
Z osobná Pásztetnikow sześć, Cukiernikow czterech Fráncuzow, ktorzy ná mieyscu w Łáncućie Cukry do Wetow robili, ktore kosztowáły dobrey Monety Dwádźieśćiá Tyśięcy.
A ieżeli masz[...] tego Aktu rozchod.
Masz naprzod Mieśny, bo we Wtorek był post do S. Mátheuszá, á we Srodę Suchedni.
Obroki záś ná Dwory, dosyć Hoyne ná Folwárkách dawano.
A to na same stoły rozchod masz tákowy.
Wołow karmnych, 60 Cieląt
Skrót tekstu: CzerDwór
Strona: C2v
Tytuł:
Dwór, wspaniałość, powaga i rządy ... Stanisława Lubomirskiego ...
Autor:
Stanisław Czerniecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
inwentarze, kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1697
Data wydania (nie wcześniej niż):
1697
Data wydania (nie później niż):
1697
na tej swojej wdzięcznej twarzy, Albo mi się za jedno tysiąc złych Słów zdarzy. 650. Żart dworski.
Był w rynku u Pieczonki bankiet zawołany, Na który zaproszono pana i dworzany, Gdzie była gospodyni niebarzo mierziona, Nazwiskiem od małżonka swojego rzeczona.
Jeden z dworskich opóźnił, zamieszkał wieczerze A nie zastawszy potraw do wetów się bierze. Rzekł mu pan siedząc wedle gospodarskiej żonki, Chcecie jeść? Radbym, mówi, miał zraz tej Pieczonki. Nie zbłądził obierając do smaku zwierzynę; Było czym z głodnych zębów otrzeć oskominę. 651. Na jednego pana.
Niedawno do kościoła, niedawno wstępował, A kazanie natenczas ksiądz tam odprawował I przytoczył te
na tej swojej wdzięcznej twarzy, Albo mi się za jedno tysiąc złych słow zdarzy. 650. Żart dworski.
Był w rynku u Pieczonki bankiet zawołany, Na ktory zaproszono pana i dworzany, Gdzie była gospodyni niebarzo mierziona, Nazwiskiem od małżonka swojego rzeczona.
Jeden z dworskich opoźnił, zamieszkał wieczerze A nie zastawszy potraw do wetow się bierze. Rzekł mu pan siedząc wedle gospodarskiej żonki, Chcecie jeść? Radbym, mowi, miał zraz tej Pieczonki. Nie zbłądził obierając do smaku zwierzynę; Było czym z głodnych zębow otrzeć oskominę. 651. Na jednego pana.
Niedawno do kościoła, niedawno wstępował, A kazanie natenczas ksiądz tam odprawował I przytoczył te
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 329
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mężczyzną po groził mu tylko palcem i złożywszy haczek odforzył drzwi i tak się znowu co i pierwej traktem prowadzili i potym wowę myszą jamę pochodzili kiedy już jakos zagodzinę czy lepiej wyszedł znowa jeden zowej dziory i przyniósł mu na talerzu kołacza bogato konfektami i rozenkami przeplatanego mówiąc ten młody posyłać żebyś tez zazył węselnych wetów odebrał ów z wielkiem strachem i podziękowawszy postawił wedle siebie przyjdą potym do niego ci co go doglądali w jego chorobie i ten Medyk co koło jego zdrowia chodził. Pytają ktoc to dał? powiedział wszystkę sprawę. Pytają czemuż nie Jesz? Powieda że się ja tego boję Jesc, Owi mu mówią nie bądź prostakiem nie
męszczyzną po groził mu tylko palcem y złożywszy haczek odforzył drzwi y tak się znowu co y pierwey traktem prowadzili y potym wowę myszą iamę pochodzili kiedy iuz iakos zagodzinę czy lepiey wyszedł znowa iedęn zowey dziory y przyniosł mu na talerzu kołacza bogato konfektami y rozęnkami przeplatanego mowiąc tęn młody posyłac zebys tez zazył węselnych wetow odebrał ow z wielkięm strachęm y podziękowawszy postawił wedle siebie przyjdą potym do niego ci co go doglądali w iego chorobie y tęn Medyk co koło iego zdrowia chodził. Pytaią ktoc to dał? powiedział wszystkę sprawę. Pytaią czemusz nie Iesz? Powieda że się ia tego boię Iesc, Owi mu mowią nie bądz prostakięm nie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 77
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Łacinie torqves znaczy łańcuch, albo pas kolisty, jako dalej idzie dowcip w dyskursie Łacińskim. T. Trefunek galanty na rękę i stroneWmści. Idźmyż mamyli iść albo jachać na ten bankiet, obaczym co tam za potrawy. B. Antypast będzie z triumfów Petrarchy, warzysko Komedie Dantego, pieczysto Poëma Tussowe, miasto wetów zastawią stół rozmowy konceptami ludzi dowcipnych. T. Dla Poëtów bankier, dla Poëtów, nie dla Kapitanów mym zdaniem. Bohatyr i Totumfacki. Bohatyr i Totumfacki. Bohatyr i Totumfacki. ROZMOWA TRZYDZIESTA. DZIEWIATA. Czas urodzenia, Bohatyra strasznego i Lata jego. BOHATYR i TOTUMFACKI.
T. Nie jeden Rok codzienną bez przestanku
Łácinie torqves znáczy łáncuch, álbo pas kolisty, iáko dáley idźie dowćip w diskurśie Łáćinskim. T. Trefunek gálánty ná rękę y stroneWmśći. Idźmyż mamyli iść álbo iácháć na ten bánkiet, obaczym co tám zá potráwy. B. Antipast będźie z tryumfow Petrárchy, wárzysko Komedie Dántego, pieczysto Poëmá Tussowe, miásto wetow zástawią stoł rozmowy konceptámi ludźi dowćipnych. T. Dla Poëtow bánkier, dla Poëtow, nie dla Kápitanow mym zdániem. Bohátyr y Totumfácki. Bohátyr y Totumfácki. Bohátyr y Totumfácki. ROZMOWA TRZYDZIESTA. DZIEWIATA. Czás vrodzenia, Bohátyrá strásznego y Látá iego. BOHATYR y TOTVMFACKI.
T. Nie ieden Rok codźienną bez przestánku
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 148
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, Bogowie w Niebie jadali i pili. Za tych to czasów, Jowisz na wesele Zaprosił bogów, i bogini wiele. Pili Nektary, jak Węgierskie wino, Jedne koleje, drugie potym miną, Zgoła kto tego bankietu opisze, Cuda, wzpaniałość, jakej dziś nie słyszę. Bachus piwnicy, spiżarni Diana, A Flora wetów, Ganimed u dzbana Kredens pilnował, siłu bogów zgoła, Jako każdego funkcja powoła, Jowiszowi się swemu przysłużali, Tandem za stołem wszyscy zasiadali. Jedna kolera po drugiej wychodzi, Zrazu się głowie zda, że wino chłodzi, Ale za drugą i trzecią się grzeje, Jeden się marszczy, a drugi się śmieje. Tak
, Bogowie w Niebie iadali i pili. Za tych to czasow, Jowisz na wesele Zaprośił bogow, i bogini wiele. Pili Nektary, iak Węgierskie wino, Jedne koleie, drugie potym miną, Zgoła kto tego bankietu opisze, Cuda, wzpaniałość, iakey dźiś nie słyszę. Bachus piwnicy, spiżarni Dyana, A Flora wetow, Ganimed u dzbana Kredens pilnował, śiłu bogow zgoła, Jako każdego funkcya powoła, Jowiszowi śię swemu przysłużali, Tandem za stołem wszyscy zaśiadali. Jedna kolera po drugiey wychodźi, Zrazu śię głowie zda, że wino chłodźi, Ale za drugą i trzećią śię grzeie, Jeden śię marszczy, a drugi śię śmieie. Tak
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 30
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731