dom wasz był miany. Gdzie nic nie jedzą Śpiewając siedzą Wszyscy na przemiany. Jam inszej Wiary Dworzaniń Stary Inszej polityki/ Zacny Sąmsiedzie Aż po obiedzie Rad słucham Muzyki. W ten czas pozwolę Wskrzypce w Wiolę Niech i w dudy grają/ Jeśli w tym kraju Masz co Tokaju Niech go nalewają. Gdy zbiorą wety Grajże Ballety Jak na harc wypadnę/ Nie tylko Pannę Ale Diannę W gonionym ukradnę. Teraz niż zbiegę/ W tym cię przestrzegę Szczerze nieobłudnie Iże potrzeba Wenerze chleba Bo bez niego schudnie. Księgi Trzecie. Pieśń IX. Znikoma uciecha Snu lubego.
A Weśniesz to/ czy na jawi? Ten mię widok luby bawi
dom wász był miány. Gdźie nic nie iedzą Spiewáiąc śiedzą Wszyscy ná przemiány. Iam inszey Wiáry Dworzániń Stáry Inszey polityki/ Zacny Sąmśiedźie Aż po obiedźie Rad słucham Muzyki. W ten czás pozwolę Wskrzypce w Wiolę Niech y w dudy gráią/ Ieżli w tym kráiu Masz co Tokáiu Niech go nálewaią. Gdy zbiorą wety Grayże Bállety Iák ná hárc wypádnę/ Nie tylko Pánnę Ale Dyánnę W gonionym vkrádnę. Teraz niż zbiegę/ W tym ćię przestrzegę Szczerze nieobłudnie Iże potrzebá Wenerze chlebá Bo bez niego zchudnie. Kśięgi Trzećie. PIESN IX. Znikoma vćiechá Snu lubego.
A Weśniesz to/ czy ná iáwi? Ten mię widok luby báwi
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 160
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Jedno zepsował, drugie pojadł na korycie, Jabłka tylko zostawił same a orzechy. Co gdy powiadam gościom swym, nie bez uciechy, Aż żona moja w słusznym odpowieda gniewie: „Odfiglowano mu też, bo wisi na drzewie.” „Nie nadają się — rzekę — skwapliwe dekrety, Niechajby był przynamniej strawił nocne wety.” 63 (F). MOSKIEWSKA ODPOWIEDŹ
Młodzian jeden, pieczenią rozbierając z wołu, Jakoś pana młodego opryśnie u stołu. A ten: „Opończe, nim mię co więcej doleci!” „Cóż — rzecze krajczy — albo kapie na Waszeci? Dosyć rychło, co prawda, kędy w dachu dziura,
Jedno zepsował, drugie pojadł na korycie, Jabłka tylko zostawił same a orzechy. Co gdy powiadam gościom swym, nie bez uciechy, Aż żona moja w słusznym odpowieda gniewie: „Odfiglowano mu też, bo wisi na drzewie.” „Nie nadają się — rzekę — skwapliwe dekrety, Niechajby był przynamniej strawił nocne wety.” 63 (F). MOSKIEWSKA ODPOWIEDŹ
Młodzian jeden, pieczenią rozbierając z wołu, Jakoś pana młodego opryśnie u stołu. A ten: „Opończe, nim mię co więcej doleci!” „Cóż — rzecze krajczy — albo kapie na Waszeci? Dosyć rychło, co prawda, kędy w dachu dziura,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 37
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miał swe pożywienie, Żeby żył w pocie czoła, ta grzechu zapłata. Prawdziwie bym ja za raj nie frymarczył świata, Gdzie tylko jabłka, gruszki, śliwy jedli z sadu, Ustawne bez wieczerze wety i obiadu. Bo niech kto na szlacheckie pojrzy dziś bankiety: Przy wszelkich zwierzyn mięsie, te-ż frukty, te-ż wety. Ja warcaby albo gram karty na pokoju, A chłopek na mnie robi do trzeciego znoju, Robi z dziećmi i z żoną, przymierając głodu, Robi od wschodu słońca aże do zachodu, Robi zbity: leż, panie, ni ocz się nie staraj. A któż by głupi za świat frymarczył się na raj?
miał swe pożywienie, Żeby żył w pocie czoła, ta grzechu zapłata. Prawdziwie bym ja za raj nie frymarczył świata, Gdzie tylko jabłka, gruszki, śliwy jedli z sadu, Ustawne bez wieczerze wety i obiadu. Bo niech kto na szlacheckie pojźry dziś bankiety: Przy wszelkich zwierzyn mięsie, te-ż frukty, te-ż wety. Ja warcaby albo gram karty na pokoju, A chłopek na mnie robi do trzeciego znoju, Robi z dziećmi i z żoną, przymierając głodu, Robi od wschodu słońca aże do zachodu, Robi zbity: leż, panie, ni ocz się nie staraj. A któż by głupi za świat frymarczył się na raj?
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 160
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skaczą kozy, Kiedyś się ty tak gładkiej, Marku, dopiął brzozy; Jeżeli będziesz głupi albo stąd nadęty, Kije, nie same tylko brzoza rodzi pręty. Piękne drzewo wisienka, trudny przystęp do niej, Dla państwa jej jagódek ogrodniczy chroni: Dobra, jako przypowieść staroświecka radzi, Śliwka na obiad, kostka na wety czeladzi. Tyś olszą obrał sobie; nie dziw, bo i cudna, I (jeśliś bywał w szkołach) po łacinie ludna; Wierz mi, nie lada tego dokaże niewiasta: Indziej jedno, tu dziesięć z korzenia wyrasta. Mój sąsiad niedaleki wziął sobie topolą; Czy go piersi, czy boki od urazy
skaczą kozy, Kiedyś się ty tak gładkiej, Marku, dopiął brzozy; Jeżeli będziesz głupi albo stąd nadęty, Kije, nie same tylko brzoza rodzi pręty. Piękne drzewo wisienka, trudny przystęp do niej, Dla państwa jej jagódek ogrodniczy chroni: Dobra, jako przypowieść staroświecka radzi, Śliwka na obiad, kostka na wety czeladzi. Tyś olszą obrał sobie; nie dziw, bo i cudna, I (jeśliś bywał w szkołach) po łacinie ludna; Wierz mi, nie leda tego dokaże niewiasta: Indziej jedno, tu dziesięć z korzenia wyrasta. Mój sąsiad niedaleki wziął sobie topolą; Czy go piersi, czy boki od urazy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 198
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mię żupana, Ale nawet z samego ciała. O srogości! Nagie tylko kostyry zostawiła kości. Myśliwemu.
Czyjeli to tu ciało pochowano, czyje? Tego, co dla herapu bieżąc złamał szyję. Tu się często na triumf zające zbiegają A psi mijając mokrą ofiarę oddają. Kredencerzowi.
Ow to co i wśród lata lodowate wety Wymyślał, co więc łamał tak pięknie serwety, Samego niedyskretna dzisia śmierć złamała I jak w kieszeń serwetę tak go w dół wetkała. Krupie.
Skazitelnego ciała stłuczone skorupy W tym grobie pochowano mizernego Krupy. Ale wiesz to sam Pan Bóg, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u diabła w d.
mię żupana, Ale nawet z samego ciała. O srogości! Nagie tylko kostyry zostawiła kości. Myśliwemu.
Czyjeli to tu ciało pochowano, czyje? Tego, co dla herapu bieżąc złamał szyję. Tu się często na tryumf zające zbiegają A psi mijając mokrą ofiarę oddają. Kredencerzowi.
Ow to co i wśrod lata lodowate wety Wymyślał, co więc łamał tak pięknie serwety, Samego niedyskretna dzisia śmierć złamała I jak w kieszeń serwetę tak go w doł wetkała. Krupie.
Skazitelnego ciała stłuczone skorupy W tym grobie pochowano mizernego Krupy. Ale wiesz to sam Pan Bog, jeśli temuż Krupie Nie przyjdzie i po śmierci być u djabła w d.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 479
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wtenczas się surowych Nie bój dekretów na się marszałkowych. Choćby tam były i z konwentu braci Zafasowane nabożnie postaci, Uczynią-ć miejsce wesołe kielichy Nie tylko między pany, między mnichy; I gdzie brzdęczy sprzęt łańcuckiego szklarza, Czytać cię będą i wśród refektarza. Wtenczas wnidź śmiele i opowiedz, że ty Chętnie przynosisz rozkazane wety, I proś, żeby cię uczcił swymi wzroki Choć wtenczas, kiedy węgierskie posoki
Wolno przeplatać niewinnymi żarty; Albo gdy w polu będzie czekał z charty I jak na pewną psi wysforowani Ani się ozwą w gęstej kniei, ani Kotek się próżno wykraść zechce strugą, Straw mu bez gniewu godzinę i drugą. Poślę mu potem
wtenczas się surowych Nie bój dekretów na się marszałkowych. Choćby tam były i z konwentu braci Zafasowane nabożnie postaci, Uczynią-ć miejsce wesołe kielichy Nie tylko między pany, między mnichy; I gdzie brzdęczy sprzęt łańcuckiego szklarza, Czytać cię będą i wśród refektarza. Wtenczas wnidź śmiele i opowiedz, że ty Chętnie przynosisz rozkazane wety, I proś, żeby cię uczcił swymi wzroki Choć wtenczas, kiedy węgierskie posoki
Wolno przeplatać niewinnymi żarty; Albo gdy w polu będzie czekał z charty I jak na pewną psi wysforowani Ani się ozwą w gęstej kniei, ani Kotek się próżno wykraść zechce strugą, Straw mu bez gniewu godzinę i drugą. Poślę mu potem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 76
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swoje dokończenie.
O Sposobie jedzenia i picia. Pij często: ale mało kiedy obiadujesz: Między obiadem zasię chciwość pochamujesz. Do jedzenia i picia: aże do wieczerzy/ Boć choroba ten napój sowicie odmierzy. Żebyś uszedł gryzącej w żołądku przykrości/ Niźli poczniesz wieczerzać/ zakrop twe wnętrzności. Po rybach każ na wety położyć orzechy/ Po mięście żołądkowi ser doda pociechy. Dosyć w jednym orzechu/ boć drugi zaszkodzi/ Trzeci kto zie/ ten na śmierć i chorobę godzi. Skoro ziesz świeże miękko uwarzone jaje/ Niechci chłopiec/ a co raz inszy kielich daje.
O Gruskach. Napój zdrowy na gruszki/ orzech rwie truciznę
swoie dokończenie.
O Sposobie iedzenia y pićia. Piy często: ále máło kiedy obiáduiesz: Między obiádem záśię chciwość pochámuiesz. Do iedzenia y pićia: áże do wieczerzy/ Boć chorobá ten napoy sowićie odmierzy. Zebyś vszedł gryzącey w żołądku przykrośći/ Niźli poczniesz wieczerzáć/ zákrop twe wnętrznośći. Po rybách każ ná wety położyć orzechy/ Po mięście żołądkowi ser doda poćiechy. Dosyć w iednym orzechu/ boć drugi zászkodźi/ Trzeći kto zie/ ten ná śmierć y chorobę godźi. Skoro ziesz świeże miękko vwárzone iáie/ Niechći chłopiec/ á co raz inszy kielich dáie.
O Gruskách. Napoy zdrowy ná gruszki/ orzech rwie trućiznę
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: C2
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
żab galareta, chrząszcze do podlewy, Z octem, z pieprzem, z cebulą krążane cholewy, Niedopyrze duszone i sowie frykasy, Krecie sadło spuszczone pięknie do okrasy. Broda wielka na misie kaszą popluskana, Przy niej ponta niemiecka jajem pomazana. Potem wąsy tabaką brzydko usmarkane I strupami z parszywej głowy posypane. Wilcze zęby na wety, jastrzębie pazury I gołębiego mleka tureckie farfury. Świnie masło, syr z wieprza, cielęce śmiotanki I z jesionowej skóry przypiekane grzanki, Pluskwami potrząśnione powidło wołowe, Toż zajęcze morele, figi wielbłądowe, Z młodych olszyn jagody, z ciernia cierpkie śliwy, Z starych sośni daktyle, wszytko diabeł dziwy. ŻAŁOSNY APOLLO NIECZUŁYCH POLAKÓW
żab galareta, chrząszcze do podlewy, Z octem, z pieprzem, z cebulą krążane cholewy, Niedopyrze duszone i sowie frykasy, Krecie sadło spuszczone pięknie do okrasy. Broda wielka na misie kaszą popluskana, Przy niej ponta niemiecka jajem pomazana. Potem wąsy tabaką brzydko usmarkane I strupami z parszywej głowy posypane. Wilcze zęby na wety, jastrzębie pazury I gołębiego mleka tureckie farfury. Świnie masło, syr z wieprza, cielęce śmiotanki I z jesionowej skóry przypiekane grzanki, Pluskwami potrząśnione powidło wołowe, Toż zajęcze morele, figi wielbłądowe, Z młodych olszyn jagody, z ciernia cierpkie śliwy, Z starych sośni daktyle, wszytko diabeł dziwy. ŻAŁOSNY APOLLO NIECZUŁYCH POLAKÓW
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 603
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
swój obrócą, Lubo dadzą synowi żywot lub go skrócą, Ja ciebie przyjacielem dziś obieram sobie, Nie tak w dawnych choć wielkich, jak w dzisiejszej probie Twej miłości fundament kładąc najznaczniejszy, Który, masz temu wierzyć, u mnie jest sławniejszy Nad drogi Kleopatry bankiet i nad owe Buczne niekiedy w Rzymie stoły Lukullowe, Nad wety genueńskie, sycylskie przysmaki. Przetoż odtąd już o mnie bądź nadziei takiej, Że chyba na ostatniej dopiero pościeli Dzisiejszy związek rydel z motyką rozdzieli.
Ow taką mową w nowe duchy poruszony, Im był od swej nadzieje dalej odrzucony, Tym weselszy nierównie, do nog się jej ściele A nie mogąc ogarnąć sercem swe wesele
swoj obrocą, Lubo dadzą synowi żywot lub go skrocą, Ja ciebie przyjacielem dziś obieram sobie, Nie tak w dawnych choć wielkich, jak w dzisiejszej probie Twej miłości fundament kładąc najznaczniejszy, Ktory, masz temu wierzyć, u mnie jest sławniejszy Nad drogi Kleopatry bankiet i nad owe Buczne niekiedy w Rzymie stoły Lukullowe, Nad wety genueńskie, sycylskie przysmaki. Przetoż odtąd już o mnie bądź nadziei takiej, Że chyba na ostatniej dopiero pościeli Dzisiejszy związek rydel z motyką rozdzieli.
Ow taką mową w nowe duchy poruszony, Im był od swej nadzieje dalej odrzucony, Tym weselszy nierownie, do nog się jej ściele A nie mogąc ogarnąć sercem swe wesele
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 263
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
stamtąd potym krajczy rozsyłał. Potym, pozbierawszy owe cukry, fruktami i wetami zastawiono stół, pozbierawszy znowu, trzecie nosze dano z konfitur różnych. Ta moda u księstwa IM była bankietowania. 32v
U naszego zaś stołu jeno misy z gorącemi potrawami, po jednej przynosząc, odmieniali, cukrów tych ze stołu nie zbierając. Potym wety, frukty także i konfitury dawano. Wina różnego dawano modą włoską, nie przepijając, jeno podając, kto o nie prosił.
Ta uczta sumptem tych trzech rezydentów naznaczonych do konwersacji sprawiona była; powiadano, iż ich 600 czerwonych złotych miała kosztować. Ci kawalerowie z najprzedniejszych familii weneckich. Jeden zowie się Grimani, z tego
stamtąd potym krajczy rozsyłał. Potym, pozbierawszy owe cukry, fruktami i wetami zastawiono stół, pozbierawszy znowu, trzecie nosze dano z konfitur różnych. Ta moda u księstwa IM była bankietowania. 32v
U naszego zaś stołu jeno misy z gorącemi potrawami, po jednej przynosząc, odmieniali, cukrów tych ze stołu nie zbierając. Potym wety, frukty także i konfitury dawano. Wina różnego dawano modą włoską, nie przepijając, jeno podając, kto o nie prosił.
Ta uczta sumptem tych trzech rezydentów naznaczonych do konwersacjej sprawiona była; powiadano, iż ich 600 czerwonych złotych miała kosztować. Ci kawalerowie z najprzedniejszych familii weneckich. Jeden zowie się Grimani, z tego
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 165
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004