Nie to szczęśliwy komu dano siła/ Lubo Fortuna kogo zbogaciła Leć kto się najadł ma dość: a już syty/ Wygnał zzołądka chciwe apetyty. To me dostatki; miła moja Zono W Zgodzie żyć/ droższe nad Kolchickie Rono Zamierzonego dopędziwszy wieku Nie ciężka w zgodzie i umrzeć Człowieku. Księgi Trzecie. Pieśń XXXII. Sonet więźnia dobrowolnego w tęskliwych Carceres Sosnowej wieze zastającego.
JAko w drotowym wniku okowany Wykrzyka słowik. Jak w Turskie kajdyny Ubogi braniec/ odymie Ojczyzny Duma muttetę: swe pokrywszy bliżny. Tak i ja lubo Zyżyfowym znoju Suchym Biskokcie i ze drew napoju W ciężkim gąsiorze/ lub za szyję dyszę/ Sonet nie smaczny dumając Rytm piszę
Nie to szczęśliwy komu dano śiła/ Lubo Fortuná kogo zbogáćiłá Leć kto się náiadł ma dość: á iuż syty/ Wygnał zzołądká chćiwe áppetyty. To me dostátki; miła moiá Zono W Zgodźie żyć/ droższe nád Kolchickie Rono Zámierzonego dopędźiwszy wieku Nie ćięszka w zgodźie y vmrzeć Człowieku. Kśięgi Trzećie. PIESN XXXII. Sonet więźniá dobrowolnego w tęskliwych Carceres Sosnowey wieze zastáiącego.
IAko w drotowym wniku okowány Wykrzyka słowik. Iák w Turskie káydyny Vbogi brániec/ odymie Oyczyżny Duma muttetę: swe pokrywszy bliżny. Ták y ia lubo Zyżyphowym znoiu Suchym Biskokćie y ze drew napoiu W ćięzkim gąśiorze/ lub zá szyię dyszę/ Sonet nie smáczny dumáiąc Rythm piszę
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 211
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
w nie uderzył: sieć nagle skoczyła I tak umotanego na dół obaliła.
LV.
Widząc Astolf, że olbrzym nic sobą nie włada, Już bezpieczny sam o się, do niego przypada I zsiadszy z Rabikana, mieczem wyniesiony, Chce mu za tak wiele dusz wziąć żywot mierziony. Potem mu się zda, że się więźnia bić nie godzi I że to raczej z strachu, nie z męstwa przychodzi, Chcieć tego zabić, który sobie nie pomoże I szyją, ręką, nogą ruszyć się nie może.
LVI.
Tę sieć Wulkan sam zrobił z drótu subtelnego, Z co lepszego żelaza i tak wypławnego, Że najmocniejszą ręką i siłą stargana,
w nie uderzył: sieć nagle skoczyła I tak umotanego na dół obaliła.
LV.
Widząc Astolf, że olbrzym nic sobą nie włada, Już bezpieczny sam o się, do niego przypada I zsiadszy z Rabikana, mieczem wyniesiony, Chce mu za tak wiele dusz wziąć żywot mierziony. Potem mu się zda, że się więźnia bić nie godzi I że to raczej z strachu, nie z męstwa przychodzi, Chcieć tego zabić, który sobie nie pomoże I szyją, ręką, nogą ruszyć się nie może.
LVI.
Tę sieć Wulkan sam zrobił z drótu subtelnego, Z co lepszego żelaza i tak wypławnego, Że najmocniejszą ręką i siłą stargana,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 344
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
albo strzeliskiem w tył kogo dosięże.
Pójdźmy do ochędostwa. Ale ach! spuchnąć wszędzie od smrodu potrzeba. Bramy – barłogi i gnoje, ulice – psy zdechłe i ścierwy, podsienia – parowy i doły, rynki – sapiska i przepaści, domy – kloaki i smrody pozastępowały, stajnia koniowi topieliskiem, izba gościowi będzie śmiertelną więźnia Zbawiciela piwnicą, nie inaksza we wszytkim wygoda. A cóż mówić o ludziach i wysłudze zwyczajnej! Zjeść bez womitu niepodobna kawałka podróżnej pieczeni, wejzrawszy na szparago gospodarskie po łbie albo na wąs w tabaczysku uszargany, albo na smrodliwe gospodyni łachy, albo na nabrzmiałą z nieochędostwa roczniego, co ją piecze, kompaturę.
albo strzeliskiem w tył kogo dosięże.
Pójdźmy do ochędostwa. Ale ach! spuchnąć wszędzie od smrodu potrzeba. Bramy – barłogi i gnoje, ulice – psy zdechłe i ścierwy, podsienia – parowy i doły, rynki – sapiska i przepaści, domy – kloaki i smrody pozastępowały, stajnia koniowi topieliskiem, izba gościowi będzie śmiertelną więźnia Zbawiciela piwnicą, nie inaksza we wszytkim wygoda. A cóż mówić o ludziach i wysłudze zwyczajnej! Zjeść bez womitu niepodobna kawałka podróżnej pieczeni, wejzrawszy na szparagi gospodarskie po łbie albo na wąs w tabaczysku uszargany, albo na smrodliwe gospodyni łachy, albo na nabrzmiałą z nieochędostwa roczniego, co ją piecze, kompaturę.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 202
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nóg miała, tymi groty od kopij miąższość przewyszała. Pysk także barzo długi, miąższy, zakrzywiony, ogon zaś nazbyt ostry, w żądła uzbrojony. Leży to dziwowisko straszne, niewidane, na kracie rozpalonej mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych, nie żeby ich miało być tak wiele zgubionych.
Za wszytkie członków stawy smoka przywiązano, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca
nóg miała, tymi groty od kopij miąższość przewyszała. Pysk także barzo długi, miąższy, zakrzywiony, ogon zaś nazbyt ostry, w żądła uzbrojony. Leży to dziwowisko straszne, niewidane, na kracie rozpalonej mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych, nie żeby ich miało być tak wiele zgubionych.
Za wszytkie członków stawy smoka przywiązano, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 99
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
gdy Żarskiego rotmistrza zabito było. jak się w przeszłym rozdz. pokazało pojmanych) mimo okup darmo wracali. Zaczem iż już Elearom droga się przybliżała ku domowi, aby onych swoich więźniów tam byli nie zostawili, złożyli sobie czas na ś. Michał traktować o cenie onego zacnego u nieb, tak rodem jako i urzędem więźnia. Pod tym czasem, to jest dzień albo dwa przed ś. Michałem, chorągwie od cesarzu między inszemi kondycjami pod Pragą ustanowionemi obiecane, przysłał arcyksiążę Leopold. Które z wielką pompą przy obecności posła jego i wielu szlachty tamtecznej, (nie bez wielkiego ich dziwowania się) błogosławione były w dzień ś. Michała, w
gdy Żarskiego rotmistrza zabito było. jak się w przeszłym rozdz. pokazało pojmanych) mimo okup darmo wracali. Zaczem iż już Elearom droga się przybliżała ku domowi, aby onych swoich więźniów tam byli nie zostawili, złożyli sobie czas na ś. Michał traktować o cenie onego zacnego u nieb, tak rodem jako i urzędem więźnia. Pod tym czasem, to jest dzień albo dwa przed ś. Michałem, chorągwie od cesarzu między inszemi kondycyami pod Pragą ustanowionemi obiecane, przysłał arcyksiążę Leopold. Które z wielką pompą przy obecności posła jego i wielu szlachty tamtecznej, (nie bez wielkiego ich dziwowania się) błogosławione były w dzień ś. Michała, w
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 110
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
jego i wielu szlachty tamtecznej, (nie bez wielkiego ich dziwowania się) błogosławione były w dzień ś. Michała, w ten sposób, jako się na dokończeniu książki położy, (jeżeli czas zdarzy). Tegoż tedy dnia zaraz po błogosławieniu onych chorągwi, poszło ich kilku z pułkownikiem Elearskim na wyżej pomienione traktaty onego więźnia pod Frankental; do których gdy wyszedł z miasta z kilką także kornetów rajtarów Megant ich pułkownik, człowiek już w leciech bardzo podeszły, a nie wiele opowiedzi przez trębacze czekając, wyskoczył w kilka koni niespodziewanie przyjacielskim sposobem witać pułkownika, od niego pytany będąc jakoby się tak poważył wpaść w ręce ich, odpowiedział, iż to
jego i wielu szlachty tamtecznej, (nie bez wielkiego ich dziwowania się) błogosławione były w dzień ś. Michała, w ten sposób, jako się na dokończeniu książki położy, (jeżeli czas zdarzy). Tegoż tedy dnia zaraz po błogosławieniu onych chorągwi, poszło ich kilku z pułkownikiem Elearskim na wyżej pomienione traktaty onego więźnia pod Frankental; do których gdy wyszedł z miasta z kilką także kornetów rajtarów Megant ich pułkownik, człowiek już w leciech bardzo podeszły, a nie wiele opowiedzi przez trębacze czekając, wyskoczył w kilka koni niespodziewanie przyjacielskim sposobem witać pułkownika, od niego pytany będąc jakoby się tak poważył wpaść w ręce ich, odpowiedział, iż to
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 111
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
domy nasze wyzwalał. Zatym schylił się lud/ i pokłonił się. 28. I poszedłszy uczynili Synowie Izraelscy: jako rozkazał PAN Mojżeszowi/ i Aaronowi/ tak uczynili. 29. I Stało się o północy/ że PAN zabijał wszystkie pierworodztwa w ziemi Egipskiej: od pierworódnego Faraonowego siedzącego na stolicy jego/ aż do pierworódnego więźnia/ który był w więżyeniu/ i wszelkie pierworódne z bydląt. 30. ZAtym wstał Farao onej nocy/ i wszyscy słudzy jego/ i wszystek Egipt: i wszczął się wielki krzyk w Egipcie: bo nie było domu/ w którym by nie był umarły. 31. A wezwawszy Farao Mojżesza i Aarona w nocy rzekł
domy násze wyzwalał. Zátym schylił śię lud/ y pokłonił śię. 28. Y poszedłszy uczynili Synowie Izráelscy: jáko rozkazał PAN Mojzeszowi/ y Aáronowi/ ták uczynili. 29. Y Stáło śię o połnocy/ że PAN zábijáł wszystkie pierworodztwá w źiemi Egipskiey: od pierworodnego Fáráonowego śiedzącego ná stolicy jego/ áż do pierworodnego więźniá/ ktory był w więżieniu/ y wszelkie pierworodne z bydląt. 30. ZAtym wstał Fáráo onej nocy/ y wszyscy słudzy jego/ y wszystek Egipt: y wszczął śię wielki krzyk w Egipćie: bo nie było domu/ w ktorym by nie był umárły. 31. A wezwáwszy Fáráo Mojzeszá y Aároná w nocy rzekł
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 68
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
sędziowie naznaczeni, żeby securitas była dana tym, którzyby co wiedząc, powiedzieć chcieli, albo i poena publikowana, którzyby co wiedziąc, powiedzieć nie chcieli? Przystojniejszy to, zda mi się, był sposób dochodzenia tych rzeczy na sejmie, niżeli w obozie, bezpieczniejszy obyczaj deferowania pod edyktami securitatis, niż napoły więźnia pod dobrem słowem, nie sui iuris żołnierza, słuszniejsza droga do rozsądzenia tych rzeczy sędziów spokojnych, niżeli wojska sprawionego, pewniejsza nakoniec poena temu, któryby czego był winien, z dekretu sejmowego, niż wojennego. Atoście tego i sami na tamtych sądach waszych doznali, chociaż to (ja wierzę) były tylko
sędziowie naznaczeni, żeby securitas była dana tym, którzyby co wiedząc, powiedzieć chcieli, albo i poena publikowana, którzyby co wiedziąc, powiedzieć nie chcieli? Przystojniejszy to, zda mi się, był sposób dochodzenia tych rzeczy na sejmie, niżeli w obozie, bezpieczniejszy obyczaj deferowania pod edyktami securitatis, niż napoły więźnia pod dobrem słowem, nie sui iuris żołnierza, słuszniejsza droga do rozsądzenia tych rzeczy sędziów spokojnych, niżeli wojska sprawionego, pewniejsza nakoniec poena temu, któryby czego był winien, z dekretu sejmowego, niż wojennego. Atoście tego i sami na tamtych sądach waszych doznali, chociaż to (ja wierzę) były tylko
Skrót tekstu: ZebrzApolCz_III
Strona: 250
Tytuł:
Apologia abo sprawota szlachcica polskiego.
Autor:
Zebrzydowski Mikołaj
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
położył; (trzydzieści tysięcy w niewolą pojmawszy) nad Granikiem rzeką, mając bitwę z Dariuszowymi Hetmanami, Memnonem Rodejczykiem Arsamenem Gubernatorem Perskim i z Bitrobatem Zięciem Dariuszowym (który od oręża samego Aleksandra w tej okazji zginął) w całej potyczce, trupem padło piechoty dwadzieścia tysięcy, zaś konnych dwadzieścia pięć tysięcy; a pojmano dwadzieścia tysięcy więźnia i Hetmanów czterech. Podobyziu zaś Miast, Miletu, Helikarnassu, i Celeny bardzo obronnych, i Gordium Fortecy między górami, zaszedł drogę Bytam przeszedł) i pod Issem, krwawą między licznemi wojskami bitwe stanowił, z utratą stutysięcy Persów piechoty, a dzisiąciu tysięcy konnych (przytym pojmana Matka, i Zona Dariuszowa, z
położył; (trzydzieści tysięcy w niewolą poimawszy) nad Granikiem rzeką, maiąc bitwę z Daryuszowymi Hetmanami, Memnonem Rodeyczykiem Arsamenem Gubernatorem Perskim y z Bitrobatem Zięciem Daryuszowym (ktory od oręża samego Alexandra w tey okazyi zginął) w całey potyczce, trupem padło piechoty dwadzieścia tysięcy, zaś konnych dwadzieścia pięć tysięcy; á poymano dwadzieścia tysięcy więźnia y Hetmanow czterech. Podobyziu zaś Miast, Miletu, Helikarnassu, y Celeny bardzo obronnych, y Gordium Fortecy między gorami, zaszedł drogę Bytam przeszedł) y pod Issem, krwawą między licznemi woyskami bitwe stanowił, z utratą stutysięcy Persow piechoty, á dzisiąciu tysięcy konnych (przytym poimana Matka, y Zona Daryuszowa, z
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 173
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
Nędznesz to twoje grzanie staruszku ubogi/ Ziębnie z bojaźni ciało/ krzepnie serce z trwogi. Pan opodal/ nie ma kto rozżarzyć miłości/ Już tu do miecza próżno/ w jego niebytności. Patrzmysz co dalej będzie. Bystra białagłowa/ Niespokojnego bacząc/ spyta go w te słowa: Czy nie jesteś ty jeden z uczniów więźnia tego? Co mówisz? I nie jestem/ i nie znam onego. Potym bierze się ku drzwiom: tam gdy go zoczyła Druga/ rzecze do swoich: łacnobym wierzyła/ Matth: 26. Mar: 14. Luc: 22. Męki Pańskiej.
Ze i ten był z Jezusem. Tamże jeden rzecze
Nędznesz to twoie grzanie stáruszku vbogi/ Ziębnie z boiáźni ćiáło/ krzepnie serce z trwogi. Pan opodal/ nie ma kto rozżarzyć miłośći/ Iuż tu do mieczá prożno/ w iego niebytnośći. Pátrzmysz co dáley będźie. Bystra białagłowá/ Niespokoynego bacząc/ spyta go w te słowá: Czy nie iesteś ty ieden z vczniow więźniá tego? Co mowisz? I nie iestem/ y nie znam onego. Potym bierze się ku drzwiom: tám gdy go zoczyła Druga/ rzecze do swoich: łacnobym wierzyłá/ Matth: 26. Mar: 14. Luc: 22. Męki Páńskiey.
Ze y ten był z Iezusem. Támże ieden rzecze
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 20.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610