nie tylko wolno, lecz koniecznie trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni świat, człeka mu więźniem przyprowadzą, Który tak miernie strzelał, że nigdy nie chybił, Jeśli mu kto na ścienie ćwieczkiem pierścień przybił. Każe mu król przed sobą dokazować sztuki. Gdy ani rozkazania, ani ten przynuki Słuchać i strzelać nie chce, rozpalony w gniewie
Każe go Aleksander zawiesić na drzewie. Gani mu upór, wiodąc profos na śmierć
nie tylko wolno, lecz koniecznie trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni świat, człeka mu więźniem przyprowadzą, Który tak miernie strzelał, że nigdy nie chybił, Jeśli mu kto na ścienie ćwieczkiem pierścień przybił. Każe mu król przed sobą dokazować sztuki. Gdy ani rozkazania, ani ten przynuki Słuchać i strzelać nie chce, rozpalony w gniewie
Każe go Aleksander zawiesić na drzewie. Gani mu upór, wiodąc profos na śmierć
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 118
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Bóg zapłać panny za takie śpiewanie. Alem się zaś bał, by się nie gniewały, Że się z niektórych sekretów wydały.
Bo długo potym, jak śpiewać przestały, Ale nie powiem, o czym rozmawiały. 668. Druga duma samegoż autora pod tenże czas oblężenia krakowskiego, gdy był u Szwedów więźniem
.
Ja śpiewam, chociaż biedy Zgoła mizernego Ogarnęły mię wszędy Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy I ledwom żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania Trapiąc mą duszę Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna Matka utrapiona. Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, I
, Bog zapłać panny za takie śpiewanie. Alem się zaś bał, by się nie gniewały, Że się z niektorych sekretow wydały.
Bo długo potym, jak śpiewać przestały, Ale nie powiem, o czym rozmawiały. 668. Druga duma samegoż autora pod tenże czas oblężenia krakowskiego, gdy był u Szwedow więźniem
.
Ja śpiewam, chociaż biedy Zgoła mizernego Ogarnęły mię wszędy Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy I ledwom żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania Trapiąc mą duszę Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna Matka utrapiona. Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, I
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 370
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
me brzydzą Samym słońcem, gdy ciebie przed sobą nie widzą.
Zapuści na mnie kosę swoję śmierć i skróci Życie me, jeśli mi cię niebo w skok nie wróci. Nie masz cię, dziewko droga, dobrą myśl opuszczam Dla niebytności twojej i smutno zapuszczam. NA MANELE
Czeka mię za to pewnie kij gotowy, Że więźniem będąc, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na
me brzydzą Samym słońcem, gdy ciebie przed sobą nie widzą.
Zapuści na mnie kosę swoję śmierć i skróci Życie me, jeśli mi cię niebo w skok nie wróci. Nie masz cię, dziewko droga, dobrą myśl opuszczam Dla niebytności twojej i smutno zapuszczam. NA MANELE
Czeka mię za to pewnie kij gotowy, Że więźniem będąc, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 24
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dla pięknej ręki Szczękacie głodnymi zęby, A mnie inszej męki Nie zada bab stary, Tylko przeliczać talary. DO KASIE
Krzywdę sobie czynisz, Panno, gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy, I krwawych warg, a powiedzą-ć snadnie, Że z twych łyk nie wyjdzie, kto raz w nie wpadnie; Nie zbiegi ty masz, lecz więźnie, Każdy jako na miód chętnie uwięźnie, Każdy być w niewoli U ciebie niż wolnym
dla pięknej ręki Szczękacie głodnymi zęby, A mnie inszej męki Nie zada bab stary, Tylko przeliczać talary. DO KASIE
Krzywdę sobie czynisz, Panno, gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy, I krwawych warg, a powiedzą-ć snadnie, Że z twych łyk nie wyjdzie, kto raz w nie wpadnie; Nie zbiegi ty masz, lecz więźnie, Każdy jako na miód chętnie uwięźnie, Każdy być w niewoli U ciebie niż wolnym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 288
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bezprawnie i nienależycie praktykowanego, gromadnie odprawować niebędzie się godziło. A którzyby się kolwiek ważyli takowe schadzki Nabożeństwa i Kazania, jawnie lub tajemnie czynić, albo Nauczycielów Kacerskich, Predykantów na wypełnienie Obrządków swoich zaciągać, lub dobrowolnie przychodzących przyjmować, takowi, gdy to im będzie do wiedziono, naprzód winą pienieżną, potym więźniem, na koniec wygnaniem, oraz z swemi predykantami, karani być mają, tak przez Jaśnie Wielm: Ich Mciów Panów Marszałków Koronnych i W. X. L. albo przez Sądy Trybunalskie, jako też przez Starostów Grodowych, wyjąwszy tylko samych Postronnych Panów Ministrów, którzy Nabożeństwa swe zwyczajne z domowemi tylko swemi prywatnie odprawować będą
bezprawnie y nienależyćie praktykowanego, gromadnie odprawować niebędźie się godźiło. A ktorzyby się kolwiek ważyli takowe zchadzki Nabożeństwa y Kazania, iawnie lub taiemnie czynić, albo Nauczyćielow Kacerskich, Predykantow na wypełnienie Obrządkow swoich zaćiągać, lub dobrowolnie przychodzących przyimować, takowi, gdy to im będźie do wiedźiono, naprzod winą pienieżną, potym więźniem, na koniec wygnaniem, oraz z swemi predykantami, karani bydź maią, tak przez Jaśnie Wielm: Jch Mćiow Panow Marszałkow Koronnych y W. X. L. albo przez Sądy Trybunalskie, iako też przez Starostow Grodowych, wyiąwszy tylko samych Postronnych Panow Ministrow, którzy Nabożeństwa swe zwyczayne z domowemi tylko swemi prywatnie odprawować będą
Skrót tekstu: TrakWarsz
Strona: Gv
Tytuł:
Traktat Warszawski dnia trzeciego Nowembra 1716 roku zkonkludowany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
WTÓRA CZĘŚĆ
5. BIerzmy pożytki duchowne. Przykładamyż się też życiem i postępkami Chrześcijańskiemi aby był pokoj w-Ojczyźnie? Daj Boże. Przykłada się Trybunał Koronny. Wielka przysługa opuścić Dom i dziedzinę własną, odjachać Skarbów, Pałaców, Małżonek, dziatek, gospodarstwa, kompanyj, czyni to Trybunał. Wielka przysługa stać się więźniem Izby Sądowej, w-której kilka godzin i czasem kilkanaście siedzieć trzeba, wielka przysługa. Przyjdzie Chrystus w-sprawie do swego Sakramentu i Wiary należącej, wielka przysługa uczynić mu sprawiedliwość. Wielka przysługa: Przyjdzie Kościół, Zakonnik, przyidą szpitale, ubodzy, sieroty, wdowy, o pomoc Sądową, dać im ją. Wielka
WTORA CZĘŚĆ
5. BIerzmy pożytki duchowne. Przykładamyż się też żyćiem i postępkámi Chrześćiańskiemi áby był pokoy w-Oyczyźnie? Day Boże. Przykłáda się Trybunał Koronny. Wielka przysługá opuśćić Dom i dźiedźinę własną, odiácháć Skárbow, Páłácow, Małżonek, dziatek, gospodárstwá, kompányi, czyni to Trybunał. Wielka przysługá stáć się więźniem Izby Sądowey, w-ktorey kilká godźin i czásem kilkánaśćie siedźieć trzebá, wielka przysługá. Przyidźie Christus w-spráwie do swego Sákrámentu i Wiáry należącey, wielka przysługá vczynić mu spráwiedliwość. Wielka przysługá: Przyidźie Kośćioł, Zakonnik, przyidą szpitale, vbodzy, śieroty, wdowy, o pomoc Sądową, dáć im ią. Wielka
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 6
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Nad którą gładszej kraje hiszpańskie nie miały, Która go nagle w płaczu - cóż, gdyby się była Rozśmiała! - w zbytnie w on czas miłości wprawiła, Nie wie, czy żyw, czy umarł, i zysku inszego Nie ma i nie odnosi zwycięstwa swojego, Krom, że się pod moc swojej niewolnicy daje I więźniem jej, a nie wie sam jako, zostaje.
LIII.
Ale chocia go miłość zaraz osidliła, Mało u niego płaczem królewna sprawiła; One łzy, ona żałość nic jej nie pomogła, Chocia nad nią smętniejsza żadna być nie mogła. Bo acz się jej z żałością przyszło z swemi dzielić, Tusząc pewnie, że
Nad którą gładszej kraje hiszpańskie nie miały, Która go nagle w płaczu - cóż, gdyby się była Rozśmiała! - w zbytnie w on czas miłości wprawiła, Nie wie, czy żyw, czy umarł, i zysku inszego Nie ma i nie odnosi zwycięstwa swojego, Krom, że się pod moc swojej niewolnicy daje I więźniem jej, a nie wie sam jako, zostaje.
LIII.
Ale chocia go miłość zaraz osidliła, Mało u niego płaczem królewna sprawiła; One łzy, ona żałość nic jej nie pomogła, Chocia nad nię smętniejsza żadna być nie mogła. Bo acz się jej z żałością przyszło z swemi dzielić, Tusząc pewnie, że
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 308
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tysięcy zawżdy położonych Żołnierzów, a z chrześcijan wszytkich poturczonych, Na niem zwykł chować z końmi, z dziećmi i z żonami, Wszytkich jednostajnemi nakrytych dachami. Astolf chce widzieć, jako Nil pod Damiatą Daleko w słone morze niesie dań bogatą, Słysząc, że kto się jeno tamtędy udawa, Lubo ginie, zabity, lub więźniem zostawa
LXV.
Dlatego, że tam zbójca mieszkał w mocnej wieży, Która na brzegu, gdzie Nil wpada w morze, leży; Który i swe i obce przychodnie odziera I ledwie się o mury kairskie opiera, Wszytek kraj napełniając często wielką trwogą, A ma sławę, że mu wziąć żywota nie mogą; Miał już
tysięcy zawżdy położonych Żołnierzów, a z chrześcijan wszytkich poturczonych, Na niem zwykł chować z końmi, z dziećmi i z żonami, Wszytkich jednostajnemi nakrytych dachami. Astolf chce widzieć, jako Nil pod Damiatą Daleko w słone morze niesie dań bogatą, Słysząc, że kto się jeno tamtędy udawa, Lubo ginie, zabity, lub więźniem zostawa
LXV.
Dlatego, że tam zbójca mieszkał w mocnej wieży, Która na brzegu, gdzie Nil wpada w morze, leży; Który i swe i obce przychodnie odziera I ledwie się o mury kairskie opiera, Wszytek kraj napełniając często wielką trwogą, A ma sławę, że mu wziąć żywota nie mogą; Miał już
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 346
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zgonią. Pociągnął lutnią, wdzięczne przebierając strony, trackie zwierza i lasy Orfeusz ćwiczony, które gdy dźwięk przyjemnych głosów usłyszały, zdumiałe, oraz becząc, w takt podskakiwały. Mnie ani lutnia wdzięczna muzyka trackiego poruszy, ani strony skrzypka aońskiego. Każdego swe afekty, swoja rozkosz wiedzie, ten dla oczu, dla uszu drugi więźniem będzie. Nie chcę wzroku i słuchu wytchnieniem ratować, mdłość moję pismo perskie może posiłkować. Me Światło! Włosy Twoje pachną zybetami, głowa zmokła wonnymi zewsząd olejkami, palestyńskim zaś nardem pachną Twoje skronie, wdzięczna mirta z warg Twoich rości miłe wonie; tchnienia Twe orontejskiej łąki zapach mają, usta zaś słówka wdzięczne jak różą
zgonią. Pociągnął lutnią, wdzięczne przebierając strony, trackie zwierza i lasy Orfeusz ćwiczony, które gdy dźwięk przyjemnych głosów usłyszały, zdumiałe, oraz becząc, w takt podskakiwały. Mnie ani lutnia wdzięczna muzyka trackiego poruszy, ani strony skrzypka aońskiego. Każdego swe afekty, swoja rozkosz wiedzie, ten dla oczu, dla uszu drugi więźniem będzie. Nie chcę wzroku i słuchu wytchnieniem ratować, mdłość moję pismo perskie może posiłkować. Me Światło! Włosy Twoje pachną zybetami, głowa zmokła wonnymi zewsząd olejkami, palestyńskim zaś nardem pachną Twoje skronie, wdzięczna mirta z warg Twoich rości miłe wonie; tchnienia Twe orontejskiej łąki zapach mają, usta zaś słówka wdzięczne jak różą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 99
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
(choć z turmy wyszedł, mniemał, że mu się to śniło). Ale mię ręczyć nie chce nikt w moim więzieniu – nie wspomógł Tezeusza żaden w utrapieniu. Gdzie teraz kawalerów frygijskich zostały żony, co się za mężów w niewolą dawały? Gdzie ów biskup, bo matce okupując syna, u Wandalów zań więźniem był u poganina? Me Światło, bramę i te klatki nieużyte otwórz, niechaj w radości niebieskie obfite wnidę! Czy chcesz, żeby mię w triumfie wiedziono lub w klatkę (jak trackiego tyrana) wsadzono? Owo już palce, ręce z dziur się pokazują – czemuż mię jeszcze całą więzienia strzymują? Gdzie wąż głowę
(choć z turmy wyszedł, mniemał, że mu się to śniło). Ale mię ręczyć nie chce nikt w moim więzieniu – nie wspomógł Tezeusza żaden w utrapieniu. Gdzie teraz kawalerów frygijskich zostały żony, co się za mężów w niewolą dawały? Gdzie ów biskup, bo matce okupując syna, u Wandalów zań więźniem był u poganina? Me Światło, bramę i te klatki nieużyte otwórz, niechaj w radości niebieskie obfite wnidę! Czy chcesz, żeby mię w tryumfie wiedziono lub w klatkę (jak trackiego tyrana) wsadzono? Owo już palce, ręce z dziur się pokazują – czemuż mię jeszcze całą więzienia strzymują? Gdzie wąż głowę
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 159
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997