poznosiły razem. Bo/ gdy Kapłan w Kościele, lub w Pańskich pokojach/ Rzecze co/ przyganiając/ o zbytecznych strojach; Wnet to/ nie w smak Jej Mości: wnet kozła postawi: Aż/ przy takowym stole/ nie rada się bawi. Wnet Mądrocha/ mędrszemu głupstwo przypisuje; Ze Ksiądz/ Mody nie wiadom/ przecię ją taksuje. Jego rzecz z Brewiarzem bawić się/ i Moda/ Księdzu/ o naszych strojach/ Dyskurować szkoda. Znać/ że sienie gotował słusznie na Kazanie; Więc nie mając co gadać/ uczył stroić Panie: Ale stój miła Pani/ nie psuj próżno mewy: Wżdyć to nie moje słowa/
poznośiły rázem. Bo/ gdy Kápłan w Kośćiele, lub w Páńskich pokoiách/ Rzecze co/ przygániáiąc/ o zbytecznych stroiach; Wnet to/ nie w smak Iey Mośći: wnet kozła postáwi: Aż/ przy tákowym stole/ nie radá się bawi. Wnet Mądrochá/ mędrszemu głupstwo przypisuie; Ze Xiądz/ Mody nie wiadom/ przećię ią taxuie. Iego rzecz z Brewiarzem bawić się/ y Modá/ Xiędzu/ o naszych stroiach/ diszkurowáć szkodá. Znáć/ że sięnie gotowáł słusznie ná Kázánie; Więc nie máiąc co gadać/ vczył stroić Pánie: Ale stoy miłá Páni/ nie psuy prożno mewy: Wzdyć to nie moie słowá/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
tą i za inszą okazią, Tak wiele weźmiesz, jako ci pobrali, Co tu stawali.
Wszytkieby jednak, wszytkie mówię były Znośniejsze biedy, choćby się sprzykrzyły, Jeszcze ci, co są na tak gorzkim chlebie, Nie będą w niebie.
Bo to rzecz pewna, niech kto co chce mówi, Kto wiadom a da miejsce rozumowi, Niech przyzna, jeśli żołnierz który żywy Był sprawiedliwy.
Gdy na włość przyjdzie, tam dobry mierniczy Tak sprawiedliwie łany pograniczy, Pustych od całych nic nie odejmuje, Wraz to spisuje
I tak porządne sprawi inwentarze, Że się dziwują sami gospodarze Nie wiedząc tego, co rewizor nowy, Ani połowy.
tą i za inszą okazią, Tak wiele weźmiesz, jako ci pobrali, Co tu stawali.
Wszytkieby jednak, wszytkie mowię były Znośniejsze biedy, choćby się sprzykrzyły, Jeszcze ci, co są na tak gorzkim chlebie, Nie będą w niebie.
Bo to rzecz pewna, niech kto co chce mowi, Kto wiadom a da miejsce rozumowi, Niech przyzna, jeśli żołnierz ktory żywy Był sprawiedliwy.
Gdy na włość przyjdzie, tam dobry mierniczy Tak sprawiedliwie łany pograniczy, Pustych od całych nic nie odejmuje, Wraz to spisuje
I tak porządne sprawi inwentarze, Że się dziwują sami gospodarze Nie wiedząc tego, co rewizor nowy, Ani połowy.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 345
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
też to owe Nastały były czasy Bachusowe? Widzieć was było kiedy między szyki Gęste kieliszków z wielkimi okrzyki Harcownik wpadał a sporsze kryształy Te się najpierwej pod szablę puszczały. Toż się i śrzednim, co wielkim czyniło, Małego gminu i liku nie było. Idźcież w Boży czas a ja do Korony, Gdziem wiadom dziła ogromnej Bellony. Tam wasze między koronnymi syny Ogłaszać będę nieśmiertelne czyny. A skoro pierwszą potrzebę wygracie, Przez prędkolotną pocztę gdy mi dacie Jako swojemu znać rezydentowi, Najjaśniejszemu w lot majestatowi Wszytko doniosę: tak kto większej sławy Dokaże, weźmie bogatsze dzierżawy;
Ci zasię, których nie tak znaczne czyny, Drobniejsze będą odbierać
też to owe Nastały były czasy Bachusowe? Widzieć was było kiedy między szyki Gęste kieliszkow z wielkimi okrzyki Harcownik wpadał a sporsze kryształy Te się najpierwej pod szablę puszczały. Toż się i śrzednim, co wielkim czyniło, Małego gminu i liku nie było. Idźcież w Boży czas a ja do Korony, Gdziem wiadom dziła ogromnej Bellony. Tam wasze między koronnymi syny Ogłaszać będę nieśmiertelne czyny. A skoro pierwszą potrzebę wygracie, Przez prędkolotną posztę gdy mi dacie Jako swojemu znać rezydentowi, Najjaśniejszemu w lot majestatowi Wszytko doniosę: tak kto większej sławy Dokaże, weźmie bogatsze dzierżawy;
Ci zasię, ktorych nie tak znaczne czyny, Drobniejsze będą odbierać
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 448
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
podając je pętu, Trudno bez strachu ma wsiąść do okrętu, Kto nie zna morza; snadź i zdrowiu szkodzi. Podobien ślubny kobierzec do łodzi: Kto na nim stanie, ten z miłego lądu Na pełne morze przeciwnego prądu, Rozlicznych haków, szturmów, wiatrów, fale Idzie, nie wiedząc portu doskonale; Ale kto wiadom żeglugi tak trudnej, Zawsze bywają przy okręcie sudny: Jak najmniej wiatrem poczną grozić nieba, Słuchaj, Jędrzeju, zaraz nań wsiąść trzeba I już tak rudlem nie ustając robić, Żebyś się chyżo mógł do portu dobić. A im kto głębiej kotew w wodzie poi, Tym mocniej okręt, bezpieczniej styr stoi;
podając je pętu, Trudno bez strachu ma wsieść do okrętu, Kto nie zna morza; snadź i zdrowiu szkodzi. Podobien ślubny kobierzec do łodzi: Kto na nim stanie, ten z miłego lądu Na pełne morze przeciwnego prądu, Rozlicznych haków, szturmów, wiatrów, fale Idzie, nie wiedząc portu doskonale; Ale kto wiadom żeglugi tak trudnej, Zawsze bywają przy okręcie sudny: Jak najmniej wiatrem poczną grozić nieba, Słuchaj, Jędrzeju, zaraz nań wsieść trzeba I już tak rudlem nie ustając robić, Żebyś się chyżo mógł do portu dobić. A im kto głębiej kotew w wodzie poi, Tym mocniej okręt, bezpieczniej styr stoi;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 221
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nic na to nie dba i przygoda, Swą drogą idą, toć i płakać szkoda. Próżno to zgoła: Jako drzewo rodzi Owoc swych czasów, tak żal płaczem schodzi. ROZTROPNOŚĆ Z CZEGO
Miłość, wojna a prawo uczą roztropności. W tych trzech rzeczach gdy kto był, doszedł ten godności. A kto żadnej nie wiadom, podobny dziecinie, Choć był w hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej krainie. DZIWY ABO ABSURDA
Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co
nic na to nie dba i przygoda, Swą drogą idą, toć i płakać szkoda. Próżno to zgoła: Jako drzewo rodzi Owoc swych czasów, tak żal płaczem schodzi. ROZTROPNOŚĆ Z CZEGO
Miłość, wojna a prawo uczą roztropności. W tych trzech rzeczach gdy kto był, doszedł ten godności. A kto żadnej nie wiadom, podobny dziecinie, Choć był w hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej krainie. DZIWY ABO ABSURDA
Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze, Stamtąd woła na wilka: „Umykaj swej dusze!” ITEM
Trzy przęślice jechały na słomianym wozie; Koza wilka prowadzi w rucianym powrozie. ITEM
Stodoła się rozigrała, sarnę ułowiła, Co
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 595
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, płynie, I drugi jutro, co jeden dziś minie. Ty każesz siec marmury, O swej nie pomniąc ubóstwie natury, Ani ostatnim grobie, Na domy pyszne i pałace sobie. Wypierasz z brzegów morze, Nie kontent w jego terminach i porze. Cóż? i słabszym sąsiadom Rozrzucasz kopce, i choć ich źle wiadom, Za sieroce granice Rozpościerasz się. Skąd własne dziedzice
Jako ach! wypędzono! Wędruje matka wziąwszy ich na łono. Aleć takiego pana, Erebowego czeka dwór tyrana, Gotowy wiecznie jemu. Gdzie się masz nędzny?... Ziemia ubogiemu Taż, która i królowi. Ani się złotem dał Prometeowi Przekupić Charon
, płynie, I drugi jutro, co jeden dziś minie. Ty każesz siec marmury, O swej nie pomniąc ubóstwie natury, Ani ostatnim grobie, Na domy pyszne i pałace sobie. Wypierasz z brzegów morze, Nie kontent w jego terminach i porze. Cóż? i słabszym sąsiadom Rozrzucasz kopce, i choć ich źle wiadom, Za sieroce granice Rozpościerasz się. Zkąd własne dziedzice
Jako ach! wypędzono! Wędruje matka wziąwszy ich na łono. Aleć takiego pana, Erebowego czeka dwór tyrana, Gotowy wiecznie jemu. Gdzie się masz nędzny?... Ziemia ubogiemu Taż, która i królowi. Ani się złotem dał Prometeowi Przekupić Charon
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 95
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Bussier.
Nasz chimik może robić niezłoto ze złota, A z niezłota nic złota, dość kiepska robota. Bogu się wbrew sprzeciwia; ten stworzył z niczego Wszytko, a ow zaś błazen nic tworzy z wszytkiego. 806. O miłości.
Niech kto czyta Nasona, nie wiele zrozumie, Gdy sam przez się nie wiadom, co też miłość umie. Z przyrodzenia się miłość, nie z nauki rodzi I w serce nie przez uszy, lecz przez oczy wchodzi. 807. Królestwo podzielone.
W niebie tylko a w piekle podziałów nie znają. W tamtym święci, a w owym przeklęci mieszkają. A tu jakie dla Boga! podziały na
Bussier.
Nasz chimik może robić niezłoto ze złota, A z niezłota nic złota, dość kiepska robota. Bogu się wbrew sprzeciwia; ten stworzył z niczego Wszytko, a ow zaś błazen nic tworzy z wszytkiego. 806. O miłości.
Niech kto czyta Nasona, nie wiele zrozumie, Gdy sam przez się nie wiadom, co też miłość umie. Z przyrodzenia się miłość, nie z nauki rodzi I w serce nie przez uszy, lecz przez oczy wchodzi. 807. Krolestwo podzielone.
W niebie tylko a w piekle podziałow nie znają. W tamtym święci, a w owym przeklęci mieszkają. A tu jakie dla Boga! podziały na
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 292
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
W. M. M. Pana w Ekspedycji Pruskiej, przeyźrzałem się w Cnocie W. M. M. Pana w Wierze ku Panu, w miłości ku Ojczyźnie, to świadectwo Ojczyźnie, to całemu Światu winiene dać, z obowiązku sumnienia ect. pro meâ avitâ integritate. Co się zaś tycze jakobym miał być wiadom złych przeciwko Ojczyźnie Rad: jako do Rady nienależę, niewchodziłem w żadne publiczne tak złe jako i dobre Rady. Co wiem, winienem Rzeczyposp: jako Matce mojej otworzyć, gdy mię rekwirować. Przytym uniżoność moję oddawam w łaskę W M. M. Pana zostając. w Warszawie, die 17
W. M. M. Páná w Expeditiey Pruskiey, przeyźrzałem się w Cnocie W. M. M. Páná w Wierze ku Pánu, w miłośći ku Oyczyznie, to świadectwo Oyczyznie, to cáłemu Swiátu winiené dáć, z obowiąsku sumnienia ect. pro meâ avitâ integritate. Co się záś tycze iákobym miał bydź wiádom złych przećiwko Oyczyznie Rad: iáko do Rády nienależę, niewchodźiłem w żadne publiczne ták złe iáko y dobre Rády. Co wiem, winienem Rzeczyposp: iáko Mátce moiey otworzyć, gdy mię requirowáć. Przytym vniżoność moię oddawam w łáskę W M. M. Páná zostáiąc. w Wárszáwie, die 17
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 137
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
z potomstwem w on czas na świecie, tedyć to fałsz jest, żeby Prometeus miał pierwszego człowieka ulepić na podobieństwo Bogom. Niektórzy rozumieją że to Prometeusowi przypisano dla tego, iż on nauką swą i mądrością ludzie grube wieku onego przećwiczył, i do ludzkości i obyczajów dobrych sposobił. Tenże był za wieku swego Astronomiej dobrze wiadom, wiedle świadectwa Serujusa. A iż z góry Kaukazu, Orła znaku niebieskiego, i inszych także znaków położenia, i skutków dochodził, pilnie się z tamtąd gwiazdom i biegom ich przypatrując: przetoż dla takiej pilności i zabawy, zmyślono o nim, jakoby miał być przywiązany do góry Kaukazu, i jakoby Orzeł serce z
z potomstwem w on czás ná świećie, tedyć to fałsz iest, żeby Prometheus miał pierwszego człowieká vlepić ná podobieństwo Bogom. Niektorzy rozumieią że to Prometheusowi przypisano dla tego, iż on náuką swą y mądrośćią ludźie grube wieku onego przećwiczył, y do ludzkośći y obyczáiow dobrych sposobił. Tenże był zá wieku swego Astronomiey dobrze wiádom, wiedle świadectwá Seruiusâ. A iż z gory Kaukázu, Orłá znáku niebieskiego, y inszych tákże znákow położenia, y skutkow dochodźił, pilnie się z támtąd gwiazdom y biegom ich przypatruiąc: przetoż dla tákiey pilnośći y zabáwy, zmyślono o nim, iákoby miał bydź przywiązány do gory Kaukázu, y iákoby Orzeł serce z
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 7
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, póki dostarczać Febus światła swego będzie i alternata z nocą dnia jasnego. Niebieska ambrozyjo, o wdzięczna słodkości, jakie w sobie nektary masz Boska miłości! Co za smak kochać w Tobie z serca uprzejmego, opowiedzieć ten może, co doświadczył tego. Więc, co za słodycz kochać i wzajem odnosić dobry afekt, choć wiadom, nie umie ogłosić. Lecz te rzeczy przechodzi rozkosz stąd zawzięta, że wraz wierna i wieczna jest ta miłość święta. O miłości, słodkości, me życie, mój miedzie i jeśli co słodszego na Hymecie będzie! O miłości! Gdy wspomnię, co jest Twe kochanie, dociekając słodkości, rozum mój ustanie. Nie
, póki dostarczać Febus światła swego będzie i alternata z nocą dnia jasnego. Niebieska ambrozyjo, o wdzięczna słodkości, jakie w sobie nektary masz Boska miłości! Co za smak kochać w Tobie z serca uprzejmego, opowiedzieć ten może, co doświadczył tego. Więc, co za słodycz kochać i wzajem odnosić dobry afekt, choć wiadom, nie umie ogłosić. Lecz te rzeczy przechodzi rozkosz stąd zawzięta, że wraz wierna i wieczna jest ta miłość święta. O miłości, słodkości, me życie, mój miedzie i jeśli co słodszego na Hymecie będzie! O miłości! Gdy wspomnię, co jest Twe kochanie, dociekając słodkości, rozum mój ustanie. Nie
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 134
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997