. Nie wspominam Witolda z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z triumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą
. Nie wspominam Witolda z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazyje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z tryumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 187
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mu się, i cicho: czegoż jeszcze dali Czekasz? Tyś Chironowym jużeśmy poznali Uczniem, tyś Nieba Wnukiem i Morza: z ochotą Ciebie cała Grecja, ciebie z swoją flotą Wyglądają Królowie; samej nawet Troje Drżą mury, i na imię upadają twoje. Idź z nami, niech się lęka wiarołomna Ida, Niech się Ociec ucieszy, niech się Matka wstyda Tej bojaźni o ciebie. Już szaty w swym łonie Rozpinał, gdy tym czasem Agirtes na stronie: Co tchu w trąbę uderzy. Wszytkie inne w nogi Rozrzuciwszy podarki, a bojąc się trwogi Ojcze, Ojcze, wołają; z niego zatym spadną Same szaty,
mu się, y ćicho: czegoż ieszcze dáli Czekasz? Tyś Chironowym iużeśmy poználi Vczniem, tyś Niebá Wnukiem y Morza: z ochotą Ciebie cáła Grecya, ćiebie z swoią flotą Wyglądáią Krolowie; samey náwet Troie Drżą mury, y ná imię upadáią twoie. Idź z námi, niech się lęka wiárołomna Idá, Niech się Oćiec ućieszy, niech się Mátká wstydá Tey boiáźni o ciebie. Iuż száty w swym łonie Rospinał, gdy tym czásem Agirtes ná stronie: Co tchu w trąbę uderzy. Wszytkie inne w nogi Rozrzućiwszy podárki, á boiąc się trwogi Oycze, Oycze, wołáią; z niego zátym spádną Sáme száty,
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 146
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
sto lat pewnie z tak wielkiej liczby żaden człek nie ziewnie, w kilku dni zgubi. Gdzie jeleń lwy wodzi, ledwie że zając na nich nie przewodzi. Tyś swej fortunie wyrzuciwszy lece, w lot ukraimskie odebrał fortece, obronny Bracław (gdzie w złośliwem związku, smakując sobie swobodę po kąsku, przez trzydzieści Ruś wiarołomna roków z Tatary, którzy na Polaki oków kuć nie nastarczą, zawarli się społu) wziął i hardemu przytarłeś róg czołu. Mocny Mohilów w mury i w reduty, nieraz oblany krwią, trupem osuty, wielkiem się polskiem hetmanom opierał, tobie zamknione bromy pootwierał. Stamtąd gdyś się chciał uderzyć o Ścianę i tać
sto lat pewnie z tak wielkiej liczby żaden człek nie ziewnie, w kilku dni zgubi. Gdzie jeleń lwy wodzi, ledwie że zając na nich nie przewodzi. Tyś swej fortunie wyrzuciwszy lece, w lot ukraimskie odebrał fortece, obronny Bracław (gdzie w złośliwem związku, smakując sobie swobodę po kąsku, przez trzydzieści Ruś wiarołomna roków z Tatary, którzy na Polaki oków kuć nie nastarczą, zawarli się społu) wziął i hardemu przytarłeś róg czołu. Mocny Mohilów w mury i w reduty, nieraz oblany krwią, trupem osuty, wielkiem się polskiem hetmanom opierał, tobie zamknione bromy pootwierał. Stamtąd gdyś się chciał uderzyć o Ścianę i tać
Skrót tekstu: PotPocztaKarp
Strona: 71
Tytuł:
Poczta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Muza polska: na tryjumfalny wjazd najaśniejszego Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
zguby stały się Inflanty. Pięćdziesiąt- letni żadną z boku przeciwnością niezalterowany pokoj wprowadził w kraj obfitujący nie tylko do potrzeby, albo wygody, ale do wszelkiej rozkoszy dostatek; z dostatków rodził się zbytek: z tej zaś płodnej wszelkiego złego matki rozkrzewiły się emulacje w aparencjach, rozrzutność w biesiadach, wyuzdana w rozkoszach rozpusta, wiarołomna u Księży, i Krzyżaków lubieżność. A zatym nastąpiło skwapliwe chwytanie się takowej zwodniczej religii, która pobłażając występkom, a chuciom dogadzając, i poślubioną Bogu czystość za nic nie ważąc, dokuczające zawiedzionego sumnienia gryzoty potłumiała, i w niejaką wprowadzała bezczułość. Szło zatym apostatyczne wyrzeczenie się jedno zbawiennej Wiary, powierzchowne tylko względem habitu
zguby stały śię Inflanty. Pięćdźieśiąt- letni żadną z boku przećiwnośćią niezalterowany pokoy wprowadźił w kray obfitujący nie tylko do potrzeby, albo wygody, ale do wszelkiey rozkoszy dostatek; z dostatkow rodźił śię zbytek: z tey zaś płodney wszelkiego złego matki rozkrzewiły śię emulacye w apparencyach, rozrzutność w bieśiadach, wyuzdana w roskoszach rospusta, wiarołomna u Xięży, y Krzyżakow lubieżność. A zatym nastąpiło skwapliwe chwytanie śię takowey zwodniczey religii, która pobłażając występkom, á chućiom dogadzając, y poślubioną Bogu czystość zá nic nie ważąc, dokuczające zawiedźionego sumnienia gryzoty potłumiała, y w niejaką wprowadzała bezczułość. Szło zatym apostatyczne wyrzeczenie śię jedno zbawienney Wiary, powierzchowne tylko względem habitu
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 88
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750