Raptu, lecz milionu, żeby Saraceny, Którzy granice wszytkich chcą posiadać światów, Gromili, staropolskich narodźcie Sarmatów; A potem, pełni sławy, do onej karocy, Którą się kiedyś boży wozili prorocy (Nie znajdziesz dziś na świecie tak dobrych stalmachów), Wprzągszy swój cug, niebieskich dojedziecie gmachów Po odmiennej fortuny ziemskich wichrów szumie: Inaczej ani słońce, ani księżyc umie. Mając w herbie tych obu szczęśliwe woźniki, Macie pewne do nieba cnoty przewodniki. 441. NA HERBY KONIA I JELENIA DO TEGOŻ JEGOMOŚCI
Już, wielmożny podkanclerzy, Trzymasz jelenia w obierzy, Który choć z dalekiej dziczy, Przyszedł na twoje potyczy, I tak
Raptu, lecz milijonu, żeby Saraceny, Którzy granice wszytkich chcą posiadać światów, Gromili, staropolskich narodźcie Sarmatów; A potem, pełni sławy, do onej karocy, Którą się kiedyś boży wozili prorocy (Nie znajdziesz dziś na świecie tak dobrych stalmachów), Wprzągszy swój cug, niebieskich dojedziecie gmachów Po odmiennej fortuny ziemskich wichrów szumie: Inaczej ani słońce, ani księżyc umie. Mając w herbie tych obu szczęśliwe woźniki, Macie pewne do nieba cnoty przewodniki. 441. NA HERBY KONIA I JELENIA DO TEGOŻ JEGOMOŚCI
Już, wielmożny podkanclerzy, Trzymasz jelenia w obierzy, Który choć z dalekiej dziczy, Przyszedł na twoje potyczy, I tak
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 193
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dość znaczne wyrobili góry. Jaka jest góra skorupiana niedaleko Rzymu. Jakie są góry zużłowe przy mieście Almazzaren w królestwie Murcjańskim, iż w nim najwięcej Rzemieślników wypalało halun. Jaka jest góra gnojowa pod Warszawą. Atoli wielejest takich gór od pierwszego zaraz dnia stworzenia ziemi. Gdyż te potrzebne były do zasłonienia wielu królestw i Prowincyj od wichrów i nawałnic. Do utrzymania rzek i deszczowych powodzi, aby równin niezalewały. Do wyrabiania w sobie różnych minerałów, do ewaporowania ekshalacyj ziemnych i podziemnych ogniów, jak przez jakie kominy. Do formowania z swoich waporów Chmur i inszych meteora na Atmosferze. I dla tegoć obszerne równiny około Libii w Afryce: z tę stronę
dość znáczne wyrobili gory. Iaká iest gora skorupianá niedáleko Rzymu. Iákie są gory zużłowe przy mieście Almazzaren w krolestwie Murcyáńskim, iż w nim naywięcey Rzemieśnikow wypáláło halun. Iáká iest gorá gnoiowá pod Wárszáwą. Atoli wieleiest takich gor od pierwszego zaraz dnia stworzenia ziemi. Gdyż te potrzebne były do zasłonieniá wielu krolestw y Prowincyi od wichrow y náwáłnic. Do utrzymania rzek y deszczowych powodzi, áby rownin niezalewały. Do wyrabiania w sobie rożnych minerałow, do ewaporowániá exchalacyi ziemnych y podziemnych ogniow, iák przez iákie kominy. Do formowaniá z swoich waporow Chmur y inszych meteora ná Atmosferze. Y dlá tegoć obszerne rowniny około Libii w Afryce: z tę stronę
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B3v
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
i mrok późny każe, O Panno wolna od wszelakiej zmaze! Pókić ołtarze kiedy w grudniu świta Świec siedmią jasne, i trwa starożyta Pieśń przodków naszych, a gmin pospolity Pokornieć pali z prosta wosk uwity.
Nas samych Wisła i Dniepr mech napawa, W morza swe idąc póki biegu stawa. A my ni wichrów z południa się bójmy, Ni się o Arkton północną frasujmy, Mylę się? czyli głos z powietrza czuję, Głos mi poważny nadzieję cukruje. A na znak, co się chmarą kęs zadęło, Zaraz i niebo pogodą błysnęło. TOŻ NA POLSKIE
Muzą ojczystą.
Przewoźne prawem znieście obyczaje Cni Tebanowie, przodków swych
i mrok późny każe, O Panno wolna od wszelakiej zmaze! Pókić ołtarze kiedy w grudniu świta Swiec siedmią jasne, i trwa starożyta Pieśń przodków naszych, a gmin pospolity Pokornieć pali z prosta wosk uwity.
Nas samych Wisła i Dniepr mech napawa, W morza swe idąc póki biegu stawa. A my ni wichrów z południa się bójmy, Ni się o Arkton północną frasujmy, Mylę się? czyli głos z powietrza czuję, Głos mi poważny nadzieję cukruje. A na znak, co się chmarą kęs zadęło, Zaraz i niebo pogodą błysnęło. TOŻ NA POLSKIE
Muzą ojczystą.
Przewoźne prawem znieście obyczaje Cni Tebanowie, przodków swych
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 155
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
tak ogromnego Orła Jovis alitem, mały mój ziemiański nidulus ogarnie i otrzyma? Czyli niewczasy i kłopoty WKM. oprą się doskonale o głową moję: Czyli w-tych burzach i zawieruchach nigdy nieuciszonych/ co dzień sroższych i groźniejszych między skałami nieszczęścia/ na piasku niedostatku publicznego w-Oceanie tumultów i sobie samym przeciwnych wichrów/ inter brevia et Syrtes inwidyej/ dyfidencjej/ malkontentece/ oporu przeciwko dobru pospolitemu/ steru tej wielkiej nawy dotrzymam: Czyli ten starością samą nabutwiały/ i blisko do upadku nachylony Rzeczypospolitej budynek na moich się błahych ramionach otrzyma? strachać się M. N. K. nie tylko ubiegać opłakanych czasów i tak niewolącej publicznej wolności
ták ogromnego Orłá Jovis alitem, mały moy źiemiánski nidulus ogárnie i otrzyma? Czyli niewczásy i kłopoty WKM. oprą się doskonále o głową moię: Czyli w-tych burzách i zawieruchach nigdy nieućiszonych/ co dźien sroszszych i groźnieyszych między skáłámi nieszczęśćia/ ná piásku niedostátku publicznego w-Oceánie tumultow i sobie sámym przećiwnych wichrow/ inter brevia et Syrtes inwidyey/ dyfidencyey/ málkontentece/ oporu przećiwko dobru pospolitemu/ steru tey wielkiey nawy dotrzymam: Czyli ten stárośćią samą nabutwiáły/ i blisko do upadku náchylony Rzeczypospolitey budynek ná moich się błahych rámionách otrzyma? strachać się M. N. K. nie tylko ubiegáć opłakánych czásow i tak niewolącey publiczney wolnośći
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 21
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
bywały.
Jacek: O szczęśliwości czasów! Czemużeś dzieciom naszym ustąpiła? Z których tylko póty pociechy kawałek mamy, póki aplikacji nie mają.
Wincenty: Tak jest, a nie inaczej. Dać syna albo córkę tymi czasy do dworu, jest jednoż, co i wypchnąć bez wiosła na morze, kędy szumców, wichrów, bałwanów niebezpiecznych bez miary. Pan wartogłów, lunatyk i fantastyk pohany, pani pijaczka, w słowach i czynieniu wszeteczna, w humorze hipokondryczka, jako Scylla i Charybdys, pewny szwank i zguba młodzieży bywają, która jako przedtem słodkim szczęśliwości śladem brała cnót i doskonałości naukę, tak teraźniejszym, obmierzłym obyczajem bierze sromotną obojga lekcyją
bywały.
Jacek: O szczęśliwości czasów! Czemużeś dzieciom naszym ustąpiła? Z których tylko póty pociechy kawałek mamy, póki aplikacyi nie mają.
Wincenty: Tak jest, a nie inaczej. Dać syna albo córkę tymi czasy do dworu, jest jednoż, co i wypchnąć bez wiosła na morze, kędy szumców, wichrów, bałwanów niebezpiecznych bez miary. Pan wartogłów, lunatyk i fantastyk pohany, pani pijaczka, w słowach i czynieniu wszeteczna, w humorze hipokondryczka, jako Scylla i Charybdys, pewny szwank i zguba młodzieży bywają, która jako przedtem słodkim szczęśliwości śladem brała cnót i doskonałości naukę, tak teraźniejszym, obmierzłym obyczajem bierze sromotną obojga lekcyją
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 277
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
z napisem: Flamma domatur aquis.
MATRONA siedząca, łańcuch złoty z metalami, i Koronę palmową podajęz napisem, Praemia porrigit. Druga Matrona, podaje miecz i łańcuchy, z napisem: Crimina corrigit.
SEM, JAFET, Noego Ojca nagiego zakrywają z napisem: Sic iubet reverentia Patris.
WIEZA Babilońska, od Piorunów i wichrów rujnująca się, cum Epigraphe: Ruet sine Numine caepta.
LOTOWA Zona obzierająca się na Ojczyznę, w słup solny zamienia się z napisem od Aleksandra Luzona Kanonika Regularnego danym: Vidise periise est. Tak to oculi są scopuli.
JOB w gnoju namalowauj z napisem: Ut Superis sim spectaculo.
SAMSON bramy i drzwi wywalając i
z nápisem: Flamma domatur aquis.
MATRONA siedząca, łańcuch złoty z metalami, y Koronę pálmową podaięz napisem, Praemia porrigit. Druga Matrona, podaie miecz y łańcuchy, z napisem: Crimina corrigit.
SEM, IAPHET, Noego Oyca nagiego zákrywaią z napisem: Sic iubet reverentia Patris.
WIEZA Babilońska, od Piorunow y wichrow ruynuiąca się, cum Epigraphe: Ruet sine Numine caepta.
LOTOWA Zona obzieraiąca się na Oyczyznę, w słup solny zamienia się z nápisem od Alexandra Luzona Kanonika Regulárnego danym: Vidise periise est. Tak to oculi są scopuli.
IOB w gnoiu námalowáuy z nápisem: Ut Superis sim spectaculo.
SAMSON bramy y drzwi wywalaiąc y
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1118
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Twarzy gładkie marszczysz, A przez ludzie warczysz. Brzydkaś jest charchaniem I gęstym spluwaniem. A za to, niebogo, Płacą cię dość drogo Zowąc rozam solisz, Bo nazbyt przysolisz, A zwłaszcza podróżnym I pijakom łożnym, Co cię przepłacają Taką, jaką dają. I nie godnaś swego Nazwiska pięknego, Dla wichrów szumiących, Niestatek czyniących. Jakże cię tu chwalić, Lepiej ogniem spalić, Miodu przymięszawszy, Szafranu wsypawszy Byś mocy nie miała, Ludzi nie psowała.
Gorzałka tabace na to taką replikę daje:
Ty, świecka włóczęgo, Nikczemna mitręgo, Dawnoś tu nastała, Bodajś nie postała. Co za korzyść z ciebie
. Twarzy gładkie marszczysz, A przez ludzie warczysz. Brzydkaś jest charchaniem I gęstym spluwaniem. A za to, niebogo, Płacą cię dość drogo Zowąc rozam solisz, Bo nazbyt przysolisz, A zwłaszcza podróżnym I pijakom lożnym, Co cie przepłacają Taką, jaką dają. I nie godnaś swego Nazwiska pięknego, Dla wichrów szumiących, Niestatek czyniących. Jakże cię tu chwalić, Lepiej ogniem spalić, Miodu przymięszawszy, Szafranu wsypawszy Byś mocy nie miała, Ludzi nie psowała.
Gorzałka tabace na to taką replikę daje:
Ty, świecka włóczęgo, Nikczemna mitręgo, Dawnoś tu nastała, Bodajś nie postała. Co za korzyść z ciebie
Skrót tekstu: PosTabBad
Strona: 40
Tytuł:
Poswarek tabaki z gorzałką
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
zakładali Bogu; zaczym moim zdaniem, tak sądzę, ze się lud ów, tym samym, przypodobał; i przymiłił Panu Bogu, dla czego tez Pan Bóg, Synowi i Nastepcy na Tron, po Dawidzie Salamonowi, kazał Kościół i bazylikę wspaniałą wystawić, dla wygody modlących, się aby ich od słonecznych upałów deszczów gradów wichrów szturmów tąż zacłonił Bazyliką, alby znich każdy im ścieślej kościelnemi ścianami będąc złączeni, tym większą jeden zdrugiego pobutkę, i wzór, albo raczej przykładną modescją, zabierał, w sobie ją wzbudzał i d niej drugich i siebie zachęcał; Jakoż i Salamon poswięcając Panu Bogu przez siedm. Dni. kościół wystawiony
zakładali Bogu; zaczym moim zdaniem, tak sądzę, ze się lud ow, tym samym, przypodobał; y przymiłił Panu Bogu, dla czego tez Pan Bog, Synowi y Nastepcy na Tron, po Dawidzie Salamonowi, kazał Kościoł y bazylikę wspaniałą wystawic, dla wygody modlących, się aby ich od słonecznych upałow deszcow gradow wichrow szturmow tąz zacłonił Bazyliką, alby znich kazdy im sciesley koscielnemi scianami będąc złączeni, tym wiekszą ieden zdrugiego pobutkę, y wzor, albo raczey przykładną modestią, zabierał, w sobie ią wzbudzał y d niey drugich y siebie zachęcał; Jakosz y Salamon poswięcaiąc Panu Bogu przez siedm. Dni. koscioł wystawiony
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 49
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
która pierwszym ślubem wydana była za Sycheusza, Herkulesowego Kapłana; Tego, gdy szwagier, brat Dydony, Pigmalion, dla skarbów zabił; Eliza we śnie napomniona, wykopawszy skarby, i cicho na okręty wsiadszy, do Afryki zapłynęła; gdzie Kartaginę Miasto zbudowała. Z pogromu zatym Trojańskiego, Eneasz płynący do ziemie Włoskiej, dla wichrów przeciwnych zapadł do Kartaginy; gdzie się w nim Dydo zakochawszy, pod dach go, i do afektu przyjęła; a potym gdy od niej odjeżdżał, znając się niby pogardzoną, sama się z żalu, na stosie drzew spaliła żywo. Dydo Enee. List jej do Eneasza.
JAk po bagnistych tułając się iłach, W
ktora pierwszym ślubem wydána byłá zá Sycheuszá, Herkulesowego Kápłáná; Tego, gdy szwágier, brát Dydony, Pigmálion, dla skárbow zábił; Elizá we śnie nápomniona, wykopawszy skárby, y cicho ná okręty wśiadszy, do Afryki zápłynęłá; gdźie Kártáginę Miásto zbudowáłá. Z pogromu zátym Troiáńskiego, Eneasz płynący do źiemie Włoskiey, dla wichrow przećiwnych zápádł do Kártáginy; gdźie się w nim Dydo zákocháwszy, pod dách go, y do áffektu przyiełá; á potym gdy od niey odieżdżał, znáiąc się niby pogárdzoną, sáma się z żalu, ná stośie drzew spaliłá żywo. Dido Æneæ. List iey do Eneasza.
IAk po bágnistych tułaiąc się iłách, W
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 83
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
wodami Nie wiemy, kędy błąkamy się sami. Strach nam tkwi w sercu. I to nas bolało, Że się w okręcie drzewo poruszało, Przez co się woda we wnątrz zakradała, Dobywając się zawirtami lała. Wszyscyśmy tedy oczy na jednego Gubernatora obrócili swego, Coby z tym czynić, aby z rozgniewanych I wichrów, i wód wyniść zamieszanych. On wprzód po wałach, gdzie tylko pierzchliwe Wiatry i fale chciały nieżyczliwe, Puścił na sam los tylko Boskiej sprawy, Aby nas woził sam Sprawca łaskawy. Lecz gdy się coraz barziej rozpierały Ściany w okręcie i wody się lały, Zląkł się Marynarz, aby ciężkie szumy, Które jak straszne
wodami Nie wiemy, kędy błąkamy się sami. Strach nam tkwi w sercu. I to nas bolało, Że się w okręcie drzewo poruszało, Przez co się woda we wnątrz zakradała, Dobywając się zawirtami lała. Wszyscyśmy tedy oczy na jednego Gubernatora obrócili swego, Coby z tym czynić, aby z rozgniewanych I wichrów, i wód wyniść zamieszanych. On wprzód po wałach, gdzie tylko pierzchliwe Wiatry i fale chciały nieżyczliwe, Puścił na sam los tylko Boskiej sprawy, Aby nas woził sam Sprawca łaskawy. Lecz gdy się coraz barziej rozpierały Ściany w okręcie i wody się lały, Zląkł się Marynarz, aby ciężkie szumy, Które jak straszne
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 66
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971