/ I trąbić każ na Ziemiany Strojąc Bankiet zawołany. Nierad widzę gdzie zbior wszytek/ Na stołowy idzie zbytek: Jedzą/ piją/ huczą/ grają: A Wsi całkiem połykają. Dzisia lusztyk/ dzisia husto: A wspizarni potym pusto: Lukullowe dzisiaj gody Tantalowe lutro głody Chwalę co się piędzią mierzą Obiad miarkując z Wieczerzą: I tak Sąsiad swych hodują: Ze na jutro zostawują. Bo uczczęsz ja tym Sąsiady/ Pyszne kładąc im obiady? Kto znich mądry/ gdy to widzi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydzi. Jak za dawnej w Rzymie chwile Sławny bywał bańkiet Sylle Gdzie w Tyber gdy Wina lali Bacha z Tetydą swatali.
/ Y trąbić każ ná Zięmiány Stroiąc Bánkiet záwołány. Nierad widzę gdźie zbior wszytek/ Ná stołowy idźie zbytek: Iedzą/ piią/ huczą/ gráią: A Wśi całkiem połykáią. Dźiśia lusztyk/ dźiśia husto: A wspizárni potym pusto: Lukullowe dźiśiay gody Tántálowe lutro głody Chwalę co się piędźią mierzą Obiad miárkuiąc z Wieczerzą: Y ták Sąśiad swych hoduią: Ze ná iutro zostáwuią. Bo vczczęsz ia tym Sąśiády/ Pyszne kłádąc im obiády? Kto znich mądry/ gdy to widźi/ Z zbytku szydząc/ zemnie szydźi. Iák zá dáwney w Rzymie chwile Sławny bywał báńkiet Sylle Gdźie w Tyber gdy Winá lali Bachá z Tetydą swátáli.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 190
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
wszytkich swoich sekretów powierzy Z wczorajszej nabytemu dopiero wieczerzy Przyjacielowi, chyba dla swego upadu, Bo go pewnie odstąpi jutro dla obiadu. Nie myl się, bo nie ciebie, lecz twoje przysmaki, Twoje lubi pieczenie, zwierzyny, twe ptaki. Chcesz dłużej przyjaciela, jeśli tego godzien, Dawajże mu i obiad, i wieczerzą co dzień. Tak ci i pies dla chleba przyjaciel kawałka, Prócz że go nie zniewoli wino i gorzałka; Mniejszą się kontentuje rzeczą od człowieka, Ani sekretu wyda, owszem go odszczeka. 238 (D). ŚMIECH
Śmiech, tłumacz człowieczego serca, jest czworaki. Najpierwszy: wesołości i pociechy, jaki Udał się
wszytkich swoich sekretów powierzy Z wczorajszej nabytemu dopiero wieczerzy Przyjacielowi, chyba dla swego upadu, Bo go pewnie odstąpi jutro dla obiadu. Nie myl się, bo nie ciebie, lecz twoje przysmaki, Twoje lubi pieczenie, zwierzyny, twe ptaki. Chcesz dłużej przyjaciela, jeśli tego godzien, Dawajże mu i obiad, i wieczerzą co dzień. Tak ci i pies dla chleba przyjaciel kawałka, Prócz że go nie zniewoli wino i gorzałka; Mniejszą się kontentuje rzeczą od człowieka, Ani sekretu wyda, owszem go odszczeka. 238 (D). ŚMIECH
Śmiech, tłumacz człowieczego serca, jest czworaki. Najpierwszy: wesołości i pociechy, jaki Udał się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 107
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Więc to dziwna, że cię chwalą, A gdzie indziej takie pa — nie kanonizują. DO ZOSIE
Tak twierdzisz, Zosiu, że kto je szczwanego Zająca, gładkim jest do dnia siódmego; Jeśli kto bywa gładkim z tej przyczyny, Znać, żeś nie jadła nigdy tej zwierzyny. O MARKU
Nie dziwuj, że wieczerzą późno Marek jada: Przypatrz się, jaka żona podle niego siada. Rad by nocy przykrócił, zdrzemać się nie może, Woli z tak brzydką babą za stół niż na łoże, Woli z kumem pilnować do kurów szklenice, Niż się podle przemierzłej ukłaść czarownice. DO OCZU SWOICH
Żart to i fraszka przeciw Bogumile, Co
Więc to dziwna, że cię chwalą, A gdzie indziej takie pa — nie kanonizują. DO ZOSIE
Tak twierdzisz, Zosiu, że kto je szczwanego Zająca, gładkim jest do dnia siódmego; Jeśli kto bywa gładkim z tej przyczyny, Znać, żeś nie jadła nigdy tej zwierzyny. O MARKU
Nie dziwuj, że wieczerzą późno Marek jada: Przypatrz się, jaka żona podle niego siada. Rad by nocy przykrócił, zdrzemać się nie może, Woli z tak brzydką babą za stół niż na łoże, Woli z kumem pilnować do kurów szklenice, Niż się podle przemierzłej ukłaść czarownice. DO OCZU SWOICH
Żart to i fraszka przeciw Bogumile, Co
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 58
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niemniejszą się ochotą z niem także witali.
LXXVI.
Panie na odpoczynek rycerze wzywały Do pysznego pałacu swego, gdzie mieszkały. Panny i z pacholęty strojno ubranemi W pół drogi je potkali z świecami lanemi; Za niemi szli ci, którzy konie od nich brali I którzy je z ich świetnych zbrój porozbierali. Tam naleźli gotową wieczerzą w ogrodzie, Przy zdrojowej ciekącej, przeźroczystej wodzie.
LXXVII.
Wtem przynieść drugi miąższy łańcuch rozkazali, Którem Kaligoranta mocno przywiązali U dębu, któregoby nie mógł ladajako Ruszyć, choćby się też beł miotał, nie wiem jako; Ale mu nadto dziesięć piechoty przydali, Aby go przez całą noc onę pilnowali, Żeby
niemniejszą się ochotą z niem także witali.
LXXVI.
Panie na odpoczynek rycerze wzywały Do pysznego pałacu swego, gdzie mieszkały. Panny i z pacholęty strojno ubranemi W pół drogi je potkali z świecami lanemi; Za niemi szli ci, którzy konie od nich brali I którzy je z ich świetnych zbrój porozbierali. Tam naleźli gotową wieczerzą w ogrodzie, Przy zdrojowej ciekącej, przeźroczystej wodzie.
LXXVII.
Wtem przynieść drugi miąższy łańcuch rozkazali, Którem Kaligoranta mocno przywiązali U dębu, któregoby nie mógł ladajako Ruszyć, choćby się też beł miotał, nie wiem jako; Ale mu nadto dziesięć piechoty przydali, Aby go przez całą noc onę pilnowali, Żeby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 349
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pola i lasy przeplatane, jednak równiny niesłychane i okiem niezrzucone.
Dnia 22. Wieczór stanęliśmy w mieście Osnabrück, mil pod pięćdziesiąt polskich z Amsterdamu, kędychmy nowy wóz i pocztę nową wzięli. Miasto nie małe i obronne księcia lünenburskiego, w którym mieście i samo to książę rezydencją ma swoję. Tam jeno zjadszy wieczerzą jechaliśmy, nocą i dniem nie odpoczywając.
Dnia 23. Na południe od miasta Minden stanęliśmy, kędy, nie bawiąc, wziąwszy nowy wóz i konie, jeno obiad zjadszy, jechaliśmy. To już miasto należy do księcia brandenburskiego, w którym niemało żołnierza rozłożonego było, jako i po innych miasteczkach pobliż
pola i lasy przeplatane, jednak równiny niesłychane i okiem niezrzucone.
Dnia 22. Wieczór stanęliśmy w mieście Osnabrück, mil pod piędziesiąt polskich z Amsterdamu, kędychmy nowy wóz i pocztę nową wzięli. Miasto nie małe i obronne księcia lünenburskiego, w którym mieście i samo to książę rezydencją ma swoję. Tam jeno zjadszy wieczerzą jechaliśmy, nocą i dniem nie odpoczywając.
Dnia 23. Na południe od miasta Minden stanęliśmy, kędy, nie bawiąc, wziąwszy nowy wóz i konie, jeno obiad zjadszy, jechaliśmy. To już miasto należy do księcia brandenburskiego, w którym niemało żołnierza rozłożonego było, jako i po innych miasteczkach pobliż
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 314
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
się nawinie szarpie wnet bez braku: Rysie, Pupki, Sobole, Sprzety pokojowe, Obicia, i naczynia od Srebra Stołowe: Wanny, Konwie, Imbryki, Miednice, Nalewki, Pasty, Cukry, Faryny, klejone polewki, I innych nieskończonych aparencyj wiele Do pompy i widoku. lakby na Wesele, Albo strojną wieczerzą wybrali się owe Z-Kleopatrą u[...] P haru Antoniuszowe. I rzecz dziwna, jeźli to była nieuwaga Głów zle zdrowych, czyli w-tym Sprawowała plaga Z-wierzchu nie uitrzeżona na, pohamowanie Zbytków naszych; i zatym słuszne ukaranie Pychy Bogu mierzjonej, że cokolwiek zbioru Kto z-możniejszych, albo miał swojego Splendoru Domu starożytnego
sie nawinie szarpie wnet bez braku: Rysie, Pupki, Sobole, Sprzety pokoiowe, Obićia, i naczynia od Srebra Stołowe: Wanny, Konwie, Imbryki, Miednice, Nalewki, Pasty, Cukry, Faryny, kliione polewki, I innych nieskończonych apparencyy wiele Do pompy i widoku. lakby na Wesele, Albo stroyną wieczerzą wybrali sie owe Z-Kleopatrą u[...] P haru Antoniuszowe. I rzecz dźiwna, ieźli to była nieuwaga Głow zle zdrowych, czyli w-tym Sprawowała plaga Z-wierzchu nie uitrzeżoná na, pohamowanie Zbytkow naszych; i zatym słuszne ukaranie Pychy Bogu mierźioney, że cokolwiek zbioru Kto z-moznieyszych, albo miał swoiego Splendoru Domu starożytnego
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 33
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
: A teraz sam Pan przyszedł/ sam wzywa i uczy/ aby brzemieniem grzechów obciążeni/ w nim ochłody szukali i w nim przemieszkiwali. Któremu tym chętliwsze posłuszeństwo oddane być miało/ im Pański głos/ nad służny jest ważniejszy. Cóż na to wyrodkowie? Za Egipskimi kotlami i czosnkiem uganiać się woleli raczej/ niż nakosztowną wieczerzą wzywającego Pana swojego się stawić. Gdzie teraz one czasy/ w którym meczenniki rodziła? Gdzie te lata/ w którem sprawiedliwę i pobożne w domu moim chowała? Gdzie błogosławieni oni wszystkiego świata Doktorowie/ Apostolowie? Gdzie ich nie obłudni naśladowce/ Pasterze i nauczyciele? Was teraz potrzebuję mili i wierni Synowie moi: Was wysławiam
: A teraz sam Pan przyszedł/ sam wzywa y vcży/ áby brzemieniem grzechow obćiążeni/ w nim ochłody szukáli y w nim przemieszkiwáli. Ktoremu tym chętliwsze posłuszenstwo oddáne być miáło/ im Páński głos/ nád służny iest wáżnieyszy. Coż ná to wyrodkowie? Zá Egiptskimi kotlámi y cżosnkiem vgániáć się woleli rácżey/ niż nákosztowną wiecżerzą wzywáiącego Páná swoiego się stáwić. Gdzie teraz one cżásy/ w ktorym mecżenniki rodźiłá? Gdzie te látá/ w ktorem spráwiedliwę y pobożne w domu moim chowáłá? Gdźie błogosłáwieni oni wszystkiego świátá Doktorowie/ Apostolowie? Gdzie ich nie obłudni náśládowce/ Pásterze y náucżyćiele? Was teraz potrzebuię mili y wierni Synowie moi: Was wysławiam
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 3v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
. Nie taką mannę materialną jaką z nieba Żydom padała/ ale mannę duchowną/ mannę niewypowiedzianą językiem ludzkim/ i niepojętą rozumem. Quia in hoc Sacramento, aliud oculis cernitur, aliud fide intelligitur. I dla tego się zowie Manną zakrytą. Jako tedy manna spadała z nieba w nocy: tak Chrystus Pan tego Naświętszego Sakramentu wieczerzą postanowił w nocy/ idąc na mękę swoję za nas. Jako manna nie spadała tylko w samym obozie Żydowskim/ a za obozem nie znajdowała się nigdzie: tak ten Naświętszy Sakrament ożywiający dusze nasze/ nie najduje się nigdziej/ jeno w samym kościele Katolickim/ który Caltra Dei ma w sobie. Jako manna nie spadała Żydom
. Nie táką mánnę máteryálną iáką z niebá Zydom pádałá/ ale mánnę duchowną/ mánnę niewypowiedźianą ięzykiem ludzkim/ y niepoiętą rozumem. Quia in hoc Sacramento, aliud oculis cernitur, aliud fide intelligitur. Y dla tego się zowie Mánną zákrytą. Iáko tedy mánná zpadáłá z niebá w nocy: ták Chrystus Pan tego Naświętszego Sákrámentu wieczerzą postánowił w nocy/ idąc ná mękę swoię zá nas. Iáko mánná nie zpadáłá tylko w sámym oboźie Zydowskim/ á zá obozem nie znáydowáłá się nigdźie: ták ten Naświętszy Sákráment ożywiáiący dusze násze/ nie náyduie się nigdźiey/ ieno w sámym kośćiele Kátholickim/ ktory Caltra Dei ma w sobie. Iáko mánná nie zpadáłá Zydom
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 38
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
wewszytko bogatemi się staniemy: jako tenże Cyrylus święty powiada. Trzy rzeczy tedy na dzisiejszym kazaniu o tej Wieczerzy Pańskiej powiemy. Pierwsza, jako niemasz szczęśliwości większej na świecie/ jeno pożywać tego chleba niebieskiego. Druga, jako pożywający tego chleba wiecznej szczęśliwości w niebie dostępują. A nakoniec, jako pogardzający tą wieczerzą Pańską/ i tym chlebem znieba nam danym/ nigdy szczęśliwości wiekuistej nieukuszą. Słuchajcie proszę cierpliwie/ abyście potym znabożeństwem tego chleba niebieskiego pożywali/ i szczęśliwie dopędzili. Ad brauium supernae vocationis Dei in Christo Iesu. Cesarze Rzymscy wielki zbytek czynili w bankietach i prywatni Senatorowie także iż prawie milionami wydawali. Sueton
wewszytko bogátemi się stániemy: iako tenże Cyrillus święty powiáda. Trzy rzeczy tedy na dźiśieyszym kazániu o tey Wieczerzy Páńskiey powiemy. Pierwsza, iáko niemász szczęśliwośći większey ná świećie/ ieno pożywáć tego chleba niebieskiego. Druga, iáko pożywáiący tego chlebá wieczney szczęśliwośći w niebie dostępuią. A nákoniec, iáko pogardzáiący tą wieczerzą Páńską/ y tym chlebem zniebá nam dánym/ nigdy szczęśliwośći wiekuistey nieukuszą. Słuchayćie proszę ćierpliwie/ ábyśćie potym znábożeństwem tego chlebá niebieskiego pożywáli/ y szczęśliwie dopędźili. Ad brauium supernae vocationis Dei in Christo Iesu. Cesárze Rzymscy wielki zbytek czynili w bánkietach y prywatni Senatorowie tákże iż práwie millionámi wydawáli. Sueton
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 66
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
dowodami pokazał Taulerus, który ten swój dyskurs tak kończy. Aże taką rzeczą/ niemasz większej szczęśliwości na świecie/ jako być uczestnikiem wieczerzy Pana Chrysusowej/ i pożywać Ciała jego i krwie przenadroższej; tedy łatwie stąd każdy obaczyć może/ jako też i po śmierci szczęśliwymi są w niebie ci/ którzy tu nie pogardzają tą wieczerzą jego/ a z pokorą i przygotowaniem wielkiem/ uczęszczają do stołu jego Boskiego. AEgid: Lus: lib: 3 de Beat: Aristot: Ethic: c. 1. et 9. Ode. 2. Epod: Andr. Alciat: Ernbl: 113 B. Thom a Villanou. de D. Nicol:
dowodámi pokazał Taulerus, ktory ten swoy dyskurs ták kończy. Aże táką rzeczą/ niemász większey szczęśliwośći ná świećie/ iáko być vczestnikiem wieczerzy Páná Chrysusowey/ y pożywáć Ciáłá iego y krwie przenadroższey; tedy łátwie ztąd káżdy obaczyć może/ iáko też y po śmierći szczęśliwymi są w niebie ći/ ktorzy tu nie pogardzáią tą wieczerzą iego/ á z pokorą y przygotowániem wielkiem/ vczęszczáią do stołu iego Boskiego. AEgid: Lus: lib: 3 de Beat: Aristot: Ethic: c. 1. et 9. Ode. 2. Epod: Andr. Alciat: Ernbl: 113 B. Thom a Villanou. de D. Nicol:
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 68
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649