żyje.
CLXXVII.
Skoro Grylla odprawił, Greczyna jednego, Andropona, i Niemca, Kondrata, drugiego Zabił dwiema sztychami; ci długo nie spali I przez wielką część nocy pijąc, kostki grali. Szczęśliwi, kiedyby się byli w onej chwili Dotąd, aż słońce weszło, oną grą bawili! Aleby nie podlegał wiecznem wiek człowieczy Wyrokom, gdyby każdy wiedział przyszłe rzeczy. PIEŚŃ XVIII.
CLXXVIII.
Jako lew, długiem głodem i długiem przemorem Wycieńczony, kiedy gdzie ujźrzy pode dworem Trzodę, która w południe sobie odpoczywa, Kąsa, drze, łupi, dawi i w sztuki rozrywa: Tak Sarracen okrutny bije w czasy one Chrześcijany,
żyje.
CLXXVII.
Skoro Grylla odprawił, Greczyna jednego, Andropona, i Niemca, Kondrata, drugiego Zabił dwiema sztychami; ci długo nie spali I przez wielką część nocy pijąc, kostki grali. Szczęśliwi, kiedyby się byli w onej chwili Dotąd, aż słońce weszło, oną grą bawili! Aleby nie podlegał wiecznem wiek człowieczy Wyrokom, gdyby każdy wiedział przyszłe rzeczy. PIEŚŃ XVIII.
CLXXVIII.
Jako lew, długiem głodem i długiem przemorem Wycieńczony, kiedy gdzie ujźrzy pode dworem Trzodę, która w południe sobie odpoczywa, Kąsa, drze, łupi, dawi i w sztuki rozrywa: Tak Sarracen okrutny bije w czasy one Chrześcijany,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 80
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
uszach twych słynie Jak o niepewnym śmierci powiadasz terminie? Której się barzo lękam, i stąd troska w głowie Zawzięta turbuje mi i siły i zdrowie, I wszytkie na umyśle mierzy pompy Świata. Więc, gdy z nas każdemu Śmierć weźmie życia lata, Dokąd się obrócimy? czyli w nic pójdziemy, I w niepamięci wiecznem czasem zatoniemy? Czyli po tym żywocie drugi naznaczony, Jest żywot? we wszytkim tym chcę być wyuczony.
Umiejętny Barlaam na zbawienne mowy, I pytania, odpowie jemu, temi słowy: Nadzieja ona dobra odemnie wspomniana, Jest Królestwa górnego, gdzie nagotowana Jest Chwała nieskończona Świętym z wieku, która Żadnego być nie
vszách twych słynie Iák o niepewnym śmierći powiádasz terminie? Ktorey się bárzo lękam, y ztąd troská w głowie Záwźięta turbuie mi y śiły y zdrowie, Y wszytkie ná vmyśle mierzi pompy Swiátá. Więc, gdy z nas káżdemu Smierć wezmie żyćia látá, Dokąd się obroćimy? czyli w nic poydźiemy, Y w niepámięći wiecznem czásem zátoniemy? Czyli po tym żywoćie drugi náznáczony, Iest żywot? we wszytkim tym chcę bydź wyuczony.
Vmieiętny Bárláám ná zbáwienne mowy, Y pytania, odpowie iemu, temi słowy: Nádźieiá oná dobra odemnie wspomniána, Iest Krolestwá gornego, gdźie nágotowána Iest Chwałá nieskończona Swiętym z wieku, ktora Zadnego bydź nie
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 52
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
mieli żyć na potem, Przypada z nieodmiennem śmierć nagle wyrokiem. Tedy obnażonych z dóbr doczesnych z wyskokiem Oni obywatele przepaści podziemnej Bior a nas, i prowadzą do krainy ciemnej Nocą osutej wieczną; do ziemi ciemności Mgłą otoczonej straszną, gdzie nie masz światłości, Gdzie na ludzkie niewolno wejrzeć życie okiem, Kędy noc bez przestanku wiecznem stoi mrokiem. Przez Konsyliarza zaś Panu życzliwego, Który objawił wszytko rzetelnie z dobrego Afektu, i życzliwą dał radę, że potem Niebył ściśniony takiem, jak drudzy, kłopotem, Mnie być rozumiej Królu podłego człowieka Który dla tegom prżybył w te kraje zdaleka Abym cię wyprowadził z tych błędów pogańskich, A zbawienną
mieli żyć ná potem, Przypada z nieodmiennem śmierć nagle wyrokiem. Tedy obnázonych z dobr doczesnych z wyskokiem Oni obywatele przepáśći podźiemney Bior ą nas, y prowádzą do kráiny ćiemney Nocą osutey wieczną; do źiemi ćiemnośći Mgłą otoczoney strászną, gdźie nie mász świátłośći, Gdźie ná ludzkie niewolno weyrzeć życie okiem, Kędy noc bez przestánku wiecznem stoi mrokiem. Przez Konsyliarza záś Pánu życzliwego, Ktory obiáwił wszytko rzetelnie z dobrego Affektu, y życzliwą dał rádę, żę potem Niebył śćiśniony tákiem, iák drudzy, kłopotem, Mnie bydź rozumiey Krolu podłego człowieká Ktory dla tegom prżybył w te kráie zdáleká Abym ćie wyprowádźił z tych błędow pogáńskich, A zbáwienną
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 101
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
brzuch niesyty Tuczyli, pański jedząc obiad znamienity.
XXI.
A jako z chęcią biali łabęcie oddają Całe imiona, których w Lete nabywają, Tak dobrzy poetowie wierszami swojemi Bohatyrom zaginąć nie dają na ziemi. Trzykroć, czterykroć mądrzy królowie, hetmani, Jeśli od nich godni są ludzie szanowani Kształtem Augusta, bo go oni uczynili Wiecznem i z niepamięci głuchej wyzwolili.
XXII.
Rzadko, o jako rzadko poetę dobrego Najdziesz teraz, rozumu co jest subtelnego: Niebo samo tak każe, niebo uradziło, Aby godnych niewiele tu na ziemi było, Dla panów najłakomszych, co za chciwościami Udawszy się, wielkiemi gardzą dowcipami; Gardzą i cnotę cisną, aby wywyższali
brzuch niesyty Tuczyli, pański jedząc obiad znamienity.
XXI.
A jako z chęcią biali łabęcie oddają Całe imiona, których w Lete nabywają, Tak dobrzy poetowie wierszami swojemi Bohatyrom zaginąć nie dają na ziemi. Trzykroć, czterykroć mądrzy królowie, hetmani, Jeśli od nich godni są ludzie szanowani Kształtem Augusta, bo go oni uczynili Wiecznem i z niepamięci głuchej wyzwolili.
XXII.
Rzadko, o jako rzadko poetę dobrego Najdziesz teraz, rozumu co jest subtelnego: Niebo samo tak każe, niebo uradziło, Aby godnych niewiele tu na ziemi było, Dla panów najłakomszych, co za chciwościami Udawszy się, wielkiemi gardzą dowcipami; Gardzą i cnotę cisną, aby wywyszszali
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 90
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
I duży afryckiemu przeciął kark królowi, W sercu ostrą utopił broń Serykanowi. Ale krwawe zwycięstwo wnętrzności mu psuje, Wszystkie uciechy, wszystkę radość odejmuje; Raz patrzy na Brandmarta, smutny, zabitego, Raz na markieza, z bólu na poły żywego.
LXXI.
Potem zoczywszy brata, hojniej rozkwilony, Prowadzi go, gdzie wiecznem leżał snem uśpiony Syn Manodantów blady, a krwie czarnej szlaki Ukazowały razu okrutnego znaki. Westchnął serdeczny Rynald, litość go przejmuje, Ściska trupa i wargi strętwiałe całuje. Stamtąd do Oliwiera szedł i nogę jego Obłapia, od strzemienia zgniecioną twardego.
LXXII.
I ból przykry uśmierza łagodnemi słowy, Choć samemu dojmuje żal i gniew
I duży afryckiemu przeciął kark królowi, W sercu ostrą utopił broń Serykanowi. Ale krwawe zwycięstwo wnętrzności mu psuje, Wszystkie uciechy, wszystkę radość odejmuje; Raz patrzy na Brandmarta, smutny, zabitego, Raz na markieza, z bolu na poły żywego.
LXXI.
Potem zoczywszy brata, hojniej rozkwilony, Prowadzi go, gdzie wiecznem leżał snem uśpiony Syn Manodantów blady, a krwie czarnej szlaki Ukazowały razu okrutnego znaki. Westchnął serdeczny Rynald, litość go przejmuje, Ściska trupa i wargi strętwiałe całuje. Stamtąd do Oliwiera szedł i nogę jego Obłapia, od strzemienia zgniecioną twardego.
LXXII.
I ból przykry uśmierza łagodnemi słowy, Choć samemu dojmuje żal i gniew
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 297
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wskok do rozhoworu, niecnotę swoję wycieńczać i krasić; wyńdą na koniec tamteczne załogi i rzucą panu chorągwie pod nogi.
56 Pod dwa tysiąca tych wilków chowanych, ośmset tureckich janczarów tam było. Masz królu zdrajców, a swoich poddanych. Tamtym się słowa dotrzymać godzieło, a tych każ losem wyścinać przebranych, niech by to wiecznem przykładem świecieło; jaki grzech, takie ma karanie zmieńca. Niech sami Turcy idą do Kamieńca.
57 Lecz sprawiedliwość ustąpi dobroci, gdy nie rzkąc, zdrajcę darujesz żywotem, ale pozwolisz, że się na swe wróci śmieci do Litwy, choć gotowy potem zdradzić, bo się wilk we psa nie obróci. Tyś drukiem
wskok do rozhoworu, niecnotę swoję wycieńczać i krasić; wyńdą na koniec tamteczne załogi i rzucą panu chorągwie pod nogi.
56 Pod dwa tysiąca tych wilków chowanych, ośmset tureckich janczarów tam było. Masz królu zdrajców, a swoich poddanych. Tamtym się słowa dotrzymać godziéło, a tych każ losem wyścinać przebranych, niech by to wiecznem przykładem świeciéło; jaki grzech, takie ma karanie zmieńca. Niech sami Turcy idą do Kamieńca.
57 Lecz sprawiedliwość ustąpi dobroci, gdy nie rzkąc, zdrajcę darujesz żywotem, ale pozwolisz, że się na swe wroci śmieci do Litwy, choć gotowy potem zdradzić, bo się wilk we psa nie obroci. Tyś drukiem
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 29
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996