czysczone być dusze niezbożne. Śmiertelnymi grzechami obciążone/ bez żadnej pokuty z tego świata schodzące/ i z świętymi pomieszczane. A ognień ony nieugaszający Piekielny wszelako czasu swego zniesiony być i wniwecz obrócony/ i Piekło uczynione być puste. Z którego swego o nich rozumienia/ przypisujemy im Herezję Orygenesową: jakoby oni wierzyli/ że mękom wiecznym będzie kiedy koniec. Co na Rzymian jest szczera potwarz.
Uważenie Szóste. Poniechawszy ognia Materialnego/ który i Rzymianom nie jest Artykuł wiary/ konieczna zbawienna potrzeba na nas Wschodniej Cerkwie wyznawcach wyciąga/ abyśmy wyjąwszy niebo/ na którym sprawiedliwe dusze być wierzymy: wyjąwszy i piekło/ w którym dusze potępione najdować się wyznawamy:
cżyscżone bydź dusze niezbożne. Smiertelnymi grzechámi obćiążone/ bez żadney pokuty z tego świátá schodzące/ y z świętymi pomieszczáne. A ognień ony nieugászáiący Piekielny wszeláko cżasu swego znieśiony bydź y wniwecz obrocony/ y Piekło vczynione bydź puste. Z ktorego swego o nich rozumienia/ przypisuiemy im Hęrezyę Origenesową: iákoby oni wierzyli/ że mękom wiecżnym będźie kiedy koniec. Co ná Rzymian iest szczera potwarz.
Vważenie Szoste. Poniechawszy ogniá Máteriálnego/ ktory y Rzymiánom nie iest Artykuł wiáry/ konieczna zbáwienna potrzebá ná nas Wschodney Cerkwie wyznawcách wyćiąga/ ábysmy wyiąwszy niebo/ ná ktorym spráwiedliwe dusze bydź wierzymy: wyiąwszy y piekło/ w ktorym dusze potępione naydowáć sie wyznawamy:
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 148
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Będziesz dziedziczył, zacny Stanisławie!
A przeto więcej niepsuj zdrowia swego Gorzkim frasunkiem i żalem serdecznym. Pewien: że fale morza burzliwego Przebywszy w porcie już stanął bezpiecznym Rodzic twój i trosk świata obłudnego Próżny, w pokoju odpoczywa wiecznym. Gdzie za pobożność i chwalebne cnoty Od stwórcy swego odniósł wieniec złoty.
A ponieważ się wiecznym losom zdało, Że się stąd wyniósł w górne wysokości Duch świątobliwy, które pozostało W najprzystojniejszej k'temu uczciwości, Niech w grobie złożą opłakane ciało, Smutną zewłokę jego śmiertelności: A niech w marmurze twardym wydrążone, W ten sposób pismo będzie wystawione:
Pod tym grobsztynem leży pochowany Wielki bohatyr serca wspaniałego; W mądrości,
Będziesz dziedziczył, zacny Stanisławie!
A przeto więcej niepsuj zdrowia swego Gorzkim frasunkiem i żalem serdecznym. Pewien: że fale morza burzliwego Przebywszy w porcie już stanął bespiecznym Rodzic twój i trosk świata obłudnego Próżny, w pokoju odpoczywa wiecznym. Gdzie za pobożność i chwalebne cnoty Od stwórcy swego odniósł wieniec złoty.
A ponieważ się wiecznym losom zdało, Że się ztąd wyniósł w górne wysokości Duch świątobliwy, które pozostało W najprzystojniejszej k'temu uczciwości, Niech w grobie złożą opłakane ciało, Smutną zewłokę jego śmiertelności: A niech w marmurze twardym wydrążone, W ten sposób pismo będzie wystawione:
Pod tym grobsztynem leży pochowany Wielki bohatyr serca wspaniałego; W mądrości,
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 356
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
kiedy i te chwalą: Czy mogła tę imprezę dziewka jedna licha Uprząść sobie: że o co Jowisz z nieba spycha Swe Cyklopy/ obraca koło Icjona/ I niesyty na wieki sęp źrze Tycjona/ O Bogi pogardzone. Jej to bez karania Ujdzie samej: O jeśliś mojego kochania Wdzięczen kiedy/ i tyla poświęconych nocy Wiecznym naszym rozkoszom/ dobądź wszytkiej mocy A dwie strzale nagotuj/ różnemi je harty Prysadziwszy i jady. Ono w niedowartej Siedzi sobie kwaterze nowa ta Bogini/ A wszytkim się monstrując z oczu im swych czyni Pasze i Perspektywy/ dla czego nie chroni Piersi sercu stołecznej. Strzelże jedną do ni Jako możesz nagłębiej ostrą i hartowną
kiedy y te chwalą: Czy mogłá tę imprezę dziewká iedná licha Vprząść sobie: że o co Iowisz z niebá spycha Swe Cyklopy/ obráca koło Icyoná/ Y niesyty ná wieki sęp źrze Tycyoná/ O Bogi pogárdzone. Iey to bez karánia Vydzie sámey: O ieśliś moiego kochánia Wdzięczen kiedy/ y tylá poświęconych nocy Wiecznym nászym roskoszom/ dobądź wszytkiey mocy A dwie strzále nágotuy/ rożnemi ie hárty Prysádziwszy y iády. Ono w niedowártey Siedzi sobie kwáterze nowa tá Bogini/ A wszytkim się monstruiąc z oczu im swych czyni Pasze y Perspektywy/ dla czego nie chroni Pierśi sercu stołeczney. Strzelże iedną do ni Iáko możesz nagłębiey ostrą y hártowną
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 22
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
trwogi Koniec uczynić niestatecznej drogi. Cóż! kiedy w każdej niemal naszej chwili Krnąbrny Eolus, gdyśmy go prosili O co, nie chciał dać i owszem nam szkodził A prośbie naszej nigdy nie dogodził, Raz albo małe puszczał wiatry z skały, Drugiraz z niego srogie wylatały Z szumem impety, które swym trzęsieniem Często nam wiecznym groziły zginieniem. I teraz tedy — zrazu nie chcąc nagle Nadymać wiatrem na rozpięte żagle, Tylko wolnym tchem — ten nasz niełaskawy Eolus z boku mało ruszał nawy, Tak że i przez dzień, i przez nocną chwilę Nie wiem, jeśliśmy uśli całą milę. Skąd nam gniew ciężki jakaś niefortuna, A pono niemal
trwogi Koniec uczynić niestatecznej drogi. Cóż! kiedy w każdej niemal naszej chwili Krnąbrny Eolus, gdyśmy go prosili O co, nie chciał dać i owszem nam szkodził A prośbie naszej nigdy nie dogodził, Raz albo małe puszczał wiatry z skały, Drugiraz z niego srogie wylatały Z szumem impety, które swym trzęsieniem Często nam wiecznym groziły zginieniem. I teraz tedy — zrazu nie chcąc nagle Nadymać wiatrem na rozpięte żagle, Tylko wolnym tchem — ten nasz niełaskawy Eolus z boku mało ruszał nawy, Tak że i przez dzień, i przez nocną chwilę Nie wiem, jeśliśmy uśli całą milę. Skąd nam gniew ciężki jakaś niefortuna, A pono niemal
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 177
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971