zielone, drugie czarne, trzecie szare, czwarte żółte. Nie było tego miejsca, żeby wolne było od niej, z tą dystynkcją, że gdzieindziej mniej, gdzieindziej więcej szkodziła; na jednem miejscu mniej, na drugiem więcej się bawiła.
Febry też tego roku bardzo panowały wszędzie.
Anno 1712 przechodzących wojsk moskiewskich, z wielkiem ludzi uciemiężeniem siła, a zwłaszcza że bydłem swojem, bydło bardzo zarażali; skąd nie ustawała zaraza i trwała z niezmierną szkodą przez rok 1713 i przez rok 1714, w którym też roku saksońskie wojska Polsce i Litwie naprzykrzyły się konsystencją i kontrybucjami pieniężnemi, bo prowiantów nie brali, jeno z gotowych lenungów i grosza żyli.
zielone, drugie czarne, trzecie szare, czwarte żółte. Nie było tego miejsca, żeby wolne było od niéj, z tą dystynkcyą, że gdzieindziéj mniéj, gdzieindziéj więcéj szkodziła; na jedném miejscu mniéj, na drugiém więcéj się bawiła.
Febry téż tego roku bardzo panowały wszędzie.
Anno 1712 przechodzących wojsk moskiewskich, z wielkiém ludzi uciemiężeniem siła, a zwłaszcza że bydłem swojem, bydło bardzo zarażali; zkąd nie ustawała zaraza i trwała z niezmierną szkodą przez rok 1713 i przez rok 1714, w którym téż roku saxońskie wojska Polsce i Litwie naprzykrzyły się konsystencyą i kontrybucyami pieniężnemi, bo prowiantów nie brali, jeno z gotowych lenungów i grosza żyli.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 365
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
z Ich Mościami Pany komisarzami do zapłaty naznaczonemi, oznajmił W. K. Mści, P. M. M., żem do Ich Mościów Panów pułkowników rozesłał był gorąco prosząc, aby towarzystwo w pułkach swych legowali, tak teraz donoszę do wiadomości W. K. Mości, iż po niemałych disceptaciach i tergiversaciach za wielkiem i usilnem Ich Mościów PP. pułkowników, z których jedni swemu towarzystwu własnemi pieniędzmi ćwierć jednę zapłacili, drudzy też różnymi sposobami zawziętość swoich mitigując hamowali, pieczołowaniem bierze wojsko pieniądze, i zapłaceniem ad primam Septembris winnego długu kontentować się na ten czas będzie. Wprawdzie jeszcze niewszystkie roty, ale mam nadzieję, że i te,
z Ich Mościami Pany kommissarzami do zapłaty naznaczonemi, oznajmił W. K. Mści, P. M. M., żem do Ich Mościów Panów pułkowników rozesłał był gorąco prosząc, aby towarzystwo w pułkach swych legowali, tak teraz donoszę do wiadomości W. K. Mości, iż po niemałych disceptaciach i tergiversaciach za wielkiem i usilném Ich Mościów PP. pułkowników, z których jedni swemu towarzystwu własnemi pieniędzmi czwierć jednę zapłacili, drudzy też różnymi sposobami zawziętość swoich mitigując hamowali, pieczołowaniem bierze wojsko pieniądze, i zapłaceniem ad primam Septembris winnego długu kontentować się na ten czas będzie. Wprawdzie jeszcze niewszystkie roty, ale mam nadzieję, że i te,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 154
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
A wtem, kiedy tam i sam po lesie biegając, Wołał po onej puszczej, ucha nadstawiając, Zdało mu się, że słyszał, że mu się ozwała I „Ratuj mię, dla Boga, Orlandzie!” wołała.
LXXXIII.
Obraca się na on głos i wzdłuż po głębokiem Lesie i wszerz bez skutku biega wielkiem krokiem. O, jaki żal nieznośny, jaką mękę czuje, Że swojego drogiego skarbu nie najduje! A wtem znowu usłyszy: „Darmo mię pożądasz: Już mię więcej, Orlandzie, wiecznie nie oglądasz”. Ocknął się na ten straszny głos, we śnie słyszany, Spocony i na twarzy wszytek upłakany.
LXXXIV.
A wtem, kiedy tam i sam po lesie biegając, Wołał po onej puszczej, ucha nadstawiając, Zdało mu się, że słyszał, że mu się ozwała I „Ratuj mię, dla Boga, Orlandzie!” wołała.
LXXXIII.
Obraca się na on głos i wzdłuż po głębokiem Lesie i wszerz bez skutku biega wielkiem krokiem. O, jaki żal nieznośny, jaką mękę czuje, Że swojego drogiego skarbu nie najduje! A wtem znowu usłyszy: „Darmo mię pożądasz: Już mię więcej, Orlandzie, wiecznie nie oglądasz”. Ocknął się na ten straszny głos, we śnie słyszany, Spocony i na twarzy wszytek upłakany.
LXXXIV.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 168
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie żegna, swojego Towarzysza wiernego i tak kochanego; A skoro Febus złote rozpuścił promienie I pod ziemię wypędził niewesołe cienie, I słońce się po wszystkiem świecie rozświeciło, Postrzegł cesarz, że jego synowca nie było.
LXXXVII.
Z wielkiem swojem na on czas usłyszał niesmakiem O wyjeździe synowca swego ladajakiem, I że, kiedy go było najpilniej, pojechał I przed swoją się radą skarżyć nie zaniechał, Na niego o ten odjazd srodze rozgniewany, Najdując nań przymówki i różne przygany I grożąc mu, jeśli się nie wróci, że wszędzie Będą wiedzieć, że
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie żegna, swojego Towarzysza wiernego i tak kochanego; A skoro Febus złote rozpuścił promienie I pod ziemię wypędził niewesołe cienie, I słońce się po wszystkiem świecie rozświeciło, Postrzegł cesarz, że jego synowca nie było.
LXXXVII.
Z wielkiem swojem na on czas usłyszał niesmakiem O wyjeździe synowca swego ladajakiem, I że, kiedy go było najpilniej, pojechał I przed swoją się radą skarżyć nie zaniechał, Na niego o ten odjazd srodze rozgniewany, Najdując nań przymówki i różne przygany I grożąc mu, jeśli się nie wróci, że wszędzie Będą wiedzieć, że
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 169
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieżkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni i pieszy; Sam się także z trzydziestą drugich z bramy śpieszy. Jako więc wielką knieję i zwierz z każdej strony Okrąża pospolicie myśliwiec uczony
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieszkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni i pieszy; Sam się także z trzydziestą drugich z bramy śpieszy. Jako więc wielką knieję i zwierz z każdej strony Okrąża pospolicie myśliwiec uczony
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 187
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
są, czego chcą, wiedzieć nie mogą; Ale skoro nakoniec po stroju, po mowie, Po chorągwiach poznali, że są Zelandowie, Zgodnie kartę białą ich hetmanowi niosą I poddają się wszyscy i pokoju proszą, Chcąc jem pomóc na Fryzy, którzy pojmali I dotąd ich książęcia w więzieniu trzymali.
LXXXIII.
Nieprzyjacielem wielkiem było narodowi Fryskiemu wszytko miasto, jako i królowi, Że jem pana własnego zabił i że krzywy I zawżdy beł okrutny i niesprawiedliwy. Orland, który przyjaciel beł obojej strony, Pogodził ich, a skoro pokój był zamkniony, I ci i tamci siły swoje zjednoczyli I wszytkie Fryzy, które naleźli, wybili.
LXXXIV.
są, czego chcą, wiedzieć nie mogą; Ale skoro nakoniec po stroju, po mowie, Po chorągwiach poznali, że są Zelandowie, Zgodnie kartę białą ich hetmanowi niosą I poddają się wszyscy i pokoju proszą, Chcąc jem pomódz na Fryzy, którzy poimali I dotąd ich książęcia w więzieniu trzymali.
LXXXIII.
Nieprzyjacielem wielkiem było narodowi Fryskiemu wszytko miasto, jako i królowi, Że jem pana własnego zabił i że krzywy I zawżdy beł okrutny i niesprawiedliwy. Orland, który przyjaciel beł obojej strony, Pogodził ich, a skoro pokój był zamkniony, I ci i tamci siły swoje zjednoczyli I wszytkie Fryzy, które naleźli, wybili.
LXXXIV.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 192
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
kędy ją podlewa wielkie wschodnie morze, Kędy dwie wiedmie były z sobą w wielkiem sporze; A potem się namyślił udać w insze pola, Nie w te, gdzie wiatry króla słuchają Eola, Chce skończyć krąg zupełny i poczęte koło Tak, jako słońce wszytek świat okrąża wkoło.
LXXI.
Kiedy beł w onej drodze nad wielkiem Kwinsajem, Poszedł między Mandzianą, a między Katajem. Stamtąd szedł nad Imawem, w prawo zostawując Serykanę, i coraz spuszczał się, kierując Wzdłuż od Hiperborejskiej nieludzkiej Scycji Do Hirkany, i zajął części Sarmacjej. Kiedy beł tam, gdzie dzieli od Azji morze Europę, widział Rusów, Prusy i Pomorze.
LXXII.
Choć
kędy ją podlewa wielkie wschodnie morze, Kędy dwie wiedmie były z sobą w wielkiem sporze; A potem się namyślił udać w insze pola, Nie w te, gdzie wiatry króla słuchają Eola, Chce skończyć krąg zupełny i poczęte koło Tak, jako słońce wszytek świat okrąża wkoło.
LXXI.
Kiedy beł w onej drodze nad wielkiem Kwinsajem, Poszedł między Mandzianą, a między Katajem. Stamtąd szedł nad Imawem, w prawo zostawując Serykanę, i coraz spuszczał się, kierując Wzdłuż od Hiperborejskiej nieludzkiej Scytyej Do Hirkany, i zajął części Sarmacyej. Kiedy beł tam, gdzie dzieli od Azyi morze Europę, widział Rusow, Prusy i Pomorze.
LXXII.
Choć
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 214
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dwie koronie.
LXXXI.
Sokoła, który gniazdo skrzydłami nakrywa, Rajmund przeważny, grabia z Dewony, używa, Czarną i żółtą taśmę ma frajher z Wigony, Psa z Erbiej, niedźwiedzia ma grabia z Osony, Krzyż biały, który widzisz, prałat z Battoniej; Aryman, zacne książę na Sormosediej, Idzie z wielkiem proporcem swojem z prawej strony, Na którem w modrem polu ma stołek stłuczony.
LXXXII.
Jeśli chcesz liczbę wiedzieć tych, co konno jadą, Czterdzieści dwa tysiąca nieomylnie kładą; Tych zasię, którzy pieszo do boju wstępują, Tyle dwoje i pod sto tysięcy rachują. Patrz na cztery chorągwie: żółtą i zieloną, Czerwoną
dwie koronie.
LXXXI.
Sokoła, który gniazdo skrzydłami nakrywa, Rajmund przeważny, grabia z Dewony, używa, Czarną i żółtą taśmę ma frajher z Wigony, Psa z Erbiej, niedźwiedzia ma grabia z Osony, Krzyż biały, który widzisz, prałat z Battoniej; Aryman, zacne książę na Sormosedyej, Idzie z wielkiem proporcem swojem z prawej strony, Na którem w modrem polu ma stołek stłuczony.
LXXXII.
Jeśli chcesz liczbę wiedzieć tych, co konno jadą, Czterdzieści dwa tysiąca nieomylnie kładą; Tych zasię, którzy pieszo do boju wstępują, Tyle dwoje i pod sto tysięcy rachują. Patrz na cztery chorągwie: żółtą i zieloną, Czerwoną
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 216
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
; ale ledwie je rozczęła, Jako się w nią wróciły, od strachu przerwane I od szumu, co z morza szedł, nazad wegnane.
C.
W tem straszliwy, niezmierny dziw, mało widziany, W pół pod wodą, a w poły z wody ukazany, Jako okręt od wiatrów pogodnych popchniony, Z daleka wielkiem pędem bieżał w port przestrony, Skoro zajźrzał zwyczajnej z daleka potrawy, Wyciągając ku brzegom sprosny pysk plugawy: Panna na poły martwa od strachu została, Kiedy blisko swoję śmierć przed sobą widziała.
CI.
Miał drzewo Rugier, ale nie trzymał go w toku, Tylko w poły, i z góry bił morskiego smoku.
; ale ledwie je rozczęła, Jako się w nię wróciły, od strachu przerwane I od szumu, co z morza szedł, nazad wegnane.
C.
W tem straszliwy, niezmierny dziw, mało widziany, W pół pod wodą, a w poły z wody ukazany, Jako okręt od wiatrów pogodnych popchniony, Z daleka wielkiem pędem bieżał w port przestrony, Skoro zajźrzał zwyczajnej z daleka potrawy, Wyciągając ku brzegom sprosny pysk plugawy: Panna na poły martwa od strachu została, Kiedy blizko swoję śmierć przed sobą widziała.
CI.
Miał drzewo Rugier, ale nie trzymał go w toku, Tylko w poły, i z góry bił morskiego smoku.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 221
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Orland ochotny wjeżdża w niepobożne kraje, Gdzie na śmierć piękne panny lud srogi wydaje, Potem okrutną orkę na morzu zabija; Obertowi zostaje żoną Olimpia. AlegORIE. Orland, który zarzuca w morze rusznicę króla Cimoska, uczy nas, że szlachetne i wspaniałe serce zawsze się ma wystrzegać fortelów nieprzystojnych. Przez orkę morską, którą wielkiem przemysłem zabił, ukazuje się, że częstokroć dowcip więcej może, niźli siła. Przez mieszkańce wyspy Ebudy, którzy Orlanda chcieli zabić za dobrodziejstwo, które jem czynił, pokazuje się nagroda, która pospolicie potyka od złych i niewdzięcznych ludzi ich dobrodzieja.
SKŁAD PIERWSZY.
Acz się często w pół biegu dzielnemu koniowi Przytrafia dać się
Orland ochotny wjeżdża w niepobożne kraje, Gdzie na śmierć piękne panny lud srogi wydaje, Potem okrutną orkę na morzu zabija; Obertowi zostaje żoną Olimpia. ALLEGORYE. Orland, który zarzuca w morze rusznicę króla Cimoska, uczy nas, że szlachetne i wspaniałe serce zawsze się ma wystrzegać fortelów nieprzystojnych. Przez orkę morską, którą wielkiem przemysłem zabił, ukazuje się, że częstokroć dowcip więcej może, niźli siła. Przez mieszkańce wyspy Ebudy, którzy Orlanda chcieli zabić za dobrodziejstwo, które jem czynił, pokazuje się nagroda, która pospolicie potyka od złych i niewdzięcznych ludzi ich dobrodzieja.
SKŁAD PIERWSZY.
Acz się często w pół biegu dzielnemu koniowi Przytrafia dać się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 226
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905