w Mieście Działo i po ulicach. Tak że żadne zejście/ Żadne takie nie były Festy pospolite/ Które przed jej miałyby okiem być ukryte/ Zaczym wszytko widziała sama niewidziana. Czasu tedy jednego/ gdy Jutrzenka rana Z rąbku purpurowego zorze rozwijała/ Ona także wstawając/ ze snu przecierała Ciężkie oczy/ potymże w krzesełku usiadła I do ubierania się/ zwyczajnie zwierciadła/ I muszczki/ i Kamfory/ i pachniące mydła/ I które dziś z Sabei wożą rumienidła/ Rozkazała gotować. A wnet białegłowy Stół tuwalnią okryją. Sama w teletowy Szubce lekkiej po izbie pochadzała sobie/ W swojej tej zaniedbanej szerząc się ozdobie/ I wdziękach przyrodzonych. Jakoż
w Mieście Działo y po vlicách. Ták że żadne zeście/ Zádne tákie nie były Festy pospolite/ Ktore przed iey miáłyby okiem bydź vkryte/ Záczym wszytko widziáłá sámá niewidziána. Czásu tedy iednego/ gdy Iutrzenka rána Z rąbku purpurowego zorze rozwiiáłá/ Ona tákże wstáwáiąc/ ze snu przecieráłá Ciężkie oczy/ potymże w krzesełku vsiádłá Y do vbieránia się/ zwyczáynie zwierciádłá/ Y muszczki/ y Kámfory/ y pachniące mydłá/ Y ktore dzis z Sabei wożą rumienidłá/ Roskazáłá gotowáć. A wnet białegłowy Stoł tuwálnią okryią. Sámá w teletowy Szubce lekkiey po izbie pochadzáłá sobie/ W swoiey tey zániedbáney szerząc się ozdobie/ Y wdziękách przyrodzonych. Iákoż
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 10
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
fantazjach: i wszytkie te strachy Rozegnawszy Faeton złocone jej dachy Pokaże Minerwine na szczero stawionej Z Alabastru Machinie. Jako do zamknionej Przyjdzie forty/ we dzwonek Klasztorny zadzwoni Prosząc Ksieni do siebie/ że potrzebę do niej Snadź ma pilną/ aby z nią krótko się widziała/ Ona tedy Modlitwy swe odprawowała/ I gusła czarownicze na krzesełku sobie Siedząc srebrnym. Przed nią dwie w czarnych welach obie Nimfy stały/ trzymając czasze szmaragowe Doryda i Cyntya. Na których grobowe Mirry i Aloesy sama zażegała Węglem w Stygu moczonym/ skąd upatrowała Przywołując Hekaty z ciemnego Erebu/ Dymu wypełgnionego prostąli ku niebu Szedł kolumną/ abo się czołgiem wlekł po ziemi/ Przez tę ceremonią
fántázyách: y wszytkie te strachy Rozegnawszy Fáeton złocone iey dachy Pokaże Minerwine ná szczero stáwioney Z Alábástru Máchinie. Iáko do zámknioney Przyidzie forty/ we dzwonek Klasztorny zádzwoni Prosząc Xięni do siebie/ że potrzebę do niey Snadz ma pilną/ áby z nią krotko się widziáłá/ Oná tedy Modlitwy swe odpráwowáłá/ Y gusłá czárownicze ná krzesełku sobie Siedząc srebrnym. Przed nią dwie w czarnych welách obie Nimfy stały/ trzymáiąc czásze szmárágowe Doryda y Cynthya. Ná ktorych grobowe Mirrhy y Aloesy sámá záżegáłá Węglem w Stygu moczonym/ zkąd vpátrowáłá Przywołuiąc Hekáty z ciemnego Erebu/ Dymu wypełgnionego prostąli ku niebu Szedł kolumną/ ábo się czołgiem wlekł po ziemi/ Przez tę ceremonią
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 38
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
pragnął. i nad które ani szczęśliwszego, ani milszego mieć nie mogę. Dopieroż ja do siebie przyszedłszy, prawdę mówi Klaryna (rzekę) i jeżeli mię strach nie wymówi, masz okazją sluszną ganić moję niedyskrecją. wstałam na tych miast, i wziąwszy go za rękę z Klaryna za drugą ledwo nie gwałtem na krzesełku blisko głów łóżka mego posadziłyśmy go. Wtedy Klaryna wziąwszy ręke Arymanta, przysięż rzecze, kawalerze, na imię i poczciwość twoję, że kondycyj, z którąć tu wpuszczony, w niwczym przeciwić się nie masz. Arymant tedy: przysięgam, i obiecuję (rzecze) nie tylko skutkiem jakim obietnicy mojej nie pełnić
pragnął. y nád ktore áni szczęśliwszego, áni milszego mieć nie mogę. Dopieroż ia do śiebie przyszedłszy, prawdę mowi Kláryna (rzekę) y ieżeli mię strach nie wymowi, masz okázyą sluszną ganić moię niedyskrecyą. wstałam na tych miast, y wźiąwszy go za rękę z Klaryna za drugą ledwo nie gwałtem na krzesełku blisko głow łożka mego posadźiłyśmy go. Wtedy Klaryna wźiąwszy ręke Arymanta, przyśięż rzecze, kawalerze, na imię y poczćiwość twoię, że kondycyi, z ktorąć tu wpuszczony, w niwczym przećiwić się nie masz. Arymant tedy: przyśiegam, y obiecuię (rzecze) nie tylko skutkiem iakim obietnicy moiey nie pełnić
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 35
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741