. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina czerni nie znająca, I terpentyną jedlina płacząca, I sośnia wielkiej w budynkach wygody, I kadzidłowej jałowiec jagody. Trzeci raz różnie próbując ochłody, Chodzę po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie chłody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, więzy, rokicinę, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i z nim
. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina czerni nie znająca, I terpentyną jedlina płacząca, I sośnia wielkiej w budynkach wygody, I kadzidłowej jałowiec jagody. Trzeci raz różnie próbując ochłody, Chodzę po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie chłody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, więzy, rokicinę, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i z nim
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 159
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, jako się rękami Zaniosła, tak obrosła wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości, Znak przestrachu, i waszej ostatniej żałości. I stałyście się nowo na ten czas wierzbami, I po dziś dzień rośniecie, wierzby, nad wodami. A Pallas nowym fukiem: „Tu, tu, wszetecznice; Pijcie błoto, niegodne panieńskiej krynice! Niegodne ani dawać owocu żadnego, Niegodne ani miewać liścia ozdobnego. I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie, I z drzewa niech nie będzie robione naczynie, I ledwie miedzy drzewy bądźcie policzone. Ale
, jako się rękami Zaniosła, tak obrosła wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości, Znak przestrachu, i waszej ostatniej żałości. I stałyście się nowo na ten czas wierzbami, I po dziś dzień rośniecie, wierzby, nad wodami. A Pallas nowym fukiem: „Tu, tu, wszetecznice; Pijcie błoto, niegodne panieńskiej krynice! Niegodne ani dawać owocu żadnego, Niegodne ani miewać liścia ozdobnego. I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie, I z drzewa niech nie będzie robione naczynie, I ledwie miedzy drzewy bądźcie policzone. Ale
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 85
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
zafarbuje Wstydliwej panny lice, gdy w łoże wstępuje Do swego oblubieńca. Jesień z owocami, Lato nie tak wesołe z swymi pożytkami, Jak roża wiosnę zdobi. Co wiosna jest latu, To wieśnie jest w ozdobie roża swego kwiatu. Roża kwiat z kwiatów, insze kwiaty tak przechodzi, Jak się wyżej nad insze sosna wierzby rodzi. Wtenczas gdy roża kwitnie, wszytek się świat śmieje, Ziemia szatę odmienia, wiatr zachodni wieje. Ptacy krzyczą a piękne zielenią się lasy: Takie snadź na początku świata były czasy. Gdy Hebe Alcydesa śliczna obłapiała, Na skroniach swych rumianych z roży wieniec miała.
Gratia z Ortigenem kiedy się pieściła, Tak sobie
zafarbuje Wstydliwej panny lice, gdy w łoże wstępuje Do swego oblubieńca. Jesień z owocami, Lato nie tak wesołe z swymi pożytkami, Jak roża wiosnę zdobi. Co wiosna jest latu, To wieśnie jest w ozdobie roża swego kwiatu. Roża kwiat z kwiatow, insze kwiaty tak przechodzi, Jak się wyżej nad insze sosna wierzby rodzi. Wtenczas gdy roża kwitnie, wszytek się świat śmieje, Ziemia szatę odmienia, wiatr zachodni wieje. Ptacy krzyczą a piękne zielenią się lasy: Takie snadź na początku świata były czasy. Gdy Hebe Alcydesa śliczna obłapiała, Na skroniach swych rumianych z roży wieniec miała.
Gratia z Ortigenem kiedy się pieściła, Tak sobie
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 300
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie masz tu na tej stronie strugi, aby mógł co wybrać drzewa do budynku. Jenośmy widzieli kwiczoły, chrusty, ciernia i dębów dość obciętych, i pniów dębowych dostatkiem i przyjechaliśmy na miejsce nazwane Bielawy
gdzie tylko widzieliśmy znak, że tam quondam jakaś wieska była. W którym miejscu zastaliśmy zarośliny, wierzby i insze drzewa, i chrustami gęstemi zarosłe.
Takeśmy jechali od mianowanych Bielaw gęstemi chochołami, aż pod same Biernatki
i przyjechawszy do Biernatek na podwórze mianowane Folwarek i widzieliśmy folwarek stary. Budynek totaliter zrujnowany, który budynek trzeba z gruntu zbudować ze wszystkim.
Zaś widzieliśmy w tymże podwórzu stodołę nową o jednym
nie masz tu na tej stronie strugi, aby mógł co wybrać drzewa do budynku. Jenośmy widzieli kwiczoły, chrusty, ciernia i dębów dość obciętych, i pniów dębowych dostatkiem i przyjechaliśmy na miejsce nazwane Bielawy
gdzie tylko widzieliśmy znak, że tam quondam jakaś wieska była. W którym miejscu zastaliśmy zarośliny, wierzby i insze drzewa, i chrustami gęstemi zarosłe.
Takeśmy jechali od mianowanych Bielaw gęstemi chochołami, aż pod same Biernatki
i przyjechawszy do Biernatek na podwórze mianowane Folwarek i widzieliśmy folwarek stary. Budynek totaliter zrujnowany, który budynek trzeba z gruntu zbudować ze wszystkim.
Zaś widzieliśmy w tymże podwórzu stodołę nową o jednym
Skrót tekstu: InwKal_II
Strona: 114
Tytuł:
Inwentarze dóbr szlacheckich powiatu kaliskiego, t. 2
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1751 a 1775
Data wydania (nie wcześniej niż):
1751
Data wydania (nie później niż):
1775
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Władysław Rusiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1959