; obiema potem i rękoma I z obu stron go maca bez skutku nogoma. Naostatek otwiera oczy ociężałe, Lecz nikogo nie widzi; zaczem owdowiałe Pierze, skoczywszy z łoża lękliwa, opuszcza I wypadszy z namiotu, do brzegu się puszcza.
XXII.
Bieżąc do morza, drapie wybladłe jagody, Będąc już pewną wieszczką swojej przyszłej szkody; Włosy niewinne rwała, piersi pięścią biła, Patrzy - bo pełnem ogniem Cyntia świeciła - I to tam, to sam swego upatruje zbiega, Ale okrom samego nic nie widzi brzega; Woła głosem Birena, ale tylko skały Na imię Birenowe jej się odzywały.
XXIII.
Na brzegu ostatecznem ostra wychodziła Skała
; obiema potem i rękoma I z obu stron go maca bez skutku nogoma. Naostatek otwiera oczy ociężałe, Lecz nikogo nie widzi; zaczem owdowiałe Pierze, skoczywszy z łoża lękliwa, opuszcza I wypadszy z namiotu, do brzegu się puszcza.
XXII.
Bieżąc do morza, drapie wybladłe jagody, Będąc już pewną wieszczką swojej przyszłej szkody; Włosy niewinne rwała, piersi pięścią biła, Patrzy - bo pełnem ogniem Cyntya świeciła - I to tam, to sam swego upatruje zbiega, Ale okrom samego nic nie widzi brzega; Woła głosem Birena, ale tylko skały Na imię Birenowe jej się odzywały.
XXIII.
Na brzegu ostatecznem ostra wychodziła Skała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 202
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry; jak twą mocą, Cyntyjo, morskie nawałności wzruszone, brzeg zmoczywszy, idą w głębokości. Tak i ja, płonną będąc wieszczką swoich rzeczy, mniemałam, że me troski czas przyszły uleczy. Aliści coraz jeszcze większe smutki nowe niż w rozstaniu małżeńskim, łzy gorzkie, grobowe, którymi ośm miesięcy z słusznych przyczyn wiela oblewa żona w domu stratę przyjaciela, a gdy miesiąc dziesiąty już osusza oczy, płachtę z siebie złożywszy, rąbkiem głowę toczy.
. Mniemałem, że przypadki ludzkie na przemianę przy dniach dobrych miały być z szczęściem przeplatane, tak jako więc, Febusie, grube mieszasz chmury, gdy się swoim podobnym wozem mkniesz do góry; jak twą mocą, Cyntyjo, morskie nawałności wzruszone, brzeg zmoczywszy, idą w głębokości. Tak i ja, płonną będąc wieszczką swoich rzeczy, mniemałam, że me troski czas przyszły uleczy. Aliści coraz jeszcze większe smutki nowe niż w rozstaniu małżeńskim, łzy gorzkie, grobowe, którymi ośm miesięcy z słusznych przyczyn wiela oblewa żona w domu stratę przyjaciela, a gdy miesiąc dziesiąty już osusza oczy, płachtę z siebie złożywszy, rąbkiem głowę toczy.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 72
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
I od słońca Syrenę twardo upaloną Zmiękczyc mogła. Toż ją tak z ziemie uniżoną Podniósłszy Felicja/ i dotknąwszy głowy/ Nie płacz piękna Dziewico/ słodkimi ją słowy Tymi potka. Ani tych rozżarzaj przedemną Zalów swoich. Bo ja wiem/ co mówić masz ze mną/ I co tak utrapionej drogi twej przyczyną/ Jeśli Wieszczką nie próżno słynę Minerwiną/ W czym ci pomoc/ i rady zechcę dodać zdrowej/ Posłuchaszli cierpliwie szczerej mojej mowy/ I będziesz ją pamiętać. Bo już gdzie zachodzi Z Bogi sprawa/ drugi raz błądzić się nie godzi. A wprzód to wiedz. Cokolwiek w tej swej cierpisz Cierpisz z gniewu Wenery/ którą jeszcze
Y od słońcá Syrenę twárdo vpaloną Zmiękczyc mogłá. Toż ią ták z ziemie vniżoną Podnioższy Felicya/ y dotknąwszy głowy/ Nie płácz piękna Dziewico/ słodkimi ią słowy Tymi potka. Ani tych rozżárzay przedemną Zalow swoich. Bo ia wiem/ co mowić masz ze mną/ Y co ták vtrapioney drogi twey przyczyną/ Ieśli Wieszczką nie prożno słynę Minerwiną/ W czym ci pomoc/ y rády zechcę dodáć zdrowey/ Posłuchaszli cierpliwie szczerey moiey mowy/ Y będziesz ią pámiętáć. Bo iuż gdzie záchodzi Z Bogi spráwá/ drugi raz błądzić się nie godzi. A wprzod to wiedz. Cokolwiek w tey swey cierpisz Cierpisz z gniewu Wenery/ ktorą ieszcze
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 40
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
tej zaciekłej krowie, Za którą mściwi przypłyną Grekowie: Zatopcie flisów, i z Trojańską nawą; O jak w niej Parys, wiezie powodź krwawą! Mówiła, nie bez wieszczego kaduku, Ze miecącą się wzięły dziewki z bruku; A mnie, na te jej przeraźliwe głosy, Wstawały strachem niewymownym włosy. O zbyteś wieszczką prawdziwą mi była, Kasandro w ten czas, kiedyś to mówiła: Ono już brzydka Jałowica, ono, Osiadła moje u Parysa łono. Ale niech będzie piękna, jako tuszę; Cudzołożnicą zwać ją przecię muszę: Bo z mężem sobie postąpiła grubi, Kiedy tak gościa zakochawszy, lubi. Tak to jest małpa,
tey záćiekłey krowie, Zá ktorą mśćiwi przypłyną Grekowie: Zátopćie flisow, y z Troiáńską náwą; O iák w niey Párys, wieźie powodź krwáwą! Mowiłá, nie bez wieszczego káduku, Ze miecącą się wźięły dźiewki z bruku; A mnie, ná te iey przeráźliwe głosy, Wstawáły stráchem niewymownym włosy. O zbyteś wieszczką práwdźiwą mi byłá, Kásándro w ten czás, kiedyś to mowiłá: Ono iuż brzydka Iáłowicá, ono, Ośiádłá moie u Párysa łono. Ale niech będźie piękna, iako tuszę; Cudzołożnicą zwać ią przećię muszę: Bo z mężem sobie postąpiłá grubi, Kiedy ták gośćiá zákochawszy, lubi. Ták to iest máłpá,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 64
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695