nabijaną, Którą mu była wzięła niedawno królowa I oddała ją temu, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsiąść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi
nabijaną, Którą mu była wzięła niedawno królowa I oddała ją temu, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsieść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 152
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rozrastają się, i niejako na powietrze wyszedłszy pęcnieją) które w piasek zagrzebawszy, zostawuje do czasu którego, aż się dzieci operacją słońca wyklują; bywa ich razem po 50 i zaraz z jaja wylatują. Sam ptak i jaja jego do jedzenia gustowne. Nierembergius lib: 10 cap: 5.
GOŁĘBIE, są słoty następującej wieszczki, dlatego i na drugi dzień się dobrze najadłszy, pod dachy, do gołębników zawczasu umykają. Wielom się zdaje, że żółci w sobie nie mają, dlatego dobroci symbolum, i daleko lecić mogą! Że są z natury jurne i lubieżne, nie czystej są poswięcone Wenerze od Pogan; którą też malują w karocy siedzącą
rozrastaią się, y nieiako na powietrze wyszedłszy pęcnieią) ktore w piasek zagrzebawszy, zostawuie do czasu ktorego, aż się dzieci operacyą słońca wykluią; bywa ich razem po 50 y zaraz z iaia wylatuią. Sam ptak y iaia iego do iedzenia gustowne. Nierembergius lib: 10 cap: 5.
GOŁĘBIE, są słoty następuiącey wieszczki, dlatego y na drugi dzień się dobrze naiadłszy, pod dachy, do gołębnikow zawczasu umykaią. Wielom się zdaie, że żołci w sobie nie maią, dlatego dobroci symbolum, y daleko lecić mogą! Że są z natury iurne y lubieżne, nie czystey są poswięcone Wenerze od Pogan; ktorą też maluią w karocy siedzącą
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 293
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
tu na ziemi. Toż wiotche to ciało Z sztuki gliny sklijone wiekowaćby miało: Jeszcze gdyby/ jaki jest z duszami umierać Zwyczaj inszym zwierzętom/ oraz się zawierać W grób ze wszytkim: Lecz człowiek lubo skazitelnym/ Względem dusze nie tylko że jest nieśmiertelnym/ Ale potym oblecze znowuż się w swą skorę Według Wieszczki Frygiej/ że trąba gdzieś wzgórę Straszna zabrzmi. Na którą ziemia niezbadaną Przepaść swoję otworzy. Skąd wszyscy powstaną Królowie i Książęta/ i przed Sędzią srogim/ Wszytko przenikającym dadzą liczbę Bogiem/ Spraw swoich złych i dobrych. Ci co sprawiedliwi/ Pójdą na odpoczynek: którzy zaś złośliwi/ W ogień wieczny. A to wiedz
tu ná ziemi. Toż wiotche to ciáło Z sztuki gliny skliione wiekowáćby miáło: Ieszcze gdyby/ iáki iest z duszámi vmierać Zwyczay inszym zwierzętom/ oraz się záwieráć W grob ze wszytkim: Lecz człowiek lubo skázitelnym/ Względem dusze nie tylko że iest nieśmiertelnym/ Ale potym oblecze znowuż się w swą skorę Według Wieszczki Frygiey/ że trąbá gdzieś wzgorę Strászna zábrzmi. Ná ktorą ziemiá niezbádaną Przepáść swoię otworzy. Zkąd wszyscy powstáną Krolowie y Xiążętá/ y przed Sędzią srogim/ Wszytko przenikáiącym dádzą liczbę Bogiem/ Spraw swoich złych y dobrych. Ci co spráwiedliwi/ Poydą ná odpoczynek: ktorzy záś złośliwi/ W ogień wieczny. A to wiedz
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 78
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
po śmierci ciała grzebać, czy w tym miejscu, gdzie góra serce, głowę reprezentuje, czy w tym miejscu gdzie, ogon, nogi. etc. Po górach tedy wspaniałe są Chińczyków Groby, à primario ich Modlalnie, Klasztory. Z tej racyj wiele tam jest Ocreomantiam obserwujących, to jest ż gór, rzek, wieszczki czyniących. Takich Astrologów pełne wsie i ulice, bodaj i szubienice. Prości ludzie żony sobie tu kupują, i przedają.
Język Chińczyków jest, to Perski, to Indostański, to Brachmań- ski, to Syro-Chiński, to jest Syryiski z Chińskim złożony. Krzyż Chińczykowie nie mając słowa właściwego na jego ekspresyą, nazywają terminen Ście-cu
po śmierci ciała grzebać, czy w tym mieyscu, gdźie gorá serce, głowę reprezentuie, czy w tym mieyscu gdźie, ogon, nogi. etc. Po gorách tedy wspániałe są Chińczykow Groby, à primario ich Modlalnie, Klasztory. Z tey rácyi wiele tam iest Ocreomantiam obserwuiących, to iest ż gor, rzek, wieszczki czyniących. Tákich Astrologow pełne wsie y ulice, boday y szubienice. Prości ludżie żony sobie tu kupuią, y przedaią.
Ięzyk Chińczykow iest, to Perski, to Indostański, to Bráchmań- ski, to Syro-Chiński, to iest Syryiski z Chińskim złożony. Krzyż Chińczykowie nie maiąc słowá właściwego ná iego expresyą, názywáią terminen Scie-cu
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 609
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
sący przyjemnego bardzo odoru, ale też i cnot nie małych bo różne liczy rany i choroby: same-nawet zwierzęta chore, lub zranione, te drzewko gryzą, aby sokiem jego mogły się ratować. Obywatele tutejsi światło Wiary Święte przyjęli przez pracowitych Misyonarzów; w Krajach jednak Zachodnich Brazylii dla grubiaństwa Obywatelów, nec vestigium znajomości BOGA tylko wieszczki i omina, gdzie Męska i Białogłowska płeć żadnej niezachowuje modestyj nago chodząc: Wina i chleba nieznają, zielem jakimsi Mandioka żyjąc. Budy sobie długie budują, w nich z całą mieszkając Familią: na noc sieci rozpinają na drzewach wysoko od ziemi, na nich sypiając, a to chroniąc się przed jadowitemi zwierzętami.
sączy przyiemnego bardzo odoru, ale też y cnot nie máłych bo rożne liczy rány y choroby: same-náwet źwierzęta chore, lub zránione, te drzewko gryzą, aby sokiem iego mogły się rátowáć. Obywátele tuteysi światło Wiary Swięte przyieli przez prácowitych Misyonárzow; w Kráiach iednák Záchodnich Brazylii dla grubiaństwa Obywátelow, nec vestigium znáiomości BOGA tylko wieszczki y omina, gdźie Męska y Białogłowska płeć żadney niezáchowuie modestyi nágo chodząc: Winá y chleba nieznáią, źielem iakimsi Mandioka zyiąc. Budy sobie długie buduią, w nich z cáłą mieszkaiąc Familią: na noc sieci rospináią ná drzewach wysoko od ziemi, ná nich sypiaiąc, á to chroniąc się przed iadowitemi zwierzętami.
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 675
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
śmierci żony swojej/ która już była w wiezieniu. Odpowie mu baba. Niebój się bez wątpienia wynidzie/ i za tym piomaniem garła nieda. Z czego on wesoł będąc/ postał się z Piotrem sędzią nazajutrz. Do którego rzekł Piotr. Gdzieś proszę cię był? Rzecze on/ byłem u wieszczki/ która mi powiedziała/ że moja żona będzie wyzwolona z tego więzienia/ i garła nie da. Jako się tedy prędko wrócił Piotr do domu/ wezwany będąc od onej czarownice usłyszał te słowa. Widziałam że mąż mój chodził do baby wieszczki/ która mu powiedziała/ że ja z więzienia tego wyswobodzona będę. wiek
śmierći żony swoiey/ ktora iuż byłá w wieźieniu. Odpowie mu bábá. Nieboy sie bez wątpienia wynidźie/ y zá tym piomániem gárłá nieda. Z czego on wesoł będąc/ postał się z Piotrem sędźią názáiutrz. Do ktorego rzekł Piotr. Gdźieś proszę ćię był? Rzecze on/ byłem v wiesczki/ ktora mi powiedźiáłá/ że moiá żoná będźie wyzwolona z tego więźienia/ y garłá nie da. Iáko się tedy prędko wroćił Piotr do domu/ wezwány bedąc od oney czárownice vsłyszał te słowá. Widźiáłám że mąż moy chodźił do báby wiescżki/ ktora mu powiedźiáłá/ że ia z więźienia tego wyswobodzona będę. wiek
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 349
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Piotr. Gdzieś proszę cię był? Rzecze on/ byłem u wieszczki/ która mi powiedziała/ że moja żona będzie wyzwolona z tego więzienia/ i garła nie da. Jako się tedy prędko wrócił Piotr do domu/ wezwany będąc od onej czarownice usłyszał te słowa. Widziałam że mąż mój chodził do baby wieszczki/ która mu powiedziała/ że ja z więzienia tego wyswobodzona będę. wiek że kłama/ abowiem dnia jutrzejszego z dekrertu twego będę skazana na ogień. Co gdy potym sędzia mężowi powiedział/ czekał któraby z czarownic prawdę powiedziała. Lecz nazajutrz spalenie onej czarownice z dekretu urzędowego/ pokazało prawdę tej która męża miała. W
Piotr. Gdźieś proszę ćię był? Rzecze on/ byłem v wiesczki/ ktora mi powiedźiáłá/ że moiá żoná będźie wyzwolona z tego więźienia/ y garłá nie da. Iáko się tedy prędko wroćił Piotr do domu/ wezwány bedąc od oney czárownice vsłyszał te słowá. Widźiáłám że mąż moy chodźił do báby wiescżki/ ktora mu powiedźiáłá/ że ia z więźienia tego wyswobodzona będę. wiek że kłama/ ábowiem dniá iutrzeyszego z dekrertu twego będę skazána ná ogień. Co gdy potym sędźia mężowi powiedźiał/ cżekał ktoraby z cżárownic prawdę powiedźiáłá. Lecż názáiutrz spalenie oney cżárownice z dekretu vrzędowego/ pokazáło prawdę tey ktora mężá miáłá. W
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 349
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
na to moję, Żem umyślił sieć próby na małżonkę moję Rzuciwszy, precz odjechać; lecz przecię w tej dobie, Jaki znak cnót jej będę miał, myślę zaś sobie, I po czem, wróciwszy się, poznam, że dla wiary Złamanej godna gniewu, godna będzie kary.
XXVIII.
Proszę o radę zdrową wieszczki nauczonej, Ta pozwala, wynosi moc nieprzepłaconej Czary, którą Morgana dla brata swojego Zrobiła we dni chmurne księżyca pewnego, Aby wstydu doświadczył żonej podejrzanej I troski, co go gryzła, pozbył niewytrwanej. Bo kto szczodrą ma, a z niej napić się chce wina, Rozlewa je do szczętu, macza pierś, chudzina.
na to moję, Żem umyślił sieć próby na małżonkę moję Rzuciwszy, precz odjechać; lecz przecię w tej dobie, Jaki znak cnót jej będę miał, myślę zaś sobie, I po czem, wróciwszy się, poznam, że dla wiary Złamanej godna gniewu, godna będzie kary.
XXVIII.
Proszę o radę zdrową wieszczki nauczonej, Ta pozwala, wynosi moc nieprzepłaconej Czary, którą Morgana dla brata swojego Zrobiła we dni chmurne księżyca pewnego, Aby wstydu doświadczył żonej podejrzanej I troski, co go gryzła, pozbył niewytrwanej. Bo kto szczodrą ma, a z niej napić się chce wina, Rozlewa je do szczętu, macza pierś, chudzina.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 286
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905