mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli ogrodnik kwiateczkom bujności Dodając
mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli ogrodnik kwiateczkom bujności Dodając
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Bom rozdwojony żalem jest głęboko, Jedno w papierze, drugie we łzach oko, I ręka w służbie takiej obumiera, Jedna rym pisze, druga łzy ociera.
Pogodne niebo było, Febus uzłocony Udzielał światła swego na oba tryjony; Spędził z powietrza chmury, a firmament cały Złote na dnie błękitnym blaski farbowały. Żaden wietrzyk nie wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości
Bom rozdwojony żalem jest głęboko, Jedno w papierze, drugie we łzach oko, I ręka w służbie takiej obumiera, Jedna rym pisze, druga łzy ociera.
Pogodne niebo było, Febus uzłocony Udzielał światła swego na oba tryjony; Spędził z powietrza chmury, a firmament cały Złote na dnie błękitnym blaski farbowały. Żaden wietrzyk nie wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 127
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Tylko na starą duszę żupan młody, Możemy z śmierci przeszydzać i tyle Niesmaków sobie nie knować w mogile. Tak i ja, kiedy dni swoich dopędzę, Kiedy ostatnią Parki zwiną przędzę, Opuszczę z chęcią zwiotszałe łachmany, A niż na nowy będę zawołany Żywot, będę się, w powietrze zmieniony, Przy Jadze bawił jak wietrzyk pieszczony, Będę ją chłodził podczas kanikuły I poddymając na piersiach przy stuły, Czegom pragnął żyw, w tej alabastrowej Jaskini czekać będę formy nowej. DO MIESIĄCA
Cyntyja jasna, gwiazd wierny hetmanie, Której wieczorne służy panowanie, Królowa planet, która świetnym wzrokiem Dziwny ruch wzruszasz na morzu głębokiem! Lubo-ć twarz szczupłą
Tylko na starą duszę żupan młody, Możemy z śmierci przeszydzać i tyle Niesmaków sobie nie knować w mogile. Tak i ja, kiedy dni swoich dopędzę, Kiedy ostatnią Parki zwiną przędzę, Opuszczę z chęcią zwiotszałe łachmany, A niż na nowy będę zawołany Żywot, będę się, w powietrze zmieniony, Przy Jadze bawił jak wietrzyk pieszczony, Będę ją chłodził podczas kanikuły I poddymając na piersiach przy stuły, Czegom pragnął żyw, w tej alabastrowej Jaskini czekać będę formy nowej. DO MIESIĄCA
Cyntyja jasna, gwiazd wierny hetmanie, Której wieczorne służy panowanie, Królowa planet, która świetnym wzrokiem Dziwny ruch wzruszasz na morzu głębokiem! Lubo-ć twarz szczupłą
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 171
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Niech mię nie pogrąża nawałność wody i niech mię nie zatapia głębokość. W Psalmie 68
O, burzliwa płochości, Plutonie szalony, który swych wód pochlebstwem zdradzasz galeony, szklanym bowiem przypływasz, srebrnym zaś odchodzisz i kształtem twardych kruszców widok ludzki zwodzisz. Czasem zmyślasz łaskawość, a twoja pokora bagnistych wód cichością przechodzi jeziora. Choć wietrzyk południowy powienie na wodę, często ty wałmi swymi wzniecasz niepogodę; które skoro delfinom skocznego zagrają, wnet okręty i maszty taniec zaczynają; tam pozwalasz prócz wody okowanym nosem i żaglom grzbiet poddajesz siwy hucznym głosem, który gdy wielą wioseł bywa ucierany, jak z twardego zda się być kruszca odkowany. Ty, nie chcąc mieć
Niech mię nie pogrąża nawałność wody i niech mię nie zatapia głębokość. W Psalmie 68
O, burzliwa płochości, Plutonie szalony, który swych wód pochlebstwem zdradzasz galeony, szklanym bowiem przypływasz, srebrnym zaś odchodzisz i kształtem twardych kruszców widok ludzki zwodzisz. Czasem zmyślasz łaskawość, a twoja pokora bagnistych wód cichością przechodzi jeziora. Choć wietrzyk południowy powienie na wodę, często ty wałmi swymi wzniecasz niepogodę; które skoro delfinom skocznego zagrają, wnet okręty i maszty taniec zaczynają; tam pozwalasz prócz wody okowanym nosem i żaglom grzbiet poddajesz siwy hucznym głosem, który gdy wielą wioseł bywa ucierany, jak z twardego zda się być kruszca odkowany. Ty, nie chcąc mieć
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 58
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
gdy rozumu wodza od Boga danego/ słuchać będziem/ oddamy bestiam dzica/ oddamy okrutnika/ a przyjmiemy łaskawość/ i ludzkości mieszkanie wieczne damy; gdyż nie tylko człowiek/ bez niej barzo słabym jest/ i każdej rzeczy jako nagiego/ jako jednego/ łatwie go zwojować; ale i wszelka Rzeczpospolita jako trzcina by namniejszy powienie wietrzyk/ tylko się nie złamie. Czemu: obywatele jej ludzkości/ ani łaskawości nie mają; a gdzie tych niemasz/ rzeczy najpotrzebniejszej/ takom wyższej powiedział/ miłości nie będzie: i stanie okręt na gorze strasznego Oceanu/ bez masztu/ bez żaglów/ bez sternika: i nie będzie pokory/ to jest posłuszeństwa/
gdy rozumu wodzá od Bogá dánego/ słucháć będziem/ oddamy bestyiam dzicá/ oddamy okrutniká/ á prziymiemy łáskáwość/ y ludzkośći mieszkánie wieczne damy; gdysz nie tylko człowiek/ bez niey bárzo słábym iest/ y káżdey rzeczy iáko nágiego/ iáko iednego/ łatwie go zwoiowáć; ále y wszelka Rzeczpospolita iáko trzćiná by namnieyszy powienie wietrzyk/ tylko się nie złamie. Czemu: obywátele iey ludzkośći/ áni łáskáwośći nie máią; á gdzie tych niemász/ rzeczy naypotrzebnieyszey/ takom wysszey powiedział/ miłośći nie będzie: y stánie okręt ná gorze strásznego Oceanu/ bez másztu/ bez żaglow/ bez sterniká: y nie będźie pokory/ to iest posłuszeństwá/
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: H
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
łyskaniem/ takowa nie jest dobra i nie chwali jej Hippokrates. I te które w wielkie gorąca pod Kanikułę padają/ nie mają być zbierane/ i które z wiatrem południowym/ także za niedobre mają być poczytane. Do tego Teofrastus pisze/ że lecie mamy zbierać wodę dżdżystą w nocy a nie we dnie/ a żeby wietrzyk powiewał z pułnocy: insze wody barzo są szkodliwe. A coby mieliśmy rozumieć o wodzie która się albo z śniegu albo z lodu rozpuszcza/ i o samym śniegu/ także o ledzie/ jeśli ż są dobre do używania. o tych tak napisał wielki Hippokrates. Frigida veluri nix & glacies, pectori inimica:
łyskaniem/ tákowa nie iest dobra y nie chwali iey Hippokrates. Y te ktore w wielkie gorącá pod Kanikułę padaią/ nie maią bydź zbieráne/ y ktore z wiatrem poludniowym/ także zá niedobre máią bydź pocżytáne. Do tego Theophrástus pisze/ że lećie mamy zbierać wodę dżdżystą w nocy á nie we dnie/ a żeby wietrzyk powiewał z pułnocy: insze wody barzo są szkodliwe. A coby mielismy rozumieć o wodźie ktora się álbo z śniegu álbo z lodu rozpuszcża/ y o samym śniegu/ tákże o ledźie/ iesli ż są dobre do vżywania. o tych ták nápisał wielki Hippokrátes. Frigida veluri nix & glacies, pectori inimica:
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 36.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
zarażyć. O który występek swój spalona była. W Biskupstwie także Konstantyiskim między Brysakiem/ i Frejburgiem jedna trędowata białagłowa/ która już od dwu lat umarła/ przypadek swój przed wielą ludzi zwykła była powiedać/ iż trąd ten miała dla poswarku z jedną bia- łągłową: gdy abowiem w nocy przed dom dla pewnej sprawy wyszła/ wietrzyk jakiś ciepły od domu onej białejgłowy która przećwko mieszkała/ na nią wionął/ za którym wiatrem powiedała że ją zaraz trąd opanował. W tymże Biskupstwie/ gdy czarownicę siepacz/ abo kacik na stos drew dla spalenia od ziemie podnosił/ rzekła mu czarownica: dam ci zapłate/ i tak chuchnąwszy na jego twarz/ zaraz
záráżić. O ktory występek swoy spalona byłá. W Biskupstwie tákże Konstántyiskim między Brysakiem/ y Freyburgiem iedná trędowáta białagłowá/ ktora iuż od dwu lat vmárłá/ przypadek swoy przed wielą ludźi zwykłá byłá powiedać/ iż trąd ten miáłá dla poswarku z iedną bia- łągłową: gdy ábowiem w nocy przed dom dla pewney spráwy wyszłá/ wietrzyk iákiś ciepły od domu oney białeygłowy ktora przećwko mieszkáłá/ ná nię wionął/ zá ktorym wiátrem powiedáłá że ią záraz trąd opánował. W tymże Biskupstwie/ gdy czárownicę siepácż/ ábo kácik ná stos drew dla spalenia od żiemie podnośił/ rzekłá mu czárownicá: dam ci zapłáte/ y ták chuchnąwszy ná iego twarz/ záraz
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 133
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Zdało mi się tedy gdym wszedł między winnice/ że mu coś strasznego drogę zabiegało/ nie na samej drodze ale blisko. Com gdym obaczył miecza dobywszy/ skoczyłem z ścieżki ku miejscu potwory/ i płochością młodzieńską/ także pijaństwem uniesiony/ ciąłem na wiatr/ w którym cięciu niewidząc nikogo/ wietrzyk jakiś mię przemijający/ poczułem. Którym żarażony/ natychmiast tę chorobę trojaką którą widzicie w sobiem uczuł. Podczaś także Sejmu który Kursirstowie w Noremberku strony wiary dla królestwa Czeskiego odprawowali/ ziechało się tamże dla tegoż wiele Biskupów mianowicie Arcybiskup Moguński/ Herbipolski/ Augustski/ i jeśli dobrze pomnię Bambergski. Biskupi którzy zamkąwszy
Zdáło mi sie tedy gdym wszedł między winnice/ że mu coś strásznego drogę zábiegáło/ nie ná sámey drodze ále blisko. Com gdym obaczył mieczá dobywszy/ skoczyłem z śćieszki ku mieyscu potwory/ y płochośćią młodźieńską/ tákże piiaństwem vnieśiony/ ćiąłem ná wiátr/ w ktorym ćięćiu niewidząc nikogo/ wietrzyk iákiś mię przemiiáiący/ poczułem. Ktorym żáráżony/ nátychmiast tę chorobę troiáką ktorą widźićie w sobiem vczuł. Podcżáś tákże Seymu ktory Kursirstowie w Noremberku strony wiáry dla krolestwá Czeskiego odpráwowáli/ ziecháło sie támże dlá tegoż wiele Biskupow miánowićie Arcybiskup Mogunski/ Herbipolski/ Augustski/ y iesli dobrze pomnię Bámbergski. Biskupi ktorzy zámkąwszy
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 295
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
od promieni słońca. Które koronie naznaczone skroni, tych od wszelkiego niewczasu Bóg broni.
Tyś Marcjanem, herb twój Polem, panie! O, jako ciężkie znoje biją na nie! Co w popiół ludzi, miast i wsi rozsuła tak długiej w Polsce wojny kanikuła! Nad tobą Orzeł Biały skrzydła trzymał, żeby cię wietrzyk w te ognie przedymał. Bezpiecznieś w Polu swojem spał czas długi. Choć z lewej ręki tysiąc, z prawej drugi padał przy tobie, ciebie Bóg zachował, żeby dziś twoję głowę koronował. Aleć i Orzeł sarmacki tak głodny, swojej ku tobie usługi nie szkodny, widząc tureckich trupów świeże schaby (te mu
od promieni słońca. Które koronie naznaczone skroni, tych od wszelkiego niewczasu Bóg broni.
Tyś Marcyjanem, herb twój Polem, panie! O, jako ciężkie znoje biją na nie! Co w popiół ludzi, miast i wsi rozsuła tak długiej w Polszcze wojny kanikuła! Nad tobą Orzeł Biały skrzydła trzymał, żeby cię wietrzyk w te ognie przedymał. Beśpiecznieś w Polu swojem spał czas długi. Choć z lewej ręki tysiąc, z prawej drugi padał przy tobie, ciebie Bóg zachował, żeby dziś twoję głowę koronował. Aleć i Orzeł sarmacki tak głodny, swojej ku tobie usługi nie szkodny, widząc tureckich trupów świeże schaby (te mu
Skrót tekstu: PotPocztaKarp
Strona: 83
Tytuł:
Poczta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Muza polska: na tryjumfalny wjazd najaśniejszego Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
i w otwarte uszy Choć snem zmorzony, człowiek się nie ruszy. Zadrzałem w ten czas, i wszytkie me kości Wstrzęsły się z ludzkiej we mnie ułomności, Bo gdy obecny duch się w oczach snował, Włosy mi wzieżył, myśl strachem zdejmował. Nie znałem twarzy, gdy stanął przedemną, A jako cichy wietrzyk mówił zemną: Izaliż kiedy człek porównać może W sprawiedliwości z tobą, wielki Boże! Oto, którzy ci w Niebie i na ziemi Służą, nie mogą być doskonałemi, Albowiem chociaż wzniósł ich tak wysoko, W Aniołach błędu twepostrzegło oko. Dopieroż w błotnych co się domach krzepią, I fundamenta z gliny sobie
i w otwarte uszy Choć snem zmorzony, człowiek się nie ruszy. Zadrzałem w ten czás, i wszytkie me kośći Wstrzęsły się z ludzkiey we mnie ułomnośći, Bo gdy obecny duch się w oczách snował, Włosy mi wźieżył, myśl strachem zdeymował. Nie znałem twarzy, gdy stanął przedemną, A iáko ćichy wietrzyk mowił zemną: Izaliż kiedy człek porownáć może W sprawiedliwośći z tobą, wielki BOZE! Oto, ktorzy ći w Niebie i ná źiemi Służą, nie mogą bydź doskonałemi, Albowiem choćiaż wzniosł ich ták wysoko, W Aniołach błędu twepostrzegło oko. Dopieroż w błotnych co się domách krzepią, I fundamentá z gliny sobie
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 21
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705