dotąd zawzięta miłość nie odmieni, Jako żyli nie wiedząc, będą żyć rodzeni. Tym ci wyszła sposobem, choć zrazu pokawi. Lecz ja nie wiem, kto światu ten sekret objawi, Ponieważ matka tylko wiedziała i dzieci, A ludzie pospolicie tają, co ich szpeci. 495 (N). MYŚLIWSKA SZTUKA
Dowiedziawszy o wilkach, że blisko obiegli, Obsyła sąsiad, żeby w kompaniją zbiegli, Grzeczny jeden senator; a gdy dobrą sprawą Kilkanaście za jedną padło ich obławą, Ułożywszy na sanie źle okrzepłe trupy, Prosi owych do bliskiej na obiad chałupy I żartując przestrzega, żeby, kto tu siędzie, Wiedział, że wilcze mięso do obiadu będzie
dotąd zawzięta miłość nie odmieni, Jako żyli nie wiedząc, będą żyć rodzeni. Tym ci wyszła sposobem, choć zrazu pokawi. Lecz ja nie wiem, kto światu ten sekret objawi, Ponieważ matka tylko wiedziała i dzieci, A ludzie pospolicie tają, co ich szpeci. 495 (N). MYŚLIWSKA SZTUKA
Dowiedziawszy o wilkach, że blisko obiegli, Obsyła sąsiad, żeby w kompaniją zbiegli, Grzeczny jeden senator; a gdy dobrą sprawą Kilkanaście za jedną padło ich obławą, Ułożywszy na sanie źle okrzepłe trupy, Prosi owych do bliskiej na obiad chałupy I żartując przestrzega, żeby, kto tu siędzie, Wiedział, że wilcze mięso do obiadu będzie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 221
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wieś przychodziło to licho jako bydło to się ich objechało z tej strony od równego pola a potym skoczywszy na koniach i okrzyk uczyniwszy nagnało się ich nate doły gdzie ziemię kopią do palenia a są te doły bardzo głębokie i szerokie to tego na wpadało wdoły to dopiro ich stamtąd trzeba było wywłóczyc a rznąc. O wilkach namieniłem że ich tam niemasz bo prawo takie że kiedy wilka ob powinni wszyscy na głowę wychodzić zdomów tak po miastach jako tez i wsiach i tak długo owego wilka przesladując gonią az go albo umorzą albo utopią albo złapają togo nie odzierając tak zewszystkim na wysokiej szubienicy albo na drzewie obieższą na grubym żelaznym łańcuchu
wies przychodziło to licho iako bydło to się ich obiechało z tey strony od rownego pola a potym skoczywszy na koniach y okrzyk uczyniwszy nagnało się ich nate doły gdzie zięmię kopią do palenia a są te doły bardzo głębokie y szerokie to tego na wpadało wdoły to dopiro ich ztamtąd trzeba było wywłoczyc a rznąc. O wilkach namięniłęm że ich tam niemasz bo prawo takie że kiedy wilka ob powinni wszyscy na głowę wychodzić zdomow tak po miastach iako tez y wsiach y tak długo owego wilka przesladując gonią az go albo umorzą albo utopią albo złapaią togo nie odzierając tak zewszystkim na wysokiey szubienicy albo na drzewie obieszszą na grubym zelaznym łancuchu
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 55
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
piechoty czternaście tysięcy z rusznicami w zielonej barwie nowej/ w rogatych czapkach: miedzy któremi szedł Turczyn wielki w niedźwiedzią skorę ubrany/ jak Olbrzym/ z dzidą/ z szable/ i z janczarką długą/ w zawoju/ chłop srogi. 46. Tu szło piechoty w czarnych czapkach z dzidami dziesięć tysięcy/ w lampartach w wilkach/ w tygrysach/ w niedźwiedzich skórach i we lwich/ mieli janczarki i szable: Konnych było dwa tysiąca/ działek dwadzieścia/ hakownic wieziono na kolkach dwie ście dobrych/ wielbłądów sto/ mułów dwie ście/ wołów cztery sta/ gnano i baranów pięć set na zabicie i wędzenie do Obozu. 47. Z dramogłami piechoty
piechoty czternaśćie tysięcy z rusznicámi w źieloney bárwie nowey/ w rogátych cżapkach: miedzy ktoremi szedł Turczyn wielki w niedźwiedźią skorę vbrány/ iák Olbrzym/ z dźidą/ z száble/ y z iáncżárką długą/ w záwoiu/ chłop srogi. 46. Tu szło piechoty w cżarnych cżapkách z dźidámi dźieśięć tyśięcy/ w lámpártách w wilkách/ w tygrysách/ w niedźwiedźich skorách y we lwich/ mieli iáncżárki y szable: Konnych było dwá tyśiącá/ dźiałek dwadźieśćiá/ hakownic wieźiono ná kolkách dwie śćie dobrych/ wielbłądow sto/ mułow dwie śćie/ wołow cżtery stá/ gnano y báránow pięć set ná zábićie y wędzenie do Obozu. 47. Z dramogłámi piechoty
Skrót tekstu: StarWyp
Strona: B4v
Tytuł:
Wyprawa i wyiazd sułtana Amurata cesarza tureckiego na wojnę do Korony Polskiej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
skoro słońce spadnie, Żeby mógł świecić w nocy, jego światło kradnie: Mistrz złodziejów, którzy tu, pracą żyjąc cudzą, We dnie śpią, w nocy ludzi po miesiącu budzą. Nie myśląc długo, każdy zgadnie to do razu: Onić to są koziarze, co koło Kaukazu,
Skoro się na niedźwiedziach albo wilkach wprawią, Wprzód domy, potem miasta, toż królestwa dawią, A zawsze w nocy, skoro słońce światło zgasi, Bo we dnie zabiegano koziarzom od spasi. Dniem zgodę chrześcijańską; czarną kładę nocą, Wtenczas im słońce zajdzie, gdy się z sobą kłócą, Kiedy się między sobą sami drą i skubą, Kryje się
skoro słońce spadnie, Żeby mógł świecić w nocy, jego światło kradnie: Mistrz złodziejów, którzy tu, pracą żyjąc cudzą, We dnie śpią, w nocy ludzi po miesiącu budzą. Nie myśląc długo, każdy zgadnie to do razu: Onić to są koziarze, co koło Kaukazu,
Skoro się na niedźwiedziach albo wilkach wprawią, Wprzód domy, potem miasta, toż królestwa dawią, A zawsze w nocy, skoro słońce światło zgasi, Bo we dnie zabiegano koziarzom od spasi. Dniem zgodę chrześcijańską; czarną kładę nocą, Wtenczas im słońce zajdzie, gdy się z sobą kłócą, Kiedy się między sobą sami drą i skubą, Kryje się
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 385
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
innych równie godnych gości, na divertiment którym, by w tej tu złej nie tęsknili rezydencji, bykam z trzema spuszczał niedźwiedziami, który victor sanus z wielką patrzących uciechą abiit. Po której to spotyczce taż IWYM pani do chorego odjechała syna z IM księdzem przeorem kartuskim Góreckim tu też przytomnym. 5. Pogłoską ludzką o wilkach ludziom szkodzących uwiedziony, polowałem, z którymi dla obszyrności kniej się łączących dojść sprawy nie mogąc, na zającach 12 w tym polu zyskanych, ostrząc zęby na pirwszych, spędzić ochotę musiałem. Tegoż dnia poczta bialska niepocieszną, przy tym i pomyślną doniosła mi wiadomość o pobitym młynarzu przez szyprów wołyńskich, mimo dóbr
innych równie godnych gości, na divertiment którym, by w tej tu złej nie tęsknili rezydencji, bykam z trzema spuszczał niedźwiedziami, który victor sanus z wielką patrzących uciechą abiit. Po której to spotyczce taż JWJM pani do chorego odjechała syna z JM księdzem przeorem kartuskim Góreckim tu też przytomnym. 5. Pogłoską ludzką o wilkach ludziom szkodzących uwiedziony, polowałem, z którymi dla obszyrności kniej się łączących dojść sprawy nie mogąc, na zającach 12 w tym polu zyskanych, ostrząc zęby na pirwszych, spędzić ochotę musiałem. Tegoż dnia poczta bialska niepocieszną, przy tym i pomyślną doniosła mi wiadomość o pobitym młynarzu przez szyprów wołyńskich, mimo dóbr
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 37
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
chłop folwarku cieleśnickiego mego orząc znalazł. Na niej cesarz rzymski Antonius Pius, którego statua w Rzymie na Kapitolium konno. Indagowałbym pewnie, gdyby nie dziurka i nie oberżnięta taż była, skąd znak pewniejszy, że Żydówka zgubiła która, jak żeby miał jakowy znajdować się skarb. 8. Dano mi znać o wilkach pod Worgulami, na które chcąc jutro polować, wysłałem psy i siecie. Nad wieczorem przyjechali trębacze, których-em ze Drezna zapisał. 9. Polowałem na wilki, z których dwóch starszych i dwie sarny zastawszy, do szczętu pobiłem, com tylko tam znalazł. 10. Przyjąłem do usług mych węgierskiego
chłop folwarku cieleśnickiego mego orząc znalazł. Na niej cesarz rzymski Antonius Pius, którego statua w Rzymie na Kapitolium konno. Indagowałbym pewnie, gdyby nie dziurka i nie oberżnięta taż była, skąd znak pewniejszy, że Żydówka zgubiła która, jak żeby miał jakowy znajdować się skarb. 8. Dano mi znać o wilkach pod Worgulami, na które chcąc jutro polować, wysłałem psy i siecie. Nad wieczorem przyjechali trębacze, których-em ze Drezna zapisał. 9. Polowałem na wilki, z których dwóch starszych i dwie sarny zastawszy, do szczętu pobiłem, com tylko tam znalazł. 10. Przyjąłem do usług mych węgierskiego
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 83
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
gdyż one bestie nie barzo dzikiemi będąc/ od trzody nie daleko uciekają/ ale gdzie zbliza się przypatrują rychłoli pasterz odejdzie: ato nagorsza ze tam ani Luków/ ani Kusznic/ żeby je strzelano i płaszano, niemasz. O inszych tam zwierzętach/ jako Jeleniach/ Sarnach/ Zającach etc. a dopieroź o Wilkach nic nie wiedzą. Rozdział VIII. O Ptastwie.
Ptaków w Islandyj dosyć jest/ a to i tych które na wodzie/ jako i tych które na polu na ziemi się bawją. Labęci, kaczek niejednego rodzaju/ i gęsi dzikich/ kto re wielkiemi stady na paszą wychodzą/ i wielkie szkody w trawach i łąkach
gdysz one bestyie nie barzo dzikiemi będąc/ od trzody nie daleko ućiekają/ ále gdźie zblizá śię przypátrują rychłoli pásterz odeydźie: áto nagorsza ze tám áni Lukow/ áni Kusznic/ źeby je strzelano y płaszano, niemász. O inszych tám zwierzętách/ jako Jeleniach/ Sárnách/ Zájącách etc. á dopieroź o Wilkach nic nie wiedzą. Rozdźiáł VIII. O Ptástwie.
Ptakow w Islándyi dosyć jest/ á to y tych ktore ná wodźie/ jáko y tych ktore ná polu ná źiemi śię báwją. Lábęći, káczek nieiednego rodzáju/ y gęśi dźikich/ kto re wielkiemi stády ná paszą wychodzą/ y wielkie szkody w trawách y łąkách
Skrót tekstu: VetIsland
Strona: 31
Tytuł:
Islandia albo Krótkie opisanie Wyspy Islandii
Autor:
Daniel Vetter
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, relacje
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638