. Grzech zaś pierworódny osadza się na tych czterech przyczynach. Pierwszej: iż pierwszy człowiek Adam, głowa całego narodu ludzkiego zgrzeszył, do którego woli wszystkich potomków przywiązane były wole. Drugiej: iż z tejże krwi i podległej winie natury, wszyscy ludzie pochodzą. Trzeciej: iż prawo Bóg ferował aby z tej krwi pierwszego winowajcy pochodzący, zwyczajnym natury trybem, i oni byli winowajcy. Czwartej: iż Prawodawca Bóg od tego uniwersalnego dekretu szczególną łaską i respektem Pańskim kogo nie ekscypował. Co wszystko że się w nas ludziah iści, toć się wszyscy ludzie rodziemy z natury Synami gniewu. Ad Eph. 2. Nieczyści z nieczystego poczęci nasienia Job
. Grzech zaś pierworodny osadza się na tych czterech przyczynach. Pierwszey: iż pierwszy człowiek Adam, głowa całego narodu ludzkiego zgrzeszył, do ktorego woli wszystkich potomkow przywiązane były wole. Drugiey: iż z teyże krwi y podległey winie natury, wszyscy ludzie pochodzą. Trzeciey: iż prawo Bog ferował aby z tey krwi pierwszego winowaycy pochodzący, zwyczaynym natury trybem, y oni byli winowaycy. Czwartey: iż Prawodawca Bog od tego uniwersalnego dekretu szczegulną łaską y respektem Pańskim kogo nie excypował. Co wszystko że się w nas ludziah iści, toć się wszyscy ludzie rodziemy z nátury Synami gniewu. Ad Eph. 2. Nieczyści z nieczystego poczęci nasienia Job
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A4
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
w żadnym królestwie mór, wojska, rozboje Broniły dróg, boś dawał przeżegnanie swoje. Raz jeden i nie postał nigdy na mym ciele. Zawżdym się cało wracał, chociam zjeździł wiele Europskich państw, aż nawet wtenczas, kiedym swego, Zły człowiek, winowajcę dusił za dług jego. Nie takeś winowajcy Ty, mnie, płacił swemu, Iżeś Pan miłosierdziem sławny światu wszemu. Cud-eś i wtenczas sprawił, bo trzem czapkowali Kilkadziesiąt, co nas trzech brać byli zjechali, leszcze dobrze nie oschły ze krwie ręce były, Eurom szumiącym zdrowia kiedyśmy wierzyli, Gdy winną śmierci głowę naszę prowadziło Obciążone serce tam,
w żadnym królestwie mór, wojska, rozboje Broniły dróg, boś dawał przeżegnanie swoje. Raz jeden i nie postał nigdy na mym ciele. Zawżdym się cało wracał, chociam zjeździł wiele Europskich państw, aż nawet wtenczas, kiedym swego, Zły człowiek, winowajcę dusił za dług jego. Nie takeś winowajcy Ty, mnie, płacił swemu, Iżeś Pan miłosierdziem sławny światu wszemu. Cud-eś i wtenczas sprawił, bo trzem czapkowali Kilkadziesiąt, co nas trzech brać byli zjechali, leszcze dobrze nie oschły ze krwie ręce były, Eurom szumiącym zdrowia kiedyśmy wierzyli, Gdy winną śmierci głowę naszę prowadziło Obciążone serce tam,
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 380
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
stronie.
CXXXIII.
Rugier wojny poprzestać o konia swojego Z Rodomontem nie myśli, aż dowiedzie swego; Z Tatarzynem Marfiza nie chce się rozjechać I bitwy, aż go lepiej sprobuje, poniechać. Bo opuścić byłoby coś nieuczciwego: Wzięli przyczynę wzgardy, despektu jawnego. Na koniec taką sobie radę wespół dali, Aby za winowajcy zarazem jechali. PIEŚŃ XXVI.
CXXXIV.
A lub to aż w obozie, nie zjadą się z niemi, Gdzie dla posiłku dania pobiegli z drugiemi, Chcąc króla francuskiego złamać zbytnie siły, Od którego ich wojska obleżone były, Pozwalają udać się tam i bronić sławy, Prawą drogę obrali i gościniec prawy. Rugier wprzód
stronie.
CXXXIII.
Rugier wojny poprzestać o konia swojego Z Rodomontem nie myśli, aż dowiedzie swego; Z Tatarzynem Marfiza nie chce się rozjechać I bitwy, aż go lepiej sprobuje, poniechać. Bo opuścić byłoby coś nieuczciwego: Wzięli przyczynę wzgardy, despektu jawnego. Na koniec taką sobie radę wespół dali, Aby za winowajcy zarazem jechali. PIEŚŃ XXVI.
CXXXIV.
A lub to aż w obozie, nie zjadą się z niemi, Gdzie dla posiłku dania pobiegli z drugiemi, Chcąc króla francuskiego złamać zbytnie siły, Od którego ich wojska obleżone były, Pozwalają udać się tam i bronić sławy, Prawą drogę obrali i gościniec prawy. Rugier wprzód
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 318
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
kapeluszem i sznurami: na hełmie kardynalski takiż kapelusz, z czerwonemi kutasami, na nim kita czarna. O tym herbie sam tylko pisze Ms. Pruski, Tu się z okazji mówić może, iż przywilej dawny Kardynałów, i ten niektórzy kładą, że gdy kogo na śmierć prowadzą, za włożeniem kapelusza swego na głowę winowajcy, mogą go od śmierci wybawić. Tym się herbem pieczętują Dobenekowie w Prusiech. Z tych Ambroży kwitnął 1410. Job Dobenek był Biskupem Pomezańskim, czego świadkiem w kościele Kwidzińskim, jest forma rżnięta dla Biskupów, żeby w niej przy ofierze Pańskiej siedzieć mogli, na niej widzieć herb ten z Infułą Biskupią i kapeluszem Kardynalskim.
kápeluszem y sznurámi: ná hełmie kárdynalski tákiż kápelusz, z czerwonemi kutasami, ná nim kitá czarna. O tym herbie sam tylko pisze Ms. Pruski, Tu się z okazyi mowić może, iż przywiley dawny Kárdynałow, y ten niektorzy kładą, że gdy kogo ná śmierć prowádzą, zá włożeniem kápeluszá swego ná głowę winowaycy, mogą go od śmierci wybáwić. Tym się herbem pieczętuią Dobenekowie w Prusiech. Z tych Ambroży kwitnął 1410. Job Dobenek był Biskupem Pomezáńskim, czego świádkiem w kościele Kwidźińskim, iest forma rżnięta dla Biskupow, żeby w niey przy ofierze Pańskiey siedźieć mogli, ná niey widźieć herb ten z Infułą Biskupią y kápeluszem Kárdynalskim.
Skrót tekstu: NiesKor_II
Strona: 44
Tytuł:
Korona polska, t. II
Autor:
Kasper Niesiecki
Drukarnia:
Collegium lwowskiego Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
herbarze
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1738
Data wydania (nie wcześniej niż):
1738
Data wydania (nie później niż):
1738
podobny, co każdego spłoszy ptaka, żadnego nie zasadzi. Widomego oręża prędzej się utaisz, zdrada jako skryta, tak i nieuchronna. Dobrym szkodzi, kto złym odpuszcza. Zaden ochotniej się nie ofiaruje, jako kto słowo najprędzej rad łamie. Wielomeś szkodliwy? wielu się obawiaj. Kara więcej dla przykładu, niż dla winowajcy. Nie ochotnie Poddani na rozrutność Pańską zarabiają. Najodważniejszy Żołnierz, nie umiejętności Wodza swego, nie rad krwią nakłada. Częsta kara, nie wszytkich pohamuje, wszytkich zajątrzy. Wydarte rzeczy, w sytość nie idą. Z wydzierstwa ubogich, więcej grzechu, niżeli obrady. Prośba Pańska, równo znakazem chodzi. Gospodarz postrzyga
podobny, co każdego zpłoszy ptaka, zadnego nie zasádźi. Widomego oręża prędzey się vtáisz, zdrádá iáko skryta, ták y nieuchronna. Dobrym szkodźi, kto złym odpuszcza. Zaden ochotniey się nie ofiáruie, iáko kto słowo nayprędzey rad łamie. Wielomeś szkodliwy? wielu się obawiay. Kárá więcey dla przykłádu, niż dla winowáycy. Nie ochotnie Poddáni ná rozrutność Páńską zárabiáią. Nayodważnieyszy Zołnierz, nie vmieiętności Wodzá swego, nie rad krwią nákłáda. Częsta kárá, nie wszytkich pohámuie, wszytkich záiątrzy. Wydárte rzeczy, w sytość nie idą. Z wydźierstwá vbogich, więcey grzechu, niżeli obrády. Proźba Páńska, rowno znakázem chodźi. Gospodarz postrzyga
Skrót tekstu: FredPrzysł
Strona: C3
Tytuł:
Przysłowia mów potocznych
Autor:
Andrzej Maksymilian Fredro
Drukarnia:
Jerzy Forster
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659