A wprędkiej łodzi Młodość uchodzi Niedościgła z czasem. Zaczym mój JANIE Póki nam stanie Daje czas w tej dobie. I ja/ leć i ty O Afrodyty Synu nućmy sobie. Z tego kędziorki Wybieraj wzorki Nabłaznuj się śmiele. Lub ci się bierze Chęć do Macierze Paść na pięknym ciele Zażyć świebody Każe wiek Młody Miłość służy wiośnie. W zgrzybiałej zimie/ Wenus nieprzyjmie/ Starym kochać sprośnie. Księgi Trzecie. Pieśń IV. DO BachUSA Od dobrej Kompanijej krótka przemowa we Lgocie i I. M. P. JANA GIEBVŁTOWSKIEGO.
PRzy tej Bache twej Sołennej Dziś Uroczystości/ Ochoty nam trzeba plennej Uczestować gości. Wszak wolnego Ojca wolni Raczą się Synowie
A wprędkiey łodźi Młodość vchodźi Niedośćigła z czásem. Záczym moy IANIE Poko nam stánie Dáie czás w tey dobie. Y ia/ leć y ty O Aphrodyty Synu nućmy sobie. Z tego kędźiorki Wybieray wzorki Nábłáznuy się śmiele. Lub ći się bierze Chęć do Máćierze Paść ná pięknym ćiele Záżyć świebody Kaze wiek Młody Miłość słuzy wiośnie. W zgrzybiáłey źimie/ Venus nieprzyimie/ Stárym kocháć sprośnie. Kśięgi Trzećie. PIESN IV. DO BACCHVSA Od dobrey Kompániey krotka przemowá we Lgoćie y I. M. P. IANA GIEBVŁTOWSKIEGO.
PRzy tey Bacche twey Sołenney Dźiś Vroczystośći/ Ochoty nąm trzebá plenney Vczestowáć gośći. Wszák wolnego Oycá wolni Raczą się Synowie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 153
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
posłem zostałem; nic mi po tem było.
Wielkanoc odprawiłem w domu w swojej gromadce, wielki tydzień w Mińsku częścią na nabożeństwie, częścią na konferencjach z Moskwą przechodzącą w komendzie księcia Repnina. Zima mi zeszła dobrze i zdrowo; miewałem częste łowy na łosie jakokolwiek szczęśliwe, ale na niedźwiedzie przeciwne; ku wiośnie na febrę byłem zapadł, ta prędko opuściła mię.
12 Aprilis z Bakszt wyjechałem do Warszawy, ale w Usnarzu stanąwszy 24^go^ ejusdem, dowiedziałem się o limitacji sejmu i tak dalej nie jechałem. Z ip. hetmanem Pociejem przejeżdżającym mimo Usnarza widziałem się, zajechawszy mu drogę, et in mutuis amplexibus
posłem zostałem; nic mi po tém było.
Wielkanoc odprawiłem w domu w swojéj gromadce, wielki tydzień w Mińsku częścią na nabożeństwie, częścią na konferencyach z Moskwą przechodzącą w komendzie księcia Repnina. Zima mi zeszła dobrze i zdrowo; miewałem częste łowy na łosie jakokolwiek szczęśliwe, ale na niedźwiedzie przeciwne; ku wiośnie na febrę byłem zapadł, ta prędko opuściła mię.
12 Aprilis z Bakszt wyjechałem do Warszawy, ale w Usnarzu stanąwszy 24^go^ ejusdem, dowiedziałem się o limitacyi sejmu i tak daléj nie jechałem. Z jp. hetmanem Pociejem przejeżdżającym mimo Usnarza widziałem się, zajechawszy mu drogę, et in mutuis amplexibus
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 156
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
. Jadę i mniejszą siebie część biorę, mdłe ciało; Przy tobie lepsza, serce i z duszą zostało. Jadę tak rozdwojony i w kupie nie będę, Póki do ciebie po część drugą nie przybędę; Wtenczas skupiony wszytek w kompaniją miłą, Cały-ć już służyć będę i zupełną siłą. WIOSNA
Solvitur acris hiems
Okropna zima wiośnie ustępuje. Już się do spustu gospodarz gotuje, Już nie zamyka dobytku w oborze, Już i rozmarzłą rolą pługiem porze.
Wesołe łąki już nie znają mrozu Ani przebędziesz rzeki bez przewozu; Teraz swe tańce po miesiącu wodzi Wenus, teraz się z sylwanami schodzi,
A mąż tymczasem, nie tańcem spocony, W lemnejskiej kuźni
. Jadę i mniejszą siebie część biorę, mdłe ciało; Przy tobie lepsza, serce i z duszą zostało. Jadę tak rozdwojony i w kupie nie będę, Póki do ciebie po część drugą nie przybędę; Wtenczas skupiony wszytek w kompaniją miłą, Cały-ć już służyć będę i zupełną siłą. WIOSNA
Solvitur acris hiems
Okropna zima wiośnie ustępuje. Już się do spustu gospodarz gotuje, Już nie zamyka dobytku w oborze, Już i rozmarzłą rolą pługiem porze.
Wesołe łąki już nie znają mrozu Ani przebędziesz rzeki bez przewozu; Teraz swe tańce po miesiącu wodzi Wenus, teraz się z sylwanami schodzi,
A mąż tymczasem, nie tańcem spocony, W lemnejskiej kuźni
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 120
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
warkocz spadnie urodziwy; Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie. SEKRET JASNY
Jeśliże pragniesz wiedzieć, która była, Która mię w sidła niezbyte wprawiła, Albo kogom ja
warkocz spadnie urodziwy; Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie. SEKRET JASNY
Jeśliże pragniesz wiedzieć, która była, Która mię w sidła niezbyte wprawiła, Albo kogom ja
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 258
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
-em na nie, Uczyń, co proszą, a stanie jednanie. ZBYTNI STATEK
Nie zawsze niebo żyznym deszczem rosi, Nie zawsze morze silny wiatr podnosi, A mnie zawsze łzy cieką jak po sznurze, Mnie zawsze w sercu niepogodne burze. Nie co dzień piorun wali rosłe sośnie, Nie zawsze marznie, ustąpi mróz wiośnie, Mnie zawsze strzały gorsze niż piorony
Szkodzą i w cudzym sercu mróz zamkniony. Nade mną samym natura odmiany Nie zna i mieni zwyczaj swój kochany: Wojenną Troję, przeciwne Miceny, Z siedmią bram Teby, uczone Ateny Przeniosła kędyś i Rzym nie tam nowy, Gdzie mu braterska krew oblała rowy; Rdza je żelazo,
-em na nie, Uczyń, co proszą, a stanie jednanie. ZBYTNI STATEK
Nie zawsze niebo żyznym deszczem rosi, Nie zawsze morze silny wiatr podnosi, A mnie zawsze łzy cieką jak po sznurze, Mnie zawsze w sercu niepogodne burze. Nie co dzień piorun wali rosłe sośnie, Nie zawsze marznie, ustąpi mróz wiośnie, Mnie zawsze strzały gorsze niż piorony
Szkodzą i w cudzym sercu mróz zamkniony. Nade mną samym natura odmiany Nie zna i mieni zwyczaj swój kochany: Wojenną Troję, przeciwne Miceny, Z siedmią bram Teby, uczone Ateny Przeniosła kędyś i Rzym nie tam nowy, Gdzie mu braterska krew oblała rowy; Rdza je żelazo,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 266
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i tak nikt się nie ustrzeże, Kto do tej twardym losem potępiony wieże, Kędy piekła w doczesnym żywocie zadatek Wziąwszy, będzie na wdeki swój kończył ostatek. Ale na cóż samego w tym winować Ciołka? We wszytkich herbach takie znajdują się ziółka. 48. DO ŁYSEGO CIOŁKA DO TEGOŻ
Już uprzykrzona zima ustąpiła wiośnie, Las listem, pole trawą, bydło siercią rośnie; Tobie tylko samemu, tobie, łysy Ciołku, Niesporo odziać dawno gołego wierzchołku. 49. COGNOVIT BOS ET ASINUS
Wielki orszak sług widząc, z których siłu znałem, Walących się przez Kraków za paniątkiem małem — Byli Ciołkowie, byli, co się Oślą
i tak nikt się nie ustrzeże, Kto do tej twardym losem potępiony wieże, Kędy piekła w doczesnym żywocie zadatek Wziąwszy, będzie na wdeki swój kończył ostatek. Ale na cóż samego w tym winować Ciołka? We wszytkich herbach takie znajdują się ziółka. 48. DO ŁYSEGO CIOŁKA DO TEGOŻ
Już uprzykrzona zima ustąpiła wiośnie, Las listem, pole trawą, bydło siercią rośnie; Tobie tylko samemu, tobie, łysy Ciołku, Niesporo odziać dawno gołego wierzchołku. 49. COGNOVIT BOS ET ASINUS
Wielki orszak sług widząc, z których siłu znałem, Walących się przez Kraków za paniątkiem małem — Byli Ciołkowie, byli, co się Oślą
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 415
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
stali u sług swych za drzwiami. Sól w Bochni, drwa są w lesie, wozić ich nie ma kto, Bo też nie masz i mięsa, i kuchnie. Opak to Śleporoda fortuna obróciła koło: Ten wczora był rogaczem, dziś chodzi górnoło; Ów, choć ich z ojca nie miał, gdy czas jego wiośnie, Starając z młodu o chleb, satyrem porośnie. 256. JAKO WE ZWIERCIEDLE
Stąd rzeczone zwierciadło, że mu nazad wraca, Kto szkłem do siebie abo do czego obraca. Ale trzeba, żeby szkło przez się było czyste, Żeby miało pod sobą dno nieprzejźroczyste, Bo jeśli nie ma grubej materyjej na dnie, Każda
stali u sług swych za drzwiami. Sól w Bochni, drwa są w lesie, wozić ich nie ma kto, Bo też nie masz i mięsa, i kuchnie. Opak to Śleporoda fortuna obróciła koło: Ten wczora był rogaczem, dziś chodzi gornoło; Ów, choć ich z ojca nie miał, gdy czas jego wiośnie, Starając z młodu o chleb, satyrem porośnie. 256. JAKO WE ZWIERCIEDLE
Stąd rzeczone zwierciadło, że mu nazad wraca, Kto szkłem do siebie abo do czego obraca. Ale trzeba, żeby szkło przez się było czyste, Żeby miało pod sobą dno nieprzejźroczyste, Bo jeśli nie ma grubej materyjej na dnie, Każda
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 148
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pod Barwą, w białej chodzą szacie, Jedna robota, jeden model w kroju, Order przez Ramię, noszą na Szkarłacie, Głów ich opisać nie potrafię stroju, Oprócz Klejnotów to tylko namienię, W czym gust mam, włosy zwijane w pierścienie. Młodość w nich kwitnie, gdy po śniegach kwiaty, Najpierwej białość, wiośnie prezentują. Kolor niewinny nie przestały laty, Potem je Roże rumieńcem farbują, Zieloność przy tych dwóch kolorach chodzi, W śmiejącym wieku dobry humor rodzi. Przypomniał sobie, ADOLF, co powiadał, Zefir swej Matce, widzę prawdę szczerą, Jaką miał korzyść gdy z temi przesiadał, Co świata grzeczność przechodzą manierą, Rozmowy mądre
pod Bárwą, w białey chodzą szácie, Jedna robota, ieden model w kroiu, Order przez Rámię, noszą ná Szkárłacie, Głow ich opisać nie potrafię stroiu, Oprocz Kleynotow to tylko námienię, W czym gust mam, włosy zwiiane w pierścienie. Młodość w nich kwitnie, gdy po śniegach kwiáty, Naypierwey białość, wiośnie prezentuią. Kolor niewinny nie przestáły láty, Potem ie Roże rumieńcem farbuią, Zieloność przy tych dwoch kolorach chodzi, W śmieiącym wieku dobry humor rodzi. Przypomniał sobie, ADOLF, co powiadał, Zefir swey Mátce, widzę práwdę szczerą, Jáką miał korzyść gdy z temi przesiadał, Co świáta grzeczność przechodzą manierą, Rozmowy mądre
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 54
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
jeżetrze, Rzeźwość się w ludziach ociężałych mnoży, Kto butów niema kożucha niewłoży. Skracam pochwałę ostatni wiersz kończę, Bojąc się kary, od tych co gościowi,
W deszcz pożyczają z ochotą opończę, Drogę pokazać rozkażą stróżowi, Toć i Ja zimie na wcześne noclegi, Jadącej w Moskwę pożycze telegi, Com Wiośnie, Latu, Jesieni, i Zimie, Przyznała, tyś jest początkiem i końcem. Tych rzeczy, niech że chwalę i twe Imię I to cokolwiek Stworzyłeś pod Słońcem Tyś BÓG tyś Rządca tyś Dawca natury, Znać cię powinny mądre kreatury. Ja proch nóg twoich, sercem, usty, myślą
iezetrze, Rzeźwość się w ludziach ociężałych mnoży, Kto butow niema kożucha niewłoży. Skrácam pochwáłę ostátni wiersz kończę, Boiąc się káry, od tych co gościowi,
W deszcz pożyczaią z ochotą opończę, Drogę pokázać rozkażą strożowi, Toć y Ja zimie ná wcześne noclegi, Jádącey w Moskwę pożycze telegi, Com Wiośnie, Látu, Jesięni, y Zimie, Przyznáła, tyś iest początkiem y końcem. Tych rzeczy, niech że chwálę y twe Imię Y to cokolwiek Stworzyłeś pod Słońcem Tyś BOG tyś Rządca tyś Dáwca nátury, Znać cię powinny mądre kreatury. Já proch nog twoich, sercem, usty, myślą
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 122
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, w żywych skałach ryte, Spytaj kto zburzył, kto rozsypał w prochy? Czas, co z wszech rzeczy zwykł czynić motłochy. I tak cokolwiek rodzi się pod słońcem, Ledwie żyć pocznie, aż początek końcem. I co dopiero z ziemie wierzch pokaże, W tęż samę drogę czas się wybrać każe.
Przypatrz się wiośnie jak pięknie nastaje W pęczu list kryjąc wnet odziewa gaje. Pokrywa nagość drzew przez zimę zdartą W nową je barwę stroi nie wytartą. Cóż gdy niedługie w tych strojach pociechy? Nastąpi jesień, wiosna dudy w miechy. Czując że ją wnet do siebie zawoła Obedrze z sukni, aż ta znowu goła. Zielone trawy co
, w żywych skáłach ryte, Spytay kto zburzył, kto rozsypał w prochy? Czas, co z wszech rzeczy zwykł czynić motłochy. Y ták cokolwiek rodzi się pod słońcem, Ledwie żyć pocznie, aż początek końcem. Y co dopiero z ziemie wierzch pokaże, W tęż samę drogę czas się wybrać każe.
Przypátrz się wiośnie iák pięknie nástaie W pęczu list kryiąc wnet odziewa gaie. Pokrywa nágość drzew przez zimę zdartą W nową ie bárwę stroi nie wytártą. Coż gdy niedługie w tych stroiach pociechy? Nástąpi jeśień, wiosna dudy w miechy. Czuiąc że ią wnet do siebie záwoła Obedrze z sukni, aż ta znowu goła. Zielone tráwy co
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 360
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752