chłopie, złodzieju, łotrze, rozbójniku!”
XLII.
Na takie obelżywe i sromotne słowa, Któremi nań wołała harda białagłowa, Rugier cierpliwy milczał i nie odpowiedział, Bo, że mu beł sromotny swar z nią, dobrze wiedział. Ona zatem ze dwiema drugiemi siostrami Wsiadła w łódź, co gotowa stała, i wiosłami Pośpieszała skwapliwa za niem prędkiem biegiem, Goniąc go, kiedy jechał tuż nad samem brzegiem.
XLIII.
Grozi, fuka, sromoci, klnie go i szkaluje I co raz nowy sposób łajania najduje; On tem czasem na ciasną odnogę przyjedzie, Która do zamku pięknej Logistylle wiedzie, Gdzie widział przejeżdżając, kiedy się gotował I
chłopie, złodzieju, łotrze, rozbójniku!”
XLII.
Na takie obelżywe i sromotne słowa, Któremi nań wołała harda białagłowa, Rugier cierpliwy milczał i nie odpowiedział, Bo, że mu beł sromotny swar z nią, dobrze wiedział. Ona zatem ze dwiema drugiemi siostrami Wsiadła w łódź, co gotowa stała, i wiosłami Pośpieszała skwapliwa za niem prędkiem biegiem, Goniąc go, kiedy jechał tuż nad samem brzegiem.
XLIII.
Grozi, fuka, sromoci, klnie go i szkaluje I co raz nowy sposób łajania najduje; On tem czasem na ciasną odnogę przyjedzie, Która do zamku pięknej Logistylle wiedzie, Gdzie widział przejeżdżając, kiedy się gotował I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 207
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mocnem wojskiem osadziła, Aby albo straconej zguby swej dostała, Albo państwo i siebie w upadek podała; Pierwszą tego przyczyną miłość, co ją grzeje, Ale niemniej i krzywda, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca nie trapiła; Dlatego tak pośpieszać kazała wiosłami, Że okręty z obu stron toczyły pianami. Morze i ziemia na huk wielki nie milczała I echo swe odgłosy wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo pojmany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego
mocnem wojskiem osadziła, Aby albo straconej zguby swej dostała, Albo państwo i siebie w upadek podała; Pierwszą tego przyczyną miłość, co ją grzeje, Ale niemniej i krzywda, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca nie trapiła; Dlatego tak pośpieszać kazała wiosłami, Że okręty z obu stron toczyły pianami. Morze i ziemia na huk wielki nie milczała I echo swe odgłosy wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo poimany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 208
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, sobą pochylony, I ujźrzy, trzymając wzrok ku ziemi schylony, Uwiązaną u brzegu dziewkę, której myła Woda nogi, jako ją natura stworzyła.
XXXIV.
Iż jest jeszcze daleko i twarz w ziemię kryje, Nie może poznać, kto jest; zaczem morze bije, Chcąc wiedzieć, ktoby była, obiema wiosłami, Że morze, mocno bite, toczyło pianami. W tem usłyszy, że brzegi straszliwie ryczały, Skały się bliskie trzęsły, wody się wzdymały; Potem ujźrzy, że brzegu srogi dziw dopływa I połowicę morza piersiami nakrywa.
XXXV.
Jako czarna z ciemnego lasu więc wychodzi Chmura, co niepogody i grady przywodzi, Która
, sobą pochylony, I ujźrzy, trzymając wzrok ku ziemi schylony, Uwiązaną u brzegu dziewkę, której myła Woda nogi, jako ją natura stworzyła.
XXXIV.
Iż jest jeszcze daleko i twarz w ziemię kryje, Nie może poznać, kto jest; zaczem morze bije, Chcąc wiedzieć, ktoby była, obiema wiosłami, Że morze, mocno bite, toczyło pianami. W tem usłyszy, że brzegi straszliwie ryczały, Skały się blizkie trzęsły, wody się wzdymały; Potem ujźrzy, że brzegu srogi dziw dopływa I połowicę morza piersiami nakrywa.
XXXV.
Jako czarna z ciemnego lasu więc wychodzi Chmura, co niepogody i grady przywodzi, Która
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 235
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
obiad solenny. Po obiedzie wina głównego w bród, kapela, a nad wieczór komedia z baletami. Potem wieczerza i tańce w późną porę. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem pięknym jak u karety, we śrzodku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotymi wybity. Ci zaś, którzy wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną, tak jak ci, co gundułami w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa. I tak kilka godzin państwo tym się zabawia pływaniem. Potem wieczerza i tańce.
Na trzeci zaś dzień, to jest na dzień urodzenia samej hetmanowej, jadą
obiad solenny. Po obiedzie wina głównego w bród, kapela, a nad wieczór komedia z baletami. Potem wieczerza i tańce w późną porę. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem pięknym jak u karety, we śrzodku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotymi wybity. Ci zaś, którzy wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną, tak jak ci, co gundułami w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa. I tak kilka godzin państwo tym się zabawia pływaniem. Potem wieczerza i tańce.
Na trzeci zaś dzień, to jest na dzień urodzenia samej hetmanowej, jadą
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 662
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, słychać co przy drugiej kto szepce ścianie. Tu sławne, wełna, sukno, żelazo, dęby, Chester albo Cestria nad rzeką Deą bardzo bogate Miasto z Zamkiem i Portem w Hrabstwie tegoż imienia, blisko Wallii; które widziało Króla personaliter z Ośmiu Królów, Insuł Britańskich, triumfującego na okręcie, a oni robili wiosłami. W Hrabstwie albo Grafostwie Staford jest Miasto tegoż imienia, alias Stafordia; gdzie wyśmienity alabastr, żelazo, sól, ryby, jelenie, kuropatwy, i węgle kamienne. W Hrabstwie Esaksji jest Miasto znaczne Colchester, alias Colcestria nad rzeka Colne z Zamkiem; gdzie powiadają, Z. Helena Matka Konstantyna. Wielkiego urodziła
, słychać co przy drugiey kto szepce ścianie. Tu sławne, wełna, sukno, żelazo, dęby, Chester albo Cestria nad rzeką Deą bardzo bogate Miasto z Zamkiem y Portem w Hrabstwie tegoż imienia, blisko Wallii; ktore widziało Krola personaliter z Ośmiu Krolow, Insuł Britańskich, tryumfuiącego na okręcie, a oni robili wiosłami. W Hrabstwie albo Graffostwie Stafford iest Miasto tegoż imienia, alias Stafordia; gdzie wysmienity alabastr, żelazo, sol, ryby, ielenie, kuropátwy, y węgle kamienne. W Hrabstwie Esaxii iest Miasto znaczne Colchester, alias Colcestria nad rzeka Colne z Zamkiem; gdzie powiádaią, S. Helena Matka Konstantyna. Wielkiego urodziła
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 407
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
pisał Choromandel do doktora z Głogowa. Rybacy, łowiąc ryby dla J. Mci, napadli dwaj na tak wielką szczukę w jezierze, że obaj miedzy zębami i z czołnami zawięźli. I dobyć się nie mogąc, wołali na gwałt, aż ludzie bieżąc obaczą, a ona bestia z nimi chciała w jamę. Aż się wiosłami odpychali, a że im dodano liny, którą za ząb założywszy, cała wieś ledwie na brzeg wyciągnęli, rozplatali, cały post mieli co jeść. Jest suchej jeszcze polowa we zborze.
Z listu trzeciego, od P. Magolajego do P. Goloząbskiego. Przyjechałem niedawno z dalekich dróg do domu, skąd zaraz piszę
pisał Choromandel do doktora z Głogowa. Rybacy, łowiąc ryby dla J. Mci, napadli dwaj na tak wielką szczukę w jezierze, że obaj miedzy zębami i z czołnami zawięźli. I dobyć się nie mogąc, wołali na gwałt, aż ludzie bieżąc obaczą, a ona bestya z nimi chciała w jamę. Aż się wiosłami odpychali, a że im dodano liny, którą za ząb założywszy, cała wieś ledwie na brzeg wyciągnęli, rozplatali, cały post mieli co jeść. Jest suchej jeszcze polowa we zborze.
Z listu trzeciego, od P. Magolajego do P. Goloząbskiego. Przyjechałem niedawno z dalekich dróg do domu, skąd zaraz piszę
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 324
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, na wędę, fortelem łapają. Sznur długi na kłąb zwiną, i przywiążą wędy Tak wyjadą na czołnach, i rzucą którędy Swój trakt wyzy obrócą. a jak który żwawie Wędę połknie, wyda się, po żnurzonym spławie. Toż mu sznurem folgują; a do brzegu sami, Jak mogą najbliższego, łódź pędzą wiosłami, Tu jak staną bezpiecznie, toż go powodują, I przybrzegu, do pola, za łeb przycumują. Na szczęście, w ten czas przyszły z Stambułu gimije W których różne do smaku były nowalie. Jak to figi, daktyle, kasztany, cytryny, Rumiane pomarańcze, słodkie apelcyny, Był na to odbyt skory
, ná wędę, fortelem łápaią. Sznur długi ná kłąb zwiną, y przywiążą wędy Ták wyiádą na czołnách, y rzucą ktorędy Swoy trakt wyzy obrocą. á iák ktory żwáwie Wędę połknie, wydá się, po żnurzonym spławie. Tosz mu sznurem folguią; á do brżegu sami, Jak mogą naybliższego, łodź pędzą wiosłámi, Tu iak stáną bespiecznie, toż go powoduią, I przybrzegu, do pola, za łeb przycumuią. Ná szczęście, w ten czas przyszły z Stambułu gimiie W ktorych rożne do smáku były nowálie. Ják to figi, dáktyle, kásztány, cytryny, Rumiáne pomaráńcze, słodkie apelcyny, Był ná to odbyt skory
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 60
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
” — a pilno wiosłem nakładają. „Stójcie!” — po wtóre i po trzecie: „Stójcie!” Przez nas — prosimy — w drogę nie żeglujcie!” My przedsię jedziem; ni Marynarz tego Słuchał, ni biegu zahamował swego. A bat tym barziej spieszy się za nami I barziej ludzie silą się wiosłami, Ale nas trudno już dogonić mieli, Bośmy się w sporą żeglugę zawzięli. Znowu zaś: „stójcie!” — na bacie wołają, A mieszkiem na znak zapłaty trząsają. Dopiero Żeglarz, kiedy nań wołały — Stójcie! — ze złota same portugały: „Rzuć kotew — prawi — żagle zaciągajcie,
” — a pilno wiosłem nakładają. „Stójcie!” — po wtóre i po trzecie: „Stójcie!” Przez nas — prosimy — w drogę nie żeglujcie!” My przedsię jedziem; ni Marynarz tego Słuchał, ni biegu zahamował swego. A bat tym barziej spieszy się za nami I barziej ludzie silą się wiosłami, Ale nas trudno już dogonić mieli, Bośmy się w sporą żeglugę zawzięli. Znowu zaś: „stójcie!” — na bacie wołają, A mieszkiem na znak zapłaty trząsają. Dopiero Żeglarz, kiedy nań wołały — Stójcie! — ze złota same portugały: „Rzuć kotew — prawi — żagle zaciągajcie,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 41
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ ale jeśli zgodliwe/ bezpieczny od złego: powiedział Dio: Jest jako lutnia/ której miło słuchać póki strojna/ ale jako się strony odstroją eius concentrum eruditae aures ferre non possunt: powiedział Augustyn Święty: Jest jako Armatna Galera która w ten czas bezpieczniej po niebezpiecznych nawałnościach morskich płynie kiedy kupa Galiotów w raz w raz wiosłami wodę sieką: powiedziało stare Adagium pariter remum ducere. Zawsze tedy zgoda i w szczęściu zatrzymywa/ i w nieszczęściu broni/ Monarchye świata: a niezgoda szczęściu z ręki wydziera a nieszczęściu w moc podaje; In moral. l. 2. C. 106. In leonolo. Orat. 89. l. 1.
/ ále ieśli zgodliwe/ beśpieczny od złego: powiedźiał Dio: Iest iáko lutnia/ ktorey miło słucháć poki stroyna/ ále iáko się strony odstroią eius concentrum eruditae aures ferre non possunt: powiedźiał Augustyn Swięty: Iest iáko Armátna Gálerá ktora w ten czás beśpieczniey po niebeśpiecznych nawáłnośćiách morskich płynie kiedy kupá Gáliothow w raz w raz wiosłámi wodę śieką: powiedźiáło stáre Adágium pariter remum ducere. Záwsze tedy zgodá y w szczęśćiu zátrzymywa/ y w nieszczęśćiu broni/ Monárchye świátá: á niezgodá szczęśćiu z ręki wydźiera á nieszczęśćiu w moc podáie; In moral. l. 2. C. 106. In leonolo. Orat. 89. l. 1.
Skrót tekstu: MijInter
Strona: 16
Tytuł:
Interregnum albo sieroctwo apostolskie
Autor:
Jacynt Mijakowski
Drukarnia:
Paweł Konrad
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
morzu ujźrzano, Widzieli, kiedy wielką z portu wyprawiano Galerę, w robotniki dobrze opatrzoną I rynsztunkiem wojennem wszystkę napełnioną. Ta prosto przeciwko niem żagle obracała Po to, aby zwątloną nawę pojmała; Tak do swej rufy liną jej sztabę wysoką Przywiązawszy, wiodła ją przez wodę głęboką.
LXIII.
Wjachali po niewolej do portu, wiosłami Barziej, niż życzliwemi wniesieni wiatrami; Bo się tak srogie morze beło rozgniewało, Że jem żagle i maszty poodejmowało. Tem czasem cni rycerze wierne miecze swoje Brali i obłóczyli ciała w jasne zbroje I szyprowi i wszystkiem, którzy się trwożyli, Dobre serce i dobrą otuchę czynili.
LXIV.
Nakształt miesiąca jest port wielki
morzu ujźrzano, Widzieli, kiedy wielką z portu wyprawiano Galerę, w robotniki dobrze opatrzoną I rynsztunkiem wojennem wszystkę napełnioną. Ta prosto przeciwko niem żagle obracała Po to, aby zwątloną nawę poimała; Tak do swej rufy liną jej sztabę wysoką Przywiązawszy, wiodła ją przez wodę głęboką.
LXIII.
Wjachali po niewolej do portu, wiosłami Barziej, niż życzliwemi wniesieni wiatrami; Bo się tak srogie morze beło rozgniewało, Że jem żagle i maszty poodejmowało. Tem czasem cni rycerze wierne miecze swoje Brali i obłóczyli ciała w jasne zbroje I szyprowi i wszystkiem, którzy się trwożyli, Dobre serce i dobrą otuchę czynili.
LXIV.
Nakształt miesiąca jest port wielki
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 101
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905