przyjechał skwapliwy, A król go odprowadzał - tak mu beł życzliwy - Aż do samych Beroik i tak powiedali, Że obadwa płakali, kiedy się żegnali.
XXVI.
Kiedy dobry wiatr powstał i słońce pogody Pewne obiecowało, Rynald szedł do wody. Skoro wsiadł w łódź, żeglarze powrozy zbierali I od brzegów ją w drogę wiosły odpychali. Tak jachali, aż byli tam, gdzie z niewściągnionem Pławem swem piękny Tamis ginie w morzu słonem, Skąd potem łódź przez wielki ustęp morski poszła Do Londru, używając i żaglu i wiosła.
XXVII.
I cesarz i król Otton, który w oblężeniu Beł z cesarzem w Paryżu, dał na odprawieniu Do książęcia
przyjechał skwapliwy, A król go odprowadzał - tak mu beł życzliwy - Aż do samych Beroik i tak powiedali, Że obadwa płakali, kiedy się żegnali.
XXVI.
Kiedy dobry wiatr powstał i słońce pogody Pewne obiecowało, Rynald szedł do wody. Skoro wsiadł w łódź, żeglarze powrozy zbierali I od brzegów ją w drogę wiosły odpychali. Tak jachali, aż byli tam, gdzie z niewściągnionem Pławem swem piękny Tamis ginie w morzu słonem, Skąd potem łódź przez wielki ustęp morski poszła Do Londru, używając i żaglu i wiosła.
XXVII.
I cesarz i król Otton, który w oblężeniu Beł z cesarzem w Paryżu, dał na odprawieniu Do książęcia
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 154
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niebezpieczeństwo podała. Tym się nie trzeba dziwować. co nieświadomi próbować; Leć ci darmo ją winują, co się w tym jarzmie być czują.
I niebo tych nie winuje, i owszem ich konserwuje, Gdzie są te miłości pęta i pasyja nie odjęta. - I natenczas to sprawiło, iże przewodnikiem było. Ci co wiosły kierowali, przy lądzie się widzieć dali, Przewiózł się do nas.
Witają się, jak z tamtego świata, bo z niebezpiecznego Terminu się wyśliznęli, o czym już wątpić musieli. Ów zaś prosi tym nagrody, aczej niebo swej pogody Jutro udzieli łaskawe, a zdarzy dobrą przeprawę. Prosi, żeby się jeszcze do jutra
niebezpieczeństwo podała. Tym się nie trzeba dziwować. co nieświadomi próbować; Leć ci darmo ją winują, co się w tym jarzmie być czują.
I niebo tych nie winuje, i owszem ich konserwuje, Gdzie są te miłości pęta i pasyja nie odjęta. - I natenczas to sprawiło, iże przewodnikiem było. Ci co wiosły kierowali, przy lądzie się widzieć dali, Przewiózł się do nas.
Witają się, jak z tamtego świata, bo z niebezpiecznego Terminu się wyśliznęli, o czym już wątpić musieli. Ów zaś prosi tym nagrody, aczej niebo swej pogody Jutro udzieli łaskawe, a zdarzy dobrą przeprawę. Prosi, żeby się jeszcze do jutra
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 96
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
mnie nędzną komu? Zostawisz pod czas wojny ciężkiej gromu; Kto mię porzutkę w mym pocieszy żalu, Skoro na morze odłożysz od palu. Niech mię wprzód ziemia, w rozstąpionym łonie, Nieszczęsną dziwekę zawrze, i pochłonie; Albo, jeśli ta przepaść nie gotowa, Uderzy gromem strzała piorunowa. Niżelibyś miał, Tessalskiemi wiosły Zapienić morza; coby cię z tąd niosły, A jabym z brzegu patrzać miała na nie, Jako uwożą ciebie, me kochanie. Jeśli zaś myślisz z tej powrócić drogi, I jedziesz zwiedzić stwe Ojczyste progi, Nie wielki ciężar w twojej nawie będzie, Kiedy do Pana służebnica wsiądzie. Za mym zwycięzcą, pójdę
mnie nędzną komu? Zostáwisz pod czás woyny ćięszkiey gromu; Kto mię porzutkę w mym poćieszy żalu, Skoro ná morze odłożysz od palu. Niech mię wprzod źiemiá, w rozstąpionym łonie, Nieszczęsną dźiwekę záwrze, y pochłonie; Albo, ieśli ta przepáść nie gotowá, Vderzy gromem strzałá piorunowa. Niżelibyś miał, Tessálskiemi wiosły Zápienić morzá; coby ćię z tąd niosły, A iabym z brzegu pátrzáć miałá ná nie, Iáko uwożą ćiebie, me kochánie. Ieśli záś myślisz z tey powroćić drogi, Y iedźiesz zwiedźić stwe Oyczyste progi, Nie wielki ćiężar w twoiey náwie będźie, Kiedy do Páná służebnicá wśiędźie. Zá mym zwyćięzcą, poydę
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 30
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
jako Aniołowie/ miedzy któremi wiele ich już umie naukę Chrześcijańską/ niewiem od kogo się jej nauczyły. Temi czasy przyszedł jeden (już to dziesięć jakom go nie widział/ a przedsię umiał Katechizm) prosząc z naleganiem żebym go ochrzcił. Przychodzą tez Katalony (zowią je inszym przezwiskiem Ksienie bałwanów) i przywiosły wywody dostateczne dobrej chuci swej/ żeśmy im dalej bronić nie mogli chrztu ś. Zaiste ojcze miły mieszkam owdzie barzo pocieszony i wesoły. bo nie mam czego innego pragnąć na ziemi/ tylko tego/ żebym jako nawięcej służył Panu naszemu/ a żeby się wszyscy do jego ś. majestatu nawrócili. W niedziele było
iáko Anyołowie/ miedzy ktoremi wiele ich iuż umie náukę Chrześćiáńską/ niewiem od kogo się iey náuczyły. Temi czásy przyszedł ieden (iuż to dźieśięć iákom go nie widźiał/ á przedsię umiał Kátechism) prosząc z nálegániem żebym go ochrzćił. Przychodzą tez Cátálony (zowią ie inszym przezwiskiem Kśięnie báłwanow) y przywiosły wywody dostáteczne dobrey chući swey/ żesmy im dáley bronić nie mogli chrztu ś. Záiste oycze miły mieszkam owdźie bárzo poćieszony y wesoły. bo nie mam czego innego prágnąć ná źiemi/ tylko tego/ żebym iáko nawięcey służył Pánu nászemu/ á żeby się wszyscy do iego ś. máiestatu náwroćili. W niedźiele było
Skrót tekstu: WaezList
Strona: 55.
Tytuł:
List roczny z wysep Philippin
Autor:
Francisco Vaez
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
ludzie padnie, Cień niepraw, że glanc traci pochodnia tak wdzięczna, Lubo światła odstrada błędna twarz miesięczna, Cień temu jest przyczyną. Świat nic nie wywodzi, Aż do włoska małego, zaczym cień nie chodzi. Lotem ptaki, a w biegu zwierza najrętszego Cień wycieka, cień wpośród morza głębokiego Ściga nawy, żaglami i wiosły niesione, Poprzedzając w swym pędzie Eurusy szalone. Cień nauczył po słońcu godziny najdować I rozliczne po ścianach kompasy malować. Egipskie piramidy, niebotyczne skały, Talesowi za cieniem pomierne się stały. Cień dworski marnotrawca półmiski plondruje, Pełne czary, puhary, szklenice nicuje. Jaką dziecię ma radość, kiedy je cień jego We szkle
ludzie padnie, Cień niepraw, że glanc traci pochodnia tak wdzięczna, Lubo światła odstrada błędna twarz miesięczna, Cień temu jest przyczyną. Świat nic nie wywodzi, Aż do włoska małego, zaczym cień nie chodzi. Lotem ptaki, a w biegu zwierza najrętszego Cień wycieka, cień wpośrod morza głębokiego Ściga nawy, żaglami i wiosły niesione, Poprzedzając w swym pędzie Eurusy szalone. Cień nauczył po słońcu godziny najdować I rozliczne po ścianach kompasy malować. Egipskie piramidy, niebotyczne skały, Talesowi za cieniem pomierne się stały. Cień dworski marnotrawca połmiski plundruje, Pełne czary, puhary, szklenice nicuje. Jaką dziecię ma radość, kiedy je cień jego We szkle
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 282
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Kto bardziej w sieci miece, więcej jej nabiera. Rychlej wskórasz pokorą: gdzie trudno przeskoczyć, Podleźć radzę, nie mietać, nie wikłać, nie boczyć. Czas rzeczy ciężkie lekczy, dźwigać zwyczaj ćwiczy: Pies, który zrazu warczy, po chwili skowyczy. 22. RĘKAMI I NOGAMI
Rękami i nogami, żaglami i wiosły, Żeby nas tam, gdzie błyśnie fortuna, doniosły, Robimy: jeśli lądem, przycinamy koni, Choć dosyć rączo bieżą, przycinamy do niej. Nie wadzi gruda drodze i szarga żegludze: Jeśli swoje ustały, zaprzągamy cudze. Sumnienie, jako hajduk, nie wziąwszy i grosza, Uszargawszy się, skacze na łogosz z
Kto bardziej w sieci miece, więcej jej nabiera. Rychlej wskórasz pokorą: gdzie trudno przeskoczyć, Podleźć radzę, nie mietać, nie wikłać, nie boczyć. Czas rzeczy ciężkie lekczy, dźwigać zwyczaj ćwiczy: Pies, który zrazu warczy, po chwili skowyczy. 22. RĘKAMI I NOGAMI
Rękami i nogami, żaglami i wiosły, Żeby nas tam, gdzie błyśnie fortuna, doniosły, Robimy: jeśli lądem, przycinamy koni, Choć dosyć rączo bieżą, przycinamy do niej. Nie wadzi gruda drodze i szarga żegludze: Jeśli swoje ustały, zaprzągamy cudze. Sumnienie, jako hajduk, nie wziąwszy i grosza, Uszargawszy się, skacze na łogosz z
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 18
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
naszych/ dla tego/ aby na brodach i mieliźnie/ po odeszciu nawałności/ mniejszą miały trudność/ czoło też barzo wyniosłe/ jako i tył wszytek/ burzliwościom i szturmom gwoli/ materia dąb/ z tej miary/ aby na wszelki niepokój i gwałt morski/ trwalsze i bezpieczniejsze były. Nuż ławy tych/ którzy wiosły robili/ z balek wmięsz na stopę/ gwoździami żelaznymi jako palec wielki miąższymi przybite były/ kotwice/ nie na powrozach/ ale na żelaznych łańcuchach/ żagle z zamszu i inszych skor ciągłych/ i cienko a subtelnie wyprawionych/ bądź dla niedostatku lnu/ i nieumiejętności/ jako go używać/ bądź (co do wierzenia
nászych/ dla tego/ áby ná brodách y mieliźnie/ po odeszćiu náwałnośći/ mnieyszą miáły trudność/ czoło też bárzo wyniosłe/ iáko y tył wszytek/ burzliwośćiom y szturmom gwoli/ máterya dąb/ z tey miáry/ áby ná wszelki niepokoy y gwałt morski/ trwalsze y bespiecznieysze były. Nuż łáwy tych/ ktorzy wiosły robili/ z bálek wmięsz ná stopę/ gwoźdźiámi żeláznymi iáko palec wielki miąższymi przybite były/ kotwice/ nie ná powrozách/ ale ná żeláznych łáncuchách/ żagle z zamszu y inszych skor ćiągłych/ y ćienko á subtelnie wypráwionych/ bądź dla niedostatku lnu/ y nievmieiętnośći/ iáko go vżywáć/ bądź (co do wierzenia
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 62.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
; Nie przebrnie, nie przeleci bez mostu, bez ławy. Z drugą stroną ustawne sąsiedzkie kwerele. Cóż gdyby się zgarnęli i nieprzyjaciele We wnętrzności ojczyste? Pewnie by krom wstrętu I Wołyń, i Podole spłonęło do szczętu. Listy potem z Warszawy gęste poczty niosły, Żeby wojska, lub przez most, lub łodzią i wiosły, Na drugą stronę Dniestru wcześnie przeprawować, Zamek chocimski zmocnić i chlebem spiżować. I Kozacy znać dają, że ich zaporohy Nie puszczą, dokąd naszy nie wnidą w Wołochy. Tak sobie sztuczny naród na umyśle dumał: Nużby się jako Turczyn z Polaki pokumał, Kto wie, jeżeliby ci, chcąc nam
; Nie przebrnie, nie przeleci bez mostu, bez ławy. Z drugą stroną ustawne sąsiedzkie kwerele. Cóż gdyby się zgarnęli i nieprzyjaciele We wnętrzności ojczyste? Pewnie by krom wstrętu I Wołyń, i Podole spłonęło do szczętu. Listy potem z Warszawy gęste poszty niosły, Żeby wojska, lub przez most, lub łodzią i wiosły, Na drugą stronę Dniestru wcześnie przeprawować, Zamek chocimski zmocnić i chlebem spiżować. I Kozacy znać dają, że ich zaporohy Nie puszczą, dokąd naszy nie wnidą w Wołochy. Tak sobie sztuczny naród na umyśle dumał: Nużby się jako Turczyn z Polaki pokumał, Kto wie, jeżeliby ci, chcąc nam
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 67
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
szablę jego I Hektorowę zbroję i konia dzielnego Wraca mu z tej, którą już zawarł z niem, miłości Dla cnoty, męstwa, wiary, wrodzonej ludzkości.
XVII.
Potem błogosławieństwo wziąwszy, w łódź wsiadają I żagle rozpostarte Zefirom podają. Ta leci, gdy jasne dni służą, rozpędzona, Woda się wkoło pieni, wiosły poruszona, I w marsylijskiem porcie za pięknej pogody Stanowi się, przebywszy ciche morskie brody. Niech tu będą i czasu niech czekają tego, Aż przyprowadzę do nich Astolfa zacnego.
XVIII.
Ten, jak prędko usłyszał, iż Orland serdeczny Pojedynek z królami wygrał niebezpieczny, Tuszy, że trwóg nie będzie więcej żadnych miała Francja
szablę jego I Hektorowę zbroję i konia dzielnego Wraca mu z tej, którą już zawarł z niem, miłości Dla cnoty, męstwa, wiary, wrodzonej ludzkości.
XVII.
Potem błogosławieństwo wziąwszy, w łódź wsiadają I żagle rozpostarte Zefirom podają. Ta leci, gdy jasne dni służą, rozpędzona, Woda się wkoło pieni, wiosły poruszona, I w marsylijskiem porcie za pięknej pogody Stanowi się, przebywszy ciche morskie brody. Niech tu będą i czasu niech czekają tego, Aż przyprowadzę do nich Astolfa zacnego.
XVIII.
Ten, jak prędko usłyszał, iż Orland serdeczny Pojedynek z królami wygrał niebezpieczny, Tuszy, że trwóg nie będzie więcej żadnych miała Francya
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 313
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
morze patrzy/ z łodzi krzywej/ I mówi wrzkome z płaczem: nie tegoście brzegu Ślubowali mi: nie tu małem zostać biegu. Com przebogi zawinił? co za część kupicie? Gdy dziecko chłopi; wszyscy jednego zdradzicie? Jam płakał: wszyscy zdrajce/ z mych łez przeszydzają/ A pomorzu chutnemi wiosły umiatają. Terazci przez samego (przytomniejszy bowiem Zaden tam nie był na deń) przysięgam/ żeć powiem Wszytkę tak istną prawdę/ jak rzecz więtsza wiary. Zatarła się kotwica na głębi bez miary/ Dośćby w suchy port weszła. Moi narabiają Wiosłami/ dziwują się/ żagle rozpinają/ I dwojakim posiłkiem bieżeć
morze pátrzy/ z łodźi krzywey/ Y mowi wrzkome z płáczem: nie tegośćie brzegu Slubowáli mi: nie tu małem zostáć biegu. Com przebogi záwinił? co zá część kupićie? Gdy dźiecko chłopi; wszyscy iednego zdrádźićie? Iam płákał: wszyscy zdrayce/ z mych łez przeszydzáią/ A pomorzu chutnemi wiosły vmiátaią. Terazći przez sámego (przytomnieyszy bowiem Zaden tám nie był ná deń) przysięgam/ żeć powiem Wszytkę ták istną prawdę/ iák rzecz więtsza wiáry. Zátárłá się kotwica ná głębi bez miáry/ Dośćby w suchy port weszłá. Moi nárabiáią Wiosłámi/ dźiwuią się/ żagle rospináią/ Y dwoiákim pośiłkiem bieżeć
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 75
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636