i meliskie do nich się łączyły. Niedługo się ucieszy, kto ma gniewne bogi. Dla ciebie, cna królewno, znowu wicher srogi Uderzył; już Grecja przed oczami była, Znowu burza w obcy kraj okręt zapędziła I wparła na libijskie nieprzebyte brody, Gdzie się zmieszane z piaskiem kręcą mętne wody. A nawy abo w wirach toną ponurzone, Abo w piaszczystym mule wiązną pogrążone. Jakiego trudu, jakiej trwogi tam nie było? Aż im do ostatniego głodu przychodziło. Przychodziło i do ostatniego zwątpienia, Że wszyscy pewni byli jawnego zginienia. Sam tylko Orfeus był serca jednakiego, Bo dufał mocnie bogom, a oni też jego Nie ubliżali łaską swoją stateczności
i meliskie do nich się łączyły. Niedługo się ucieszy, kto ma gniewne bogi. Dla ciebie, cna królewno, znowu wicher srogi Uderzył; już Grecyja przed oczami była, Znowu burza w obcy kraj okręt zapędziła I wparła na libijskie nieprzebyte brody, Gdzie się zmieszane z piaskiem kręcą mętne wody. A nawy abo w wirach toną ponurzone, Abo w piaszczystym mule wiązną pogrążone. Jakiego trudu, jakiej trwogi tam nie było? Aż im do ostatniego głodu przychodziło. Przychodziło i do ostatniego zwątpienia, Że wszyscy pewni byli jawnego zginienia. Sam tylko Orfeus był serca jednakiego, Bo dufał mocnie bogom, a oni też jego Nie ubliżali łaską swoją stateczności
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 143
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Nie żywkli nigdy Turcy sprawnie ustępować/ i tak się nacisnęli nad Rzekę/ że końmi deptali i kaleczyli pieszych/ pieszy zaś nie uważając głębi/ ani szukając brodu/ rzucali się oślep w Rzekę. Chwytali tonący tych co umieli pływać/ i pogrążali z sobą/ bystrość wody ciągnęła na dół ludzi i konie/ którzy na wirach i prądach toneli/ tak dalece/ że większą szkodę woda/ niżeli miecz/ tego dnia uczyniła. Wezyr tym czasem ni wściekły biegał po drugiej stronie brzegu/ patrząc na swoich ludzi mizernie tonących/ a niemogąc ich posiłkować. Lubo to zwycięstwo nie było zbyt głośne miedzy Chrześcijany/ że go wielką część woda utaiła/
Nie zywkli nigdy Turcy spráwnie vstępowáć/ y ták się náćisnęli nád Rzekę/ że końmi deptáli y káleczyli pieszych/ pieszi záś nie vwáżaiąc głębi/ áni szukáiąc brodu/ rzucáli się oślep w Rzekę. Chwytáli tonący tych co vmieli pływáć/ y pogrążáli z sobą/ bystrość wody ćiągnęłá ná doł ludźi y konie/ ktorzy ná wirách y prądách toneli/ ták dálece/ że większą szkodę wodá/ niżeli miecz/ tego dniá vczyniłá. Wezyr tym czásem ni wśćiekły biegał po drugiey stronie brzegu/ pátrząc ná swoich ludźi mizernie tonących/ á niemogąc ich pośiłkowáć. Lubo to zwyćięstwo nie było zbyt głośne miedzy Chrześćiány/ że go wielką część wodá vtáiłá/
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 242
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
na rzeź umyślnie chowają. O, jako w rzece siła i w morzu ich tonie! O jak wielom łby strzygą nieuchronne bronie! Ściekły piaski posoką, a hartowne zbroje Huczały z tęgich razów, jak grom w letnie znoje.
LXXII.
Srogiej potrzeby, w której tak siła zginęło Ludzi prócz tych, co w bystrych wirach potonęło, Są dotychczas ogromne znaki w kącie onem, Gdzie Rodon nurtem tłucze w brzeg nieokróconem: Blisko murów budownych Arle wyniesionej Mogiły nieprzejrzane aż do wody słonej, Twoich rąk, Bradamanto, robota straszliwa, Której szczerzeć pomogła Marfiza gniewliwa.
LXXIII.
Król zaś uciekszy w miasto, okręty gotuje I na morze głębokie z portu
na rzeź umyślnie chowają. O, jako w rzece siła i w morzu ich tonie! O jak wielom łby strzygą nieuchronne bronie! Ściekły piaski posoką, a hartowne zbroje Huczały z tęgich razów, jak grom w letnie znoje.
LXXII.
Srogiej potrzeby, w której tak siła zginęło Ludzi prócz tych, co w bystrych wirach potonęło, Są dotychczas ogromne znaki w kącie onem, Gdzie Rodon nurtem tłucze w brzeg nieokróconem: Blizko murów budownych Arle wyniesionej Mogiły nieprzejrzane aż do wody słonej, Twoich rąk, Bradamanto, robota straszliwa, Której szczerzeć pomogła Marfiza gniewliwa.
LXXIII.
Król zaś uciekszy w miasto, okręty gotuje I na morze głębokie z portu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 201
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905