, ale doczesne, to jest niektórych czasów rodzące się, i znowu ginące. Do zrozumienia doskonale ich zdania, wiedzieć należy, iż ci wielcy ludzie nauczali:
Naprzód, że Bóg na początku świata stworzył materią nader ruchawą, lekką, i tak subtelną, iż jej żadnym zmysłem uczuć nie można: ta materia nakształt wiru nieustannie wkoło i sama obraca się, i słońce, które jest w jej centrum, obraca na miejscu. Powtóre iż taż materia nie tylko sama około słońca biega, ale też planety jedne więcej, drugie mniej od słońca odległe, i cokolwiek w pośrzód niej wpadnie, około słońca wodzi obrotem nieustannym.
Potrzecie.
, ale doczesne, to iest niektórych czasów rodzące się, y znowu ginące. Do zrozumienia doskonale ich zdania, wiedzieć należy, iż ci wielcy ludzie nauczali:
Naprzód, że Bóg na początku świata stworzył materyą nader ruchawą, lekką, y tak subtelną, iż iey żadnym zmysłem uczuć nie można: ta materya nakształt wiru nieustannie wkoło y sama obraca się, y słońce, które iest w iey centrum, obraca na mieyscu. Powtóre iż taż materya nie tylko sama około słońca biega, ale też planety iedne więcey, drugie mniey od słońca odległe, y cokolwiek w pośrzód niey wpadnie, około słońca wodzi obrotem nieustannym.
Potrzecie.
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 45
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
żadnego rozbratu. Któż, pytam, kto, dlaboga, więcej nad cię traci Poufałych przyjaciół i kochanych braci? Więc gdy cię tak ze wszech stron złe wrogi obarczą, Trzymaj się, cny starosto, bo jeszcze masz tarczą: Jako okręt, choć zbędzie żagli, wioseł, styru, Przy kotwicy morskiego nie zlęknie się wiru. Żona — przyjaciel wierny, sługa, brat, synowiec! Razem Job wszytko stracił, tylko że nie wdowiec: Chociaż już grobem śmierdział w tak okrutnym żalu, Przepłynąwszy szczęśliwie, zawinął do palu; Żona portem mężowi, powstaniem z ruiny: Znowu miał stada, trzody, sługi, córki, syny. Ale,
żadnego rozbratu. Któż, pytam, kto, dlaboga, więcej nad cię traci Poufałych przyjaciół i kochanych braci? Więc gdy cię tak ze wszech stron złe wrogi obarczą, Trzymaj się, cny starosto, bo jeszcze masz tarczą: Jako okręt, choć zbędzie żagli, wioseł, styru, Przy kotwicy morskiego nie zlęknie się wiru. Żona — przyjaciel wierny, sługa, brat, synowiec! Razem Job wszytko stracił, tylko że nie wdowiec: Chociaż już grobem śmierdział w tak okrutnym żalu, Przepłynąwszy szczęśliwie, zawinął do palu; Żona portem mężowi, powstaniem z ruiny: Znowu miał stada, trzody, sługi, córki, syny. Ale,
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 537
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skąd ratunkiem nic mu nie pomoże; Wie, gdzie głębina wielka, w której miałko stronie. Zaczem najpierwszy zaraz swe ukazał skronie, Boki, szerokie piersi; potem, jadowity, Więcej mając nad tego, co wodą przykryty, Skoczy ku niemu; ten zaś, gdy na piasek swego Konia chciał wieść, od wiru porwany bystrego.
LXXIII.
Topi się na głębinie, którego w skok one Bystrości niosą, i już siły nademdlone Nie mogą jem wydołać: spada z konia swego, Ledwie nie wytchnie w prącej ducha ostatniego. Najsmutniejsza zaś dziewka, co z mostu patrzała, Do Rodomonta z płaczem srogiego wołała: „Jeśliś się kiedy
skąd ratunkiem nic mu nie pomoże; Wie, gdzie głębina wielka, w której miałko stronie. Zaczem najpierwszy zaraz swe ukazał skronie, Boki, szerokie piersi; potem, jadowity, Więcej mając nad tego, co wodą przykryty, Skoczy ku niemu; ten zaś, gdy na piasek swego Konia chciał wieść, od wiru porwany bystrego.
LXXIII.
Topi się na głębinie, którego w skok one Bystrości niosą, i już siły nademdlone Nie mogą jem wydołać: spada z konia swego, Ledwie nie wytchnie w prącej ducha ostatniego. Najsmutniejsza zaś dziewka, co z mostu patrzała, Do Rodomonta z płaczem srogiego wołała: „Jeśliś się kiedy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 446
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zaś trw’asz; i wszytko to, jak szata zwiotszeje, I przydzie do odmiany, jak płaszcz pochodzony, Ty zaś tenże, i wiek Twój nigdy nieskrocony. Któremi Ty zaś gardzisz, ci opowiedacze Chrystusowego przyścia, i skrytych tłumacze Tajemnic, a Rybacy okręgu ziemskiego, Którzy nas wyciągnęli wszytkich z głębokiego Wiru, jak słońce jasne ozdobnie świecili Przez wielkie cuda, które po świecie czynili: Wzrok bowiem darowali ludziom niewidomym, Słuch głuchym przywracali, chód dawali chromym, Zmarłych wskrzeszali. nawet od tych odpędzała Cień ich, różne choroby, których zasłaniała: A czarty, których wy się, jak Boga boicie, I miasto Boga w
záś trw’asz; y wszytko to, iák szátá zwiotszeie, Y przydźie do odmiány, iák płaszcz pochodzony, Ty záś tenże, y wiek Twoy nigdy nieskrocony. Ktoremi Ty záś gárdźisz, ći opowiedácze Chrystusowego przyśćia, y skrytych tłumácze Táiemnic, á Rybacy okręgu źiemskiego, Ktorzy nas wyćiągnęli wszytkich z głębokiego Wiru, iák słońce iásne ozdobnie świećili Przez wielkie cudá, ktore po świecie czynili: Wzrok bowiem dárowáli ludźiom niewidomym, Słuch głuchym przywracáli, chod dawáli chromym, Zmárłych wskrzeszáli. náwet od tych odpędzáłá Cień ich, rożne choroby, ktorych zásłániáłá: A czárty, ktorych wy się, iák Bogá boićie, Y miásto Bogá w
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 244
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
pieśni czasu niedawnego; Bo choć mu letnie czoło zmarszczki poorały, Choć bielsze nad śnieg włosy skronie okrywały, Biegał przecię tak żartko na dół i do góry, Jako strzała, lekkiemi przyprawiona pióry, I w rzece, którą Lete zowiemy, imiona Topił, złupiwszy wełny różne i przędziona.
XI.
Bo skoro na brzeg wiru przyszedł czarnawego Szczodry starzec, podołek rozpuszczał swojego Płaszcza i w mętną wodę słowa wydrożone Dobrowolnie upuszczał w brody nieprzebrnione. Ginie bez liczby imion, piasek ich pożera, Z któremi żywa pamięć zarazem umiera: Ledwo ze sta tysięcy, co dna dosięgają Samego, kilka liter po wierzchu pływają.
XII.
Wzdłuż i wszerz rzeki wielkiej
pieśni czasu niedawnego; Bo choć mu letnie czoło zmarszczki poorały, Choć bielsze nad śnieg włosy skronie okrywały, Biegał przecię tak żartko na dół i do góry, Jako strzała, lekkiemi przyprawiona pióry, I w rzece, którą Lete zowiemy, imiona Topił, złupiwszy wełny różne i przędziona.
XI.
Bo skoro na brzeg wiru przyszedł czarnawego Szczodry starzec, podołek rozpuszczał swojego Płaszcza i w mętną wodę słowa wydrożone Dobrowolnie upuszczał w brody nieprzebrnione. Ginie bez liczby imion, piasek ich pożera, Z któremi żywa pamięć zarazem umiera: Ledwo ze sta tysięcy, co dna dosięgają Samego, kilka liter po wierzchu pływają.
XII.
Wzdłuż i wszerz rzeki wielkiej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 88
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niezbrodzoną Z pamięcią, w niepamięci rzecznej pogrążoną. Między tak wielą ptastwa dwaj łabęciów było, Którem łup i korzyść tę w pysk też chwytać miło; A co w swe nosy biorą, to oba bezpiecznie Precz biorą i chowają bez przeszkody wiecznie.
XI
Tak przeciwko złej wolej starca upartego Zostaje u nich, co on do wiru bystrego Ciskał; lecz insze wszystkie zarazem przezwiska Zapomnienie pożera, wyrzucone z bliska. Same cnoty bieluchnych ptaków to sprawują, Iż wolno pod obłoki z swemi ulatują, Skąd zaś pobliżu rzeki na pagórek mały Spuszczają się, kościółek gdzie jest okazały.
X
Miejsce to poświęcone snać nieśmiertelności, Które nimfa jakaś ma w swojej opatrzności;
niezbrodzoną Z pamięcią, w niepamięci rzecznej pogrążoną. Między tak wielą ptastwa dwaj łabęciów było, Ktorem łup i korzyść tę w pysk też chwytać miło; A co w swe nosy biorą, to oba bezpiecznie Precz biorą i chowają bez przeszkody wiecznie.
XI
Tak przeciwko złej wolej starca upartego Zostaje u nich, co on do wiru bystrego Ciskał; lecz insze wszystkie zarazem przezwiska Zapomnienie pożera, wyrzucone z blizka. Same cnoty bieluchnych ptaków to sprawują, Iż wolno pod obłoki z swemi ulatują, Skąd zaś pobliżu rzeki na pagórek mały Spuszczają się, kościółek gdzie jest okazały.
X
Miejsce to poświęcone snać nieśmiertelności, Które nimfa jakaś ma w swojej opatrzności;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 89
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
; Lecz jej nie dopuszczając róść, czas lekko ściera, A tu zasię niepamięć w tej rzece pożera. Bo ten starzec, jak widzisz, już w wiecznem milczeniu Pogrążywszy ją, szkodzi ludzkiemu plemieniu.
XIX.
A jako tu sępowie i kawki z krukami Z inszem ptastwem nad temi wiszą głębinami, Pilnując, aby z wiru mogły smrodliwego Wyrwać jaśniejsze kruszce z imionami jego, Tak na waszej niskości zwodnicy, błaznowie, Łgarze, pochlebcy, co ich szanują panowie, Mażą imiona wielkie i sławę do szczęta, Gdy dobrzy w cieniu kędyś siedzą niebożęta.
XX.
Co cięższa, są dworzany u nich przedniejszemi, Iż na złe pozwalają, iż trzymają
; Lecz jej nie dopuszczając róść, czas lekko ściera, A tu zasię niepamięć w tej rzece pożera. Bo ten starzec, jak widzisz, już w wiecznem milczeniu Pogrążywszy ją, szkodzi ludzkiemu plemieniu.
XIX.
A jako tu sępowie i kawki z krukami Z inszem ptastwem nad temi wiszą głębinami, Pilnując, aby z wiru mogły smrodliwego Wyrwać jaśniejsze kruszce z imionami jego, Tak na waszej nizkości zwodnicy, błaznowie, Łgarze, pochlebcy, co ich szanują panowie, Mażą imiona wielkie i sławę do szczęta, Gdy dobrzy w cieniu kędyś siedzą niebożęta.
XX.
Co cięższa, są dworzany u nich przedniejszemi, Iż na złe pozwalają, iż trzymają
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 90
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Barziej, kiedy kopią król złotą trafiony, Spadł z konia, choć w rycerskiem rzemieśle ćwiczony. Na huk głosu góry się, lasy odezwały, A ten dużemi członki most zastąpił cały.
XLVIII.
Zaledwie Bradamanta ma rozpędzonemu Miejsce dziwne, węziuchne koniowi swojemu; Z niebezpieczeństwem zdrowia niemałem swojego O włos w rzekę nie wpadła do wiru wściekłego. Ale Rabikan z wiatru, z ognia urodzony Po samem kraju żartko deszczki przeszedł onej; Nie dziw, bo tak z młodu beł w ćwiczeniu surowem, Iż snadno i po tylcu biegać mógł mieczowem.
XLIX.
Skoczy na zad do niego dziewka urodziwa I z najweselszą twarzą takich mów zażywa: „Teraz snadno rozsądzisz
Barziej, kiedy kopią król złotą trafiony, Spadł z konia, choć w rycerskiem rzemieśle ćwiczony. Na huk głosu góry się, lasy odezwały, A ten dużemi członki most zastąpił cały.
XLVIII.
Zaledwie Bradamanta ma rozpędzonemu Miejsce dziwne, węziuchne koniowi swojemu; Z niebezpieczeństwem zdrowia niemałem swojego O włos w rzekę nie wpadła do wiru wściekłego. Ale Rabikan z wiatru, z ognia urodzony Po samem kraju żartko deszczki przeszedł onej; Nie dziw, bo tak z młodu beł w ćwiczeniu surowem, Iż snadno i po tylcu biegać mógł mieczowem.
XLIX.
Skoczy na zad do niego dziewka urodziwa I z najweselszą twarzą takich mów zażywa: „Teraz snadno rozsądzisz
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 97
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
strachem nakarmiony, I do cesarza posłów prędko wyprawuje, Przez których o most wolny prosi i wskazuje Dla prędszej niedobitków strwożonych przeprawy, Którem Mars żywot jeszcze zostawił łaskawy. Sam uchodzi ku rzece głębokiej przez pole, A konia w oba boki ostrogami kole.
XCII.
Siła ich pojmano u mostu samego, Siła ich powpadało do wiru wściekłego; Topią się niebożęta na wielkiej głębinie, Z tysiąca ledwie jeden do brzegu wypłynie. Idą na dno, tych rzeka pożera straszliwa, Tych szabla Rugierowa ścina zapalczywa. Wloką więźniów do zamku gwałt białogrodzkiego Bułgarowie, weseli z zwycięstwa nowego.
XCIII.
Skończyłaby się była bitwa dnia onego, Bo Bułgarowie króla straciwszy własnego
strachem nakarmiony, I do cesarza posłów prędko wyprawuje, Przez których o most wolny prosi i wskazuje Dla prędszej niedobitków strwożonych przeprawy, Którem Mars żywot jeszcze zostawił łaskawy. Sam uchodzi ku rzece głębokiej przez pole, A konia w oba boki ostrogami kole.
XCII.
Siła ich poimano u mostu samego, Siła ich powpadało do wiru wściekłego; Topią się niebożęta na wielkiej głębinie, Z tysiąca ledwie jeden do brzegu wypłynie. Idą na dno, tych rzeka pożera straszliwa, Tych szabla Rugierowa ścina zapalczywa. Wloką więźniów do zamku gwałt białogrodzkiego Bulgarowie, weseli z zwycięstwa nowego.
XCIII.
Skończyłaby się była bitwa dnia onego, Bo Bulgarowie króla straciwszy własnego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 332
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, na tym świecie ułożyły rzeczy. Rzeczy rozciągłych.
12. Karteziusz (Des Cartes) twierdzi, że najpierwej od Boga jest stworzona Materia, kostkową mająca figurę. Tę potem materią Bóg podzieliwszy na różne Wiry, (a jak on zowie Tourbillons czyli Vortices) wzruszył tak, ażeby się około centrum, i swego własnego wiru, i powszechnego wszystkich wirów, obracała. Takowym ruchem przytarły się kostek owych rogi: a z tych tro- cin, troista zrobiła się materia, jedna subtelna (Subtilis) albo pierwszego Elementu; druga brylasta, albo raczej gałkowata, (globosa) czyli drugiego Elementu; trzecia gruba, (striata) laskowata, dołkowata,
, na tym świecie ułożyły rzeczy. Rzeczy rozciągłych.
12. Karteziusz (Des Cartes) twierdzi, że naypierwey od Boga iest stworzona Materya, kostkową mayąca figurę. Tę potem materyą Bóg podzieliwszy na różne Wiry, (a iak on zowie Tourbillons czyli Vortices) wzruszył tak, ażeby się około centrum, y swego własnego wiru, y powszechnego wszystkich wirow, obracała. Takowym ruchem przytarły się kostek owych rogi: a z tych tro- cin, troista zrobiła się materya, iedna subtelna (Subtilis) albo pierwszego Elementu; druga brylasta, albo raczey gałkowata, (globosa) czyli drugiego Elementu; trzecia gruba, (striata) laskowata, dołkowata,
Skrót tekstu: ChróśSFizyka
Strona: 23
Tytuł:
Fizyka doświadczeniami potwierdzona
Autor:
Samuel Chróścikowski
Drukarnia:
Drukarnia Scholarum Piarum J.K.Mci i Rzeczypospolitej
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
fizyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1764
Data wydania (nie wcześniej niż):
1764
Data wydania (nie później niż):
1764