/ Czwarty szaty przesusza/ by nie żarły mole. Jedni gumno opatrzają drudzy ogrody/ A każdy znich przestrzega kłopotu i szkody. Ogrody tam są różne ziołami sadzone/ Częścią wino rodzajne/ częścią drzewka tknione. Wszytko jako w Aptece albo co w Herbarzach/ Nawet są i Zamorskie zioła w Wirydarzach. A w każdym Wirydarzu pałac osobliwy Nad pomysł ludźki piękny/ kędy więc cnotliwy. Gospodarz będąc wolny/ ma przechadzki swoje/ Stoły mają kamienne w sobie te pokoje. Włoskiem strojem robione/ a na cztery strony/ (Okien mając szesnaście) pokoj rozwiedziony. Na wszytkich okienicach Herby malowane/ Temu domowi zdawna i przodkom nadane. W
/ Czwarty száty przesusza/ by nie żárły mole. Iedni gumno opátrzáią drudzy ogrody/ A káżdy znich przestrzega kłopotu y szkody. Ogrody tám są rożne źiołámi sádzone/ Częśćią wino rodzáyne/ częśćią drzewká tknione. Wszytko iáko w Aptece álbo co w Herbarzách/ Náwet są y Zamorskie źiołá w Wirydarzách. A w káżdym Wirydarzu páłác osobliwy Nád pomysł ludźki piękny/ kędy więc cnotliwy. Gospodarz będąc wolny/ ma przechadzki swoie/ Stoły máią kámienne w sobie te pokoie. Włoskiem stroiem robione/ á ná cztery strony/ (Okien máiąc szesnaśćie) pokoy rozwiedźiony. Ná wszytkich okienicách Herby málowáne/ Temu domowi zdawná y przodkom nádáne. W
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: D2v
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
że też ani zgadła, Jako u boku twego za stołem usiadła.
Tak niegdy Persefona, Cerery kochanie, Umyśliwszy w świebodnym lata trawić stanie, Po łąkach i dąbrowach kwiatki wielorodne Zbierając, przesadzała na grzędy ogrodne. Z nich to różdżki równała, to wieńce okrągłe Rozmaicie zwijała na czoło wyciągłe. Skoro ją stary Pluton w wirydarzu zoczył,
Pierwej porwał do siebie, niżli jej doskoczył. Chociaj szyję ukopcił w awernowych hutach, Choć do niej w smarowanych dziegciem wyszedł butach, Chociajże dymem śmierdział i obrzydłą siarką, Wolała Plutonową być niżli wieńczarką.
Któż nie wiadom uporu krnąbrnej Atalanty, Jako brzydko gubiła miłosne galanty? Żeby myliła biednym zalotnikom szyki,
że też ani zgadła, Jako u boku twego za stołem usiadła.
Tak niegdy Persefona, Cerery kochanie, Umyśliwszy w świebodnym lata trawić stanie, Po łąkach i dąbrowach kwiatki wielorodne Zbierając, przesadzała na grzędy ogrodne. Z nich to różdżki równała, to wieńce okrągłe Rozmaicie zwijała na czoło wyciągłe. Skoro ją stary Pluton w wirydarzu zoczył,
Pierwej porwał do siebie, niżli jej doskoczył. Chociaj szyję ukopcił w awernowych hutach, Choć do niej w smarowanych dziegciem wyszedł butach, Chociajże dymem śmierdział i obrzydłą siarką, Wolała Plutonową być niżli wieńczarką.
Któż nie wiadom uporu krnąbrnej Atalanty, Jako brzydko gubiła miłosne galanty? Żeby myliła biednym zalotnikom szyki,
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 19
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
osuszę wzdychaniem. EMBLEM A 17
Ogród Miłości świętej piękny i pełny kwiecia, a światowy chwastem zarosły. Napis: Pokazały się kwiatki w naszej ziemi. Cant. 2, 12
Nie ma, ach, nie ma nic w sobie zdradliwy Świat ten dobrego; oset i pokrzywy, Chwast, głóg i ciernie w jego Wirydarzu Rodzą się; w Twym zaś, święty Gospodarzu, Rumiane róże i lilije białe, I tulipany rosną okazałe. Wszędy, gdzie śliczne Twe nogi stąpają, Zarazem wonne zioła wyrastają, Śmieją się pola i łąki upstrzone Dla Ciebie noszą barwy niezliczone. Światowa rozkosz pełna jest żałości, Pełna smutnych łez i rożnych gorzkości,
osuszę wzdychaniem. EMBLEM A 17
Ogród Miłości świętej piękny i pełny kwiecia, a światowy chwastem zarosły. Napis: Pokazały się kwiatki w naszej ziemi. Cant. 2, 12
Nie ma, ach, nie ma nic w sobie zdradliwy Świat ten dobrego; oset i pokrzywy, Chwast, głóg i ciernie w jego Wirydarzu Rodzą się; w Twym zaś, święty Gospodarzu, Rumiane róże i lilije białe, I tulipany rostą okazałe. Wszędy, gdzie śliczne Twe nogi stąpają, Zarazem wonne zioła wyrastają, Śmieją się pola i łąki upstrzone Dla Ciebie noszą barwy niezliczone. Światowa rozkosz pełna jest żałości, Pełna smutnych łez i rożnych gorzkości,
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 290
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
, choć nie z nią zmowa, Przecięła mu lece. Miasto kobierca mary, Grób miasto namiotu; Nie igraj z marcem, stary, Nie przeskakuj płotu! Tak mu one pochodnie Kupione na trele, Skoro miłość wychłodnie, Gorzały w kościele. 430 (N). EREMITORIUM ALBO PUSZCZA W DZIARDYNIE
Bywszy jeden senator w wirydarzu ze mną, Po rozmaitych kunsztach ulicą mnie ciemną Prowadzi, kędy w kącie, że mało znać dachu,
W cieniu drzew budynek mi pokazuje gmachu. Lecz skoro przez chłodniki wnidziemy tam kręte: „Eremitarz to — rzecze — albo miejsce święte, Gdzie człowiek rozmyślaniem, odszedszy od ludzi, Nabożnym, czasem postem, grzeszne
, choć nie z nią zmowa, Przecięła mu lece. Miasto kobierca mary, Grób miasto namiotu; Nie igraj z marcem, stary, Nie przeskakuj płotu! Tak mu one pochodnie Kupione na trele, Skoro miłość wychłodnie, Gorzały w kościele. 430 (N). EREMITORIUM ALBO PUSZCZA W DZIARDYNIE
Bywszy jeden senator w wirydarzu ze mną, Po rozmaitych kunsztach ulicą mnie ciemną Prowadzi, kędy w kącie, że mało znać dachu,
W cieniu drzew budynek mi pokazuje gmachu. Lecz skoro przez chłodniki wnidziemy tam kręte: „Eremitarz to — rzecze — albo miejsce święte, Gdzie człowiek rozmyślaniem, odszedszy od ludzi, Nabożnym, czasem postem, grzeszne
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 438
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie raz uprzątały drogę przychodzącym z wiecznym poddaństwem nieprzyjaciołom do Majestatu Pańskiego. Takie to Topory; które przecinały krzywoprzysięgłym Bisurmańcom zawoje. Takie to Topory; które we krwi umoczone brodziły po polach Moskiewskich/ Szwedzkich/ Inflantckich. Tkniesz Lilyj. Te to Lilie! które krwawą pokropione niwą/ (obficjej a niż w Cyrusa Króla Perskiego wirydarzu) na polu Ojczyzny wyrosły/ i wonnością swą zakwitneły. Lilie te; które tak się wysoko w górę wybiły/ że cokolwiek w swym skarbie Rzeczpospolita ma wysokiego/ swoję bujnością/ i swym pozorem dosiegnęły. Lilie te! którym żądło śmierci nic nie radzi/ ani ostra kosa na kwiaty zaprawiona/ nic nie szkodzi/
nie raz vprzątáły drogę przychodzącỹ z wiecznym poddáństwẽ nieprzyiaćiołom do Máiestatu Páńskie^o^. Tákie to Topory; ktore przećináły krzywoprzyśięgłym Bisurmáńcom zawoie. Tákie to Topory; ktore we krwi vmoczone brodźiły po polách Moskiewskich/ Szwedzkich/ Inflantckich. Tkniesz Lilyi. Te to Lilie! ktore krwáwą pokropione niwą/ (obfićiey á niż w Cyrusá Krolá Perskiego wirydarzu) ná polu Oyczyzny wyrosły/ y wonnośćią swą zákwitneły. Lilie te; ktore ták się wysoko w gorę wybiły/ że cokolwiek w swym skárbie Rzeczpospolita ma wysokiego/ swoię buynośćią/ y swym pozorem dośiegnęły. Lilie te! ktorym żądło śmierći nic nie rádźi/ áni ostra kosá ná kwiáty zápráwiona/ nic nie szkodźi/
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 77
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
świecie/ abowiem gdzie ma być Wiosna tam Jesień/ gdzie mają kłosy kwitnąć i rość/ tam je już do gumna zbierają. Ale u śmierci i pod czas zimy/ i Wiosny i Jesieni zawsze żniwo/ zawsze koszą/ zawsze wstogi składają/ jak do gumna/ do grobu na młocenie robactwu wnaszają. Urwała w Wirydarzu Wielmożnych Rodziców taką rożę dnia onegdajszego ta śmierć/ a rożę taką! której rumianość/ wonia pozór po wszytkim Oryzoncie Polskim i Litewskim rozchodzi się. Urwała mówię/ a urwała z wirydarza takiego/ w którym takowe kwiaty i drzewa rosną/ które się zgadzają do krzesł Senatorskich/ do Pastorałów Biskupich/ do pieczęci Kanclerzskich/ do
świećie/ ábowiem gdźie ma być Wiosná tám Ieśień/ gdźie máią kłosy kwitnąć y rość/ tám ie iuż do gumná zbieráią. Ale v śmierći y pod czás źimy/ y Wiosny y Ieśieni záwsze żniwo/ záwsze koszą/ záwsze wstogi skłádáią/ iák do gumná/ do grobu ná młocenie robáctwu wnaszáią. Vrwáłá w Wirydarzu Wielmożnych Rodźicow táką rożę dniá onegdáyszego tá śmierć/ á rożę taką! ktorey rumiáność/ wonia pozor po wszytkim Oryzonćie Polskim y Litewskim roschodźi się. Vrwáłá mowię/ á vrwáłá z wirydarzá tákiego/ w ktorym tákowe kwiáty y drzewá rostą/ ktore się zgadzáią do krzesł Senatorskich/ do Pástorałow Biskupich/ do pieczęći Kánclerzskich/ do
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 305
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
a rożę taką! której rumianość/ wonia pozór po wszytkim Oryzoncie Polskim i Litewskim rozchodzi się. Urwała mówię/ a urwała z wirydarza takiego/ w którym takowe kwiaty i drzewa rosną/ które się zgadzają do krzesł Senatorskich/ do Pastorałów Biskupich/ do pieczęci Kanclerzskich/ do Lask Marszałkowskich/ do skarbnic Królewskich. W takim wirydarzu/ na którego ozdobę i pozór gdy wejrzę/ wszędzie jasność/ ozdoba/ wysokość/ wyniosłość Cedrów/ Kupressów oczy moje przeraż a i zatłumia. Taka tedy roża/ i z takiego wirydarza była/ która naukę swoją już się w narcis i cyprys wonny przemieniać zaczęła: kiedy nie małego dostojeństwa od Majestatu Pańskiego dostąpiwszy tak poczęła
á rożę taką! ktorey rumiáność/ wonia pozor po wszytkim Oryzonćie Polskim y Litewskim roschodźi się. Vrwáłá mowię/ á vrwáłá z wirydarzá tákiego/ w ktorym tákowe kwiáty y drzewá rostą/ ktore się zgadzáią do krzesł Senatorskich/ do Pástorałow Biskupich/ do pieczęći Kánclerzskich/ do Lask Márszałkowskich/ do skárbnic Krolewskich. W tákim wirydarzu/ ná ktorego ozdobę y pozor gdy weyrzę/ wszędźie iásność/ ozdobá/ wysokość/ wyniosłość Cedrow/ Kupressow oczy moie przeráż a y zátłumia. Táka tedy roża/ y z tákiego wirydarzá byłá/ ktora náukę swoią iuż się w nárćis y cyprys wonny przemieniáć záczęłá: kiedy nie máłego dostoieństwá od Máiestatu Páńskiego dostąpiwszy ták poczęłá
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 305
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
/ Czwarty szaty przesusza/ by nie żarły mole. Jedni gumno opatrzają drudzy ogrody/ A każdy z nich przestrzega kłopotu i szkody. Ogrody tam są różne ziołami sadzone/ Częścią wino rodzajne/ częścią drzewka tknione. Wszytko jako w Aptece abo co w Herbarzach/ Nawet są i Zamorskie zioła w Wirydarzach, A w każdym Wirydarzu pałac osobliwy/ Nad pomysł ludzki piękny/ kędy więc cnotliwy Gospodarz będąc wolny/ ma przechadzki swoje/ Stoły mają kamienne w sobie te pokoje. Włoskim strojem robione/ a na cztery strony/ (Okien mając szesnaście) pokoj rozwiedziony. Na wszytkich okienkach Herby malowane/ Temu domowi zdawna i przodkom nadane. W
/ Czwárty száty przesusza/ by nie żárły mole. Iedni gumno opatrzáią drudzy ogrody/ A każdy z nich przestrzega kłopotu y szkody. Ogrody tám są rozne źiołámi sadzone/ Częśćią wino rodzáyne/ częśćią drzewká tknione. Wszytko iáko w Aptece ábo co w Herbarzách/ Náwet są y Zamorskie źiołá w Wirydarzách, A w każdym Wirydarzu páłac osobliwy/ Nád pomysł ludzki piękny/ kędy więc cnotliwy Gospodarz będąc wolny/ má przechadzki swoie/ Stoły maią kámienne w sobie te pokoie. Włoskim stroiem robione/ á ná cztery strony/ (Okien máiąc szesnaśćie) pokoy rozwiedźiony. Ná wszytkich okienkách Herby malowáne/ Temu domowi zdawná y przodkom nádáne. W
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: G3v
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
on dowiedziawszy się/ kazał jej dać imię Benewenuta; jakoby rzekł: Dobrzegość. Ta zaraz z dzieciństwa nauczona niewidomie od Boga/ poczęła świat mieć w pogardzie. A gdy ją rodzona jej ubrała pięknie/ głowę jej w różne ferety złote ozdobiła: gdy odeszła Siostra/ wszytko pozdejmowała/ a prostą zasłoną nakryła głowę. W wirydarzu skąd mogła widzieć Kościół Naświętszej Panny/ często się modliła; że też od klękania jej i krzyżem leżenia częstego miejsca znaczne i ślady zostawały.
Tak wiele Pacierzy mawiała i Pozdrowienia Naświętszej Panny od lat siedmi aż do dwunastu/ iż ztem ich liczyła. Sto ku uczciwości Trójce świętej: sto ku Panu Chrystusowi: drugie ku
on dowiedźiawszy się/ kazał iey dáć imię Benewenutá; iákoby rzekł: Dobrzegość. Tá záraz z dźiećiństwá náuczona niewidomie od Bogá/ poczełá świát mieć w pogárdźie. A gdy ią rodzona iey vbráłá pięknie/ głowę iey w rożne ferety złote ozdobiłá: gdy odeszłá Siostrá/ wszytko pozdeymowáłá/ á prostą zasłoną nákryłá głowę. W wirydarzu zkąd mogła widźieć Kośćioł Naświętszey Pánny/ często się modliłá; że też od klękánia iey y krzyżem leżenia częstego mieyscá znáczne y ślády zostawáły.
Ták wiele Páćierzy mawiáłá y Pozdrowienia Naświętszey Pánny od lat śiedmi áż do dwunastu/ iż stem ich liczyłá. Sto ku vczćiwośći Troyce swiętey: sto ku Panu Chrystusowi: drugie ku
Skrót tekstu: OkolNiebo
Strona: 50
Tytuł:
Niebo ziemskie aniołów w ciele
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Okolski
Drukarnia:
Drukarnia Jezuitów
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644