danymi i pokaże się przepaść niedojźrzana, jama głęboka i niezgrontowana – ta droga będzie do piekła idących, z czarty lecących, na których piekło paszczękę szeroką otworzy, srogą, jak bez dna głęboką, Isai. 5,(14)
siarczyste dymy z siebie wypuszczając, ogniem pałając. O, jako grzmoty, trzaski i wołania słyszane będą, kiedy do mieszkania polecą hurmem potępieńcy swego, piekła srogiego! Potym się ziemia zamknie otworzona, już odtąd piekła paszczęka zamkniona: na wieki wieczne stamtąd nie wynidzie ten, co tam wnidzie. Co święci widząc, wesela wielkiego zażywać będą, iż takiego złego uszli, na które przyszli potępieni, wiecznie zgubieni.
danymi i pokaże się przepaść niedojźrzana, jama głęboka i niezgrontowana – ta droga będzie do piekła idących, z czarty lecących, na których piekło paszczekę szeroką otworzy, srogą, jak bez dna głęboką, Isai. 5,(14)
siarczyste dymy z siebie wypuszczając, ogniem pałając. O, jako grzmoty, trzaski i wołania słyszane będą, kiedy do mieszkania polecą hurmem potępieńcy swego, piekła srogiego! Potym się ziemia zamknie otworzona, już odtąd piekła paszczeka zamkniona: na wieki wieczne stamtąd nie wynidzie ten, co tam wnidzie. Co święci widząc, wesela wielkiego zażywać będą, iż takiego złego uszli, na które przyszli potępieni, wiecznie zgubieni.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 63
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
drodze rozumiane mają być one słowa w Piśmie powiedziane,
lecz o drodze światowej życia swawolnego, na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego». Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego, jakby kuźnie ognistej, padołu strasznego. A tu też słychać było ciężkie narzekania, płacz, jęczenia i «Biada!» straszliwe wołania. Więc tedy rzecze Anioł: «Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza: «Panie mój, czy ja będę dana katu temu, na męki do niego posłana?». Rzecze: «Tak jest». W tym dusza za nim szła płacząca, męki się onej srogiej barzo
drodze rozumiane mają być one słowa w Piśmie powiedziane,
lecz o drodze światowej życia swawolnego, na rozkoszach, niewstydzie, tańcach strawionego». Gdy z pracą dalej poszli, zaszli do jednego, jakby kuźnie ognistej, padołu strasznego. A tu też słychać było ciężkie narzekania, płacz, jęczenia i «Biada!» straszliwe wołania. Więc tedy rzecze Anioł: «Kata zowią tego Wulkan, który zdradliwie zgubił niejednego». Rzecze dusza: «Panie mój, czy ja będę dana katu temu, na męki do niego posłana?». Rzecze: «Tak jest». W tym dusza za nim szła płacząca, męki się onej srogiej barzo
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. A w tym z progu ledwie Wyndzie od nich; owże głos nakształt gromu runie/ Zadrży ziemia/ i wszytka z gruntu się posunie Chata na nich. Czego raz i drugi/ i trzeci Kiedy było. Owe strach ciężki stąd obleci/ Ze przypadszy do ziemie jakoby nie żywe Spół leżały/ póki te wołania straszliwe/ W dalszej nocy ustały/ i starzec wrócony Zatym je upamiętał. Tedy zapatrzony W nadobną Paskwalinę, dopiero jej spyta Skądby to szła/ i dokąd: i czemu ukryta W swej zacności: Ponieważ musi być Bogini Nowa jakaś: co czyni w głuchej tej pustyni: Punkt II. Nadobnej Paskwaliny. Punkt II
. A w tym z progu ledwie Wyndzie od nich; owże głos nákształt gromu runie/ Zádrży ziemiá/ y wszytká z gruntu się posunie Chátá ná nich. Czego raz y drugi/ y trzeci Kiedy było. Owe strách cięszki ztąd obleci/ Ze przypadszy do ziemie iákoby nie żywe Społ leżáły/ poki te wołánia strászliwe/ W dálszey nocy vstáły/ y stárzec wrocony Zátym ie vpámiętał. Tedy zápátrzony W nadobną Pásqualinę, dopiero iey spyta Zkądby to szłá/ y dokąd: y czemu vkryta W swey zacności: Ponieważ musi bydź Bogini Nowa iákaś: co czyni w głuchey tey pustyni: Punkt II. Nadobney Pásqualiny. Punkt II
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 50
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
!” O! jakoż te nas słowa przeraziły! Prawie przez serce wszystkim uderzyły. Śmierć już nam tylko sama w oczach tkwiała, A groby wszytkim straszne malowała, Żałobne wożąc w chude konie kary I gęste suknem przykrywając mary; Kosa nad karkiem każdego wisiała, A dusza z członków drżąc już wyniść chciała. Wrzaski, wołania i krzyki powstały I białegłowy z lamentem wołały Dzień i godzinę drogi przeklinając, A na swych mężów wszystko narzekając, Że ich rękoma swoimi zabili I samych siebie chcący pogubili. Mglały niebogi, ale i mężowie Mieli dość strachu i żalu na głowie; To żal, iż na nie ich żony płakały, To strach, że
!” O! jakoż te nas słowa przeraziły! Prawie przez serce wszystkim uderzyły. Śmierć już nam tylko sama w oczach tkwiała, A groby wszytkim straszne malowała, Żałobne wożąc w chude konie kary I gęste suknem przykrywając mary; Kosa nad karkiem każdego wisiała, A dusza z członków drżąc już wyniść chciała. Wrzaski, wołania i krzyki powstały I białegłowy z lamentem wołały Dzień i godzinę drogi przeklinając, A na swych mężów wszystko narzekając, Że ich rękoma swoimi zabili I samych siebie chcący pogubili. Mglały niebogi, ale i mężowie Mieli dość strachu i żalu na głowie; To żal, iż na nie ich żony płakały, To strach, że
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 137
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Dobrowolnie upuszczał w brody nieprzebrnione. Ginie bez liczby imion, piasek ich pożera, Z któremi żywa pamięć zarazem umiera: Ledwo ze sta tysięcy, co dna dosięgają Samego, kilka liter po wierzchu pływają.
XII.
Wzdłuż i wszerz rzeki wielkiej sępów gwałt latało, Kruków, kawek i ptastwa inszego niemało, A różne ich wołania, wrzaski, krzyki, głosy Aż pod samemi słyszeć snadno mógł niebiosy. Potem do łupu biegli żartko bogatego, Który starzec wyrzucał z łona przestronego, To w pyski porywając, to w paznokcie krzywe, Choć tem nie nasyca się łakomstwo ich chciwe.
XIII.
Bo gdy już skrzydła podnieść na powietrze mają, Moc ich
Dobrowolnie upuszczał w brody nieprzebrnione. Ginie bez liczby imion, piasek ich pożera, Z któremi żywa pamięć zarazem umiera: Ledwo ze sta tysięcy, co dna dosięgają Samego, kilka liter po wierzchu pływają.
XII.
Wzdłuż i wszerz rzeki wielkiej sępów gwałt latało, Kruków, kawek i ptastwa inszego niemało, A różne ich wołania, wrzaski, krzyki, głosy Aż pod samemi słyszeć snadno mógł niebiosy. Potem do łupu biegli żartko bogatego, Który starzec wyrzucał z łona przestronego, To w pyski porywając, to w paznokcie krzywe, Choć tem nie nasyca się łakomstwo ich chciwe.
XIII.
Bo gdy już skrzydła podnieść na powietrze mają, Moc ich
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 88
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
piorunem, błyska wyostrzoną. Leci, niewymowionem gniewem pobudzona, Gdzie się z swem koniem biedzi Marfiza zrzucona.
XLVIII.
Na jej szczęście wprzód nogi z strzemion ratowała, Niż druga z krwawą bronią do niej przybieżała; Ale tak jady gore nieporównanemi, Widząc się już piąty raz na piaszczystej ziemi, Że Rugierowe prośby próżne i wołania, Próżne najsłodsze mowy, rady, hamowania. Wściekłe gniewy obiedwie dziewki zaślepiły, Pojedynek swój na kształ szalonych czyniły.
XLIX.
Ściąwszy się kilka razy szablami srogiemi, Hardością uniesione, siłami dużemi, O tem myślą, to jedno chcenie ich wspaniałe, Aby się w pół ujęły; bohatyrki śmiałe Bronie z ręku puściwszy,
piorunem, błyska wyostrzoną. Leci, niewymowionem gniewem pobudzona, Gdzie się z swem koniem biedzi Marfiza zrzucona.
XLVIII.
Na jej szczęście wprzód nogi z strzemion ratowała, Niż druga z krwawą bronią do niej przybieżała; Ale tak jady gore nieporównanemi, Widząc się już piąty raz na piaszczystej ziemi, Że Rugierowe prośby próżne i wołania, Próżne najsłodsze mowy, rady, hamowania. Wściekłe gniewy obiedwie dziewki zaślepiły, Pojedynek swój na kształ szalonych czyniły.
XLIX.
Ściąwszy się kilka razy szablami srogiemi, Hardością uniesione, siłami dużemi, O tem myślą, to jedno chcenie ich wspaniałe, Aby się w pół ujęły; bohatyrki śmiałe Bronie z ręku puściwszy,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 118
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905