orężu, Kiedyś w potkaniu pierwszy czynił naszym Kredens pałaszem.
Oj nie jednegoż zbrojnego Iwana Posłała ręka twoja do Abrama.
Nie jednegoś ciął po sobolim szłyku, Cny poruczniku.
I ty zacnego Gradywa kochany Sławny chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Póki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony, Jemu niesiony.
Zacny Mnichowski, tyś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W
orężu, Kiedyś w potkaniu pierwszy czynił naszym Kredens pałaszem.
Oj nie jednegoż zbrojnego Iwana Posłała ręka twoja do Abrama.
Nie jednegoś ciął po sobolim szłyku, Cny poruczniku.
I ty zacnego Gradywa kochany Sławny chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Poki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony, Jemu niesiony.
Zacny Mnichowski, tyś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 359
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Królestwa, Terram firmám, Peruwią, Chlieńskie, Magellańskie, Parakwarią, Brazylią, i ziemię Amazonów. Pierwsze cztery państwa należą do Króla Hiszpańskiego. Brazylia do Luzytańskiego. Peruvia nad inne kraj najbogatszy i najobfitszy. W roku 1595. samego złota na 85. milionów do Hiszpanii z tąd transportowano. Król Peruański Agatualpa Franciszkowi Pizarro Wodzowi Hiszpańskiemu na okup siebie po bitwie przegranej ofiarował pełny pokoj złota dość obszerny, a tylo dwój srebra. Peruani przedtym słońce za Boga czcili, któremu wspaniały Kościół, cały szczerozłotemi blachami obity był wystawiony w mieście Cuzci. Teraz miasto Lima, jest stołeczne Vive Reja Peruańskiego i Arcybiskupa. Obywatelów ma dość dowcipnych i do manufaktur
Krolestwá, Terram firmám, Peruwią, Chlieńskie, Mágellańskie, Párakwáryą, Brázylią, y ziemię Amázonow. Pierwsze cztery páństwa náleżą do Krolá Hiszpańskiego. Brázyliá do Luzytáńskiego. Peruvia nád inne kráy náybogatszy y náyobfitszy. W roku 1595. sámego złotá ná 85. millionow do Hiszpánii z tąd tránsportowáno. Krol Peruáński Agátuálpá Fránciszkowi Pizárro Wodzowi Hiszpańskiemu na okup siebie po bitwie przegráney ofiárowáł pełny pokoy złotá dość obszerny, a tylo dwoy srebrá. Peruani przedtym słońce zá Bogá czcili, ktoremu wspániáły Kościoł, cáły szczerozłotemi bláchámi obity był wystáwiony w mieście Cuzci. Teraz miásto Lima, iest stołeczne Vive Reia Peruáńskiego y Arcybiskupá. Obywátelow má dość dowcipnych y do mánufáktur
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: Ev
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na powodzie Wodzowi swemu, w słonej zginął wodzie. Toż i mnie właśnie pokaranie czeka, Bo — że mi się myśl nazbyt śmiała wścieka Tam, gdzie sam widzę podobieństwa mało Dokazać czego — tak jako się stało Faetontowi, miłością zgoreję, I jak Ikarus łzami się zaleję. SWAR Z KUPIDYNEM
Zdybawszy w lesie Kupidyna, który Strugał
, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na powodzie Wodzowi swemu, w słonej zginął wodzie. Toż i mnie właśnie pokaranie czeka, Bo — że mi się myśl nazbyt śmiała wścieka Tam, gdzie sam widzę podobieństwa mało Dokazać czego — tak jako się stało Faetontowi, miłością zgoreję, I jak Ikarus łzami się zaleję. SWAR Z KUPIDYNEM
Zdybawszy w lesie Kupidyna, który Strugał
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 25
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
oddałem prawicy I, pańskie sprawy kończąc przy tym dworze, Niosłem królewskie listy Leonorze; Zwodziłem potem, gdzie szła sama głowa Ojczyzny naszej, panów do Zborowa; Potem tej zimy, nie szanując bicza I ostróg, biegłem w Litwę od Łowicza I przeszedłem ją aże ku Dnieprowi, Wielkiemu niosąc ordynans wodzowi. Teraz zaś znowu, wielkim obwołany Posłem, z Koroną i Siedmiogrodzany Mam zwierać ligę i zwietrzyć, co mocy, Co ma sił i co wierności Rakocy; Przyjdzie go szukać gdzie między Multany, A snadź i śnieżne przechodzić Bałkany. To, to mój pokój; ale też i tobie Dróżkę wymyślił Pan o tejże
oddałem prawicy I, pańskie sprawy kończąc przy tym dworze, Niosłem królewskie listy Leonorze; Zwodziłem potem, gdzie szła sama głowa Ojczyzny naszej, panów do Zborowa; Potem tej zimy, nie szanując bicza I ostróg, biegłem w Litwę od Łowicza I przeszedłem ją aże ku Dnieprowi, Wielkiemu niosąc ordynans wodzowi. Teraz zaś znowu, wielkim obwołany Posłem, z Koroną i Siedmigrodzany Mam zwierać ligę i zwietrzyć, co mocy, Co ma sił i co wierności Rakocy; Przyjdzie go szukać gdzie między Multany, A snadź i śnieżne przechodzić Bałkany. To, to mój pokój; ale też i tobie Dróżkę wymyślił Pan o tejże
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 50
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Stellae verò Cometae, quae Caudatae dicuntur, cùm apparuerint, ventos et aëris siccitatem significabunt, maximè si quasi nebulosae videantur, jako tego Roku.
Albumazar, co i Iunctiunus in Speculo Astrologiae adnotował/ tak mówią: Jeżeliby się pokazał Kometa w Wodniku/ znaczy wielkość Wojny/ i zabójstwa/ śmierć Królowi/ abo Wodzowi jakiemu/ wkrainach Wschodnich. Do tego choroby grasujące między ludźmi/ wojny długo trwające/ i powietrze. A że Kometa chodził w Rybach znaku Niebieskim: między powinnemi i krewnemi zachodzić będą nieprzyjaźni i wojny: potym przechodził i znak Barana/ znaczy tedy zgubę Bogatych/ Wielmożnych/ i Szlachetnych ludzi: A na Wschód Słońca
: Stellae verò Cometae, quae Caudatae dicuntur, cùm apparuerint, ventos et aëris siccitatem significabunt, maximè si quasi nebulosae videantur, iáko tego Roku.
Albumazar, co y Iunctiunus in Speculo Astrologiae ádnotował/ ták mowią: Ieżeliby się pokazał Kometá w Wodniku/ znáczy wielkość Woyny/ y zaboystwá/ śmierć Krolowi/ abo Wodzowi iákiemu/ wkráinách Wschodnich. Do tego choroby grássuiące między ludźmi/ woyny długo trwáiące/ y powietrze. A że Kometá chodźił w Rybách znáku Niebieskim: między powinnemi y krewnemi záchodźić będą nieprzyiaźni y woyny: potym przechodźił y znak Bárána/ znáczy tedy zgubę Bogátych/ Wielmożnych/ y Szláchetnych ludźi: A ná Wschod Słońcá
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: B3v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
on przykop beł ciasny, Ale go rozprzestrzenił prędko ogień straszny, Ogień straszny, co ciała obrócił w popioły, Aby wczesny na wszystkie beł nieprzyjacioły.
IV.
Czterdzieści ich tysięcy spełna, abo mało Nie więcej w rozpalonem przykopie zostało, Co weń weszli, nie mogąc odeprzeć gwałtowi, Ale się tak wściekłemu zdało ich wodzowi. Wszyscy zgaśli, tak wielkiem ogniem ogarnieni, Od nagłych i łakomych pożarci płomieni. Sam Rodomont, który beł przyczyną ich złego, Zdrowo uszedł z onego pożaru strasznego.
V.
Który będąc i zbrojnem i tak ciężkiem chłopem, Skoczył na drugą stronę i beł za przykopem; I by był wszedł z inszemi w on
on przykop beł ciasny, Ale go rozprzestrzenił prętko ogień straszny, Ogień straszny, co ciała obrócił w popioły, Aby wczesny na wszystkie beł nieprzyjacioły.
IV.
Czterdzieści ich tysięcy spełna, abo mało Nie więcej w rozpalonem przykopie zostało, Co weń weszli, nie mogąc odeprzeć gwałtowi, Ale się tak wściekłemu zdało ich wodzowi. Wszyscy zgaśli, tak wielkiem ogniem ogarnieni, Od nagłych i łakomych pożarci płomieni. Sam Rodomont, który beł przyczyną ich złego, Zdrowo uszedł z onego pożaru strasznego.
V.
Który będąc i zbrojnem i tak ciężkiem chłopem, Skoczył na drugą stronę i beł za przykopem; I by był wszedł z inszemi w on
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 331
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, I gdzie jeno Jędrzeja Dorię mianują, Niech tknione skrytem bojcem sumnienia poczują. Widzę cesarza, że mu nagrody przydawa, Bo krom tej, którą równą z inszemi mu dawa, Dał mu miasto, co będzie początkiem wielkości Normandów w Apuliej i ich potężności.
XXXV.
Nie tylko wielką łaskę tak zasłużonemu Cesarz pokaże temu wodzowi swojemu, Ale widzę, że więcej cny pan się raduje, Kiedy miasta bogate, a czasem daruje Całe krainy swojem, co z niem przestawali I gwoli jemu swojej krwie nie żałowali, Niżby zamków obronnych i miast nadobywał I niżby inszych nowych królestw nazdobywał.”
XXXVI.
Tak o zwycięstwach, które po długiem
, I gdzie jeno Jędrzeja Doryę mianują, Niech tknione skrytem bojcem sumnienia poczują. Widzę cesarza, że mu nagrody przydawa, Bo krom tej, którą równą z inszemi mu dawa, Dał mu miasto, co będzie początkiem wielkości Normandów w Apuliej i ich potężności.
XXXV.
Nie tylko wielką łaskę tak zasłużonemu Cesarz pokaże temu wodzowi swojemu, Ale widzę, że więcej cny pan się raduje, Kiedy miasta bogate, a czasem daruje Całe krainy swojem, co z niem przestawali I gwoli jemu swojej krwie nie żałowali, Niżby zamków obronnych i miast nadobywał I niżby inszych nowych królestw nazdobywał.”
XXXVI.
Tak o zwycięstwach, które po długiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 339
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mamiąc i jego i Senat, pod płaszczem pozornych przyczyn, w mieszaniny Ojczyznę ciągnie.
NIedosyć jeszcze zdało się Królowej wszystkie wzwyż mianowane, do wyłudzenia na Rzeczypospolitej Elekcji, poczynić i przygotować kunszty: aż Króla Jego Mci, do Częstochowej i do Krakowa z prowadzono, pod czas mojej na Wojnie przeciw Szeremetowi wojsk Moskiewskich Generalnemu Wodzowi, bytności. Tam, to jest: w Częstochowie i w Krakowie pierwszy Związek odmieniono w insze pismo, które dla informacjej z istotnego oryginału przepisane tu kładę, aby każdy zupełnie wiedział i uznał, co około tej Elekcji i jakimi frantostwy czyniono. Konsens nowy na Elekcją. Manifest Jawnej Niewinności
W Imię Przenaświętszej i nierozdzielnej TrójcE
mamiąc y iego y Senat, pod płaszczem pozornych przyczyn, w mieszániny Oyczyznę ćiągnie.
NIedosyć ieszcze zdáło się Krolowey wszystkie wzwyż miánowáne, do wyłudzenia ná Rzeczypospolitey Elekcyey, poczynić y przygotowáć kunszty: áż Krolá Iego Mći, do Częstochowey y do Krákowá z prowádzono, pod czás moiey ná Woynie przećiw Szeremetowi woysk Moskiewskich Generálnemu Wodzowi, bytnośći. Tám, to iest: w Częstochowie y w Krákowie pierwszy Związek odmieniono w insze pismo, ktore dla informácyey z istotnego originału przepisáne tu kłádę, áby káżdy zupełnie wiedźiał y vznał, co około tey Elekcyey y iákiemi frántostwy czyniono. Consens nowy ná Elekcyą. Mánifest Iáwney Niewinnośći
W Imię Przenaświętszey y nierozdźielney TROYCE
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 27
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
człowiek fidei in corruptae detulit) Szyldtwachta postawić kazał, jako o to na mię jako Lesa Maiestatis reum skarżono, i pewnie gdyby na tę złość Wojsko pozwoliło, na ten czas jeszcze procesować chciano, Stąd Deputatom Wojskowym gdym na Komisią Lwowską przyjeżdżał, wyjeżdżać przeciwko mnie (luboć ten honor uczynili mi Ich Mość jako Wodzowi) wszelkiemi fakcjami broniono. Ze do Lwowa, we czterech Tysięcy ludzi idę, przez P. Bełżeckiego do koła Wojskowego (co potym że fałsz był, czas pokazał) posłano, iżeby Królowi I. Mci jakby odemnie w niebezpieczeństwie będącemu assistat Wojsko, proszono. Stąd prywatnie na audiencjach, przez kartki, Posełki
człowiek fidei in corruptae detulit) Szyldtwáchtá postáwić kazał, iáko o to ná mię iáko Lesa Maiestatis reum skárżono, y pewnie gdyby ná tę złość Woysko pozwoliło, ná ten czás ieszcze processowáć chćiano, Ztąd Deputatom Woyskowym gdym ná Commissią Lwowską przyieżdżał, wyieżdżáć przećiwko mnie (luboć ten honor vczynili mi Ich Mość iáko Wodzowi) wszelkiemi fákcyámi broniono. Ze do Lwowá, we czterech Tyśięcy ludźi idę, przez P. Bełżeckiego do kołá Woyskowego (co potym że fałsz był, czás pokazał) posłano, iżeby Krolowi I. Mći iákby odemnie w niebespieczeństwie bedącemu assistat Woysko, proszono. Ztąd prywatnie ná audiencyách, przez kártki, Posełki
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 44
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
prace swojej już umiarkować interesa publiczne i desideria Rycerstwa. Skąd raczysz Wm. Nasz M. pan i Dobrodziej, chcąc konserwować w cale Rzeczposp: i Wojska jej, a dochodząc głęboką konsideracją statum teraźniejszych, i euentum przyszych rzeczy, instancią swoję za Ich Mościami Pany Kanclerzami przez list swój wnosić: Gdzie we wszytkim jako Wodzowi swemu, naszemu Wielce Mościwemu Panu, i Dobrodziejowi chciałoby się wolej akomodować, odstąpiwszy od tego Punktu, który zostaje fundamentem swobodnych wolności Rycerskich. Od czego zbijają konsideracje różnych imprez, ale na jakąś elusią, kiedy się starają aby fortelami, przez instrumenta na to uformowane, Wojsko rozrywali, i do niebezpieczeństwa honoru i zdrowia
prace swoiey iuż vmiárkowáć interessá publiczne y desideria Rycerstwá. Zkąd raczysz Wm. Nász M. pan y Dobrodźiey, chcąc conserwowáć w cále Rzeczposp: y Woyská iey, á dochodząc głęboką considerácyą statum teráznieyszych, y euentum przyszych rzeczy, instáncią swoię zá Ich Mośćiámi Pány Kánclerzámi przez list swoy wnośić: Gdźie we wszytkim iáko Wodzowi swemu, nászemu Wielce Mościwemu Pánu, y Dobrodźieiowi chciáłoby się woley accomodowáć, odstąpiwszy od tego Punctu, ktory zostáie fundámentem swobodnych wolnosći Rycerskich. Od czego zbijáią consideracye rożnych imprez, ále ná iákąś elusią, kiedy się stáráią áby fortelámi, przez instrumentá ná to vformowáne, Woysko rozrywáli, y do niebespieczeństwá honoru y zdrowia
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 110
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666