Wnet że z młodej/ jezdeś starą. Jak Bałwan okopciały na pośród rynku/ Co białego pozbył tynku. Co tak długiej pracy twej/ masz korzyść słabą/ Jakoś była będziesz Babą. Nie to/ nie to/ Matrony/ glans twarzy daje/ Ze się błyszczy jako jaje. Nie to/ kiedy stajaniem Sabejskiej woni/ Puszcza; lubo piżmem trwoni. Ale która się w cnotę tak przysposobi/ W nie się stroi/ nią się zdobi. Poczciwość ją rumieni/ skromność maluje/ A wstyd cnocie Ochmistrzuje. W Kościele jest nabożną/ w domu dozroną Nie chełpliwą nieuporną Gospodynią Czeladzi/ a dziatkom Matką/ Tę mam grzeczną/ tę mam
Wnet że z młodey/ iezdeś stárą. Iák Báłwąn okopciáły na pośrod rynku/ Co białego pozbył tynku. Co ták długiey pracy twey/ masz korzyść słábą/ Iákoś byłá będźiesz Bábą. Nie to/ nie to/ Mátrony/ glans twarzy dáie/ Ze się błyszczy iáko iáie. Nie to/ kiedy stáiánięm Sábeyskiey woni/ Puszcza; lubo piżmem trwoni. Ale ktora się w cnotę tak przysposobi/ W nie się stroi/ nią się zdobi. Poczćiwość ią rumieni/ skromność máluie/ A wstyd cnoćie Ochmistrzuie. W Kośćiele iest nabożną/ w domu dozroną Nie chełpliwą nieuporną Gospodynią Czeládzi/ á dźiatkom Mátką/ Tę mam grzeczną/ tę mam
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 170
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
. Im dalej weń, więcej drew, przypowieści wedle: Są tam buki, są dęby, są sośnie, są jedle. Po staremu wszytko drwa, co ten plac osięgły, Chociaż jedne na wągle, a drugie na węgły. Nie trzeba lekceważyć i leśnej jabłoni; Są maliny do smaku, są róże do woni; Tylko ostrożnie siągać, bo to nie na stole; W ostatku też odpuścisz, choć cię i zakole. Te — usta i smakiem swym nasycają kiszki; Drugie albo nic, albo płonę rodzą szyszki. Jak się pięknie w orzeszku jądro zaskorupi! Lecz pozór smak przechodzi, skoro go rozłupi; Czasem też będzie i
. Im dalej weń, więcej drew, przypowieści wedle: Są tam buki, są dęby, są sośnie, są jedle. Po staremu wszytko drwa, co ten plac osięgły, Chociaż jedne na wągle, a drugie na węgły. Nie trzeba lekceważyć i leśnej jabłoni; Są maliny do smaku, są róże do woni; Tylko ostrożnie siągać, bo to nie na stole; W ostatku też odpuścisz, choć cię i zakole. Te — usta i smakiem swym nasycają kiszki; Drugie albo nic, albo płonę rodzą szyszki. Jak się pięknie w orzeszku jądro zaskorupi! Lecz pozór smak przechodzi, skoro go rozłupi; Czasem też będzie i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 14
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
prezenty wzięto do gospody), Muzyka się ozwała, a nim obiad dadzą, W karty, w żarty, młodszy się w taniec wyprowadzą Szedł do panien w komendy jeden wdowiec stary; Miał tę wadę, że wnętrznej nie mógł strzymać pary. Łomie przetarte fałdy, a co się ukłoni, Jako z woru upuści nieprzyjemnej woni. I piżmo nie poradzi, na psa trudno składać, Bo go nie masz, a ten bździ, że ledwie dosiadać Mogą damy, gorszego nie trzeba wychodu; Kropią izbę dla prochu, kadźcież też dla smrodu. Tylko że się nie usra; aż go jeden młodszy Poufale przestrzeże, na stronę odwiódłszy. „
prezenty wzięto do gospody), Muzyka się ozwała, a nim obiad dadzą, W karty, w żarty, młodszy się w taniec wyprowadzą Szedł do panien w komendy jeden wdowiec stary; Miał tę wadę, że wnętrznej nie mógł strzymać pary. Łomie przetarte fałdy, a co się ukłoni, Jako z woru upuści nieprzyjemnej woni. I piżmo nie poradzi, na psa trudno składać, Bo go nie masz, a ten bździ, że ledwie dosiadać Mogą damy, gorszego nie trzeba wychodu; Kropią izbę dla prochu, kadźcież też dla smrodu. Tylko że się nie usra; aż go jeden młodszy Poufale przestrzeże, na stronę odwiodszy. „
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 26
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Tamten zaraz do człowieka Apelował, dla czego przy ścieżkach nań czeka; A ta w głębokich borach, jako munsztułukiem, Na każdą wiosnę cieszy swoich sędziów kukiem. Głowy trzeba do uszu, kto się bawi sądem; Inaczej, nie osłem li, to będzie wielbłądem. Nosa trzeba do oczu, bo kto nie ma woni, Łajna ukąsi, miasto owocu z jabłoni. 336. JAJCA TOWAR NIEODBYTY
Jeden szlachcic wóz jajec przywiózł do Krakowa, A że mu ich od targu została połowa, Porachowawszy owies, drwa, siano w gospodzie, Chce je dać gospodyni koniecznie w nagrodzie. Owa mu się z takiego wymawia towaru,
On pieniędzy nie chce
Tamten zaraz do człowieka Apelował, dla czego przy ścieżkach nań czeka; A ta w głębokich borach, jako munsztułukiem, Na każdą wiosnę cieszy swoich sędziów kukiem. Głowy trzeba do uszu, kto się bawi sądem; Inaczej, nie osłem li, to będzie wielbłądem. Nosa trzeba do oczu, bo kto nie ma woni, Łajna ukąsi, miasto owocu z jabłoni. 336. JAJCA TOWAR NIEODBYTY
Jeden szlachcic wóz jajec przywiózł do Krakowa, A że mu ich od targu została połowa, Porachowawszy owies, drwa, siano w gospodzie, Chce je dać gospodyni koniecznie w nagrodzie. Owa mu się z takiego wymawia towaru,
On pieniędzy nie chce
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 142
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
godzi się winować,
Do jednego gwałtem chcieć afekt przywięzować.” Tak się rozeszli; wolno sądzić w tym terminie, Czy krzywdę ociec dzieciom, żenie czyni, czy nie. 403. DO JEDNEJ GRZECZNEJ PANIEJ PRZY POSŁANIU BIAŁEJ RÓŻY
Zwyczajnie róża kole, wiedzą wszyscy do niej, A wżdy ją przecie panny rwą dla wdzięcznej woni. Kole pczoła od miodu, wżdy, choć ręką chorą, Siągają i miód z barci gospodarze biorą. Nie masz miodu bez żądła i róży bez ości, Wesela bez bo jaźni, cnoty bez zazdrości. Nie wszędy jednak boli, gdzie człowieka kole: Zwyczajnie zęby kolą nożykiem przy stole, Kolą zjątrzony palec aż do
godzi się winować,
Do jednego gwałtem chcieć afekt przywięzować.” Tak się rozeszli; wolno sądzić w tym terminie, Czy krzywdę ociec dzieciom, żenie czyni, czy nie. 403. DO JEDNEJ GRZECZNEJ PANIEJ PRZY POSŁANIU BIAŁEJ RÓŻY
Zwyczajnie róża kole, wiedzą wszyscy do niej, A wżdy ją przecie panny rwą dla wdzięcznej woni. Kole pczoła od miodu, wżdy, choć ręką chorą, Siągają i miód z barci gospodarze biorą. Nie masz miodu bez żądła i róży bez ości, Wesela bez bo jaźni, cnoty bez zazdrości. Nie wszędy jednak boli, gdzie człowieka kole: Zwyczajnie zęby kolą nożykiem przy stole, Kolą zjątrzony palec aż do
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 176
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
palestyńskim zaś nardem pachną Twoje skronie, wdzięczna mirta z warg Twoich rości miłe wonie; tchnienia Twe orontejskiej łąki zapach mają, usta zaś słówka wdzięczne jak różą wydają. Szyję białą olejki pancheńskie skropiły, asyryjskie zaś rosy ramiona zmoczyły; ambrozyjskie spływają na ręce słodkości, a na palce libijskie wychodzą wonności. Nawet co Arabija ma woni u siebie w słojkach, co drogi balsam – wszystkie czuć od Ciebie. Czuć tu balsam, egipckie co go rodzą kraje, są kadzidła, których nam Sabeja dodaje. Jest szpikanard nad zioła oronckie wonniejszy, czuć panchejski olejek nad inne zacniejszy. Są i owe wonności, Bazyliso, twoje, i tę, co Cecylijej
palestyńskim zaś nardem pachną Twoje skronie, wdzięczna mirta z warg Twoich rości miłe wonie; tchnienia Twe orontejskiej łąki zapach mają, usta zaś słówka wdzięczne jak różą wydają. Szyję białą olejki pancheńskie skropiły, asyryjskie zaś rosy ramiona zmoczyły; ambrozyjskie spływają na ręce słodkości, a na palce libijskie wychodzą wonności. Nawet co Arabija ma woni u siebie w słojkach, co drogi balsam – wszystkie czuć od Ciebie. Czuć tu balsam, egipckie co go rodzą kraje, są kadzidła, których nam Sabeja dodaje. Jest szpikanard nad zioła oronckie wonniejszy, czuć panchejski olejek nad inne zacniejszy. Są i owe wonności, Bazyliso, twoje, i tę, co Cecylijej
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 99
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i tę, co Cecylijej zdobiły pokoje. Jest odór ten, co wdzięczne róże wydawały, które nieba na fawor Dorocie posłały. Jaka wonia Nazaret domek napełniła, różdżka Jessego kiedy swe listki puściła, jak wdzięcznie pachną, które z świętych płyną kości, olejki – takie czuję od Ciebie wonności. O, gdybym takiej woni aby z raz zażyła, com we mdłości leżała, prędko bym skoczyła, a do zdrowszej drugie by kompanki bieżały, jak gołębie gdy w pole kupą by leciały. IX
Któż mi da Ciebie, Brata mego, pożywającego piersi matki mojej, abym Cię nalazła na dworze i ucałowała Cię, aby mię już
i tę, co Cecylijej zdobiły pokoje. Jest odór ten, co wdzięczne róże wydawały, które nieba na fawor Dorocie posłały. Jaka wonia Nazaret domek napełniła, różdżka Jessego kiedy swe listki puściła, jak wdzięcznie pachną, które z świętych płyną kości, olejki – takie czuję od Ciebie wonności. O, gdybym takiej woni aby z raz zażyła, com we mdłości leżała, prędko bym skoczyła, a do zdrowszej drugie by kompanki bieżały, jak gołębie gdy w pole kupą by leciały. IX
Któż mi da Ciebie, Brata mego, pożywającego piersi matki mojej, abym Cię nalazła na dworze i ucałowała Cię, aby mię już
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 99
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Flora na łąkach, gdy pod równym lasem Miece kwiecie różnych farb po ziemi nawiasem. Pódźże do sadzonego we flader dziardynu: Nie ujźrzysz tam kuniczu, jaskru ani kminu; Co rodzą, pisorymów ogłoszone bandy, Hesperyjskie ogrody: cyprysy, lewandy, Wdzięczny balsam i ambra, szpikanarda po niej, Ani piżmo oszpeci zapaszystej woni. Widziszże jednę ze trzech Atlantowych dziewek: Otoć niesie zielonych koronę olewek Co najpiękniejsza Egle, krzakiem rozmarynu Witając cię, Ojczyznę kochający synu. Nie gardź, która urodą z każdą zrówna muzą, I drugą, z tulipami, siostrą — Aretuzą, Którać swoje tym rymem upominki krasi. Długo figluje, długo
Flora na łąkach, gdy pod równym lasem Miece kwiecie różnych farb po ziemi nawiasem. Pódźże do sadzonego we flader dziardynu: Nie ujźrysz tam kuniczu, jaskru ani kminu; Co rodzą, pisorymów ogłoszone bandy, Hesperyjskie ogrody: cyprysy, lewandy, Wdzięczny balsam i ambra, szpikanarda po niej, Ani piżmo oszpeci zapaszystej woni. Widziszże jednę ze trzech Atlantowych dziewek: Otoć niesie zielonych koronę olewek Co najpiękniejsza Egle, krzakiem rozmarynu Witając cię, Ojczyznę kochający synu. Nie gardź, która urodą z każdą zrówna muzą, I drugą, z tulipami, siostrą — Aretuzą, Którać swoje tym rymem upominki krasi. Długo figluje, długo
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 110
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Sekreta jego i dziwy. Pierwszy miej ten, Iż ani zdrowemu/ ani choremu żadnej obrzydliwości nie czyni. Zaczym służy i tym/ co żadnego lekarstwa brać niechcą/ ani mogą dla wstrętu i wzdrygania się samej natury. A to dla tego że wina/ które się na nie leje/ bynamniej co do smaku/ woni/ koloru/ nie zalteruje/ ale mu tylko moc swą lekarską udziela/ sposobem pod zmyśly nie podpadającym. Prawie takim/ jako magnes żelazu/ aby się na pułnocy zawsze obracało. Zaczym jako żadnego prawie nie masz/ któryby się na kieliszek wina/ albo na trochę winnej polewki cale wzdrygał; tak nikt się nie
Sekretá iego i dźiwy. Pierwszy miey ten, Iż áni zdrowemu/ áni choremu żádney obrzydliwośći nie czyni. Zaczym służy i tym/ co żadnego lekárstwá bráć niechcą/ ani mogą dlá wstrętu i wzdrygániá się sámey nátury. A to dla tego że winá/ ktore się ná nie leie/ bynámniey co do smáku/ woni/ koloru/ nie zalteruie/ ále mu tylko moc swą lekarską udziela/ sposobem pod zmysly nie podpadáiącym. Práwie takim/ iáko mágnes żelazu/ áby się ná pułnocy záwsze obracało. Zaczym iáko zádnego práwie nie mász/ ktoryby się ná kieliszek winá/ álbo ná trochę winney polewki cale wzdrygáł; ták nikt sie nie
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 257
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
ufności pełny. Serce słodkie, ukochane, Oczyść moje pomazane. Świeckie gardzi niech próżności, A ćwiczy się w pobożności, Miłością twą gorając. Przez tę miłość serca twego, Usłysz prośbę mnie grzesznego: Rozpal ogniem twej miłości Serca mego oziębłości, Myśl w dobrem utwierdzając. Niech się rana ta odsłoni, Jako róża dziwnej woni; Niech się z sercem mem zjednoczy, Z niego hojne łzy wytoczy, Za grzech we łzach opływa. Niech zbawiennym ogniem tleje Mocnej wiary i nadzieje, Twem kochaniem serce koi, Żadnej śmierci się nie boi, Wszak miłość śmiałą bywa. Słodkie serce, ile zdołam, Żywym głosem k’tobie wołam: Że cię
ufności pełny. Serce słodkie, ukochane, Oczyść moje pomazane. Świeckie gardzi niech próżności, A ćwiczy się w pobożności, Miłością twą gorając. Przez tę miłość serca twego, Usłysz prośbę mnie grzesznego: Rozpal ogniem twej miłości Serca mego oziębłości, Myśl w dobrem utwierdzając. Niech się rana ta odsłoni, Jako róża dziwnej woni; Niech się z sercem mem zjednoczy, Z niego hojne łzy wytoczy, Za grzech we łzach opływa. Niech zbawiennym ogniem tleje Mocnej wiary i nadzieje, Twem kochaniem serce koi, Żadnej śmierci się nie boi, Wszak miłość śmiałą bywa. Słodkie serce, ile zdołam, Żywym głosem k’tobie wołam: Że cię
Skrót tekstu: KochBerTur
Strona: 58
Tytuł:
Rytm świętego Bernarda
Autor:
Wespazjan Kochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wierszem i prozą
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Polska
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859