zda mi się, że to nie na jawi. Toż nierychło przyszedszy ile tyle k sobie: Miłe księgi, przed wołem jakbyście też w żłobie Leżały, tyle z was pan pożytku odniesie, Albo nigdy nie czyta; padnieli czas, że się
Zabawi i czytaniem, cóż pomoże pszczole, Choć obleci szerokie wonnych kwiatów pole, Co za korzyść swojego przynosi zawodu? Kęs tylko suszu w barci, ni wosku, ni miodu. Nie nasyci głodnego pełen wór pieniędzy, Jeśli chleba nie kupi; i księgami między, Jeśli ich kto nie czyta ani w rozum bierze, Tym pójdzie z świata, czym nań rodził się z macierze
zda mi się, że to nie na jawi. Toż nierychło przyszedszy ile tyle k sobie: Miłe księgi, przed wołem jakbyście też w żłobie Leżały, tyle z was pan pożytku odniesie, Albo nigdy nie czyta; padnieli czas, że się
Zabawi i czytaniem, cóż pomoże pszczole, Choć obleci szerokie wonnych kwiatów pole, Co za korzyść swojego przynosi zawodu? Kęs tylko suszu w barci, ni wosku, ni miodu. Nie nasyci głodnego pełen wór pieniędzy, Jeśli chleba nie kupi; i księgami między, Jeśli ich kto nie czyta ani w rozum bierze, Tym pójdzie z świata, czym nań rodził się z macierze
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 419
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żywot prowadzili, grzechy, rozkoszy, co ich kosztowali i zażywali. Rodzicy swoje dzieci przeklinają, mówiąc, iż dla nich zbiorów przypłacają; owe zaś z żalem rodzicom oddają, na nich składają. Takie koncenty gdy oni śpiewają, czarci muzyki z ochotą dodają, dmiąc ognistymi w uszy ich trąbami jad z płomieniami.
Perfumów wonnych teraz zażywają ludzie rozkoszni, tam ich przypłacają. Parkotu teraz wąchają brzydkiego, jak smrodliwego: ze wszytkich ścierwów, trupów i zgniłości zebrane smrody wszytkie do jedności nic prawie nie są względem piekielnego smrodu srogiego. Śmierdzi grobowiec, w który trup włożony, cóż grób piekielny, co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi, jak
żywot prowadzili, grzechy, rozkoszy, co ich kosztowali i zażywali. Rodzicy swoje dzieci przeklinają, mówiąc, iż dla nich zbiorów przypłacają; owe zaś z żalem rodzicom oddają, na nich składają. Takie koncenty gdy oni śpiewają, czarci muzyki z ochotą dodają, dmiąc ognistymi w uszy ich trąbami jad z płomieniami.
Perfumów wonnych teraz zażywają ludzie rozkoszni, tam ich przypłacają. Parkotu teraz wąchają brzydkiego, jak smrodliwego: ze wszytkich ścierwów, trupów i zgniłości zebrane smrody wszytkie do jedności nic prawie nie są względem piekielnego smrodu srogiego. Śmierdzi grobowiec, w który trup włożony, cóż grób piekielny, co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi, jak
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 70
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. A w świętości najcelniejsza. Nie jestem godna wejrzenia twojego I całować tropu twego. PORODZENIE PANNY MARYJEJ W BETLEJEM PANNA MARIA
Wszechmocny Ojcze, który swym władasz skinieniem Niebem, morzem i ziemią, i powietrznym cieniem, Czyliż czas przyszedł, kiedy bez zmazy ogląda Ten świat twe pokolenie, czego ziemia żąda, Z radością wonnych kwiecia gotując plot: wszelki? Otoć dojrzały owoc i depozyt wielki Oddajemy — lecz aby pobożny wstyd z moją Zostawał w całości płcią, broń sam mocą swoją. A ja ciebie, Dzieciątko, czekam z chęcią wielką, Ślubując macierzyńskiej prace pilność wszelką. JÓZEF obudzony
Święte Dziecię, nie gmachy faryskie złocone, Nie bławaty
. A w świątości najcelniejsza. Nie jestem godna wejrzenia twojego I całować tropu twego. PORODZENIE PANNY MARYJEJ W BETLEJEM PANNA MARYJA
Wszechmocny Ojcze, ktory swym władasz skinieniem Niebem, morzem i ziemią, i powietrznym cieniem, Czyliż czas przyszedł, kiedy bez zmazy ogląda Ten świat twe pokolenie, czego ziemia żąda, Z radością wonnych kwiecia gotując plot: wszelki? Otoć dojrzały owoc i depozyt wielki Oddajemy — lecz aby pobożny wstyd z moją Zostawał w całości płcią, broń sam mocą swoją. A ja ciebie, Dzieciątko, czekam z chęcią wielką, Ślubując macierzyńskiej prace pilność wszelką. JÓZEF obudzony
Święte Dziecię, nie gmachy faryskie złocone, Nie bławaty
Skrót tekstu: DachDialOkoń
Strona: 57
Tytuł:
Dyjalog o cudownym Narodzeniu...
Autor:
Jan Dachnowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi, jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
, głodu, chorób, ubóstwa zapomina, i niby na nowy rodzi się żywot, we wszystką pomyślność, zdrowie, bogactwa obfitując: Stąd jak my Prawowierni mamy Niebo za Port wszelkich szczęśliwości i Błogosławieństwa wiecznego, tak oni mieli ELISIOS CAMPOS, gdzie wieczna wiosna, oko rekreująca pozycja, ziemia wszelkie wydaje bez pracy pożytki, wonnych kwiatów pełno; gdzie Jowisz Sprawiedliwe osadza Dusze: Zimy tam żadzej, słoty, gorąca, pragnienia, głodu, wojen, zdrad, zwadek nie masz, lecz perpetua quies, Pokoj, Wesele. Co Poganie z Ksiąg Prawowiernych i słyszenia hauserunt, swoich do tego przymieszawszy bajecznych przypraw. JEZIORA OSOBLIWSZE JEZIOR jest wiele,
, głodu, chorob, ubostwa zapomina, y niby na nowy rodzi się żywot, we wszystką pomyślność, zdrowie, bogactwa obfituiąc: Ztąd iak my Prawowierni mamy Niebo za Port wszelkich szczęśliwości y Błogosławieństwa wiecznego, tak oni mieli ELISIOS CAMPOS, gdzie wieczna wiosna, oko rekreuiąca pozycya, ziemia wszelkie wydaie bez pracy pożytki, wonnych kwiatow pełno; gdzie Iowisz Sprawiedliwe osadza Dusze: Zimy tam żadzey, słoty, gorąca, pragnienia, głodu, woien, zdrad, zwadek nie masz, lecz perpetua quies, Pokoy, Wesele. Co Poganie z Ksiąg Prawowiernych y słyszenia hauserunt, swoich do tego przymieszawszy baiecznych przypraw. IEZIORA OSOBLIWSZE IEZIOR iest wiele,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 567
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Już nie masz czuć około czego I zamku nie strzegają hajducy pustego. Rosa dziś rano padła, trawy otrzeźwiały, A mnie się łzami oczy tylko nie zalały. Z rosą pasza nalepsza. Lecz trudno w tej mierze Poradzić, kiedy sam Bóg ręką swą co bierze. Leżą łąki zielone, okiem nieprzejrzane, Stoją stogi sian wonnych, w pogody sprzątane. Cóż po tym, kiedy nie masz, kto by zażył tego, Nie masz cieliczek moich, nie masz stadka mego! Nalepiej w świat z oczyma. Potrzeba dać pole Żalowi: mniej to boli, co w oczy nie kole. Zostajcie, piękne łąki, już więcej na wasze Pasterz Wonton
Już nie masz czuć około czego I zamku nie strzegają hajducy pustego. Rosa dziś rano padła, trawy otrzeźwiały, A mnie się łzami oczy tylko nie zalały. Z rosą pasza nalepsza. Lecz trudno w tej mierze Poradzić, kiedy sam Bóg ręką swą co bierze. Leżą łąki zielone, okiem nieprzejrzane, Stoją stogi sian wonnych, w pogody sprzątane. Cóż po tym, kiedy nie masz, kto by zażył tego, Nie masz cieliczek moich, nie masz stadka mego! Nalepiej w świat z oczyma. Potrzeba dać pole Żalowi: mniej to boli, co w oczy nie kole. Zostajcie, piękne łąki, już więcej na wasze Pasterz Wonton
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 124
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Bo gdybyśmy byli nie mieszkali/ jużbyśmy się byli dwa kroć wrócili. 11. Tedy rzekł do nich Izrael Ociec ich/ jeśliże tak być musi, uczyńcież to: nabierzcie nalepszych pożytków ziemie w naczynia wasze/ a zanieście mężowi onemu w upominku: trochę balsamu/ i trochę miodu/ i rzeczy wonnych/ i mirry/ orzechów terebintowych/ i migdałów. 12. Pieniądze też dwoje weźmicie do rąk waszych/ a pieniądze przywrócone na wierzchu worów waszych odwieście w ręce swojej/ snadź się to omyłką stało. 13. Ale i brata waszego weźmicie/ a wstawszy jedźcie z mowu do męża onego. 14. A Bóg wszechmogący
Bo gdybysmy byli nie mieszkáli/ jużbysmy śię byli dwá kroć wroćili. 11. Tedy rzekł do nich Izráel Oćiec ich/ jesliże ták bydź muśi, uczyńćież to: nábierzćie nalepszych pożytkow źiemie w naczynia wásze/ á zánieśćie mężowi onemu w upominku: trochę bálsámu/ y trochę miodu/ y rzeczy wonnych/ y mirry/ orzechow terebintowych/ y migdałow. 12. Pieniądze też dwoje weźmićie do rąk wászych/ á pieniądze przywrocone ná wierzchu worow wászych odwieśćie w ręce swojey/ snádź śię to omyłką stáło. 13. Ale y brátá wászego weźmićie/ á wstawszy jedźćie z mowu do mężá onego. 14. A Bog wszechmogący
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 46
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
zasłonę.
Wejrzyjże, wejrzyj, Panie! Skrop Twej drzewo łaski rosą, Aż się na chwałę Twoję bujne owoce wyniosą.
A ja póki duch w ciele, póki słonecznej jasności Zażyję, zabrzmię w struny, grając pieśń Twej wielmożności. MAJ 1
Piękna w szacie majowej Flora się przechodzi, Co jej ziemia z róż wonnych, co i z lilij rodzi; Z niej wzór biorąc ogrody i różańce śliczne Na jej przyście w kwiateczki stroją się rozliczne. 2
Świat odmłodniał, natura wszelki płód wydaje, Maj dzisiaj ludzkim oczom ziemskie stawia raje: Kwitną drzewa, ogrody, a pod krzakiem roży Wenus z pięknym Adonem swe pieszczoty mnoży. 3
zasłonę.
Wejrzyjże, wejrzyj, Panie! Skrop Twej drzewo łaski rosą, Aż się na chwałę Twoję bujne owoce wyniosą.
A ja póki duch w ciele, póki słonecznej jasności Zażyję, zabrzmię w struny, grając pieśń Twej wielmożności. MAJ 1
Piękna w szacie majowej Flora się przechodzi, Co jej ziemia z róż wonnych, co i z lilij rodzi; Z niej wzór biorąc ogrody i różańce śliczne Na jej przyście w kwiateczki stroją się rozliczne. 2
Świat odmłodniał, natura wszelki płód wydaje, Maj dzisiaj ludzkim oczom ziemskie stawia raje: Kwitną drzewa, ogrody, a pod krzakiem roży Wenus z pięknym Adonem swe pieszczoty mnoży. 3
Skrót tekstu: GawPieśBar_II
Strona: 141
Tytuł:
Pieśni
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
własnym lotem gonią. A skoro miejsca dolecieli swego, Ujźrzawszy Państwa łoźnicę młodego: Roźliczne kwiecia, wiecznej wiosny dary Pełnemi zewsząd wysuną puhary. Kwiecia zebrane na Wenery łące, Których Planety nie tknęły gorące: Którym okropne wichry przebaczyły; Grad lilij, i roż krwawy deszcz spuściły. Drudzy perłowe przez sień i pokoje, Z wonnych balsamów wypróżniają słoje. Balsamów, których sok w niskiej krainie Z drzewa Egiptu rozkosznego płynie. W tym sama Wenus, obok młodzianie Stanąwszy: Pannę każe niespodzianie Z Macierzyńskiego łona zdjąć Synowi: Której uroda białością śniegowi Nie spuszcza; potym łącząc ręce społem, W ten sposób ślubem stanowi wesołym. Zjicie szczęśliwie znając nasze dary,
własnym lotem gonią. A skoro mieysca dolećieli swego, Vyźrzawszy Pánstwá łoźnicę młodego: Roźliczne kwiećia, wieczney wiosny dáry Pełnemi zewsząd wysuną puháry. Kwiećia zebráne ná Wenery łące, Ktorych Plánety nie tknęły gorące: Ktorym okropne wichry przebaczyły; Grad lilij, y roż krwáwy deszcz spuśćiły. Drudzy perłowe przez śień y pokoie, Z wonnych bálsamow wyprożniaią słoie. Bálsamow, ktorych sok w niskiey kráinie Z drzewá Egiptu roskosznego płynie. W tym sámá Wenus, obok młodźianié Stánąwszy: Pánnę każe niespodźianie Z Máćierzyńskiego łoná zdiąć Synowi: Ktorey urodá białośćią śniegowi Nie spuszcza; potym łącząc ręce społem, W ten sposob slubem stánowi wesołem. Zyićie szczęśliwie znáiąc násze dáry,
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 55
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
i dawność zespuje. Już wesołego źrzenica tępieje Oka, już wzroku ubywa, jak mdleje Pod chmurą Księżyc, i ludzkiemu oku Ostatnią kwadrą ujmuje widoku; I który dżdżyste przelatywał chmury, Ledwie słabemi z ziemie wstaje piury. Tu już o nowym zaślać poczyna Życiu, i które Sabejska kraina Zamyka w sobie, w złożonym popiele Wonnych gałązek: grób i gniazdo ściele, Z tych na wysokiej stos układa skale, I wschodzącego Feba poufale Żałosnym głosem, i łagodnym pieniem Prosi o pomoc, a ten za ujźrzeniem Wdzięcznego ptaka, lżejszym krokiem śpieszy: W swym biegu; i tak zemdlonego cieszy. O który ogniem pozbędziesz starości, I z nieprawdziwych znowu od
y dawność zespuie. Iuż wesołego źrzenica tępieie Oká, iuż wzroku ubywa, iák mdleie Pod chmurą Xiężyc, y ludzkiemu oku Ostátnią kwádrą uymuie widoku; Y ktory dzdżyste przelátywał chmury, Ledwie słábemi z źiemie wstáie piury. Tu iuż o nowym záśláć poczyna Zyćiu, y ktore Sábeyska kráiná Zámyka w sobie, w złożonym popiele Wonnych gáłązek: grob y gniazdo śćiele, Z tych ná wysokiey stos układa skále, Y wschodzącego Febá poufale Záłosnym głosem, y łágodnym pieniem Prośi o pomoc, á ten zá uyźrzeniem Wdźięcznego ptaká, lżeyszym krokiem śpieszy: W swym biegu; y ták zemdlonego ćieszy. O ktory ogniem pozbędźiesz stárośći, Y z nieprawdźiwych znowu od
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 58
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
był na nich. 5. A uczynisz drążki one z drzewa Sytym/ i powleczesz je złotem. 6. I postawisz go przed zasłoną/ za którą jest skrzynia świadectwa/ przed uz tądlnią/ która jest nad świadectwem/ gdzie się z tobą schodzić będę. 7. A będzie kadził na nim Aaron/ kadzeniem z wonnych rzeczy na każdy poranek/ przygotowawszy lampy/ będzie kadził. 8. Także gdy rozpali Aaron lampy miedzy dwiema wieczorami/ kadzić będzie kadzeniem ustawicznym przed PANEM w narodziech waszych. 9. Nie włożycie nań kadzidła obcego/ ani Całopaalenia/ ani ofiary suchej/ ani ofiary mokrej ofiarować będziecie na nim. 10. Tylko wykona
był ná nich. 5. A uczynisz drążki one z drzewá Syttym/ y powleczesz je złotem. 6. Y postáwisz go przed zasłoną/ zá ktorą jest skrzyniá świádectwá/ przed uz tądlnią/ ktora jest nád świádectwem/ gdźie śię z tobą schodźić będę. 7. A będźie kádźił ná nim Aáron/ kádzeniem z wonnych rzeczy ná káżdy poránek/ przygotowawszy lámpy/ będźie kádźił. 8. Tákże gdy rozpali Aáron lámpy miedzy dwiemá wieczorámi/ kádźić będźie kádzenjem ustáwicznym przed PANEM w narodźiech wászych. 9. Nie włożyćie náń kádźidłá obcego/ áni Cáłopáalenia/ áni ofiáry suchey/ áni ofiáry mokrej ofiárowáć będźiećie ná nim. 10. Tylko wykona
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 88
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632