ich są promienie słoneczne przez nie przechodzące, i w szerz i wzdłuż rozsypujące się. Lecz to zdanie jest omylne: promienie bowiem same przez się widziane być nie mogą, a na ów czas tylko są widome, gdy odbiwszy się od rzeczy jakiej nie zupełnie przezroczystej do oczu wpadają, Promień przez malutką dziurkę do izby ciemnej wpuszczony, nie inaczej widomym jest, tylo, iż od proszków na powietrzu latających odbija się, gdyby od nich wolne było powietrze, niemogłoby wpaść do oczu z boku stojących. Przez szkła albo zwierciadła palące, lubo zebrane w wielkiej liczbie promienie do jednego punktu, bynajmniej jednak nie są widome: a gdy w pewnej
ich są promienie słoneczne przez nie przechodzące, y w szerz y wzdłuż rozsypujące się. Lecz to zdanie iest omylne: promienie bowiem same przez się widziane być nie mogą, a na ów czas tylko są widome, gdy odbiwszy się od rzeczy iakiey nie zupełnie przezroczystey do oczu wpadaią, Promień przez malutką dziurkę do izby ciemney wpuszczony, nie inaczey widomym iest, tylo, iż od proszków na powietrzu lataiących odbiia się, gdyby od nich wolne było powietrze, niemogłoby wpaść do oczu z boku stoiących. Przez szkła albo zwierciadła palące, lubo zebrane w wielkiey liczbie promienie do iednego punktu, bynaymniey iednak nie są widome: a gdy w pewney
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 89
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
z innemi płomień czynią: Dowodem jest, iż w zwierciadłach palących promienie zebrane nie świecą, gdy zaś w proch, w papier w drzewo etc, wpadają, płomień czynią i razem też rzecz zapaloną w perzynę obracają. Ze w prostej linii wzruszone światło czynią: Dowodem tego jest, promień przez malutką dziurkę do izby ciemnei wpuszczony. Ten świeci, a nie grzeje: żelazo nie ze wszystkim rozpalone gorące jest, a nie świeci.
Ponieważ atmosfera słoneczna kurzawy komet podnosi, gęstsza być musi niżeli kurzawy ogon składające. Czemuż przecie ogon widziemy a atmosfery słonecznej nie widziemy? Powietrze ziemi gęstsze jest za wapory, które podnosi, a przecież mgłę obłoki
z innemi płomień czynią: Dowodem iest, iż w zwierciadłach palących promienie zebrane nie świecą, gdy zaś w proch, w papier w drzewo etc, wpadaią, płomień czynią y razem też rzecz zapaloną w perzynę obracaią. Ze w prostey linii wzruszone światło czynią: Dowodem tego iest, promień przez malutką dziurkę do izby ciemnei wpuszczony. Ten świeci, a nie grzeie: żelazo nie ze wszystkim rozpalone gorące iest, a nie świeci.
Ponieważ atmosfera słoneczna kurzawy komet podnosi, gęstsza być musi niżeli kurzawy ogon składaiące. Czemuż przecie ogon widziemy a atmosfery słoneczney nie widziemy? Powietrze ziemi gęstsze iest za wapory, które podnosi, a przecież mgłę obłoki
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 99
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
góra w Województwie Krakowskim ab hoc singulari eventu, nazwana: że Przebysław Srzeniawita żołnierz Polski, przedawlzy konia do Węgier, tamecznemu jednemu Panu, za lat trzy, tegoż samego przywróconego z wielkim koni stadem oglądał; który w nocy zastukawszy kopytem we wrota przeszłego Pana swepo, i zarżawszy, od niego z zadziwieniem na dziedziniec wpuszczony z końmi drugiemi; o które, że żadnej, przy jego obwołaniu niebyło rekwizycyj, na gorze, z tej racyj Koniuszą odtąd zwanej, Kościół farny wymurował, posag naznaczył, i siebie zapomógł. Długosz. EUROPA. o Polskim Królestwie.
Inne Góry są Polskie: Babia góra, Pilsko, Pasierbiec w Krakowskim,
gorá w Woiewodztwie Krákowskim ab hoc singulari eventu, nazwaná: że Przebysław Srzeniawitá żołnierz Polski, przedawlzy konia do Węgier, tamecznemu iednemu Panu, zá lat trzy, tegoż samego przywroconego z wielkim koni stádem oglądał; ktory w nocy zástukawszy kopytem we wrota przeszłego Paná swepo, y zárżawszy, od niego z zádźiwieniem ná dźiedźiniec wpuszczony z końmi drugiemi; o ktore, że żadney, przy iego obwołaniu niebyło rekwizycyi, ná gorze, z tey rácyi Koniuszą odtąd zwáney, Kościoł farny wymurował, posag náznaczył, y siebie zápomogł. Długosż. EUROPA. o Polskim Krolestwie.
Inne Gory są Polskie: Babiá gorá, Pilsko, Pasierbiec w Krákowskim,
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 324
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
Łożysko po porodzeniu pozostałe wypędza. Macicy zaziębłej i pluga:
Macicę zaziębioną rozgrzewa/ zaplugawioną wychędażą: ten Sok w olejku Bobkowym rozpuszczony/ bawełny trochę w nim obmaczać/ a Korzeń Górzyszu wielkiego nią obwinąć/ i w otwór łona włożyć. Też z olejkiem/ który Muscelinum zowią/ a z sokiem Bylice/ Sok Wielosiłów węzełkiem wpuszczony/ toż wszystko czyni. Item. Płód martwy wywodzi.
Płód martwy z żywota wyciąga/ bądź sam/ bądź z żołcią Jałowiczą zmieszany/ a na węgle zarzyste kładziony/ dym ten lejkiem w otwór łona puszczając. Ale gdyby Płód żywy był/ a toby było czyniono/ zabija go. Przeto brzemienne białegłowy z każdej
Lożysko po porodzeniu pozostáłe wypędza. Máćicy záźiębłey y plugá:
Máćicę záźiębioną rozgrzewa/ záplugáwioną wychędażą: ten Sok w oleyku Bobkowym rospusczony/ báwełny trochę w nim obmaczáć/ á Korzeń Gorzyszu wielkiego nią obwinąć/ y w otwor łoná włożyć. Też z oleykiem/ ktory Muscelinum zowią/ á z sokiem Bylice/ Sok Wielośiłow węzełkiem wpusczony/ toż wszystko czyni. Item. Płod martwy wywodźi.
Płod martwy z żywotá wjćiąga/ bądź sam/ bądź z żołćią Iáłowiczą zmieszány/ á ná węgle zárzyste kłádźiony/ dym ten liykiem w otwor łoná pusczáiąc. Ale gdyby Płod żywy był/ á toby było czyniono/ zábiia go. Przeto brzemienne białegłowy z káżdey
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 231
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
, drugi raz złotawe, inny purpurowe, inny blade, albo siniawe wydaje się słońce. Co wszystko pochodzi z różnych kolorów atmosfery ziemnej, która różnej barwy humorami ekshalacjami napełniona, promienie słoneczne podobnymże maluje kolorem. Jako gdy kto przez zielone patrzy okulary wszystkie zielone obiekta się wydają, Ba i słoneczny promień przez jakie szkło wpuszczony będzie do pokoju, takiegoż koloru maluje światło. Trafia się: że nim prawdziwy wschód słońca będzie, już nad choryzontem wydaje się słońce. A za tym czasem słońce prędzej wznidzie, niż powinno. Co pochodzi z abundancyj humorów przygęstszych atmosfery; na których nadłamują się promienie słoneczne, i tak nadłamane wpadając w oko ludzkie
, drugi raz złotáwe, inny purpurowe, inny blade, álbo siniáwe wydáie się słońce. Co wszystko pochodzi z rożnych kolorow atmosfery ziemney, ktora rożney barwy chumorami exchalacyami nápełniona, promienie słoneczne podobnymże máluie kolorem. Jako gdy kto przez zielone patrzy okulary wszystkie zielone obiekta się wydáią, Ba y słoneczny promień przez iakie szkło wpuszczony będzie do pokoiu, tákiegoż koloru máluie światło. Trafia się: że nim prawdziwy wschod słońca będzie, iuż nad choryzontem wydáie się słońce. A zá tym czasem słońce prędzey wznidzie, niż powinno. Co pochodzi z abundancyi chumorow przygęstszych atmosfery; ná ktorych nadłamuią się promienie słoneczne, y ták nadłamane wpadáiąc w oko ludzkie
Skrót tekstu: BystrzInfAstron
Strona: L4
Tytuł:
Informacja Astronomiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
. Więc dwie pryncypalne części na to sporządzone temu zadosyć czynią, które według należytej od siebie odległości rozporządzone, i multyplikowane, do koła opasują Miasta. Pierwsze są z Francuska Bastiony Beluardy z Niemiecka Bolwerki. Drugie Kortyny, A wsamej rzeczy różnie łamany wał. Beluard: jest część fortyfikacyj graniasta i naroźnia to jest wał bardziej wpuszczony. Którego struktury uwaga u Architektów najwięcej zawisła na liniach albo ścianach z których się składa, i angułach albo kątach tychże ścian. 1. Front Beluarda: są te dwie ściany składające róg Wału najdalej wychodzący z linii wału. Róg zaś sam, jest Anguł Beluardu. 2. Skrzydła: albo ramiona po Francusku Flanki
. Więc dwie pryncypalne części ná to sporządzone temu zádosyć czynią, ktore według należytey od siebie odległości rozporządzone, y multyplikowane, do koła opasuią Miasta. Pierwsze są z Francuska Bastyony Beluardy z Niemiecka Bolwerki. Drugie Kortyny, A wsamey rzeczy rożnie łamany wał. Beluard: iest część fortyfikacyi graniasta y naroźnia to iest wał bardziey wpuszczony. Ktorego struktury uwaga u Architektow naywięcey záwisła ná liniach álbo ścianach z ktorych się składa, y angułách álbo kątách tychże ścian. 1. Front Beluarda: są te dwie ściany składaiące rog Wału naydáley wychodzący z linii wału. Rog zaś sąm, iest Anguł Beluardu. 2. Skrzydła: álbo ramiona po Francusku Flanki
Skrót tekstu: BystrzInfArchW
Strona: F3v
Tytuł:
Informacja architektury wojennej
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
innych niższych Planetach. 16. Czemu w Księżycu światło białe, a w Słońcu żółtawe ponieważ toż jest? Światło nabywa farby od tej rzeczy przez którą przenika, jako gdy przez szkło farbowane idzie: Światłość tedy Słoneczna w Księżyc nie co wchodzi i tam farby nabywa. ROZDZIAŁ IV O Słońcu.
1. Czemu promień Słoneczny wpuszczony przez dziurę nie okrągłą okrągłym się pokazuje? KAżda rzecz zbiera się do okrągłości, bo tak barziej jest w gromadzie, a zatym łacniej się może zachować: tak i kropla wody okrągła jest, i powietrza cząstka wodą okryta gdy bąbel czyni w okrągłość się zbiera; toż i o światle rozumieć a ku temu chce orąz i
innych niższych Plánetách. 16. Czemu w Kśiężycu świátło białe, á w Słońcu żołtáwe ponieważ toż iest? Swiátło nábywa fárby od tey rzeczy przez ktorą przenika, iáko gdy przez szkło fárbowáne idźie: Swiátłość tedy Słoneczna w Kśiężyc nie co wchodźi y tám fárby nábywa. ROZDZIAŁ IV O Słońcu.
1. Czemu promień Słoneczny wpuszczony przez dźiurę nie okrągłą okrągłym się pokazuie? KAżda rzecz zbiera się do okrągłośći, bo ták bárźiey iest w gromádźie, á zátym łácniey się może záchowáć: ták y kroplá wody okrągłá iest, y powietrza cząstká wodą okryta gdy bąbel czyni w okrągłość się zbiera; toż y o świátle rozumieć á ku temu chce orąz y
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 28
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
bo głos ostry czyni wiatr bystro wypadający: wiele zaś oraz wylatując powietrza głos czyni twardy. 28. Czemu gdy na instrumencie stronę brzmiącą przyciśnie głos ginie? Poty głos jest póki strona drży, a gdy stronę przycisną drżeć przestaje, zatym też i głos albo dźwięk ustawa. 29. Czemu trąba wielki dźwięk czyni? Wiatr wpuszczony w trąbę nie wychodzi ale się obijając sam się mnoży, i tak większy dźwięk czyni niż kiedyby wolno chodził. 30. Czemu gdy się kto boi wołać nie może? W bojaźni ciepło ku sercu się zbiega, a zatym dziura przez którą wiatr z płuc przechodzi do ust ściska się i gdy się bardzo ściśnie nic
bo głos ostry czyni wiátr bystro wypádáiący: wiele zaś oraz wylátuiąc powietrza głos czyni twárdy. 28. Czemu gdy ná instrumenćie stronę brzmiącą przyćiśnie głos ginie? Poty głos iest poki stroná drży, á gdy stronę przyćisną drżeć przestáie, zátym też y głos álbo dzwięk ustawa. 29. Czemu trąbá wielki dzwięk czyni? Wiátr wpuszczony w trąbę nie wychodzi ále się obiiaiąc sam się mnoży, y ták większy dzwięk czyni niż kiedyby wolno chodził. 30. Czemu gdy się kto boi wołáć nie może? W boiáźni ćiepło ku sercu się zbiegá, á zatym dziura przez ktorą wiatr z płuc przechodzi do ust śćiská się y gdy się bárdzo śćiśnie nic
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 211
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
ciska Wznak leżąc/ i płomienie Tyfon gębą pryska. Nie raz się nacisk ziemski zawodzi odwalić/ A miasta/ i wysokie mury/ z siebie zwalić. Przecz ziemia trząść się zwykła/ w trwodze/ i król ciemny/ Bywa; by się rozśadszy kraj nie rozwarł ziemny: I cieniów/ nie nakarmił strachu/ dzień wpuszczony. Pod takiej kleski strachem/ Pluto z ciemnej strony Wyjachawszy w rydwanie woźniki wronemi/ Grun obieżdzał ostróżnie Sycylijskiej ziemi. Po opatrzeniu/ gdy cześć w klubie każda była/ A strachu odszedł/ z góry go swojej upatrzyła Wietrzącego się Wenus: ta dopadszy syna: Zbrojo/ ręko/ potęgo/ Synu macierzyna/ A serduszka
ciská Wznák leżąc/ y płomienie Typhon gębą pryska. Nie raz się náćisk źiemski záwodźi odwálić/ A miástá/ y wysokie mury/ z śiebie zwálić. Przecz źiemiá trząść się zwykłá/ w trwodze/ y krol ćiemny/ Bywa; by się rozśadszy kray nie rozwárł źiemny: Y ćieniow/ nie nákarmił stráchu/ dźien wpuszczony. Pod tákiey kleski stráchem/ Pluto z ćiemney strony Wyiáchawszy w rydwanie woźniki wronemi/ Grun obieżdzał ostrożnie Sycyliyskiey źiemi. Po opátrzeniu/ gdy cześć w klubie káżda byłá/ A stráchu odszedł/ z gory go swoiey vpátrzyłá Wietrzącego się Wenus: ta dopadszy syná: Zbroio/ ręko/ potęgo/ Synu máćierzyná/ A serduszká
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 116
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
z takowym miejscem znieść trzeba społeczność. Magistrat po miastach bramami i wałami opatrzonych powinień wejścia wszystkie strażą osadzać; miasteczka zaś ani bram ani Wałów nie mające, jako i wsie szerokim i głębokim okopem otoczyć trzeba, zostawiwszy tylko na jednym albo dwóch miejscach wejście, które strażą osadzać trzeba, żeby nikt zmiejsca zarażonego nie był wpuszczony, ażby wprzód przez niemały czas na wolnym powietrzu odłączony od wszystkich osób podejrzanych zabawił.
§. II. Kiedy takowe osoby trzy lub cztery niedziele tym sposobem na doświadczeniu zabawiły, tedy im żadną miarą na to pozwolić nie trzeba, aby pościel albo futra jakowe zsobą zabrały. Wszystkie Zwierzchności o to usilnie starać się
z takowym mieyscem znieść trzeba społeczność. Magistrat po miastach bramami y wałami opatrzonych powinień weyśćia wszystkie strażą osadzać; miasteczka zaś ani bram ani Wałow nie mające, jako y wśie szerokim y głębokim okopem otoczyć trzeba, zostawiwszy tylko na jednym albo dwuch mieyscach weyśćie, ktore strażą osadzać trzeba, żeby nikt zmieysca zarażonego nie był wpuszczony, ażby wprzod przez niemały czas na wolnym powietrzu odłączony od wszystkich osob podeyrzanych zabawił.
§. II. Kiedy takowe osoby trzy lub cztery niedziele tym sposobem na doświadczeniu zabawiły, tedy im żadną miarą na to pozwolić nie trzeba, aby pośćiel albo futra jakowe zsobą zabrały. Wszystkie Zwierzchnośći o to uśilnie starać śię
Skrót tekstu: WolfTrakt
Strona: 13
Tytuł:
Traktacik o powietrzu morowym
Autor:
Abraham Emanuel Wolff
Drukarnia:
Michał Wawrzyniec Presser
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1771
Data wydania (nie wcześniej niż):
1771
Data wydania (nie później niż):
1771