niedzwiedzica szczenięta foruje/ boć owi nieszczęśliwi są rodzice/ którzy dzieci swe wprzód pieśni czartowskich/ plącania/ skakania/ łajania/ aniżeli Pacierza uczą/ którzy ich z młodu wychełznywają do złego. Pytam cię Praw: Czyt: gdy klaskać umie/ przeżegnać się dziecko nieumie/ zaż do niego nie dobry ma przystęp wróg piekielny/ znakiem Krzyża świętego nieukrzepionego? zaż niesłusznie z rąk (jakom o jednym czytał) macierzyńskich wydzira go? Kto chce mieć z dzieci uciechę/ wykorzeniaj złość z serca ich /mówi Mędrzec/ by i brzozą: zamału prostuj je/ jako pilny sadowniczy prostuje latoroski swoje/ by się nie krzywiły złościami/
niedzwiedźicá szczeniętá foruie/ boć owi nieszczęśliwi są rodźice/ ktorzy dzieći swe wprzod pieśni czártowskich/ plącánia/ skakánia/ łaiánia/ ániżeli Pacierzá vczą/ ktorzy ich z młodu wychełznywáią do złego. Pytam ćię Práw: Czyt: gdy klaskáć vmie/ przeżegnáć się dziecko nieumie/ zaż do niego nie dobry ma przystęp wrog piekielny/ znákiem Krzyżá świętego nieukrzepionego? zaż niesłusznie z rąk (iákom o iednym czytał) máćierzyńskich wydźira go? Kto chce mieć z dźieci vciechę/ wykorzeniay złość z sercá ich /mowi Mędrzec/ by y brzozą: zámáłu prostuy ie/ iáko pilny sádowniczy prostuie látoroski swoie/ by się nie krzywiły złościámi/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 185
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Kościelny. Dwudziesta piąta Zagadka.
Dom mną głośny, bezpieczny, mną się Pan pochlubi Bom mu jest wiernym, sam mię zwierz, złodziej, nie lubi. Znaczy Psa stróża dobrego, który od zwierza i złodzieja strzeże.
Dwudziesta /zosta zagadka
Mam kożuch wyśmienity, lecz tchorzem podszyty, Turcy bardzo mię lubią, i wróg w lasach skryty. Tojest Owca bojaźliwa, dla Wilków pastwa, dla Turków potrawa.
Dwudziesta siódma Zagadka
Zawrzy oczy twe Świecie, my swe otworzemy, Na zwierzynę zwyczajną, sieci zarzuciemy; Pole nam, im jest ciemniej, lepiej się nadają, Zwierza, pełne szpichlerze, gumna, domy, gaje.
Jest to na
Kościelny. Dwudziesta piąta Zagadka.
Dom mną głośny, bespieczny, mną się Pan pochlubi Bom mu iest wiernym, sam mię zwierz, złodziey, nie lubi. Znaczy Psa stroża dobrego, ktory od zwierza y złodzieia strzeże.
Dwudziesta /zosta zagadka
Mam kożuch wyśmienity, lecz tchorzem podszyty, Turcy bardzo mię lubią, y wrog w lasach skryty. Toiest Owca boiazliwa, dla Wilkow pastwa, dla Turkow potrawa.
Dwudziesta siodma Zagadka
Zawrzy oczy twe Swiecie, my swe otworzemy, Na zwierzynę zwyczayną, śieci zarzuciemy; Pole nam, im iest ciemniey, lepiey się nadaią, Zwierza, pełne szpichlerze, gumna, domy, gaie.
Iest to na
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1205
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, Myśląc, jakoby ciężkie zawrzeć oczy, Wiszących zasłon z niewymowną męką, Nie chwytałabym owdowiałą ręką. Teraz ilekroć wiosna lody kruszy, Zawsze od strachu jestem jak bez duszy, Albowiem wierne kochanie w przyjaźni, Rzecz jest frasunku pełna i bojaźni. Ze się już na cię Trojańczyk wyprawia, Zawsze mi tę myśl wróg przed oczy stawia. I ledwie żyję na ten ogłos, gdy mię Wzmianką przerazi Hektorowe imię. A powieli kto; że na placu płocha Śmierć przez Hektora, zgniotła Antylocha, Jego upadek od zamachu broni, Niezmiernym strachem w serce mi zadzwoni. Jeżeli też kto Patrokla wspomina, Jak go w zmyślonej zbroi Hektor ścina
, Myśląc, iákoby ćięszkie záwrzeć oczy, Wiszących zasłon z niewymowną męką, Nie chwytáłábym owdowiáłą ręką. Teraz ilekroć wiosná lody kruszy, Zawsze od stráchu iestem iák bez duszy, Albowiem wierne kochánie w przyiáźni, Rzecz iest frásunku pełná y boiáźni. Ze się iuż ná cię Troiáńczyk wyprawia, Záwsze mi tę myśl wrog przed oczy stáwia. Y ledwie żyię ná ten ogłos, gdy mię Wzmiánką przeráźi Hektorowe imię. A powieli kto; że ná plácu płocha Smierć przez Hektorá, zgniotłá Antylochá, Iego upádek od zámachu broni, Niezmiernym stráchem w serce mi zádzwoni. Ieżeli też kto Patroklá wspomina, Iák go w zmyśloney zbroi Hektor śćiná
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 3
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, pod jego sama pawilonem, Nie spoczywała wpół z Agamemnonem, Przysięgam; anim zezwoliła na to Jeśli inaczej; obrzydzisz mię za to; A gdy, przed tobą te spowiedzi czynię; Przysięż też ty mnie; lubo cię nie winię, Przedmną twoich nietaić rozkoszy, Coś je miał; gdy mię wróg od ciebie spłoszy. Grecy, o tobie tuszą, że się smucisz, A ty na lutni gdzieś wesoło nucisz, Siedząc na miękkich kolanach u branki; A o mnie, pono i nie czynisz wzmianki Kto by zaś spytał; bić się nichcesz czemu? Łacna odpowiedź; szkodzi bój każdemu: Przyjemniej w nocy, piosnkom
, pod iego samá páwilonem, Nie spoczywała wpoł z Agámemnonem, Przyśięgam; ánim zezwoliłá ná to Ieśli ináczey; obrzydźisz mię zá to; A gdy, przed tobą te spowiedźi czynię; Przyśięż też ty mnie; lubo ćię nie winię, Przedmną twoich nietáić roskoszy, Coś ie miáł; gdy mię wrog od ćiebie spłoszy. Grecy, o tobie tuszą, że się smućisz, A ty ná lutni gdźieś wesoło nućisz, Siedząc ná miękkich kolánách u bránki; A o mnie, pono y nie czynisz wzmiánki Kto by záś spytał; bić się nichcesz czemu? Łácna odpowiedź; szkodźi boy káżdemu: Przyiemniey w nocy, piosnkom
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 34
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
ulubiwszy nadobną Aurore, Płomienie brał do ciała z jej gładkości spore.
Takiej i ja ku tobie życzliwości zażył. Tyś mnie u siebie barzo ladajako ważył, Tyś namniejszą podniatę Kupidowej strzały Dwakroć drożej szacował nad moje zapały. Jam ciebie odrzucony na stronę żałował, Ja, żeby twą dzielnością marnie nie szafował Wróg żywota ludzkiego, miasto srogiej kaźni Przybrałem towarzysza do twojej przyjaźni, Nie prostej krwie, lecz zacnych rodzicielów córę, Napiękniejszą w rosiejskim kraju Lilidorę. Ta zaledwie z jutrzenką na Olimpie raną Pokazała niskiemu światu twarz różaną, Zaraz z Septemtryjonu śniegi z zimą sprosną Uciekły, na ich miejsce młody Zefir z wiosną Nastąpiwszy, kwiatami
ulubiwszy nadobną Aurore, Płomienie brał do ciała z jej gładkości spore.
Takiej i ja ku tobie życzliwości zażył. Tyś mnie u siebie barzo ladajako ważył, Tyś namniejszą podniatę Kupidowej strzały Dwakroć drożej szacował nad moje zapały. Jam ciebie odrzucony na stronę żałował, Ja, żeby twą dzielnością marnie nie szafował Wróg żywota ludzkiego, miasto srogiej kaźni Przybrałem towarzysza do twojej przyjaźni, Nie prostej krwie, lecz zacnych rodzicielów corę, Napiękniejszą w rosiejskim kraju Lilidorę. Ta zaledwie z jutrzenką na Olimpie raną Pokazała niskiemu światu twarz różaną, Zaraz z Septemtryjonu śniegi z zimą sprosną Uciekły, na ich miejsce młody Zefir z wiosną Nastąpiwszy, kwiatami
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 18
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
pierwszy oczy wasze do siebie nakłonił, Jam pilnował, aby wzrok gdzie indziej nie stronił, Jam usta wasze poił obfitą wdzięcznością,
Jam zaloty cukrował wasze przyjemnością. Oświeciłem miłością w sercach drogi skryte, Skruszyłem trwałym statkiem zamki niedobyte. Dwie duszy w jedno ciało takem mocno spoił, Żeby ich wróg zawisny żaden nie rozdwoił. Chociaż mokre obłoki powodzią rozpłyną, Chociaż morze i rzeki wody z brzegów liną, Choć Eolus powietrze wzburzy wszytko właśnie, Ten ogień w sercach waszych nigdy nie zagaśnie. Darmo tedy Kupido o was się pokusi, Bowiem pochodnia jego tu szwankować musi, Zechceli wam z daleka szkodzić z swej łuczyny
pierwszy oczy wasze do siebie nakłonił, Jam pilnował, aby wzrok gdzie indziej nie stronił, Jam usta wasze poił obfitą wdzięcznością,
Jam zaloty cukrował wasze przyjemnością. Oświeciłem miłością w sercach drogi skryte, Skruszyłem trwałym statkiem zamki niedobyte. Dwie duszy w jedno ciało takem mocno spoił, Żeby ich wróg zawisny żaden nie rozdwoił. Chociaż mokre obłoki powodzią rozpłyną, Chociaż morze i rzeki wody z brzegów liną, Choć Eolus powietrze wzburzy wszytko właśnie, Ten ogień w sercach waszych nigdy nie zagaśnie. Darmo tedy Kupido o was się pokusi, Bowiem pochodnia jego tu szwankować musi, Zechceli wam z daleka szkodzić z swej łuczyny
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 22
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
niepogodna czoło.
Ani zorza w ciemnościach ostatnie już tonie, Kiedy w wieczornym mroku zanurzy swe skronie, Ale tym bielszą światu pokazuje szyje, Im ją nadłużej w nocnej kąpieli wymyje.
Nie przeto mój Kupido pozbędzie swych chęci, Że go przeciwne szczęście srogim wichrem kręci; Nie dlatego pochodnia w ręku jego zgaśnie, Iże ją wróg zawisny chce zatłumić właśnie.
Jako wągiel skropiony wodą barziej parzy, Jako wiatr rozdymając ogień, lepiej żarzy, Tak miłość moja większe wypuszcza płomienie, Skoro na nią fortuna przeciwnością wienie.
Rzeka zatamowana wody nie pozbywa, Lecz sowitą powodzią natychmiast opływa; Im kto uporniej drzewo palmowe w dół tłumi, Tym prędzej swe gałęzie wzgórę
niepogodna czoło.
Ani zorza w ciemnościach ostatnie już tonie, Kiedy w wieczornym mroku zanurzy swe skronie, Ale tym bielszą światu pokazuje szyje, Im ją nadłużej w nocnej kąpieli wymyje.
Nie przeto mój Kupido pozbędzie swych chęci, Że go przeciwne szczęście srogim wichrem kręci; Nie dlatego pochodnia w ręku jego zgaśnie, Iże ją wróg zawisny chce zatłumić właśnie.
Jako wągiel skropiony wodą barziej parzy, Jako wiatr rozdymając ogień, lepiej żarzy, Tak miłość moja większe wypuszcza płomienie, Skoro na nię fortuna przeciwnością wienie.
Rzeka zatamowana wody nie pozbywa, Lecz sowitą powodzią natychmiast opływa; Im kto uporniej drzewo palmowe w dół tłumi, Tym prędzej swe gałęzie wzgórę
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 98
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
rzeczy wszytkie mowy twoje; Wolałbyś milczeć, kiedy źle mówisz we dwoje. Daremnie ktoś, ćwicząc się z tobą, gębę przetnie; Po staremu źle mówisz: i siłę, i szpetnie. 505. DO JEGOMOŚCI PANA MorsztynA, CHORĄŻEGO ZATORSKIEGO
Tak długo koło ciebie, mój zacny chorąży, Aż zły do Chorzelowa wróg się wżenie, krąży, Gdzieś zaraz, zdrowym bywszy dotychczas, zachorzał, A co daleko gorsza, żeś o włos nie zgorzał. Nieszczęście jakieś padło na te twoje nogi: W okazjach postrzały, w pokoju pożogi. Staremu kogutowi, choć go barzo ckliwo, Żeby skruszał na jutro, pieką je więc żywo;
rzeczy wszytkie mowy twoje; Wolałbyś milczeć, kiedy źle mówisz we dwoje. Daremnie ktoś, ćwicząc się z tobą, gębę przetnie; Po staremu źle mówisz: i siłę, i szpetnie. 505. DO JEGOMOŚCI PANA MORSTYNA, CHORĄŻEGO ZATORSKIEGO
Tak długo koło ciebie, mój zacny chorąży, Aż zły do Chorzelowa wróg się wżenie, krąży, Gdzieś zaraz, zdrowym bywszy dotychczas, zachorzał, A co daleko gorsza, żeś o włos nie zgorzał. Nieszczęście jakieś padło na te twoje nogi: W okazyjach postrzały, w pokoju pożogi. Staremu kogutowi, choć go barzo ckliwo, Żeby skruszał na jutro, pieką je więc żywo;
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 498
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ W warkocz plotła/ lubo swój miała rozpuszczony. Czerpając leją wodę wiadrami/ Hiale/ Więc Nife/ Psekas/ Kanis/ I z niemi Fiale. Tam się w zwykłęj kąpieli gdy pleszcze Diana/ Wnuk oto Kadmów/ część prac oddawszy do rana/ Po puszczy nieświadomy czatujac/ ugodził W onę gęstwę/ tak go wróg nieżyczliwy wodził. Który gdy w jaskinią wszedł/ płynącą wodami/ Nagie Nimfy otroka ujźrzawszy/ pięściami Tłuc się jęły?/ gaj wrzaskiem nagłym rozwołały; A boginią do koła poobstępowały/ Lubo darmo; Bogini nade wszytkie wyższa. Wzrostu równego wszytki po szyję przewyższa. Jako obok stawa się/ gdy rany wytyka Promień słońce/
/ W wárkocz plotłá/ lubo swoy miáłá rospuszczony. Czerpáiąc leią wodę wiádrami/ Hiale/ Więc Niphe/ Psekás/ Kanis/ Y z niemi Phiale. Tám się w zwykłęy kąpieli gdy pleszcze Diáná/ Wnuk oto Kádmow/ część prac oddawszy do ráná/ Po puszczy nieświádomy czatuiac/ vgodźił W onę gęstwę/ ták go wrog nieżyczliwy wodźił. Ktory gdy w iáskinią wszedł/ płynącą wodami/ Nágie Nymphy otroká vyźrzawszy/ pięściámi Tłuc się ięły?/ gay wrzaskiem nagłym rozwołały; A boginią do kołá poobstępowáły/ Lubo dármo; Bogini náde wszytkie wyższa. Wzrostu rownego wszytki po szyię przewyższa. Iáko obok sstawá się/ gdy rány wytyka Promień słońce/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 59
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
pobladnie/ I zardży na kształt morza/ na które gdy padnie Dma więtrzna/ lekka huczy. lecz skoro uznała Miłego potrwawzsy kęs/ w barki zbyt trzaskała/ Włosy darła/ leżące ciało obłapiała/ Rany łzami topiła/ płacz ze krwią mięszała/ A całując twarz zimną/ krzyk nieciła smutny. Pirame/ który mi cię wróg porwałokrutny? Pirame przemów do mnie/ namilejszej twojej Tysbe słowa/ słysz/ a wznieś padłej twarzy swojej. Na imię Tysby Piram wznioszł śmiercią ściążone Oczy/ i ujźrzawszy ją/ zaś opuścił one. Która/ jako zawicie swe własne uznała/ I słonie bez tulicha poszwy zawołała: Twa ręka/ twa cię miłość zgubiła nieboże
pobládnie/ Y zárdży ná kształt morzá/ ná ktore gdy pádnie Dmá więtrzna/ lekka huczy. lecz skoro vznáła Miłego potrwawzsy kęs/ w bárki zbyt trzáskáłá/ Włosy darłá/ leżące ciáło obłapiałá/ Rány łzámi topiłá/ płácz ze krwią mięszáłá/ A cáłuiąc twarz źimną/ krzyk nieciłá smutny. Pyráme/ ktory mi ćię wrog porwałokrutny? Pyrame przemow do mnie/ namileyszey twoiey Tysbe słowá/ słysz/ á wznieś pádłey twarzy swoiey. Ná imię Tysby Pyram wznioszł śmierćią śćiążone Oczy/ y vyźrzawszy ią/ záś opuścił one. Ktora/ iáko záwićie swe własne vznáłá/ Y słonie bez tulichá poszwy záwołáłá: Twa ręká/ twa ćię miłość zgubiłá nieboże
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 82
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636