jest wieczysta, Łzy są perły, do korony, Tak płacz każdy, obwiniony.
Nad Ołtarzykiem stoi Pan JEZUS ukrzyżowany z napisem. Vias meas in conspectu eius arguam, et ipse erit Salvator meus Iob cap. 13.
Druga ta.
Ach jaka strata, nie Ojca, Brata, Lecz Stwórcę BOGA, dla czarta wroga. utracić. Za kęs słodyczy, Piekło w zdobyczy, Mieć: jak szalony, kto dla mamony Tak żyje.
Nad skałą tą w Dormitarzu (wktórej skale łóżko jest) na wierzchu wyrabiana śmierć, zgrotem nacierająca na spiącego, zdrugiej strony siedzi Osoba znacząca Sen, który jest Frater mortis. A między temi
iest wieczysta, Łzy są perły, do korony, Tak płacz każdy, obwiniony.
Nad Ołtárzykiem stoi Pan IEZUS ukrzyżowany z napisem. Vias meas in conspectu eius arguam, et ipse erit Salvator meus Iob cap. 13.
Druga tá.
Ach iaka strata, nie Oyca, Brata, Lecz Stworcę BOGA, dla czarta wroga. utracić. Za kęs słodyczy, Piekło w zdobyczy, Miec: iak szalony, kto dla mamony Tak żyie.
Nad skałą tą w Dormitárzu (wktorey skale łożko iest) na wierzchu wyrabiana śmierć, zgrotem naćieráiąca na spiącego, zdrugiey strony siedzi Osoba znacząca Sen, ktory iest Frater mortis. A między temi
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 555
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
mówić śmiele, Równych w urodzie, poniekąd i pany; Wszyscy wstręt wzięli dla mojej nagany.
Skromnych postępki miałam za prostotę, Bezpiecznym w mowie czyniłam sromotę. Dziś o mój Boże jawnie mi to płacisz, Kiedy mój żywot z srogą troską bracisz.
Dostałam (nie wiem) jeśli z twojej woli, Wroga nie druha, jarzmo mej niewoli. Oświadczam niebu i z jego światłami, Że bez mej winy pasę skronie łzami.
A co najsroższa być musi u świata, Ile na moje rozkwitniałe lata, Potwarzą idąc nieznośnie szkaluje I wiek bez zmazy przed ludźmi nicuje.
Odbiera słownie całość życia mego, Skraca kurs zdrowia od Boga danego
mowić śmiele, Rownych w urodzie, poniekąd i pany; Wszyscy wstręt wzięli dla mojej nagany.
Skromnych postępki miałam za prostotę, Bezpiecznym w mowie czyniłam sromotę. Dziś o moj Boże jawnie mi to płacisz, Kiedy moj żywot z srogą troską bracisz.
Dostałam (nie wiem) jeśli z twojej woli, Wroga nie druha, jarzmo mej niewoli. Oświadczam niebu i z jego światłami, Że bez mej winy pasę skronie łzami.
A co najsroższa być musi u świata, Ile na moje rozkwitniałe lata, Potwarzą idąc nieznośnie szkaluje I wiek bez zmazy przed ludźmi nicuje.
Odbiera słownie całość życia mego, Skraca kurs zdrowia od Boga danego
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 153
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Skraca kurs zdrowia od Boga danego, Niezasłużenie zadając mi rany. Obacz cały świat wiek mój opłakany!
Którego trudno tak wypisać snadnie, Jako łez wiele z mych zrzenic wypadnie.
Przez marmur żywy wydawa krynice Serce me, które toczą me zrzenice.
Dość sroga krzywda i nieporownana, Gdy w kilkanaście dni tak oszukana Od mego wroga nagle pozostałam I splendor ciała z nimże postradałam.
Teraz, mój Boże, żal mój tobie jawny Przekładam i wiek złoty we łzach dawny Opływający, prosząc twej litości, Byś skrócić raczył oczu mych żałości.
Znam dobrowolnie, żem to zarobiła Za lat dawniejszych, gdym ludzi mamiła I dar twej
Skraca kurs zdrowia od Boga danego, Niezasłużenie zadając mi rany. Obacz cały świat wiek moj opłakany!
Ktorego trudno tak wypisać snadnie, Jako łez wiele z mych zrzenic wypadnie.
Przez marmur żywy wydawa krynice Serce me, ktore toczą me zrzenice.
Dość sroga krzywda i nieporownana, Gdy w kilkanaście dni tak oszukana Od mego wroga nagle pozostałam I splendor ciała z nimże postradałam.
Teraz, moj Boże, żal moj tobie jawny Przekładam i wiek złoty we łzach dawny Opływający, prosząc twej litości, Byś skrocić raczył oczu mych żałości.
Znam dobrowolnie, żem to zarobiła Za lat dawniejszych, gdym ludzi mamiła I dar twej
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 154
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910