Abrahama/ aby posłał do niego ubogiego Lazarza/ żeby ochłodził wodą język jego/ skwarzący się w połomieniu podziemnego nieugaszającego ognia. A że ten ogień jest podziemny/ niech cię w tym przemoże ogień góry Etny/ zespodu ziemskich przepaści w wierzch wynurzający się: i tych niezbożników/ którzy się tam męczą/ głosy i wrzaski straszliwe. Abo nie słyszysz Zbawiciela mówiącego/ umarł też i bogacz/ i pogrzebion jest: a w piekle podniósłszy oczy swoje/ gdy był w mękach. To Grek własny/ i mąż tych wieków w Gręciej rzadki/ a wyraźnymi słowy to wyznawa/ że się już niezbożnikowie w ogniu Adowym/ to jest piekielnym męczą.
Abráhámá/ áby posłał do niego vbogiego Lázárzá/ żeby ochłodźił wodą ięzyk iego/ skwárzący sie w połomieniu podźiemnego nieugászáiącego ogniá. A że ten ogień iest podźiemny/ niech ćię w tym przemoże ogień gory Aethny/ zespodu źiemskich przepáśći w wierzch wynurzáiący sie: y tych niezbożnikow/ ktorzy sie tám męczą/ głosy y wrzaski straszliwe. Abo nie słyszysz Zbáwicielá mowiącego/ vmarł też y bogacz/ y pogrzebion iest: á w piekle podniozszy ocży swoie/ gdy był w mękách. To Graek własny/ y mąż tych wiekow w Gręciey rzadki/ á wyráźnymi słowy to wyznawa/ że sie iuż niezbożnikowie w ogniu Adowym/ to iest piekielnym męcżą.
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 37
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
lekarstwach, które smakowi ludzkiemu tak są przeciwne, że bez abominacyj pożywać się nie dadzą. Takie są w zgniliznach, kloakach smrodliwe wapory, iż wonieniu ludzkiemu długo ich cierpieć niepodobna. Takie są w straszydłach, poczwarach, odrażających oko ludzkie obiektach aparycje, iż na nie patrzeć śmierci się równa. Słyszeć zgrzytania, piski, wrzaski, uszy bolą. Co wszystko i dusza ludzka czuje i na to boleje. Są niektóre antypaticzne skryte kwalitatywy naturze ludzkiej, iż na nie mdleją ludzie. Niemógł bies scierpieć dymu wątroby rybiej, którym od Sary przez Tobiasza wykurzony za preskrypcją Rafała Anioła. Uciekał od Saula, gdy usłyszał odgłos lutni Dawidowej. Toć
lekarstwach, ktore smákowi ludzkiemu ták są przeciwne, że bez abominácyi pożywać się nie dadzą. Takie są w zgniliznach, kloakach smrodliwe wapory, iż wonieniu ludzkiemu długo ich cierpieć niepodobna. Takie są w straszydłach, poczwarach, odrażaiących oko ludzkie obiektach apparycye, iż ná nie patrzeć śmierci się rowna. Słyszeć zgrzytania, piski, wrzaski, uszy bolą. Co wszystko y dusza ludzka czuie y ná to boleie. Są niektore antypatyczne skryte kwálitátywy náturze ludzkiey, iż ná nie mdleią ludzie. Niemogł bies zcierpieć dymu wątroby rybiey, ktorym od Sáry przez Tobiászá wykurzony zá preskrypcyą Rafała Anioła. Uciekał od Saulá, gdy usłyszał odgłos lutni Dawidowey. Toć
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A3
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
płaczliwie, Aby łusk nie tłukł darmo na straszliwem dziwie. „Wróć się do mnie, rozwiąż mię pierwej, niż się rzuci Na mię okrutna ryba i niż się ocuci. Weź mię z sobą, utop mię, bo będę wolała, Niżby mię sroga orka żywo poźrzeć miała”. Rugiera tak jej prośby i wrzaski ruszały, Że ją wziął, odwiązawszy łańcuchy od skały.
CXII.
W bok ostrą uderzony zawodnik ostrogą, Na powietrze ku niebu idzie zwykłą drogą I rycerza na sobie w siedle w onem czesie, A za siodłem na krzyżu Angelikę niesie I obrok, brzydkiej foce zgotowany, bierze, Zbawiając jej rozkosznej i smacznej wieczerze.
płaczliwie, Aby łusk nie tłukł darmo na straszliwem dziwie. „Wróć się do mnie, rozwiąż mię pierwej, niż się rzuci Na mię okrutna ryba i niż się ocuci. Weź mię z sobą, utop mię, bo będę wolała, Niżby mię sroga orka żywo poźrzeć miała”. Rugiera tak jej prośby i wrzaski ruszały, Że ją wziął, odwiązawszy łańcuchy od skały.
CXII.
W bok ostrą uderzony zawodnik ostrogą, Na powietrze ku niebu idzie zwykłą drogą I rycerza na sobie w siedle w onem czesie, A za siodłem na krzyżu Angelikę niesie I obrok, brzydkiej foce zgotowany, bierze, Zbawiając jej rozkosznej i smacznej wieczerze.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 224
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
od niechętnej ręki ogniom podłożonem, Kiedy błędne płomienie gwałtem następują I brózdy i zagony wszytkie opanują: Tak i oni na on czas przeciwko wściekłemu Bronili się gniewowi Mandrykardowemu.
XLIX.
Potem, kiedy obaczył Tatarzyn zuchwały, Że wrota odbieżane bez straży zostały, Ścieszkami, w gęstej trawie świeżo ubitemi, Gdzie słyszał płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka, za jaką się była rozsławiła; I przez trupy pobite koniem przeskakuje Tam, gdzie woda, kręcąc się, przystęp zostawuje.
L.
I widzi Doralikę na łące zielonej - Takie imię królewnie było pomienionej - Która wsparta na starem jesionie płakała I na onę
od niechętnej ręki ogniom podłożonem, Kiedy błędne płomienie gwałtem następują I brózdy i zagony wszytkie opanują: Tak i oni na on czas przeciwko wściekłemu Bronili się gniewowi Mandrykardowemu.
XLIX.
Potem, kiedy obaczył Tatarzyn zuchwały, Że wrota odbieżane bez straży zostały, Ścieszkami, w gęstej trawie świeżo ubitemi, Gdzie słyszał płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka, za jaką się była rozsławiła; I przez trupy pobite koniem przeskakuje Tam, gdzie woda, kręcąc się, przystęp zostawuje.
L.
I widzi Doralikę na łące zielonej - Takie imię królewnie było pomienionej - Która wsparta na starem jesionie płakała I na onę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 307
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się nieszczęśliwie kilka razy w każdej sesji przytrafia, dobrej znowu trzeba zawsze do uproszenia na miejsca i ułożenia godziny. Taką właśnie już po schyłku wolności obserwował w rzymskich radach konfużyją Plinijusz. „Przeciw przystojności, zgromadzeniom tak poważnym należącej, grzeszemy licencyją, ani czasu mówienia, ani w siedzeniu zachowujemy powagi. Wielkie zewsząd i niewdzięczne wrzaski, wybiegają z miejsc wszyscy, wiele gminu na śrzodku izby, wiele kręcących się i nieprzystojne radzących zmieszanie. Jakośmy odstąpili daleko od przodków naszych zwyczaju, u których wszystko widzieć było rozporządzone dobrze, wszystkie w moderacji i spokojności sprawowały się rady, wszystko powagę i wstydliwą obserwancyją ukazywało miejsca.” Tak właśnie i u nas
się nieszczęśliwie kilka razy w każdej sessyi przytrafia, dobrej znowu trzeba zawsze do uproszenia na miejsca i ułożenia godziny. Taką właśnie już po schyłku wolności obserwował w rzymskich radach konfużyją Plinijusz. „Przeciw przystojności, zgromadzeniom tak poważnym należącej, grzeszemy licencyją, ani czasu mówienia, ani w siedzeniu zachowujemy powagi. Wielkie zewsząd i niewdzięczne wrzaski, wybiegają z miejsc wszyscy, wiele gminu na śrzodku izby, wiele kręcących się i nieprzystojne radzących zmieszanie. Jakośmy odstąpili daleko od przodków naszych zwyczaju, u których wszystko widzieć było rozporządzone dobrze, wszystkie w moderacyi i spokojności sprawowały się rady, wszystko powagę i wstydliwą obserwancyją ukazywało miejsca.” Tak właśnie i u nas
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 224
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
i dusze niewypowiedzianym bólem przeniknione smażą. Który to czarny ogień/ góre a nie świeci/ pali a nie trawi/ niszczy a nie zniszczy. W tym ogniu wyschłe pragnienia pieką/ kropla wody niekanie. Wytrawione głody zęboma zgrzytają/ a odrobina nie spadnie. Gorzkie lamenty bez pociechy/ płacze/ łzy/ bez ulitowania/ wrzaski krzyki/ wycia bez nadziei/ wszytkie piekielne kąty napełniają. Któż bowiem tam pocieszyć może? gdzie nie tylko jadowici czarci/ ale wszyscy wobec i z osobna każdy/ jako psi wzajem się gryząc/ sobie są głównymi nieprzyjaciołami. Ojciec Syna/ Syn Ojca/ jadowitymi zębami kąsze (bo się tam wszytkie miłości i czćo wzajemnej
y dusze niewypowiedźianym bolem przeniknione smażą. Ktory to czarny ogień/ gore á nie świeći/ pali á nie trawi/ niszczy á nie zniszczy. W tym ogniu wyschłe pragnienia pieką/ kropla wody niekánie. Wytrawione głody zębomá zgrzytaią/ á odrobiná nie spadnie. Gorzkie lámenty bez poćiechy/ płacze/ łzy/ bez ulitowania/ wrzaski krzyki/ wyćiá bez nádźiei/ wszytkie piekielne kąty nápełniáią. Ktoż bowiem tam poćieszyć może? gdźie nie tylko iádowići czarći/ ale wszyscy wobec y z osobná każdy/ iáko pśi wzaiem się gryząc/ sobie są głownymi nieprzyiáćiołami. Oyćiec Syna/ Syn Oycá/ iádowitymi zębami kąsze (bo się tám wszytkie miłośći y czćo wzaiemney
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 161
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
nawieki mieszkać musisz! 5. Męki zaś w osobnośćo tam takie są/ że każdy smysł swą osobliwą katownię cierpi. Nie wytrzymane boleści na najmniejsze żyłeczki rozbierają. Co się tknie ciała naprzód oczy palą owe straszliwe czartowskie larwy/ owe głębokie jaskinie/ owe ciemne piekielnychogniów błyskawice/ owe brzydkie spół potępionych ścierwy. Uszy przerażają wrzaski/ wycia/ bluźnierstwa. Nozdrza swąd nieznosny/ jako psów zgniłych i śmierdzących wieprzów ze symi barłogami opalonych dusi. Smak/ wiecznym głodem i pragnieniem zgorzały siarczystemi wodami/ smoczym sluzem jadowitymi ropami czarci poniewoli w rozdarte paszczęki leją: słowem całe kiedyś pieskliwe ciało/ któremu to listek jeden rożany/ nie równo na puchowym materacu
náwieki mieszkać muśisz! 5. Męki zaś w osobnośćo tam tákie są/ że każdy smysł swą osobliwą katownię ćierpi. Nie wytrzymane boleści ná náymnieysze żyłeczki rozbieraią. Co się tknie ćiała naprzod oczy palą owe straszliwe czártowskie larwy/ owe głębokie iáskinie/ owe ćiemne piekielnychogniow błyskawice/ owe brzydkie społ potępionych śćierwy. Vszy przerażaią wrzaski/ wyćiá/ bluznierstwá. Nozdrzá swąd nieznosny/ iáko psow zgniłych y śmierdzących wieprzow ze symi barłogámi opálonych duśi. Smak/ wiecznym głodem y pragnieniem zgorzały śiárczystemi wodámi/ smoczym sluzem iádowitymi ropámi czárći poniewoli w rozdarte paszczęki leią: słowem cáłe kiedyś pieskliwe ćiáło/ ktoremu to listek ieden rożany/ nie rowno ná puchowym máteracu
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 162
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
święcone Wysoka skała nosi, która wrząd sadzone Sośni krążą szeregi; a tych gęste cienie Za wzruszeniem gałęzi, głos dają i pienie. Wewnątrz tańce, a ida z Kościoły swojemi Trzęsie się: poruszona głosy krzykliwemi. Wszędzie skoki pijne trąby, a hałasy Chwieją się poruszone Gargaryiskie lasy. Skoro Ceres ujrzana, ucichły szalone Wrzaski, i Korybantów kryją się stalone W pochwy miecze; ni trąby, ni piszczałki grają, Wszyscy milczą, lwi karki kudłate skłaniają. Wyńdzie na przywitanie Cerery Cybele, Chyląc wieże wysokie, które ma na czele. Próżerpina. Troista Historia.
Dojzrzał tego z daleka Jowisz, i Wenerze chcąc sekret Zjawić, mówi; na
święcone Wysoka skałá nośi, ktora wrząd sádzone Sośni krążą szeregi; á tych gęste ćienie Zá wzruszeniem gałęźi, głos daią y pienie. Wewnątrz táńce, á ida z Kośćioły swoiemi Trzęśie się: poruszona głosy krzykliwemi. Wszędźie skoki piinae trąby, á hałasy Chwieią się poruszone Gargaryiskie lásy. Skoro Ceres uyrzaná, ućichły szálone Wrzaski, y Korybantow kryią sie stálone W pochwy miecze; ni trąby, ni piszczałki graią, Wszyscy milczą, lwi karki kudłáte skłaniáią. Wyńdźie ná przywitánie Cerery Cybele, Chyląc wieże wysokie, ktore ma ná czele. Prozerpiná. Troista Historya.
Doyzrzał tego z daleka Iowisz, y Wenerze chcąc sekret ziawić, mowi; ná
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 10
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
, Nie kąsają się wężowie, Ciższa para kotów w worze, Niż para ministrów w zborze. Skąd te zwierzęta wychodzą, Co wilków, smoków przechodzą? Afryka co monstra rodzi, Nie tak straszne dziwy płodzi. Nie rodzą się na tym świecie, Z natury się ich dowiecie, Ale tam gdzie stuki, huki, Wrzaski, praski, trzaski, puki. Z tej jaskini wypadają I tu do nas przychadzają. KOMPANIA SASKICH MINISTRÓW
Marcin Luter że (z) diabłem zjadszy korzec soli, Nie mógł się nigdy trunkiem ugasić do woli, A ci z diabłem orzechy gryźli ministrowie, Bo zęby zaostrzyli jako ogarowie. ROZMOWA DIABŁA Z BABĄ O SASKICH
, Nie kąsają się wężowie, Ciższa para kotów w worze, Niż para ministrów w zborze. Skąd te zwierzęta wychodzą, Co wilków, smoków przechodzą? Afryka co monstra rodzi, Nie tak straszne dziwy płodzi. Nie rodzą się na tym świecie, Z natury się ich dowiecie, Ale tam gdzie stuki, huki, Wrzaski, praski, trzaski, puki. Z tej jaskini wypadają I tu do nas przychadzają. KOMPANIA SASKICH MINISTRÓW
Marcin Luter że (z) diabłem zjadszy korzec soli, Nie mógł się nigdy trunkiem ugasić do woli, A ci z diabłem orzechy gryźli ministrowie, Bo zęby zaostrzyli jako ogarowie. ROZMOWA DIABŁA Z BABĄ O SASKICH
Skrót tekstu: DolNowKontr
Strona: 318
Tytuł:
Nowiny ponowione
Autor:
Matyjasz Doliwski
Drukarnia:
Drukarnia Bazylianów
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1641
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1641
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
jemu zalecając. Ten płaszcz Kapłan wziął/ ale o duszy jego mało dbał chłopięta się im w nocy nakrywały. Nie długo potym ten Kapłan wstąpił do Zakonu. Nocy jednej był zachwycony na miejsce mąk na których barzo widno było szatanów: jedni dusze przynoślili/ drudzy je odbierali/ drudzy na męki odnosili. Wielki tam był wrzaski/ tumult/ i narzekanie. Tym czasem przerzeczony Biskup postawion był u drzwi pięknych/ ale Książę ciemności smutynym głosem zawołał: Odwiedźcie go odwiedźcie/ boć nie jest nasz/ niewinnieć jest zabit. Kapłan to widzac i drżąc/ zakrył się za drzwiami. tę gdy od jednego pielgrzyma za jałmużnę wziął/ żadnego dobrodziejstwa duszy
iemu zálecáiąc. Ten płascz Kápłan wźiął/ ále o duszy iego máło dbał chłopiętá sie im w nocy nákrywáły. Nie długo potym ten Kápłan wstąpił do Zakonu. Nocy iedney był záchwycony ná mieysce mąk na ktorych bárzo widno było szátánow: iedni dusze przynoslili/ drudzy ie odbierali/ drudzy ná męki odnośili. Wielki tám był wrzaski/ tumult/ y nárzekánie. Tym czásem przerzeczony Biskup postáwion był v drzwi pięknych/ ále Kśiążę ćięmnośći smutynym głosem záwołáł: Odwiedźćie go odwiedźćie/ boć nie iest nász/ niewinnieć iest zábit. Kápłan to widzac y drżąc/ zákrył sie zá drzwiámi. tę gdy od iednego pielgrzymá zá iałmużnę wźiął/ żadnego dobrodźieystwá duszy
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 290
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612