. Lirycorum Polskich Pieśń VIII. BANKIET I. M. Pana ANDRZEJA SZEMETTA.
PAnie SZEMEĆIE Na twym bańkiecie/ Chybaby Anieli Co ani piją/ Nie jedząc żyją Mogli być weseli. Ale go grono Co go proszono Na to niepozwoli/ By złym porządkiem Ze czczym żołądkiem Słuchało Wioli/ Diabeł nie sprawa Mużyka/ wrzawa Amfiona zwiedli/ Damy nam wcieśni Śpiewają pieśni Amyżmy nie jedli. Panie SZEMEĆIE To Rajem chcecie By dom wasz był miany. Gdzie nic nie jedzą Śpiewając siedzą Wszyscy na przemiany. Jam inszej Wiary Dworzaniń Stary Inszej polityki/ Zacny Sąmsiedzie Aż po obiedzie Rad słucham Muzyki. W ten czas pozwolę Wskrzypce w Wiolę
. Lyricorum Polskich PIESN VIII. BANKIET I. M. Páná ANDRZEIA SZEMETTA.
PAnie SZEMEĆIE Ná twym báńkiećie/ Chybáby Anieli Co áni piią/ Nie iedząc żyią Mogli bydź weseli. Ale go grono Co go proszono Ná to niepozwoli/ By złym porządkiem Ze czczym zołądkiem Słucháło Wioli/ Diabeł nie spráwa Mużyká/ wrzáwá Amphioná zwiedli/ Damy nąm wćieśńi Spiewáią pieśni Amyżmy nie iedli. Pánie SZEMEĆIE To Ráiem chcećie By dom wász był miány. Gdźie nic nie iedzą Spiewáiąc śiedzą Wszyscy ná przemiány. Iam inszey Wiáry Dworzániń Stáry Inszey polityki/ Zacny Sąmśiedźie Aż po obiedźie Rad słucham Muzyki. W ten czás pozwolę Wskrzypce w Wiolę
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 160
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
tury, A krakowskie w bliskości powstawały mury. Sejmy nasze bywały przedtem antidota Doświadczone ojczyźnie, lecz gdy żyła cnota Staropolska, w nas wszytkich nie były prywaty Ani też fakcjalskiej nie znalim intraty. Teraz oraz opak się wszytko w Polsce dzieje, Z naszych i sejmów świat się wszytek śmieje. W izbie waszej poselskiej jaka bywa wrzawa? Chcecie zawsze poprawiać wolności i prawa, A sami je gwałcicie zaciętą chciwością. Do was ja mówię, Bierscy, kupni nieprawością! Przyznawani, że jest wiele cnych koronnych synów, Którzy próżni takowych znajdują się winów. Wiem i to, że niektórzy mówią bardzo siła, Tak dalece, że choćby szkoła się kupiła
Pitagorów
tury, A krakowskie w bliskości powstawały mury. Sejmy nasze bywały przedtem antidota Doświadczone ojczyźnie, lecz gdy żyła cnota Staropolska, w nas wszytkich nie były prywaty Ani też fakcyjalskiej nie znalim intraty. Teraz oraz opak się wszytko w Polszczę dzieje, Z naszych i sejmów świat się wszytek śmieje. W izbie waszej poselskiej jaka bywa wrzawa? Chcecie zawsze poprawiać wolności i prawa, A sami je gwałcicie zaciętą chciwością. Do was ja mówię, Bierscy, kupni nieprawością! Przyznawani, że jest wiele cnych koronnych synów, Którzy próżni takowych znajdują się winów. Wiem i to, że niektórzy mówią bardzo siła, Tak dalece, że choćby szkoła się kupiła
Pitagorów
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 728
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
skryta w piersiach ta dziecina, U mnie się tai z piórek obarczony, U mnie się mało rozgościł proszony. Chociaż mnie błaga, chociaż płacze rzewnie, Gdy będziesz chciała, wydam ci go pewnie. Nie dbam o gębę; dosyć mam nadgrody, Że go z tej prędko wywiedziesz gospody. NA POSŁA
Gdy w izbie wrzawa jak na lato w ulach, Ty głośno stawasz przy swych artykułach. Łacno-ć to krakać i skryć swój głos w kupie; Wej, teraz milczą, powiedz co niegłupie! Milczysz? Toś też snadź Cyceron niewielki I jesteś poseł, ale po kukiełki! O PANNIE
Parys gdzieś widział nago trzy boginie, Lecz we
skryta w piersiach ta dziecina, U mnie się tai z piórek obarczony, U mnie się mało rozgościł proszony. Chociaż mnie błaga, chociaż płacze rzewnie, Gdy będziesz chciała, wydam ci go pewnie. Nie dbam o gębę; dosyć mam nadgrody, Że go z tej prędko wywiedziesz gospody. NA POSŁA
Gdy w izbie wrzawa jak na lato w ulach, Ty głośno stawasz przy swych artykułach. Łacno-ć to krakać i skryć swój głos w kupie; Wej, teraz milczą, powiedz co niegłupie! Milczysz? Toś też snadź Cyceron niewielki I jesteś poseł, ale po kukiełki! O PANNIE
Parys gdzieś widział nago trzy boginie, Lecz we
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 122
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
denique sedendi dignitas custoditur. Magni undique dissonique clamores, procurrunt omnes, multa agmina in medio et indecora confusio. Adeo descibimus a consuetudine parentum apud quos omnia disposita, moderata et tranquilla majestatem pudoremque loci retinebant. Plinius.
by powinna, żadnej nie masz; respektu tak świętego miejsca tego, jak kościoła, nie widać, wrzawa, tumult, zgiełki, krzyki, zamieszanie panuje. Same uśmierzania szelestu, zgiełku i konfuzji sejmowania czasu ledwie nie co dzień zabierają trzecią część.
Idźmyż do wewnętrznego porządku. Już wolno zrywać bez marszałka elekcji sejmy, jakośmy dosyć napatrzyli się tego. Na niektórych sejmach przecięż ceremoniały pierwsze jako tako idą do powrotu
denique sedendi dignitas custoditur. Magni undique dissonique clamores, procurrunt omnes, multa agmina in medio et indecora confusio. Adeo descibimus a consuetudine parentum apud quos omnia disposita, moderata et tranquilla majestatem pudoremque loci retinebant. Plinius.
by powinna, żadnej nie masz; respektu tak świętego miejsca tego, jak kościoła, nie widać, wrzawa, tumult, zgiełki, krzyki, zamieszanie panuje. Same uśmierzania szelestu, zgiełku i konfuzyi sejmowania czasu ledwie nie co dzień zabierają trzecią część.
Idźmyż do wewnętrznego porządku. Już wolno zrywać bez marszałka elekcyi sejmy, jakośmy dosyć napatrzyli się tego. Na niektórych sejmach przecięż ceremonijały pierwsze jako tako idą do powrotu
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 225
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
zmoge Pomknąć dalej: Żebym wstyd zawsze Rycerkiego I Hańbe nie bywałą Narodu mojego, Miał obnażyć. I owszem rzuce tu na oczy Umbre sobie. Nie teży z-góry się potoczy Skała jaka urwana, ani przez lat siła Troja nie poruszona, kiedy się waliła W-gruncie swoim; jaki tam rumor byl i wrzawa, Kiedy drudzy, niewiedząc co nawet za sprawa, Z-Quater swych i stanowisk gwałtownie się rwali. Ci Zbroje, ci Kopie, o ziemie rzucali, Owi ze snu porwani, co komu do reku, Ten konia, ten dopadał Szable, uzdy, łeku, Wozy, ranne, chore wszytkie porzuciwszy, A prócz
zmoge Pomknąć daley: Zebym wstyd záwsze Rycerkiego I Háńbe nie bywałą Narodu moiego, Miał obnażyć. I owszem rzuce tu na oczy Vmbre sobie. Nie teży z-gory sie potoczy Skała iaka urwána, ani przez lat siła Troia nie poruszona, kiedy sie waliła W-grunćie swoim; iaki tam rumor byl i wrzáwá, Kiedy drudzy, niewiedząc co nawet za sprawá, Z-Quater swych i stanowisk gwałtownie sie rwali. Ci Zbroie, ći Kopie, o źiemie rzucali, Owi ze snu porwani, co komu do reku, Ten konia, ten dopadał Száble, uzdy, łeku, Wozy, ranne, chore wszytkie porzućiwszy, A procz
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 32
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Trupem wyrownywając. Cóż? Chłopstwo szalone Żadnym, ani baczeniem, ani uwiedzione Względem jakim żywota, jako nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedzi, na wszytkie oszczepy Darło się i żelaza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabijać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłroróg, przy swoich obronach Ciężko także pracują, i po wszytkich stronach Wrzawa sroga: Zaczym znieść nie mogąc takiego Razem gwałtu, do Zamku rekurs Zbaraskiego Niektórzy perswadują. O czym gdy się dowie Wiśniowiecki żarliwy: I owszem (opowie) On tu woli umierać! niż zwycięstwem srogi Miałby go Nieprzyjaciel wywłóczyć zz nogi: Bo cóżby ich inszego, kiedyby przyjść miało, Do takiej ryteraty
Trupem wyrownywáiąc. Coż? Chłopstwo szalone Zadnym, ani baczeniem, ani uwiedźione Wzgledem iakim żywota, iáko nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedźi, na wszytkie oszczepy Darło sie i żeláza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabiiać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłrorog, przy swoich obronach Cieszko także pracuią, i po wszytkich stronach Wrzáwá sroga: Zaczym znieść nie mogąc takiego Razem gwałtu, do Zamku rekurs Zbaraskiego Niektorzy perswaduią. O czym gdy sie dowie Wiśniowiecki żarliwy: I owszem (opowie) On tu woli umierać! niż zwyćiestwem srogi Miałby go Nieprzyiaćiel wywłoczyć zz nogi: Bo cożby ich inszego, kiedyby przyyść miało, Do takiey ryteraty
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
sprawi. A co większa, że który, zrazu deszcz przeszkodą, Tenże wnet pożądaną i wielką wygodą Stał się nszym. Bo kiedy nie mogą w-tym kale Chłopi szturmów ratować, porzucą je całe, Które zaraz Ciurowie porywając głównie, I Kagańce smolane, zapalą cudownie Ze wszytkich podziwieniem. Skąd dopiero wstanie Sroższa wrzawa, kiedy im w-posiełku Poganie Nie tylko już z-okrzykiem zwykłym przypadają, Ale samłż z-Kozaki spół się narażają, Czern przed sobą parując: i choć ich tak biją, Ze trup równo z-Wałami; przecie zda się żyją, Iże tego Howadu nigdy nie ubywa. Zaczym też i Podczaszy z-Sieniawskim przybywa Pałaszami
sprawi. A co wieksza, że ktory, zrázu deszcz przeszkodą, Tenże wnet pożądaną i wielką wygodą Stał sie nszym. Bo kiedy nie mogą w-tym kale Chłopi szturmow ratować, porzucą ie całe, Ktore zaraz Ciurowie porywaiąc głownie, I Kagańce smolane, zapalą cudownie Ze wszytkich podźiwieniem. Zkąd dopiero wstanie Sroższa wrzawa, kiedy im w-posiełku Poganie Nie tylko iuz z-okrzykiem zwykłym przypadaią, Ale samłż z-Kozaki społ sie narażaią, Czern przed sobą paruiąc: i choć ich tak biią, Ze trup rowno z-Wáłámi; przećie zda sie żyią, Iże tego Howadu nigdy nie ubywa. Zaczym też i Podczászy z-Sieniawskim przybywa Páłászámi
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 66
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
co mu winni za to? Tak ich nie co zatrzyma, i lepszego doda Wszytkim serca. Póki ta noc straszydłoroda. Ćieni swych nie rozbije, i Lucyfer rany Dzień pokaże: O! znowuż i ten podejzrany! Trwoga nagła znowu. Az się Król prezentuje w Wojsku.
Bo z-nim równo nowy grom, i wrzawa powstanie Z-tamtej strony przeprawy, kiedy tu Poganie, Wielkim gwałtem uderzą na zatarte owe Jeszcze Wozi, tam źnowu, gdzie wszytkie Wojskowe Cieżary i zawady pozostałe byij, Obróciwszy pod Zborów, ze wszytkiej go siły Kozacy dobywają: jednakże zrażeni I tam i tu. Bo gdy w-tym owi przystawieni (Czterysta ich)
co mu winni za to? Ták ich nie co zátrzyma, i lepszego doda Wszytkim serca. Poki ta noc straszydłoroda. Ćieni swych nie rozbiie, i Lucyfer rany Dźień pokaże: O! znowuż i ten podeyzrány! Trwoga nagła znowu. Az sie Krol prezentuie w Woysku.
Bo z-nim rowno nowy grom, i wrzawa powstánie Z-tamtey strony przeprawy, kiedy tu Poganie, Wielkim gwałtem uderzą na zatarte owe Iescze Woźy, tam źnowu, gdźie wszytkie Woyskowe Cieżary i záwady pozostałe byiy, Obroćiwszy pod Zborow, ze wszytkiey go śiły Kozacy dobywáią: iednákże zrażeni I tam i tu. Bo gdy w-tym owi przystáwieni (Czterysta ich)
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 88
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
w Kiejniksztejnie królewiczów polskich, synów Jana Trzeciego, i arcybiskupa lwowskiego Zielińskiego, przez ministrów saskich do rządów Rzeczy-
pospolitej interesujących się, a jeszcze z ujmą władzy hetmańskiej, jako Fleming, najwyższy minister saski, nad wojskiem koronnym cudzoziemskiego autoramentu — mimo hetmana wielkiego koronnego Sieniawskiego — objął był komendę i o to na kilku sejmach zerwanych wrzawa była aż do przywrócenia hetmanowi komendy, i inne transakcje okropne czyniły cudzoziemskie na tronie polskim panowanie. Duchowieństwo także pod panowaniem króla Polaka utrzymanie wiary świętej katolickiej predykowało. Słowem cała prawie Polska i Litwa króla Polaka żądała, a najbardzej, ażeby przez obranie teraźniejszego króla imci po ojcu nie było z tak wolnego sukcesyjne królestwo.
Zaczęły
w Kiejniksztejnie królewiców polskich, synów Jana Trzeciego, i arcybiskupa lwowskiego Zielińskiego, przez ministrów saskich do rządów Rzeczy-
pospolitej interesujących się, a jeszcze z ujmą władzy hetmańskiej, jako Fleming, najwyższy minister saski, nad wojskiem koronnym cudzoziemskiego autoramentu — mimo hetmana wielkiego koronnego Sieniawskiego — objął był komendę i o to na kilku sejmach zerwanych wrzawa była aż do przywrócenia hetmanowi komendy, i inne transakcje okropne czyniły cudzoziemskie na tronie polskim panowanie. Duchowieństwo także pod panowaniem króla Polaka utrzymanie wiary świętej katolickiej predykowało. Słowem cała prawie Polska i Litwa króla Polaka żądała, a najbardzej, ażeby przez obranie teraźniejszego króla jmci po ojcu nie było z tak wolnego sukcesyjne królestwo.
Zaczęły
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 47
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, nawet ksiądz koadiutor i teraźniejszy podkanclerzy, przed drzwiami izby sądowej, na wszystkie azardy rezolwowani, stali, ażeby jeżeliby ciężko było na Massalskiego marszałka, za zadzwonieniem wpadli dla bronienia jego. Opanowali tak mocno drzwi i okna sądowej izby, że żadnej komunikacji przyjaciółom Radziwiłłowskim z księciem hetmanem nie dopuszczali. Na trzecim dniu wielka wrzawa powstała in conclavi. Deputaci Radziwiłłowscy porwali się do szabel na marszałka swego. Zadzwonił marszałek, wpadli z dobytymi szablami przyjaciele Sapieżyńscy i sami Sapiehowie w zawarte koło. Przecież bez rozlania krwi się obeszło. Na resztę kombinacja nastąpiła, przez którą księżna starościna buska Wysokiego, Siemiatycz, Kocka i innych dóbr męża swego pierwszego ustąpiła,
, nawet ksiądz koadiutor i teraźniejszy podkanclerzy, przed drzwiami izby sądowej, na wszystkie azardy rezolwowani, stali, ażeby jeżeliby ciężko było na Massalskiego marszałka, za zadzwonieniem wpadli dla bronienia jego. Opanowali tak mocno drzwi i okna sądowej izby, że żadnej komunikacji przyjaciołom Radziwiłłowskim z księciem hetmanem nie dopuszczali. Na trzecim dniu wielka wrzawa powstała in conclavi. Deputaci Radziwiłłowscy porwali się do szabel na marszałka swego. Zadzwonił marszałek, wpadli z dobytymi szablami przyjaciele Sapieżyńscy i sami Sapiehowie w zawarte koło. Przecież bez rozlania krwi się obeszło. Na resztę kombinacja nastąpiła, przez którą księżna starościna buska Wysokiego, Siemiatycz, Kocka i innych dóbr męża swego pierwszego ustąpiła,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 186
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986