ciepłe południe, kiedy znój był srogi, Płukała Jaga po kolana nogi, Co widząc, rzekłem: O, jako szczęśliwy
Nad Herkulesa, co wytracił dziwy, Kto te przeszedszy marmurowe słupy, Pisał: plus ultra, odniósszy z nich łupy. Bo trzymam, że tam droższe są gotowe Niż gadytańskie skarby, niż wschodowe, I gdyby wolno do nich się pokwapić, Śmiałbym jak Samson mocno je obłapić I nie bałbym się, zatrząsnąwszy niemi, Powalić się z tym budynkiem na ziemi. DO KANIKUŁY
Zła kanikuło, psie niebieski wściekły, Przed którym wszytkie chłody nam uciekły, Opadły z liści jak w listopad gaje, Ziemia
ciepłe południe, kiedy znój był srogi, Płukała Jaga po kolana nogi, Co widząc, rzekłem: O, jako szczęśliwy
Nad Herkulesa, co wytracił dziwy, Kto te przeszedszy marmurowe słupy, Pisał: plus ultra, odniósszy z nich łupy. Bo trzymam, że tam droższe są gotowe Niż gadytańskie skarby, niż wschodowe, I gdyby wolno do nich się pokwapić, Śmiałbym jak Samson mocno je obłapić I nie bałbym się, zatrząsnąwszy niemi, Powalić się z tym budynkiem na ziemi. DO KANIKUŁY
Zła kanikuło, psie niebieski wściekły, Przed którym wszytkie chłody nam uciekły, Opadły z liści jak w listopad gaje, Ziemia
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 170
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Afrodytę Zmieniła kwiat cierniowy I białym różom dała szkarłat nowy,
Ale bardziej jest tej krwie potok żyzny, Bo z każdej kropli, z każdej świeżej blizny, Z każdej najmniejszej rany Ogród nam pociech wywodzi różany.
Śliczna korono, którą przywdział sobie Wieczny król, muszą-ć ustąpić w ozdobie, Ustąpić w wielkiej cenie Perły wschodowe, indyjskie kamienie.
Tych kropel, które twoje zdobią ości, Słusznie-ć każda z gwiazd błyszczących zazdrości;
Z tobą chętnie zamieni Słońce koronę swych jasnych promieni.
Niechże, duszo ma, wkoło cię otoczy Ta straż koląco plecionych warkoczy, Niech tym skropione potem To ciernie będzie twej winnice płotem.
Tak będziesz miała wirydarz wesoły
Afrodytę Zmieniła kwiat cierniowy I białym różom dała szkarłat nowy,
Ale bardziej jest tej krwie potok żyzny, Bo z każdej kropli, z każdej świeżej blizny, Z każdej najmniejszej rany Ogród nam pociech wywodzi różany.
Śliczna korono, którą przywdział sobie Wieczny król, muszą-ć ustąpić w ozdobie, Ustąpić w wielkiej cenie Perły wschodowe, indyjskie kamienie.
Tych kropel, które twoje zdobią ości, Słusznie-ć każda z gwiazd błyszczących zazdrości;
Z tobą chętnie zamieni Słońce koronę swych jasnych promieni.
Niechże, duszo ma, wkoło cię otoczy Ta straż koląco plecionych warkoczy, Niech tym skropione potem To ciernie będzie twej winnice płotem.
Tak będziesz miała wirydarz wesoły
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 214
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Z Neronową Poppeą zrownasz złotym włosem, Z muzami parnaskimi słodkobrzmiącym głosem.
I Helenę, dla której w niwecz poszła Troja. Śliczną krasą przechodzi twarz nadobna twoja. Wspaniałe czoło gładki alabastr celuje, A twarz niebieską roża purpurą farbuje. Oczy żywe kryształy, wdzięczne i łaskawe, Wargi szczyre korale lub rubiny krwawe. Zęby perły wschodowe, szyja jak śnieg biała. Nuż jedyna ozdoba kochanego ciała I gniazdo wszytkich pieszczot, pierś szczyro słoniowa, Którą subtelny rąbek pod swą strażą chowa. Insze zaś wdzięki szata bogata ukryła, Jak je natura prawem wstydu ogrodziła. Jednak jako jest morze z samych wod spojone, Jako niebo z samych gwiazd prześwietnych złożone,
Z Neronową Poppeą zrownasz złotym włosem, Z muzami parnaskimi słodkobrzmiącym głosem.
I Helenę, dla ktorej w niwecz poszła Troja. Śliczną krasą przechodzi twarz nadobna twoja. Wspaniałe czoło gładki alabastr celuje, A twarz niebieską roża purpurą farbuje. Oczy żywe kryształy, wdzięczne i łaskawe, Wargi szczyre korale lub rubiny krwawe. Zęby perły wschodowe, szyja jak śnieg biała. Nuż jedyna ozdoba kochanego ciała I gniazdo wszytkich pieszczot, pierś szczyro słoniowa, Ktorą subtelny rąbek pod swą strażą chowa. Insze zaś wdzięki szata bogata ukryła, Jak je natura prawem wstydu ogrodziła. Jednak jako jest morze z samych wod spojone, Jako niebo z samych gwiazd prześwietnych złożone,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 248
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
ofiarę: Przytrzymanemi wraz zabrzmią cięciwy; Wraz w obie serca ogień puszczą żywy. Epitalamium Palladyuszowi i Celerynie. Troista Historia, Próżerpina. Eptalamium Palladyuszowi i Celerynie. Troista Historia. FENIKs
Oceani summo circumfluus aquore lucus Trans Indos Eurumq viret etc. Claud. De Phaenice. Wiecznie zielony gdzie Oceanowe Gaj krążą brzegi, skąd ranna wschodowe Jutrzenka wiatry, w dalekiej wywodzi Indyj: kiedy po okropnych wschodzi Febus ciemnościach; a pomniejszych szyki Ogniów, słoneczne spędzają woźniki. Nader szczęśliwy tam się przelatuje Ptak ukochany słońcu, ani czuje (gdzie żadne z zwierząt nie będzie bez skazy:) Śmiertelnej świata naszego zarazy. Równa się Bogom, i wiek swój z gwiazdami
ofiárę: Przytrzymánemi wraz zábrzmią ćięćiwy; Wraz w obie sercá ogień puszczą żywy. Epitalamium Pálládyuszowi y Celerynie. Troista Historya, Prozerpiná. Epthalamium Pálládyuszowi y Celerynie. Troista Historya. FENIX
Oceani summo circumfluus aquore lucus Trans Indos Eurumq viret etc. Claud. De Phaenice. Wiecznie źielony gdźie Oceánowe Gay krążą brzegi, skąd ránna wschodowe Iutrzenka wiátry, w dálekiey wywodźi Indyi: kiedy po okropnych wschodźi Febus ćięmnośćiách; a pomnieyszych szyki Ogniow, słoneczne spędzáią woźniki. Náder szczęśliwy tám się przelátuie Ptak ukochány słońcu, áni czuie (gdźie żadne z zwierząt nie będźie bez skázy:) Smiertelney świátá nászego zarázy. Rowna się Bogom, y wiek swoy z gwiazdámi
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 57
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
zad i daje znać Norandynowi, Aby bramy zamykał w onejże godzinie, Chceli, że mu lud wszytek od miecza nie zginie, I że Marfiza była ta, co zawieszoną Zbroję wzięła, zwyciężcy na dank wystawioną. PIEŚŃ XVIII.
CXXVI.
Król słysząc ono imię straszne i surowe, Którego wszytkie kraje bały się wschodowe I na które, choć było przez przeciąg niemały Odległe, niejednemu kolana zadrżały, Pewien jest, że jeśli wczas nie zabieży temu, Zginąćby przyszło jego ludowi wszytkiemu; Przeto zaraz hamował swoje w onej chwili, Którzy już beli gniewy w bojaźń obrócili.
CXXVII.
Z drugiej strony synowie Oliwijerowi I Astolf i Sansonet,
zad i daje znać Norandynowi, Aby bramy zamykał w onejże godzinie, Chceli, że mu lud wszytek od miecza nie zginie, I że Marfiza była ta, co zawieszoną Zbroję wzięła, zwyciężcy na dank wystawioną. PIEŚŃ XVIII.
CXXVI.
Król słysząc ono imię straszne i surowe, Którego wszytkie kraje bały się wschodowe I na które, choć było przez przeciąg niemały Odległe, niejednemu kolana zadrżały, Pewien jest, że jeśli wczas nie zabieży temu, Zginąćby przyszło jego ludowi wszytkiemu; Przeto zaraz hamował swoje w onej chwili, Którzy już beli gniewy w bojaźń obrócili.
CXXVII.
Z drugiej strony synowie Oliwijerowi I Astolf i Sansonet,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 68
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905