. Nie potrzeba tego aby Kapłani w kościele milczeli; ale niechaj słuchają Pana mówiącego: Wołaj, nie przestawaj, i jakoTrąba podnoś głos twój, i opowiadaj ludowi mojemu zbrodnie ich. Każą im tedy wołać/ a barzo wołać: Nie folguj/ mówi/ nieprawości grzesznikowej/ nie folguj milcząc; byś snadź folgując wstydowi grzesznego/ niewiele ufolgował zdrowiu: i żebyś ran tych/ których miałeś odciąć wołaniem/ milczeniem gorzej nie zajątrzył. Żeby tedy każdy wiedział o głosie Kapłańskim/ każą nam barzo wołać: a jakoby jeszcze na tym mało było/ każą nam podnosić głos jako trąbę. Wiecie iż trąba nie tak dalece jest dla uciechy
. Nie potrzebá tego áby Kápłani w kościele milczeli; ále niechay słucháią Páná mowiącego: Wołay, nie przestáway, y iákoTrąbá podnoś głos twoy, y opowiáday ludowi moiemu zbrodnie ich. Każą im tedy wołáć/ a bárzo wołáć: Nie folguy/ mowi/ niepráwośći grzesznikowey/ nie folguy milcząc; byś snadź folguiąc wstydowi grzesznego/ niewiele vfolgował zdrowiu: y żebyś ran tych/ ktorych miałeś odćiąć wołániem/ milczeniem gorzey nie záiątrzył. Zeby tedy káżdy wiedźiáł o głośie Kápłáńskim/ każą nam bárzo wołáć: á iákoby ieszcze ná tym máło było/ każą nam podnośić głos iáko trąbę. Wiećie iż trąbá nie tak dálece iest dla vćiechy
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 65
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
cielesnych, dla wywyższenia domu jego, dla zbogacenia jego osoby miałeś zhańbić dom twój, synowicę dać ku pośmiechu, siebie w niebezpieczeństwo czci i żywota wprawić? Nie barzoć tego ganię, iżeś tu na sąd nie stanął, wiedząc, iż przy boku pańskim ci siedzieć mieli, którzy są przyjacielmi cnocie, uczciwości, wstydowi, a okrutni nieprzyjaciele morderzom, gwałtownikom, bezbożnikom. Każdy z W. M. wiem pewnie, córki swej, synowice, siostrzenice i najdalszej powinowatej, nie radby po śmierci swej w takim niebezpieczeństwie zostawił, żeby jej majętność łupem, jej łzy pociechą, jej poczciwość pośmiewiskiem, marnotrawcom wszetecznym być miała. Ani my
cielesnych, dla wywyższenia domu jego, dla zbogacenia jego osoby miałeś zhańbić dom twój, synowicę dać ku pośmiechu, siebie w niebezpieczeństwo czci i żywota wprawić? Nie barzoć tego ganię, iżeś tu na sąd nie stanął, wiedząc, iż przy boku pańskim ci siedzieć mieli, którzy są przyjacielmi cnocie, uczciwości, wstydowi, a okrutni nieprzyjaciele morderzom, gwałtownikom, bezbożnikom. Każdy z W. M. wiem pewnie, córki swej, synowice, siestrzenice i najdalszej powinowatej, nie radby po śmierci swej w takim niebezpieczeństwie zostawił, żeby jej majętność łupem, jej łzy pociechą, jej poczciwość pośmiewiskiem, marnotrawcom wszetecznym być miała. Ani my
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 186
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
! Zgrzeszyłam! Lecz że Bóg łaskawie Zwykł sądzić ludzie, i ty za me złości — Proszę — nade mną chciej użyć litości! W rękach twych jestem i ten jest, co tego Był mi przyczyną. Ato w oczach jego Stoję i mówię, acz nie instyguję Jemu na gardło, bo swemu folguję Dotąd wstydowi, ale przecię proszę, Niechaj od ciebie rozsądek odniosę, Jeśli to słuszna (ponieważ do tego Przyszło, że jestem zelżona od niego), Żebym już za to miała być wzgardzoną I nierządnicą stać się — a nie żoną?” Póty Marynarz słuchał, co mówiła; A lubo jeszcze mowy nie skończyła, Nie
! Zgrzeszyłam! Lecz że Bóg łaskawie Zwykł sądzić ludzie, i ty za me złości — Proszę — nade mną chciej użyć litości! W rękach twych jestem i ten jest, co tego Był mi przyczyną. Ato w oczach jego Stoję i mówię, acz nie instyguję Jemu na gardło, bo swemu folguję Dotąd wstydowi, ale przecię proszę, Niechaj od ciebie rozsądek odniosę, Jeśli to słuszna (ponieważ do tego Przyszło, że jestem zelżona od niego), Żebym już za to miała być wzgardzoną I nierządnicą stać się — a nie żoną?” Póty Marynarz słuchał, co mówiła; A lubo jeszcze mowy nie skończyła, Nie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 191
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Pocznę jej czynić zbawienne otuchy, Jak teraz cnoty Magdaleny słyną, BÓG ci odpuści, i Świętych przyczyna, Ja kończę mowę, a ta ją zaczyna: Z Egiptu Rodem jestem Ojcze miły, Rok mi dwunasty był, kiedym uciekła Od mych Rodziców, zaraz mną rządziły Złe chuci, zaraz cnotym się wyrzekła, Wstydowi oczy mocnom zawiązała, Żeby nie widział, na com się udała? W Aleksandryj do rozpusty pole Pierwszem znalazła, wstyd mię o tym mówić, Jakom nie jedno niewinne Pachole Piekielną wędą starała się złowić, Słowem wszetecznym, i śmiałym pożorem Młodź zarażałam, śmiertelnym fetorem. I co być może grzechowych gatunków
, Pocznę iey czynić zbáwienne otuchy, Ják teraz cnoty Magdaleny słyną, BOG ci odpuści, y Swiętych przyczyna, Já kończę mowę, á ta ią záczyna: Z Egiptu Rodem iestem Oycze miły, Rok mi dwunasty był, kiedym uciekła Od mych Rodzicow, záraz mną rządziły Złe chuci, záraz cnotym się wyrzekła, Wstydowi oczy mocnom záwiązała, Zeby nie widział, ná com się udała? W Alexandryi do rospusty pole Pierwszem ználazła, wstyd mię o tym mowić, Jákom nie iedno niewinne Pachole Piekielną wędą stárała się złowić, Słowem wszetecznym, y śmiałym pożorem Młodź zárażałam, śmiertelnym fetorem. Y co bydź może grzechowych gátunkow
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 169
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, polować po cudzych polach, choć Dziedzic sam myśliwy, nie lubi, żeby mu przed nosem zwierza płoszono, prosi i łaje, przecię mu na złość pola płukać trzeba w sąsiedztwie. Ratunek Dam w strachu.
Wiele jest Dam, które ustraszone znienacka, mają szpetne przysłowia, i w śmiech obracają chociaż to i przeciw wstydowi Stanu Ich, i przeciw dobrej manierze, człek rozumny nic nie powinien wymówić, tylko co chce. RESKRYPT Na wyżej wyrażone Punkta.
W Polscem zrodzona, w Polsce wychowana, W wolnym Narodzie mnie też wolność dana Mieć głos że i Ja na to nie pozwalam, Co mi się nie zda, ani tych wychwalam Podchlebnym
, polować po cudzych polach, choć Dziedzic sam myśliwy, nie lubi, żeby mu przed nosem zwierza płoszono, prosi y łaie, przecię mu ná złość pola płukać trzeba w sąsiedztwie. Ratunek Dam w strachu.
Wiele iest Dam, ktore ustraszone znienacka, maią szpetne przysłowia, y w śmiech obrácaią chociaż to y przeciw wstydowi Stánu Jch, y przeciw dobrey manierze, człek rozumny nic nie powinien wymowić, tylko co chce. RESKRYPT Na wyżey wyrażone Punkta.
W Polszczem zrodzona, w Polszcze wychowana, W wolnym Národzie mnie też wolność dána Mieć głos że y Ja ná to nie pozwálam, Co mi się nie zda, áni tych wychwálam Podchlebnym
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 280
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
miała, Wprzód k. niźli a. w początkach czytała. W tym wieku insza alfabetu szkoła, Damę mysz strwoży, ona k zawoła, Cóż za ratunek ma być w tej literze, Chyba policzek dać dobrej manierze. W śmiech k obrócą, jakoż godno śmiechu. Przysłowie płoche, lubo jest bez grzechu, Ale wstydowi tej płci krzywdę robi, Która w ten nałóg język przysposobi, Potym ekskuza, że mi to znienacka Słowo wypadło; jakby szeląg z wacka, Człowiek rozumny jest rządca języka, Bez woli jego nic zust nie wynika.
Proszę was Damy porzućciesz przysłowie, Co jest ohydą każdej Białogłowie, Mnie aż pod serce podpierają,
miała, Wprzod k. niźli a. w początkach czytała. W tym wieku insza alfabetu szkoła, Damę mysz ztrwoży, ona k záwoła, Coż zá rátunek ma bydź w tey literze, Chyba policzek dać dobrey mánierze. W śmiech k obrocą, iákoż godno śmiechu. Przysłowie płoche, lubo iest bez grzechu, Ale wstydowi tey płći krzywdę robi, Ktora w ten náłog ięzyk przysposobi, Potym exkuza, że mi to znienácka Słowo wypádło; iákby szeląg z wácka, Człowiek rozumny iest rządca ięzyka, Bez woli iego nic zust nie wynika.
Proszę was Dámy porzućciesz przysłowie, Co iest ochydą każdey Białogłowie, Mnie aż pod serce podpieraią,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 286
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752