, prócz tego, co idzie do plewnie. Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni, Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni. Zima na święty Michał swój miewa początek, Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy. Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni, Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni, Bo chociaż, co zastanie w polu, wszytko zobie, Sprawi rolą, gdy nawóz zostawi po
, prócz tego, co idzie do plewnie. Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni, Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni. Zima na święty Michał swój miewa początek, Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy. Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni, Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni, Bo chociaż, co zastanie w polu, wszytko zobie, Sprawi rolą, gdy nawóz zostawi po
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 13
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Baran, choć bydlę głupie, wilka raz oszukał, Odszedł w stronę od owiec, smacznej trawy szukał, Wtym stado szło do domu, pasterz go nie zoczył, Tam onego barana jakoś wilk zaskoczył. Przyszedł strach na barana, uciec niemasz kędy, Bić się też z nim, nie zdoła: przegra baran wszędy. A wilk barzo zgłodzony, na obiedzie suszył, Jest baran na wieczerzą, dobrze sobie tuszył. Zatym baran do wilka czyni oracyją: - „Panie wilku, będziesz miał ze mnie kolacyją, Już ja widzę na oko: tylko o to proszę, Niechaj to miłosierdzie od ciebie odnoszę,
Na sztuki mnie nie szarpaj
.
Baran, choć bydlę głupie, wilka raz oszukał, Odszedł w stronę od owiec, smacznej trawy szukał, Wtym stado szło do domu, pasterz go nie zoczył, Tam onego barana jakoś wilk zaskoczył. Przyszedł strach na barana, uciec niemasz kędy, Bić się też z nim, nie zdoła: przegra baran wszędy. A wilk barzo zgłodzony, na obiedzie suszył, Jest baran na wieczerzą, dobrze sobie tuszył. Zatym baran do wilka czyni oracyją: - „Panie wilku, będziesz miał ze mnie kolacyją, Już ja widzę na oko: tylko o to proszę, Niechaj to miłosierdzie od ciebie odnoszę,
Na sztuki mnie nie szarpaj
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 25
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
i nauczamy: Lecz jako się widzieć daje/ oni zatykając zatkali uszy swoje aby nie słuszeli głosu naszego. Kogoż to więc barziej dolega? Komu to więcej boleści dodaje? Kogo srożej trapi? I komu niebezpieczniejszy żywot gotuje? Jam strapiona/ ja mizerna/ i nad wszystkie matki nieszczęśliwsza. Która gdziesiekolwiek obrócę/ wszędy syny moje na zdradzie mnie najduję. Tu nieprzebyte jamy kopają/ tam drotowe sieci zarzucają: zowąd jadowite żądła wypuszczają/ a z tąd śmiertelne trucizny leją: jedni jawnie/ drudzy tajemnie/ niektórzy pochlebstwem/ a niektórzy groźbą/ wszystkim jednak jednostajnie o żywot mój idzie: wszystkim jedna Matka w nienawiści. I mam że się
y náucżamy: Lecż iáko się widźieć dáie/ oni zátykáiąc zátkáli vszy swoie áby nie słuszeli głosu nászego. Kogoż to więc barźiey dolega? Komu to wiecey boleśći dodáie? Kogo srożey trapi? Y komu niebespiecżnieyszy żywot gotuie? Iam strapiona/ ia mizerna/ y nád wszystkie mátki nieszcżęsliwsza. Ktora gdźieśiekolwiek obrocę/ wszędy syny moie ná zdrádźie mnie náyduię. Tu nieprzebyte iámy kopáią/ tám drotowe śieći zárzucáią: zowąd iádowite żądłá wypuszcżáią/ á z tąd śmiertelne trućizny leią: iedni iáwnie/ drudzy táiemnie/ niektorzy pochlebstwem/ á niektorzy groźbą/ wszystkim iednák iednostáynie o żywot moy idźie: wszystkim iedná Mátká w nienawiśći. Y mam że się
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 9v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
tamtych krajów świadomości, strażnikiem obrano. Z pod Humiennego tedy z triumfami odszedłszy, poszli pod Michałowce, gdzie się było szlachty niemało i kilkaset piechoty zawarło. Która iż się dobrowolnie poddała, baczni Elearowie łaskawie się z nimi obszedłszy, poszli ku Wiedniowi przez Bodrok i Toplę aż do Myśli, dwie mili od Koszyc, wszystko wszędy ogniem a mieczem znosząc. Tu czart przeklęty obawiając się, aby nie znieśli wszystkich przeciwników wiary ś. kościoła bożego i obrońcy jego cesarza chrześcijańskiego, a wiedząc iż jako wszelka rzeczpospolita, tak i wojska potężne niczem bardziej nie słabieją, jako wnętrzną niezgodą, wrzucił taką kość jakichsi fakcyj między wojsko, aż przyszło do tego,
tamtych krajów świadomości, strażnikiem obrano. Z pod Humiennego tedy z tryumfami odszedłszy, poszli pod Michałowce, gdzie się było szlachty niemało i kilkaset piechoty zawarło. Która iż się dobrowolnie poddała, baczni Elearowie łaskawie się z nimi obszedłszy, poszli ku Wiedniowi przez Bodrok i Toplę aż do Myśli, dwie mili od Koszyc, wszystko wszędy ogniem a mieczem znosząc. Tu czart przeklęty obawiając się, aby nie znieśli wszystkich przeciwników wiary ś. kościoła bożego i obrońcy jego cesarza chrześciańskiego, a wiedząc iż jako wszelka rzeczpospolita, tak i wojska potężne niczem bardziej nie słabieją, jako wnętrzną niezgodą, wrzucił taką kość jakichsi fakcyj między wojsko, aż przyszło do tego,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 19
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
TOBIE Miłościwy Panie Starosto, dla niepoślednich cnot DOMV starożytnego Ich M. P. P. Z DABROWICE te leki o przypadkach brzemiennych przypisuje; przyczynę tego i sam czytelnik upatrzy, tylko TY ZIJ długo Rzeczypospolitej na nieśmiertelną sławę; LEWARTOWI na ozdobę, a wprzód Kościołowi Bożemu na pociechę: mnie zaś abyś oko twe Pańskie wszędy i zawżdy zachować raczył, pokornie proszę. Pierwszego dnia Listopada, Roku 1624. WM.mego M. P. uniżony sługa P. Z. Z. C. I. B. In Autorem
CIACHOVIVM PETRUM, si nosti non nisi magnum, Doctrinâ ingenio dexteritate noris. Siq; tibi forsan non extat cognitus ille
TOBIE Miłośćiwy Pánie Stárosto, dla niepoślednich cnot DOMV stárożytnego Ich M. P. P. Z DABROWICE te leki o przypadkách brzemiennych przypisuie; przyczynę tego y sam czytelnik vpátrzy, tylko TY ZIY długo Rzeczypospolitey ná nieśmiertelną sławę; LEWARTOWI ná ozdobę, á wprzod Kośćiołowi Bożemu ná poćiechę: mnie záś ábyś oko twe Páńskie wszędy y záwżdy záchowáć raczył, pokornie proszę. Pierwszego dniá Listopadá, Roku 1624. WM.mego M. P. uniżony sługá P. Z. Z. C. Y. B. In Autorem
CIACHOVIVM PETRUM, si nosti non nisi magnum, Doctrinâ ingenio dexteritate noris. Siq; tibi forsan non extat cognitus ille
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: A3
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Bóg tak nie raczył Zamknąć: jako język który szkodliwy być baczył. Człowieku: aby zawżdy pod strażą go chował/ Zęby/ wargi/ i palcem aby go hamował. Wieleby ich mogło być ludźmi roztropnymi/ Jedno się sami szpecą języki własnymi. Lecz ci co mało mówiąc czysto je chowają W milczeniu: wszędy pokoj wszędy miejsce mają. TALES on MILESIVS kiedy go pytano/ Przez tak milczał? acz o nim pewnie rozumiano Ze nie z gupstwa: powiedział gdy mu się trafiło Mówić co rzadko/ żeby bez żalu nie było/ Ale gdym milczał nigdym tego nie żałował. Choć Poganin lecz mądrze językiem szafował. Otakowe Talesy dziś trudno
Bog ták nie raczył Zámknąć: iáko ięzyk ktory szkodliwy być baczył. Człowieku: áby záwżdy pod strażą go chował/ Zęby/ wárgi/ y pálcem áby go hámował. Wieleby ich mogło być ludźmi rostropnymi/ Iedno się sámi szpecą ięzyki własnymi. Lecz ći co máło mowiac czysto ie chowáią W milczeniu: wszędy pokoy wszędy mieysce máią. TALES on MILESIVS kiedy go pytano/ Przez ták milczał? ácz o nim pewnie rozumiano Ze nie z gupstwá: powiedźiał gdy mu sie tráfiło Mowic co rzadko/ żeby bez żalu nie było/ Ale gdym milczał nigdym tego nie żáłował. Choć Pogánin lecz mądrze ięzykiem szafował. Otákowe Talesy dźiś trudno
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: E
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
zysku a pożytku mało/ Żelaza być (nad nakład a koszt) w tym widziało. Rozmyślił się: i poczcił nią zaś SALOMONA, Mówiąc: iż nie użytna jest CHABUL kraina Miedzy tymi (w krainie tejże to) miasteczki/ Tamże miasto jest CHABUL, stare: nad ty wszytki Napriedniesze/ przy którym wszędy oficyny Żelazne przybliż stały/ i rudne fodyny. CHABVLERES. CHAVL. id est terra arenos sterilis et lutulenta. Iosue capit; 19 Denter: cap: 9. i o Kuznicach Libańskich. I. Regũ cap. 9. Iosue 9. CHABVL ciuitas in tribus Asser.
W którym (tak jako otym udawają
zysku á pożytku máło/ Zelázá bydź (nád nakład á koszt) w tym widźiáło. Rozmyślił się: y poczćił nią zaś SALOMONA, Mowiąc: iż nie vżytna iest CHABVL kráina Miedzy tymi (w kráinie teyże to) miásteczki/ Támże miásto iest CHABVL, stáre: nád ty wszytki Napryedniesze/ przy ktorym wszędy officyny Zelázne przybliż stały/ y rudne fodyny. CHABVLERES. CHAVL. id est terra arenos sterilis et lutulenta. Iosue capit; 19 Denter: cap: 9. y o Kuznicách Libáńskich. I. Regũ cap. 9. Iosue 9. CHABVL ciuitas in tribus Asser.
W ktorym (ták iáko otym vdawáią
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: B4
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
.
Na ten czas spać nie trzeba a wszytkim zarazem/ Trżeba dobrze osadzać ony miejsca razem. Po tym wskok wszyscy tamże mają piasek nosić/ A gdzie płomień wybieży warstwami te szyć. I tego potrzeba strzec aby ogień w nocy Nie silił sze w milirzu/ nie brał wielkiej mocy/ Przeto trzeba osadzać zwierzchu piaskiem wszędy/ A warszlagą ubijać dzierżeć tęgo zawżdy. Kuznicznym
Nie trzeba też i ognia nazbyt barzo teszyć W mielerzu: mogłoby zaś nazbyt węgle złe być. Niechaj raczej powoli/ i znienagła idzie/ A rumy ku ogniowi dawaj modre wszędzie.
Bo kiedy głucho kurzy/ tedy głąbowate Bywa węgle: nie spore i złe na
.
Ná ten czás spáć nie trzebá á wszytkim zárázem/ Trżebá dobrze osádzáć ony mieyscá rázem. Po tym wskok wszyscy támże máią piasek nośić/ A gdźie płomień wybieży warstwámi te szyć. Y tego potrzebá strzedz áby ogień w nocy Nie śilił sze w milirzu/ nie brał wielkiey mocy/ Przeto trzebá osádzáć zwierzchu piaskiem wszędy/ A warszlágą vbiiáć dźierżeć tęgo záwżdy. Kuznicznym
Nie trzebá też y ogniá názbyt bárzo teszyć W mielerzu: mogłoby záś názbyt węgle złe być. Niecháy raczey powoli/ y znienagłá idźie/ A rumy ku ogniowi daway modre wszędźie.
Bo kiedy głucho kurzy/ tedy głąbowáte Bywa węgle: nie spore y złe ná
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: K4v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
/ i na każdym miejscu i zawsze. M. Wszędy Bóg jest/ bo na jednym miejscu nie jest miejszej władzy/ aniżeli na drugim/ tak jest w Niebie jako i w Piekle wszechmocnym. Wszystek na każdym miejscu jest/ jednegoż bowiem momentu na wschodzie i zachodzie słońca/ sprawuje wszytko rządzi wszytkim/ zawsze i wszędy jest: Bowiem każdego czasu/ o wszytkim zawiaduje/ żadnym ciałem obłożony nie jest/ dla tegoż miejscem ograniczony być niemoże/ żadne go miejsce nie obejmie/ gdyż on wszytko w sobie zamyka: In illo viuimus, mouemur, et sumus. V. Wiesz tez Bóg wszystko. M. Owszem przeszłe/ przyszłe
/ y ná káżdym mieyscu y záwsze. M. Wszędy Bog iest/ bo ná iednym mieyscu nie iest mieyszey władzy/ ániżeli ná drugim/ ták iest w Niebie iáko y w Piekle wszechmocnym. Wszystek ná káżdym mieyscu iest/ iednegoż bowiem momentu ná wschodźie y záchodźie słońcá/ spráwuie wszytko rządźi wszytkim/ záwsze y wszędy iest: Bowiem káżdego czásu/ o wszytkim záwiáduie/ żadnym ćiáłem obłożony nie iest/ dla tegoż mieyscem ográniczony bydź niemoże/ żadne go mieysce nie obeymie/ gdyż on wszytko w sobie zámyka: In illo viuimus, mouemur, et sumus. V. Wiesz tez Bog wszystko. M. Owszem przeszłe/ przyszłe
Skrót tekstu: AnzObjWaś
Strona: 3
Tytuł:
Objaśnienie trudności teologicznych zebrane z doktorów św. od Anzelma świętego
Autor:
Wojciech Waśniowski
Drukarnia:
Łukasz Kupisz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
: I człek, i zwierz, i bydło — twoje to są sprawy; Przetoż Cię wdzięcznym sercem za twe hojne dary Sławimy, inszej przed Cię nie mając ofiary. Niebo twój czyn, na którym mierzą wszytkie czasy Od Ciebie nakręcone ogniste kompasy; I ziemia rąk twych dzieło, i wody zamknione, Rozlicznymi tworami wszędy napełnione. Któż rzekom i krynicom przysparza ciekącej Wody? któż spuszcza rosy w letny znój gorący? Któż chłodzi deszczem ziemię, a zemdlone zioła Obczerstwia, zali nie Ty sam, o Panie, zgoła? Tobie kwoli barwiste sieje wiosna kwiecie I sowity urodzaj ziemia daje lecie, Tobie jesień owoce przynosi doźrałe, A zima ziemię
: I człek, i zwierz, i bydło — twoje to są sprawy; Przetoż Cię wdzięcznym sercem za twe hojne dary Sławimy, inszej przed Cię nie mając ofiary. Niebo twój czyn, na którym mierzą wszytkie czasy Od Ciebie nakręcone ogniste kompasy; I ziemia rąk twych dzieło, i wody zamknione, Rozlicznymi tworami wszędy napełnione. Któż rzekom i krynicom przysparza ciekącej Wody? któż spuszcza rosy w letny znój gorący? Któż chłodzi deszczem ziemię, a zemdlone zioła Obczerstwia, zali nie Ty sam, o Panie, zgoła? Tobie kwoli barwiste sieje wiosna kwiecie I sowity urodzaj ziemia daje lecie, Tobie jesień owoce przynosi doźrałe, A zima ziemię
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 466
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987