Ich M. z tym żałobnym kołem Pokrewnych swoich przez mię przyjaciela swego Wm. M. M. PP. dżyękują/ za ten któryście Wmć podjęli/ i drogi/ niewczas/ mejysca odległości/ odłożywszy. Oddając zatym uprzejmość wszelką/ wzajemnie życzą/ aby nie tak smętnego/ abo więc nie rychło (bo temu wszytkiemu podlegamy) na Wm. i na zacne Domy W. moich Mci wych Panów/ nie przychodziło. Aktach Pogrzebnych. Mowy przy Mowa przy Pogrzebie Żołnierza.
PAtrząc na tę Pogrzebową Łożnicę M. M. PP. na Łożnicę mówię zmarłego Jego Mci P. N. przychodzi mi wspomnieć na słowa samego nieśmiertelnego Pana/ które
Ich M. z tym żáłobnym kołem Pokrewnych swoich przez mię przyiáćielá swego Wm. M. M. PP. dżiękuią/ zá ten ktoryśćie Wmć podięli/ y drogi/ niewczas/ meiyscá odległośći/ odłożywszy. Oddáiąc zátym vprzeymość wszelką/ wzáiemnie życzą/ áby nie ták smętnego/ ábo więc nie rychło (bo temu wszytkiemu podlegámy) ná Wm. y ná zacne Domy W. moich Mći wych Panow/ nie przychodźiło. Aktách Pogrzebnych. Mowy przy Mowá przy Pogrzebie Zołnierzá.
PAtrząc ná tę Pogrzebową Lożnicę M. M. PP. ná Lożnicę mowię zmárłego Iego Mci P. N. przychodźi mi wspomnieć ná słowá sámego nieśmiertelnego Páná/ ktore
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: F2
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
kamienieckie skały Drogę usłały.
Pełne przyległe pola i okopy, Pełen i majdan trupów, świetne szopy, Płoty, namioty drogo haftowane, Krwią popluskane.
Samych janczarów legło ośm tysięcy, Gwałt ottomańskich na znakach miesięcy Krwią ich zmoczonych nasi, gdy nabrali, Wodzom oddali.
Wzięta i wszytka turecka armata, Poszła w łup wojsku wszytkiemu bogata Pompa Aziej, poszły świetne stroje, Kity, zawoje,
Kobierce, złotem tkane i kaftany, Rzędy, wsiędzenia, z bułatu kałkany, Konie tureckie, wielbłądy i muły, Przytym szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy,
kamienieckie skały Drogę usłały.
Pełne przyległe pola i okopy, Pełen i majdan trupow, świetne szopy, Płoty, namioty drogo haftowane, Krwią popluskane.
Samych janczarow legło ośm tysięcy, Gwałt ottomańskich na znakach miesięcy Krwią ich zmoczonych nasi, gdy nabrali, Wodzom oddali.
Wzięta i wszytka turecka armata, Poszła w łup wojsku wszytkiemu bogata Pompa Aziej, poszły świetne stroje, Kity, zawoje,
Kobierce, złotem tkane i kaftany, Rzędy, wsiędzenia, z bułatu kałkany, Konie tureckie, wielbłądy i muły, Przytym szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 491
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
powiedzieć, Ażby Pan woli swej dał znak widomy; A król, który miał wolą dłużej siedzieć I rad był, aby każdy był wiadomy, Że nie bez przyczyn taką wojnę wszczynał, Kazał mu mówić, a on tak poczynał: NA BOŻE NARODZENIE
Szczęśliwa nocy, w którą się nam rodzi Dzień jasny, światło wszytkiemu stworzeniu, I w której brudach i okropnym cieniu Słońce jaśniejsze nad codzienne wschodzi.
Szczęśliwe bydło, które gdy mróz chłodzi, Grzejecie Pana w ciepłym swoim tchnieniu; Luboście nieme, w takim przysłużeniu Zazdrościć się wam tego szczęścia godzi.
Szczęśliwa stajni, szczęśliwe pieluchy, Które się boskich członeczków tykają, Szczęśliwy i żłób,
powiedzieć, Ażby Pan woli swej dał znak widomy; A król, który miał wolą dłużej siedzieć I rad był, aby każdy był wiadomy, Że nie bez przyczyn taką wojnę wszczynał, Kazał mu mówić, a on tak poczynał: NA BOŻE NARODZENIE
Szczęśliwa nocy, w którą się nam rodzi Dzień jasny, światło wszytkiemu stworzeniu, I w której brudach i okropnym cieniu Słońce jaśniejsze nad codzienne wschodzi.
Szczęśliwe bydło, które gdy mróz chłodzi, Grzejecie Pana w ciepłym swoim tchnieniu; Luboście nieme, w takim przysłużeniu Zazdrościć się wam tego szczęścia godzi.
Szczęśliwa stajni, szczęśliwe pieluchy, Które się boskich członeczków tykają, Szczęśliwy i żłób,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 211
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Na które nigdy żaden obywatel tej Korony sine Religione wspomnieć i wejrzeć nie może. Tu tedy na tym naszym Capitolium Polskim/ Panu nad Pany/ niski naprzód pokłon oddawszy/ onemu jednostajnym wszytkiej Rp. głosem jako conditori et dispensatori Regnorum. z-wszelaką pokorą dziękujemy/ że nam dał oglądać dzień ten naszej Ojczyźnie szczęśliwy i pożądany/ wszytkiemu Chrześcijaństwu potrzebny i wesoły/ nieprzyjaciołom naszym straszny i szkodliwy; dzień ten którego na Tronie tym WKM. usiadszy/ już ad clavum jej przyłożył rękę swoję i szczęśliwie zaczynasz moderati habenas. Oddawamy zatym wierne poddaństwo nasze WKM. z powinszowaniem Państwa tego/ na któreś wolnymi głosami naszymi wzięty jest/ nie mniej dla wysokich
Ná ktore nigdy żaden obywátel tey Korony sine Religione wspomnieć i weyrzeć nie może. Tu tedy ná tym nászym Capitolium Polskim/ Panu nád Pány/ niski naprzod pokłon oddawszy/ onemu iednostáynym wszytkiey Rp. głosem iáko conditori et dispensatori Regnorum. z-wszeláką pokorą dźiękuięmy/ że nam dał oglądáć dźień ten nászey Oyczyźnie szczęśliwy i pożądany/ wszytkiemu Chrześćiánstwu potrzebny i wesoły/ nieprzyiaćiołom nászym strászny i szkodliwy; dźień ten ktorego ná Tronie tym WKM. uśiadszy/ iuż ad clavum iey przyłożył rękę swoię i szczęśliwie záczynasz moderati habenas. Oddawamy zátym wierne poddánstwo násze WKM. z powinszowániem Panstwá tego/ ná ktoreś wolnymi głosami naszymi wźięty iest/ nie mniey dla wysokich
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 46
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
, własnym kosztem zaciągnione, na usługę tego Króla I. Mci i Rzeczypospolitej posyłając. Ojcu memu sam tego ująć nie może NIeprzyjaciel, że cokolwiek miał i zdrowia i fortun, te wszytkie nie za swoje miał, ale dobru Ojczyzny, i onej w całości zatrzymaniu poświęcone, i jeśli się przysłużył swojej Ojczyźnie, uczynił oraz wszytkiemu Chrześcijaństwu przysługę. Przypomnieć muszę nawałność onę Turecką Osmana, ruszonej pod Chocim wszytkiej potęgi. Oco w ten czas szło, świat wie wszytek Chrześcijański, jako cała na cienkiej nici trzymała się Europa. Na niego tedy los padł przełomania potencji tego Nieprzyjaciela: bo i cała także rządu Hetmańskiego nad Wojskami Polskiemi przyniem zostawała władza
, własnym kosztem záćiągnione, ná vsługę tego Krolá I. Mći y Rzeczypospolitey posyłáiąc. Oycu memu sąm tego viąć nie może NIeprzyiaćiel, że cokolwiek miał y zdrowia y fortun, te wszytkie nie zá swoie miał, ále dobru Oyczyzny, y oney w cáłośći zátrzymániu poświęcone, y ieśli się przysłużył swoiey Oyczyznie, vczynił oraz wszytkiemu Chrześćiáństwu przysługę. Przypomnieć muszę náwáłność onę Turecką Osmaná, ruszoney pod Chocim wszytkiey potęgi. Oco w ten czás szło, świát wie wszytek Chrześćiáński, iáko cáła ná ćienkiey nići trzymáłá się Europá. Ná niego tedy los padł przełománia potentiey tego Nieprzyiaćielá: bo y cáła tákże rządu Hetmáńskiego nád Woyskámi Polskiemi przyniem zostawáłá władza
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 5
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Kiedy chcą wetować. Szkody swojej Krzywonos: począł nastepować. Wszytkim swym Komunnikiem ku przeprawie owy, Gdzie i Książę ze swymi czekał go gotowy, Prawy bok Wojewodzie Kijowskiemu dawszy, Sobie lewy. Wiec skoro groble się dobrawszy, Widzi tymże co pierwej nie pomiernym gwałtem: Hultajstwo ja okrywać, inszym zajdzie kształtem Ze przeprawić wszytkiemu wojsku się pozwoli. Toż; Po koniu (zawoła) po koniu: powoli Nazad chcąc uśtepować i uchodzić wrzeczy. Kiedy się Neprzyjaciel na to ubezpieczy, I gonić już gotuje; ów wnet twarz i oczy Obróciwszy inaczej, wielkim sercem skoczy W śród wszytkiego nawału; I tak nakształt gromu Gdy wypadszy z
Kiedy chcą wetowáć. Szkody swoiey Krzywonos: począł nastepowáć. Wszytkim swym Komunnikiem ku przeprawie owy, Gdźie i Xiąże ze swymi czekał go gotowy, Prawy bok Woiewodźie Kiiowskiemu dawszy, Sobie lewy. Wiec skoro groble sie dobrawszy, Widźi tymże co pierwey nie pomiernym gwałtem: Hultáystwo ia okrywać, inszym záydzie kształtem Ze przeprawić wszytkiemu woysku sie pozwoli. Toż; Po koniu (záwoła) po koniu: powoli Názad chcąc uśtepować i uchodźić wrzeczy. Kiedy sie Neprzyiaćiel ná to ubespieczy, I gonić iuż gotuie; ow wnet twarz i oczy Obroćiwszy inaczey, wielkim sercem skoczy W srzod wszytkiego nawału; I ták nákształt gromu Gdy wypadszy z
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 22
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. A żle barzo, by był, Wiśniowiecki, jak z-nieba, pod ten czas nie przybył. Zbaraża co za situs? Część WTÓRA Podjazdy niepomyślne nasze. Skąd turbacje w Wojsku i omina złe.
Który do tąd po owym Krakowskim niewdzieku, Gdy ludzka inwidia wzieła mu to z-reku, Co wszytkiemu ginieniu na czas on odkryta, Sama ofiarowała Rzecz mu pospolita, W-Ksieżu cicho zostawał. Acz nad świątobliwe Insze jego zamysły, i tam go dotkliwe Ządła te dosiegały. Jakoby coś knować Miał z Rakocym, i nowe Rokosze budować Jakoż mógł z Achillesem, (o mnejszą ohyde Kiedy mu wziął z-Namiotu jego Bryzeide Gwałtem
. A żle barzo, by był, Wiśniowiecki, iak z-niebá, pod ten czás nie przybył. Zbáraża co za situs? CZESC WTORA Podiazdy niepomyślne nasze. Zkąd turbacye w Woysku i omina złe.
Ktory do tąd po owym Krákowskim niewdźieku, Gdy ludzka inwidya wźiełá mu to z-reku, Co wszytkiemu ginieniu ná czas on odkryta, Sámá ofiárowáłá Rzecz mu pospolita, W-Xieżu cicho zostawał. Acz nád świątobliwe Insze iego zamysły, i tam go dotkliwe Ządłá te dosiegáły. Iákoby coś knować Miał z Rákocym, i nowe Rokosze budowáć Iákoż mogł z Achillesem, (o mneyszą ohyde Kiedy mu wźiął z-Namiotu iego Bryzeide Gwałtem
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 53
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wał się wyparszy Utrzymają na sobie. Aż ich w-tym zajedzie Sobieski z-swą Chorągwią, którą sam przywiedzie. Marsem pierwszym pałając. Czego mu pomogą Wielko-Polskie posiełki; i tak kleske srogą W-nich uczynią, że znaczne oderwawszy Skrzydło, lako gwałtem do chlewów parowane bydło, W-staw przyległy napedzą, i Wojsku wszytkiemu, Z-Wałów się tej turniei przypatrującemu Widok wdzieczny uczynią. Te przynamniej szkode Ponioższy; że te którą czystą dotąd wode Nasi mieli, obróci szczero się im w-krwawą, I tamą młyn zawali z-ścierwów ich plugawą; Z-kąd początek zarazy. Co widząc i drudzy, A z-Mestwa i ochoty biorąc serce cudzy, Po
wał sie wyparszy Utrzymaią na sobie. Aż ich w-tym zaiedźie Sobieski z-swą Chorągwią, ktorą sam przywiedźie. Marsem pierwszym pałaiąc. Czego mu pomogą Wielgo-Polskie posiełki; i tak kleske srogą W-nich uczynią, że znáczne oderwawszy Skrzydło, láko gwałtem do chlewow parowane bydło, W-staw przyległy napedzą, i Woysku wszytkiemu, Z-Wałow sie tey turniei przypatruiącemu Widok wdźieczny uczynią. Te przynamni szkode Ponioższy; że te ktorą czystą dotąd wode Nasi mieli, obroći szczero sie im w-krwáwą, I tamą młyn zawali z-śćierwow ich plugawą; Z-kąd początek zarázy. Co widząc i drudzy, A z-Mestwá i ochoty biorąc serce cudzy, Po
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 60
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
płaci katowniami – na to jest wiecznie dusza opłakana ciału oddana. Luc. 16,(24-25)
Co była pięknie od Boga stworzona, teraz od Niego wiecznie porzucona, odarta z ślicznej szaty łaski Jego, ubioru swego. Co ją Bóg przedtym jak Ociec miłował, jak oblubieniec łożnicę gotował, teraz obmierzła stworzeniu wszytkiemu, piekłu samemu. Jakowa postać na czarta włożona, taką i dusza jest przyozdobiona; straszydła niemasz nigdy tak sprosnego nad ducha złego. Czarci się z nędznej dusze urągają, z jej się nieszczęścia wkoło naśmiewają, ciesząc się z łupu, na który dybali, że go dostali. Jako nieszczęsny stan potępionego człowieka, także
płaci katowniami – na to jest wiecznie dusza opłakana ciału oddana. Luc. 16,(24-25)
Co była pięknie od Boga stworzona, teraz od Niego wiecznie porzucona, odarta z ślicznej szaty łaski Jego, ubioru swego. Co ją Bóg przedtym jak Ociec miłował, jak oblubieniec łożnicę gotował, teraz obmierzła stworzeniu wszytkiemu, piekłu samemu. Jakowa postać na czarta włożona, taką i dusza jest przyozdobiona; straszydła niemasz nigdy tak sprosnego nad ducha złego. Czarci się z nędznej dusze urągają, z jej się nieszczęścia wkoło naśmiewają, ciesząc się z łupu, na który dybali, że go dostali. Jako nieszczęsny stan potępionego człowieka, także
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 74
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
każdego, coraz wyższego! Tam promieniami Słońce złocistymi, także i Miesiąc świetno srebrzystymi krainy one górne napełniają i oświecają. Przed Słońcem ślicznej Jutrzenka piękności, pokazując się w dziwnej ozdobności, niebom i ziemi radości dodaje, kiedy powstaje. Ozdobne Baby, ślicznie urodzone, jakoby złotym gronem uczynione, prezentują się wdzięczne ku wejźrzeniu niebu wszytkiemu. Tam są gospody, w których Słońce bywa, w każdej przez miesiąc cały przemieszkiwa – te są dwanaście znaki rozłożone, rzędem sadzone. Tam Wóz niebieski gościniec toruje, potym się nazad każdy dzień kieruje. A kto wypowie piękność upstrzonego Tryjonu tego? Jakową jasność wydawają one lampy, kagańce gęsto rozsadzone! – już ziemia
każdego, coraz wyższego! Tam promieniami Słońce złocistymi, także i Miesiąc świetno srebrzystymi krainy one górne napełniają i oświecają. Przed Słońcem ślicznej Jutrzenka piękności, pokazując się w dziwnej ozdobności, niebom i ziemi radości dodaje, kiedy powstaje. Ozdobne Baby, ślicznie urodzone, jakoby złotym gronem uczynione, prezentują się wdzięczne ku wejźrzeniu niebu wszytkiemu. Tam są gospody, w których Słońce bywa, w każdej przez miesiąc cały przemieszkiwa – te są dwanaście znaki rozłożone, rzędem sadzone. Tam Wóz niebieski gościniec toruje, potym się nazad każdy dzień kieruje. A kto wypowie piękność upstrzonego Tryjonu tego? Jakową jasność wydawają one lampy, kagańce gęsto rozsadzone! – już ziemia
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 105
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004