już gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie mogła Zgorzeć, aż jej do tego ciotka dopomogła. Zalała one ledwo we śrzodku pławienia, Żarzystym ogniem ginąc z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać się, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej się obracam teraz już litości, Któryś zginął niedawno przy dzbanie gorzałki, Coś się jej był nałożył u onej Rozdziałki. Ty
juz gadać, wzgórę oczy nosił, By kto kiedy z nim gadał, ani o to prosił. Matka jego na Wiśle przez trzy dni nie mogła Zgorzeć, aż jej do tego ciotka dopomogła. Zalała one ledwo we śrzodku pławienia, Żarzystym ogniem ginąc z boskiego przejźrzenia. Stryj na dębie utonął, szwaka balwierz zgolił, Wuja miotłą ciosano, a brat zaś przyzwolił Na stosie drew zagrzać sie, bo mu zimno było, Szwagra na rożen wbito, aże słuchać miło. Inszych nie wspominając dla czasu krótkości. Do twojej sie obracam teraz juz litości, Któryś zginął niedawno przy dzbanie gorzałki, Coś sie jej był nałożył u onej Rozdziałki. Ty
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 12
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
) Nie wspomnię, okrom tego, że gdy co napisał Który, rad by po bromach, po wrotach kołysał. Tak się barzo chlubili z onych swoich listów: Inaczej, gdzie biskupi, trudno, z organistów; Nie dziw, że gęś zazdrości, kiedy orzeł buja. Pisałbym jeszcze więcej, lecz szanuję wuja, A kiedyby też był wuj szanował siostrzeńca, Pewnie, żeby był uszedł z responsu rumieńca. I tego dosyć, niech się każdy mądry ćwiczy: Kto pisze, co chce, czyta, co sobie nie życzy. 21. KRZEST SZLICHTYNGÓW
Zgadłem zaraz, ledwie to moich doszło uszu, Gdy marszałkiem w kapturze
) Nie wspomnię, okrom tego, że gdy co napisał Który, rad by po bromach, po wrotach kołysał. Tak się barzo chlubili z onych swoich listów: Inaczej, gdzie biskupi, trudno, z organistów; Nie dziw, że gęś zazdrości, kiedy orzeł buja. Pisałbym jeszcze więcej, lecz szanuję wuja, A kiedyby też był wuj szanował siestrzeńca, Pewnie, żeby był uszedł z responsu rumieńca. I tego dosyć, niech się każdy mądry ćwiczy: Kto pisze, co chce, czyta, co sobie nie życzy. 21. KRZEST SZLICHTYNGÓW
Zgadłem zaraz, ledwie to moich doszło uszu, Gdy marszałkiem w kapturze
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 220
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
moim, z tą kondycją, iż jeżeli za lat trzy z prowizją od dziewięćdziesięciu tysięcy nie odda sumy, tedy już wiecznością te dobra miały się dostać rodzicom moim. Na ten tedy termin liczenia pomienionej sumy jednym dniem mil dwadzieścia cztery z Warszawy na jednym koniu zbiegłem do Rasnej.
Tegoż roku 1736 matka moja, mając wuja swego archidiakona płockiego, kanonika gnieźnieńskiego Mostowskiego prezydentem trybunału koronnego, na fundamencie ewikcji w Koronie na Siemiatyczach przy przedaży Rasnej z jarmarkiem opisanej namówiła ojca mego, aby wydać pozew na trybunał lubelski generałowi artylerii lit. Sapiezie, sukcesorowi ewiktora naszego, wojewody podlaskiego, o gwałtem odebrany jarmark rasieński i o subordynacją rabunków moskiewskich.
Pojechała tedy
moim, z tą kondycją, iż jeżeli za lat trzy z prowizją od dziewięćdziesięciu tysięcy nie odda sumy, tedy już wiecznością te dobra miały się dostać rodzicom moim. Na ten tedy termin liczenia pomienionej sumy jednym dniem mil dwadzieścia cztery z Warszawy na jednym koniu zbiegłem do Rasnej.
Tegoż roku 1736 matka moja, mając wuja swego archidiakona płockiego, kanonika gnieźnieńskiego Mostowskiego prezydentem trybunału koronnego, na fundamencie ewikcji w Koronie na Siemiatyczach przy przedaży Rasnej z jarmarkiem opisanej namówiła ojca mego, aby wydać pozew na trybunał lubelski generałowi artylerii lit. Sapiezie, sukcesorowi ewiktora naszego, wojewody podlaskiego, o gwałtem odebrany jarmark rasieński i o subordynacją rabunków moskiewskich.
Pojechała tedy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 109
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
adaequata media ad satisfactionem et securitatem honoru mego, ale mi nic nie proponował. Także Mostowski, naówczas starosta piotrkowski, a teraźniejszy wojewoda pomorski, wuj mój, zaślepiony podchlebstwem dla księcia kanclerza, nie tylko mi odradzał procederu prawnego, ale jeszcze szkodliwe proponował media, abym przepraszał. Żałosny tedy byłem na tak nieżyczliwego wuja i słuchać go nie chciałem.
Tandem król, kazawszy niby nakryć do stołu, jakoby miał po obiedzie odjeżdżać ze Wschowy do Drezna, razem przed obiadem z królową wyszedł, wsiadł do karety i wyjechał do Drezna, po którego odjeździe, jeszcze dzień zabawiwszy w Wschowie, wyjechaliśmy z starostą brańskim i z
adaequata media ad satisfactionem et securitatem honoru mego, ale mi nic nie proponował. Także Mostowski, naówczas starosta piotrkowski, a teraźniejszy wojewoda pomorski, wuj mój, zaślepiony podchlebstwem dla księcia kanclerza, nie tylko mi odradzał procederu prawnego, ale jeszcze szkodliwe proponował media, abym przepraszał. Żałosny tedy byłem na tak nieżyczliwego wuja i słuchać go nie chciałem.
Tandem król, kazawszy niby nakryć do stołu, jakoby miał po obiedzie odjeżdżać ze Wschowy do Drezna, razem przed obiadem z królową wyszedł, wsiadł do karety i wyjechał do Drezna, po którego odjeździe, jeszcze dzień zabawiwszy w Wschowie, wyjechaliśmy z starostą brańskim i z
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 538
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, pojechałem. Zjechało się nazajutrz siła wojskowych, oficerów i rycerstwa. Przyjechał też nazajutrz nad wieczór Durand, minister francuski. Była tamże, tak na kole, jako i w Hołowiejsku, hetmanowa wielka koronna, której gdy się kłaniałem, powiedziała mi te słowa, iż pisała do księcia kanclerza wielkiego lit., wuja swego, prosząc o kompasją nade mną, aby mnie książę kanclerz prawem nie prosekwował, ale taki respons od księcia kanclerza na swój list odebrała, że się gniewa na nią za tę jej intercesją i że miłosierdzie, które ona nade mną pokazuje, nie jest cnotą żadną, ale jest nierozeznaniem. Co gdy staroście brańskiemu Starzeńskiemu
, pojechałem. Zjechało się nazajutrz siła wojskowych, oficerów i rycerstwa. Przyjechał też nazajutrz nad wieczór Durand, minister francuski. Była tamże, tak na kole, jako i w Hołowiejsku, hetmanowa wielka koronna, której gdy się kłaniałem, powiedziała mi te słowa, iż pisała do księcia kanclerza wielkiego lit., wuja swego, prosząc o kompasją nade mną, aby mnie książę kanclerz prawem nie prosekwował, ale taki respons od księcia kanclerza na swój list odebrała, że się gniewa na nią za tę jej intercesją i że miłosierdzie, które ona nade mną pokazuje, nie jest cnotą żadną, ale jest nierozeznaniem. Co gdy staroście brańskiemu Starzeńskiemu
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 694
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
. Kasztelan Kijowski z życzliwości ku Ojczyźnie, wierności ku Panu odważnego i nieustraszonego w okazjach serca prawdziwy Obraz, uczestnikiem tejże WMMPana czyni sławy. Jeżeli zaś na Linią Macierzyńską obrócę się, nie wzbudzając famam senioris aevi. wyłączam ex hae confusâ Diany twojej luce primae Magnitudinis sydus Ipana Wojewodę Ruskiego Hetmana W. Koronnego JejMci MMPanny Wuja Ródzonego, którego że Magnos in virtute et honoribus passus, szczupłemi adaequare niepodobna słowy, przyjdzie zażyć sztuki mądrego jednego Panegyrysty, który w wydanym na pochwałę dzisiejszego Arcybiskupa Paryskiego Panegyryku, same tylko odważne czyny, same zwycięstwa, same Królewskie wspomina Akcje, nie o pomienionym, którego chwalić miał nie napisawszy Arcybiskupie, tylko to,
. Kásztelan Kiiowski z życzliwości ku Oyczyznie, wierności ku Panu odważnego y nieustraszonego w okázyach serca prawdziwy Obraz, uczestnikiem teyże WMMPana czyni sławy. Ieżeli zaś ná Linią Macierzyńską obrocę się, nie wzbudzaiąc famam senioris aevi. wyłączam ex hae confusâ Diany twoiey luce primae Magnitudinis sydus Ipana Woiewodę Ruskiego Hetmana W. Koronnego IeyMci MMPanny Wuia Rodzonego, ktorego że Magnos in virtute et honoribus passus, szczupłemi adaequare niepodobna słowy, przyidzie záżyć sztuki mądrego iednego Panegyrysty, ktory w wydánym ná pochwałę dzisieyszego Arcybiskupa Paryskiego Panegyriku, same tylko odważne czyny, same zwycięstwa, same Krolewskie wspomina Akcye, nie o pomienionym, ktorego chwalić miał nie napisawszy Arcybiskupie, tylko to,
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 35
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
ogień o tumult ludzki rozumie, przez żądła frasunek i niebezpieczeństwo swoje mianuje, przez otwartą panny gębę — zgubę sobie praktykuje. Potym desperacko. przeciwko Bogu mówi. Owych, co z okrętu wysiedli, szczęśliwemi czyni i wszystkich, co po ziemi chodzą. Rozkoszy na ziemi będących wspomina. Sam na morze narzeka. Znowu sobie wuja i brata przypomina i szczęście ich sobie imaginuje, na swe siostry wspomniawszy rzewni się. Żegna się już z rodziną, jakoby jej widzieć nie miał, afekt wyraża ku siostrom, w ostatku na wiatry desperacko fuka, a duszę Bogu poleciwszy zabić mu się każe. Pan Bóg wiatry pohamował i niebo wypogodziwszy przededniem morze uciszył.
ogień o tumult ludzki rozumie, przez żądła frasunek i niebezpieczeństwo swoje mianuje, przez otwartą panny gębę — zgubę sobie praktykuje. Potym desperacko. przeciwko Bogu mówi. Owych, co z okrętu wysiedli, szczęśliwemi czyni i wszystkich, co po ziemi chodzą. Rozkoszy na ziemi będących wspomina. Sam na morze narzeka. Znowu sobie wuja i brata przypomina i szczęście ich sobie imaginuje, na swe siostry wspomniawszy rzewni się. Żegna się już z rodziną, jakoby jej widzieć nie miał, afekt wyraża ku siostrom, w ostatku na wiatry desperacko fuka, a duszę Bogu poleciwszy zabić mu się każe. Pan Bóg wiatry pohamował i niebo wypogodziwszy przededniem morze uciszył.
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 144
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
lichtarz przyniesiono/ i z lekka w wodę w puszczano/ cudem przedziwnym od onej wody zimnej nie inaczej jako wosk od ognia wszytek się roztopił. Ex lib: de Viris Illustr: Ord: Cisterciensis. Afekt. Afekt. Przykład IX. Afekt ku rodzicom i powinnym Albricht dziecięciem będąc zwyciężył/ Zakonnikiem się stał/ i wuja swego do tegoż Zakonu przywiódł. 7.
ALbricht pacholę barzo szlachetnie urodzone/ syn Grofa Flankenberch/ w Niemieckiej stronie. Gdy miał trzynaście lat/ posłany był od matki do Króla Francuskiego powinnego swego/ aby przy syniech jego wychowany był. Lecz iż jest zwyczaj w cudzych stronach ziemkom się swoim radować; Trafiło się iż
lichtarz przynieśiono/ y z lekká w wodę w pusczano/ cudem przedźiwnym od oney wody źimney nie ináczey iáko wosk od ogniá wszytek sie rostopił. Ex lib: de Viris Illustr: Ord: Cisterciensis. Affekt. Affekt. PRZYKLAD IX. Affekt ku rodźicom y powinnym Albricht dźiećięćiem będąc zwyciężył/ Zakonnikiem sie sstał/ y wuiá swego do tegoż Zakonu przywiodł. 7.
ALbricht pácholę bárzo szláchetnie vrodzone/ syn Groffá Flánkenberch/ w Niemieckiey stronie. Gdy miał trzynaśćie lat/ posłány był od mátki do Krola Fráncuskiego powinnego swego/ áby przy syniech iego wychowány był. Lecz iż iest zwyczay w cudzych stronách ziemkom sie swoim rádowáć; Tráfiło sie iż
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 17
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
nim pożegnać chciał. Co gdy usłyszał Albrycht/ obieżał wszytkę bracią prosząc modlitwy za wujem swoim. Przyszedł Archidiakon/ i w kaplicy do rozmowy usiadszy rzekł do niego. Mój miły siostrzeńcze jakoś to uczynić mógł/ żebyś matkę twoję a siostrę moję/ która ciebie tylko samego ze wszytkich dziatek swoich ma/ i mnie wuja twego/ który cię ze wszytkich nade wszytko miłuje/ opuścić miał? I teraz jako mam wiadomość matka twoja od smutku umiera. Ja też po weszciu twym do Zakonu prawie wszytek schnę/ i nigdy mię żadna rzecz nie uweseli/ aż cię ujrzę w tym czasie probaciej w świetckim ubiorze. Na co młodzieniec z dziwną
nim pożegnáć chćiał. Co gdy vsłyszał Albrycht/ obieżał wszytkę bráćią prosząc modlitwy zá wuiem swoim. Przyszedł Archidiakon/ y w káplicy do rozmowy vśiadszy rzekł do niego. Moy miły śiestrzeńcze iákoś to vczynić mogł/ żebyś mátkę twoię á śiostrę moię/ ktora ćiebie tylko sámego ze wszytkich dźiatek swoich ma/ y mnie wuiá twego/ ktory ćię ze wszytkich náde wszytko miłuie/ opuścić miał? Y teraz iáko mam wiádomość mátká twoiá od smutku vmiera. Ia też po weszćiu twym do Zakonu práwie wszytek schnę/ y nigdy mię żadna rzecz nie vweseli/ áż ćię vyrzę w tym czáśie probáciey w świetckim vbiorze. Ná co młodźieniec z dźiwną
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 18
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
z sobą dwaj na zmowie Za jednej, za drugiej zdrowie. Tu możesz zrozumieć snadnie, Że nie każdy tego zgadnie. A te przyjaciółki obie Są bliskie sąsiady sobie. Row między nimi granica I wpada jako ulica Właśnie na gościniec, który Przez pośrodek białej góry Idzie w niż do Szarogroda, Kędy Kieski wojewoda Więził kiedyś Wuja swego, Skąd do procesu prawnego Przyszło stronom a sąsiady Były przyczyną tej zwady, Świadcząc przeciwko wujowi; Wszakże końca dekretowi Niemasz, i tak poszło w długą. Ten jak zoczy jednę z drugą
Mniema, że przypada sprawa, I tak stanie, jak do prawa. Sewerynie, znać że tobie Znajome sąsiady obie.
z sobą dwaj na zmowie Za jednej, za drugiej zdrowie. Tu możesz zrozumieć snadnie, Że nie każdy tego zgadnie. A te przyjaciołki obie Są blizkie sąsiady sobie. Row między nimi granica I wpada jako ulica Właśnie na gościniec, ktory Przez pośrodek białej gory Idzie w niż do Szarogroda, Kędy Kieski wojewoda Więził kiedyś Wuja swego, Zkąd do procesu prawnego Przyszło stronom a sąsiady Były przyczyną tej zwady, Świadcząc przeciwko wujowi; Wszakże końca dekretowi Niemasz, i tak poszło w długą. Ten jak zoczy jednę z drugą
Mniema, że przypada sprawa, I tak stanie, jak do prawa. Sewerynie, znać że tobie Znajome sąsiady obie.
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 331
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910